
„Moją miłością jest Chrystus!”
Fragmenty korespondencji śp. Krystyny Borowczyk z kilku ostatnich tygodni przed jej odejściem do Domu Ojca26.07.2025
Drogie przyjaciółki,
Moje tegoroczne rekolekcje Pan Bóg zaplanował dla mnie inaczej niż ja planowałam. Mam problemy gastryczne, jestem w tej chwili na pogotowiu, zrobiono mi tomograf, który pokazał coś niedobrego i zostaję przyjęta do szpitala w Mediolanie. Niczego więcej na razie nie wiem. Będę was informować. Tymczasem życzę wam dobrych rekolekcji i polecam się waszej modlitwie. Ja też wam obiecuję moją.
Tutto per Gesù!
Drogie przyjaciółki, dzisiaj miałam wielką niespodziankę w postaci wizyty księdza z Ruchu. Skorzystałam z okazji, aby poprosić go o spowiedź, a on w darze zaofiarował mi jeszcze sakrament namaszczenia chorych.
(…) W trakcie rozmowy, jeszcze przed sakramentami, ksiądz Vincent zapytał mnie, czy jestem niespokojna, czy się niepokoję. Odpowiedziałam, że nie, że jestem pewna bycia w rękach Pana i dlatego jestem spokojna.
W pewnym momencie, już po ich wyjściu, nagle przyszła mi na myśl sytuacja, jaką przeżyłyśmy z wami Marysiu i Alino, gdy leciałyśmy w 1993 roku na rekolekcje adwentowe, by złożyć profesję. Wtedy zdarzyło się, że samolot po prawie półgodzinnym locie z powodów technicznych musiał zawrócić do Warszawy. Tamten czas powrotu na ziemię, pośród ogólnego zamieszania i niepokoju pasażerów, dla mnie niespodziewanie stał się najpiękniejszym momentem rekolekcji. Nigdy przedtem nie miałam tak oczywistej pewności, że jestem w dobrych dłoniach Jezusa i że to właśnie Jemu pragnę powierzyć całe swoje życie. I że jakby nieważne jest to, czy to się dokona teraz w niebiosach czy wobec towarzystwa Memores Domini w trakcie rekolekcji. I pamiętam, że ogarnął mnie tak wielki spokój, że nic nie było w stanie go zmącić czy mi go odebrać.
Sądzę, że to nie przypadek, że to wydarzenie przyszło mi na myśl dzisiaj, w obecnej sytuacji zdrowotnej, przy wszystkich badaniach, które sygnalizują, że to, co „zobaczył” tomograf, może mieć coś wspólnego ze zmianami nowotworowymi. (…)
I znów ogarnął mnie spokój i niesamowita pewność, że przecież jestem w dobrych dłoniach Boga, któremu przed laty powiedziałam „tak” i oddałam Mu całe moje życie, a on to moje „tak” i moje życie przez te wszystkie lata strzegł, ochraniał, wyrywał z nicości... po prostu kochał.
A zatem, jeśli Bóg z nami, któż przeciwko nam. Co mnie może odłączyć od Jego miłości. „Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz?”.
Jestem tak szczęśliwa z tego dzisiejszego dnia, tak bardzo wdzięczna za to wielkie obdarowanie mnie przez Pana, że nie mogę tego zatrzymać tylko dla siebie i dlatego dzielę się tym z wami.
03.08.2025
Kochane, po 8 dniach opuszczam dziś szpital i wracam do mojego kochanego Domu w Mediolanie.
13.08.2025
Drogie przyjaciółki, właśnie przed chwilą dowiedziałam się od szefowej naszego domu Memores Domini, Letizii, że wyniki histopatologiczne potwierdziły obecność raka żołądka, niestety złośliwego (…).
Cóż powiedzieć: byłam i jestem w rękach Pana Boga, Jemu oddałam swoje życie, niech i teraz czyni ze mną to, co uważa za najlepsze dla mnie. Dziękuję, że jesteście ze mną i nadal trwajmy w tej pięknej przyjaźni z Panem i między nami.
01.09.2025 powrót do Polski – Wrocław
Ciągle jeszcze są ze mną dwie przyjaciółki z mojego mediolańskiego Domu Memores, potem będą kolejne Memoreski. W ten sposób mam zapewniony klimat Domu.
Cudownie duchowo opiekuje się nami biskup Maciej, jak tylko może odprawia dla nas Mszę św. w swojej prywatnej kaplicy.
