Źródło: unsplash

Listy

Z lipcowo-sierpniowych „Tracce”

Miejsce serca
W książce Juliana Carróna Oddać życie za dzieło Kogoś Innego, pisze on, że można nauczyć się tylko tego, co już wcześniej nas zajmowało, co już zajęło całą naszą duszę. Kiedy podczas Rekolekcji Bractwa ogłoszono, że odbędzie się pierwsza publiczna sesja fazy zeznań w sprawie beatyfikacji księdza Giussaniego, wzruszyłam się do łez. Patrząc na to, co się dzieje tutaj, w Ugandzie, wśród uczniów Liceum im. Luigiego Giussaniego i wśród studentów uniwersytetu, naprawdę ma się wrażenie, że ksiądz Giussani jest teraz obecny, można wyczuć, że dzieje się coś większego. Na Szkole Wspólnoty, kiedy próbowałam objaśnić treść Zmysłu religijnego, 16-letni chłopiec wstał i powiedział: „Musisz przeczytać rozdział 10, ponieważ dla mnie jest to modlitwa”. A inna mała dziewczynka wyjaśniła mi prosto i jasno, jakby kroiła pomidory, czym jest „prawo serca” i „podwójna rzeczywistość”. Jeszcze inna stwierdziła: „Dla mnie Szkoła Wspólnoty jest jak spotkanie z chłopakiem”. W ostatnich latach droga, którą odbyliśmy, pracując nad Szkołą Wspólnoty, pozwoliła nam otworzyć się na wszystko, a Rekolekcje Bractwa były cennym czasem na pogłębienie relacji zapoczątkowanej przez Boga, której sami sobie nie wymyślamy, ponieważ pierwotnie jesteśmy relacją. W rzeczywistości, wystarczy mała wskazówka odnośnie tej relacji i serce „jest w domu”, jak papierek lakmusowy, który natychmiast rozpoznaje to, co tam jest. Dlatego ci, którzy nas spotykają, chcą być z nami, jak nuncjusz apostolski, który powiedział nam: „Idę z wami”, a my myśleliśmy, że żartuje... Przyjechał na Rekolekcje i uczestniczył we wszystkim. Jak usłyszeliśmy dokładnie podczas Rekolekcji, słuchając muzyki: „Chrystus przyszedł, aby zbawić nas włóczęgów od nieużyteczności, przyszedł, aby zapewnić naszym krokom drogę pewną”. Można żyć w rytm tej muzyki, można wyznawać logikę, że Chrystus jest wszystkim i tylko Jego imię sprawia, że serce wibruje. Serce znajduje swoje miejsce, swój dom i tam przebywa.
Rose, Kampala (Uganda)

Źródło: unsplash

„Dlatego proszę o chrzest”
Mario (imię fikcyjne, przyp. red.) trafił do naszego domu w ramach opieki zastępczej w wieku jedenastu lat, z przewidywaną długością życia wynoszącą najwyżej trzy lata. Prośba przyszła do nas od drogich przyjaciół z fundacji Famiglie per l’Accoglienza [Fundacja rodzin zastępczych, przyjmujących dzieci z całego świata – przyp. tłum.], którzy najpierw zapytali naszą córkę (miała wtedy dziesięć lat), czy chciałaby przyjąć małego chłopca w trudnej sytuacji. Ta uważność okazała się fundamentalna, szczególnie w kluczowych momentach. W ciągu tych osiemnastu lat zostaliśmy obdarowani po stokroć, w radości, zdolności do czułości i przebaczenia, ale także w bólu, bezradności i konfrontacji z własnymi i cudzymi ograniczeniami. Tempo było często zawrotne, zwłaszcza w pierwszych latach, kiedy towarzyszyliśmy Mario podczas skomplikowanej operacji serca, ratującej mu życie. Potem okres dojrzewania, który był bardzo trudny dla obojga dzieci. Można powiedzieć wszystko, za wyjątkiem tego, że mieliśmy kontrolę nad wydarzeniami.