Wielu z was sygnalizuje mi, że modlicie się dla mnie o cud uzdrowienia, i jestem wam wszystkim za to bardzo wdzięczna. Ale chcę wam powiedzieć, że to wszystko, co się stało i co się dzieje, jest dla mnie jednym wielkim CUDEM, składającym się z wielu maleńkich cudów dziejących się każdego dnia.
Jednak największym dla mnie cudem jest CUD PRZYJAŹNI i JEDNOŚCI, jaki się objawił i wciąż się objawia, który nie tylko mnie, ale i moje przyjaciółki (tutaj i we Włoszech) wprawia dosłownie w osłupienie, zdumienie, wzruszenie i wdzięczność za wszystko, czego Pan dokonuje pośród nas.
Kochani, trwajmy zatem w jedności i przyjaźni potrzebnej nam, ale także ludziom wokół nas, aby świat zobaczył i uwierzył, że tylko Jezus Chrystus jest Panem wszystkiego i że tylko On potrafi czynić takie cuda pośród nas.
Niech Jezus żyje zawsze w naszych sercach, w rodzinach, wspólnotach! Nieustannie wdzięczna Panu Bogu i wam wszystkim, Krystyna.
06.09.2025
(…) Słaba i obolała z moimi przyjaciółmi udaliśmy się na SOR, gdzie spędziliśmy prawie 12 godzin. Pierwsze sześć wydawały się jakby stracone: oczekiwanie, oczekiwanie... U Pana jednak nic nie jest stracone, bo to zawsze od nas zależy, co robimy z powierzonym nam czasem. I choć może trudno mi było skupić się na jakichś dłuższych modlitwach, to czułam, że moja obecność tam w tych godzinach nie była bezsensowna. Przecież nie o długie modły chodzi, czasami wystarczy krótki akt strzelisty: Jezu, ufam tobie; ofiaruję Ci, Jezu, to czy tamto i wszystko się zmienia. (…)
Znów tak wiele się wydarzyło: naprawdę fachowa i skuteczna pomoc medyczną, pełna poświęcenia, ale jakże pełna ufności obecność moich przyjaciółek z Domu (nieoceniona!!!), wszelaka pomoc przyjaciół wrocławskich, wsparcie modlitewne was wszystkich - to kolejna kolekcja tych małych cudów, którymi Pan obdarza mnie, ale i was.
Dlatego rozpoczynam nowy dzień z nową nadzieją, siłami, z wolą odważnego stawiania czoła kolejnym wyzwaniom z niezmiennym przekonaniem: jeśli Bóg z nami, któż przeciwko nam?!!!
A zatem w górę serca!
Moje serce przepełnione jest po brzegi wdzięcznością wobec każdego z was za wszelkie dobro. Dobrego dnia!
24.09.2025
Moja kolejna wizyta w klinice jest 3 października i jeśli wyniki będą dobre, podadzą mi drugą dawkę chemioterapii.
Dziewczyny są wspaniałe, zwłaszcza Ulrike, która przyjechała bardzo dobrze przygotowana, zaopatrzona w niezbędne materiały i jest naprawdę profesjonalistką najwyższej klasy.
Uczę się w tym czasie tak wielu rzeczy: cierpliwości wobec samej siebie w zaakceptowaniu mojej słabości i ograniczoności, prawdziwej zależności od innych, pokory w przyjmowaniu różnych form pomocy, zwłaszcza w sprawach intymnych… Ale jestem bardzo wdzięczna Bogu za to, że dał mi tak wspaniałe towarzystwo, jak nasze, a także towarzystwo Ruchu. Odkrywam w tej sytuacji, ilu mam przyjaciół i jestem głęboko poruszona, widząc, jak wy wszyscy reagujecie, aby mi pomóc, podobnie jak przyjaciółki, które są ze mną.
Wdzięczna, pogodna i pełna ufności staram się więc żyć w tej sytuacji danej mi przez Pana, czekając, aż się objawi i wypełni swoją wolę względem mnie.
Dziękuję za wszystko!
26.09.2025 po pierwszej chemioterapii
Po wczorajszym bardzo trudnym dniu, dziś znowu „zaświeciło słońce”:
01.10.2025
Po modlitwie Anioł Pański przy jej łóżku Krysia powiedziała: Brama do Nieba jest duża i ciężka, muszę się pchać, jeszcze trochę… Na co Alina: Krysiu, ty żartujesz! A Krysia odpowiedziała: Oczywiście! Pan Jezus nie lubi smutnych ludzi! Smutny święty to żaden święty!
02.10.2025 dzień przed śmiercią Krysi
Miłosz w taki sposób relacjonował wydarzenia tamtego dnia:
Kochani, dzisiaj, we wspomnienie Świętych Aniołów Stróżów, Krysia została przewieziona z mieszkania we Wrocławiu do Hospicjum św. Ojca Pio w Świdnicy. (…). Rano, zanim przyjechała karetka, modliliśmy się z Krysią i zaśpiewaliśmy „Ma non avere paura” i „Noi no sappiamo chi era”. Choć wypowiadała mało słów i bardzo cicho, modliła się i próbowała śpiewać z nami. Następnie, szukając krzyżyka na szyi, powiedziała po włosku „Moją miłością jest Chrystus”. My wszyscy we Wrocławiu dziękujemy Panu za tę łaskę, że mogliśmy w tym czasie służyć Krysi i jej przyjaciółkom z Memores. (…) Krysia od samego początku swojej choroby (…) ofiarowała swoje cierpienia w intencji pokoju na świecie, a także w intencji naszej jedności w Ruchu i Memores Domini. Wierzę głęboko, że jej cierpienie będzie owocować. Maryjo, Królowo Pokoju, módl się za nami!
Jak usłyszeliśmy podczas Mszy św. pogrzebowej w homilii biskupa Adama Bałabucha, gdy ksiądz biskup po raz ostatni odwiedził Krysię w hospicjum, na jego pytanie: czy potrzebuje czegokolwiek, Krysia odpowiedziała słabym głosem: „Nie, jestem gotowa”. Tego dnia, do późnego wieczora czuwała przy niej Letizia. Krysia była cały czas świadoma, nawet żartowała. Był już późny wieczór, gdy Letizia podbiegła do Krysi z pytaniem: czego potrzebuje, widząc, że otworzyła oczy i woła ją do siebie. Z trudem, wskazując na pacjentkę z łóżka obok, Krysia zwróciła się do Letizii: „La donna, la donna ha bisognio di un aiuto” („Ta pani, ta pani prosi, aby jej pomóc”).
CZYTAJ TAKŻE: Życie oddane Bogu i Kościołowi
Opuszczając swój Dom w Mediolanie przed powrotem do Polski Krysia napisała:
Najdroższe przyjaciółki, za pomocą słów polskiej piosenki – bardzo mi bliskiej – pragnę wyrazić całą moją wdzięczność i miłość za nieskończoną dobroć, której doświadczyłam – i nadal doświadczam – przebywając z wami w Domu, w tej szczególnej i tajemniczej dla mnie, ale także dla was sytuacji: „Nie wiem, jak Ci dziękować, Panie, bo moje słowa są zbyt małe. Proszę, przyjmij moje milczenie i naucz mnie dziękować Ci moim życiem. Naucz mnie kochać z radością, kiedy dajesz. Naucz mnie kochać goręcej, kiedy zabierasz. Naucz mnie wierzyć w Twoją miłość, nawet jeśli wszyscy przestaną w Ciebie wierzyć”. Wśród was dotykam żywego i obecnego Jezusa, jedynego zdolnego do czynienia tak wielkich i pięknych rzeczy, jeśli tylko Mu na to pozwolimy. Najdroższe, z sercem płaczącym z powodu tego tymczasowego rozstania, ale jednocześnie pełnym ufności, pewności i pokoju, jestem gotowa na krok, który mnie czeka. Wzbogacona, a raczej napełniona nieoczekiwaną obfitością waszej miłości, waszej dobroci i dyskrecji, ale także waszej uwagi, gotowości do służenia mi, waszych poświęceń – czuję się silniejsza, aby stawić czoła nowym próbom. Dziękując wam, dziękuję Panu, ponieważ gdyby nie On, nic z tego nie mogłoby się wydarzyć. Widzę Go w waszych twarzach, w waszym życiu razem, w waszym sposobie budowania tego wspaniałego Domu. Przyjaciółka powiedziała mi: „Jezus cię odwiedził”. To jest moje życzenie dla mnie i dla każdej z nas: pozwólmy Jezusowi odwiedzać nas we wszystkich okolicznościach naszego życia, niekoniecznie tak dramatycznych jak moja dzisiejsza. Wielkie uściski! Do zobaczenia wkrótce!
#krystynaborowczyk