Przeciwnie, bardzo często odnosiliśmy wrażenie, że wszystko wymyka się nam spod kontroli. Ale przyjaciele nigdy z nas nie zrezygnowali. W ten sposób daliśmy kredyt zaufania tym, którzy towarzysząc nam, sprawili, że poczuliśmy się jak dzieci i sprawili, że rozpoznaliśmy, czego naprawdę potrzebujemy. Swoją drogą, również organizacja charytatywna Student Point, wspomagająca uczących się, związana z Portofranco, była szkołą, w której nauczyliśmy się patrzeć na nasze dzieci z bezinteresownością. Podczas tegorocznej Wielkanocy, Mario, mający obecnie dwadzieścia dziewięć lat, przyjął chrzest, bierzmowanie i Pierwszą Komunię Świętą. Oto słowa, którymi poprosił nas, abyśmy zostali jego rodzicami chrzestnymi: „Widziałem w was wiele słabości, ciągle się kłócicie, ale zawsze jesteście zjednoczeni i zawsze chętni do pomocy innym. Widzę, że patrzycie w tym samym kierunku i że każdy z was wspiera drugiego w tym, czego chce i co uważa za słuszne. Chciałbym, abyśmy ja, z moją przyszłą żoną, mogli pomagać sobie nawzajem w ten sam sposób, nawet jeśli ona nie podziela mojej wiary; dlatego zdecydowałem się przyjąć chrzest i wziąć ślub w Kościele. Wy, którzy mieliście już córkę i nie mieliście pustki do wypełnienia, chcieliście mnie, przyjęliście mnie i jesteście dla mnie największymi świadkami”. Zaniemówiliśmy, ponieważ byliśmy zaskoczeni sposobem w jaki on to wszystko widział. Na zaproszenie na nasz ślub wybraliśmy zdanie z Ewangelii: „Trwajcie w miłości Mojej”. Często zastanawialiśmy się, jak i gdzie trwać. Dziś możemy tylko przyznać ze zdumieniem, że to On był Tym, który zawsze trwał. Jak mówią Gloria i Jordi, nasi przyjaciele z Barcelony, którzy zostali poproszeni o świadectwo na Światowym Kongresie Rodzin w zeszłym roku: „To nie nasza siła przygarnia, ale nasza słabość, która poprzez poddanie się (w posłuszeństwie) zostaje ożywiona. Mniej daje więcej, jeśli Chrystus jest obecny”.
Alessandra i Michele

Źródło: unsplash

Osąd kulturowy
Drogi Davide, w swoim przemówieniu podczas assemblei Associazione Italiana dei Centri Culturali [Stowarzyszenia Włoskich Centrów Kultury], przede wszystkim pokazałeś nam metodę, dzięki której możemy zmierzyć się z rzeczywistością, jak mówiłeś we wstępie: „Zacznę od tego, że to, co wam dzisiaj powiem, jest owocem długiej dyskusji na temat naszej obecności kulturalnej, prowadzonej w ostatnich miesiącach z osobami współdzielącymi ze mną odpowiedzialność za Ruch. Jak już wielokrotnie sobie powtarzaliśmy w minionych latach, autorytet proponuje osąd będący wyrazem komunii. Osąd ten uwzględnia wkład mojego osobistego doświadczenia, zdobywanego przez wiele lat w odpowiedzialnych za Ruch miejscach, najpierw wraz z księdzem Giussanim, następnie z księdzem Carrónem, a obecnie w roli powierzonej mi w naszym towarzystwie”. Tekst od razu wydał mi się bardzo bogaty w spostrzeżenia i refleksje, które pomagają ponownie umieścić wymiar kultury w centrum, a także pomagają uznać, że nie musimy za każdym razem zaczynać od nowa, ale możemy budować na historii, która do nas dotarła. Największym ponoszonym przez nas ryzykiem, gdy jesteśmy w naszych środowiskach (praca, rodzina, Kościół lokalny), jest „redukcja” wydarzenia chrześcijańskiego, przypominając nam, że ksiądz Giussani mówił, iż dojrzała wiara jest prawdziwym motorem nowej obecności w środowisku, zdolnym do generowania nie tylko myśli i przemówień, ale także miejsc; jest centrum kultury, niezależnie od wielkości, jest miejscem spotkania. Uważam, że fundamentalne znaczenie ma dogłębne studium tekstu, które pozwala nie poprzestawać na tym, co „rzuca się w oczy”, na definicjach. Myślę, że podziały często wynikają z częściowej lektury, która już w jakiś sposób prowadzi z powrotem do kategorii, które są znane i używane do opisywania. Trzeba skonfrontować się z całym tekstem, jaki jest proponowany, aby uchwycić związek z życiem. Kiedy mówi się o wspólnocie chrześcijańskiej w dialogu z nowoczesnością, pojawiają się kwestie wychowawcze: płeć, koniec życia i inne, które są terenem konfrontacji z kolegami, przyjaciółmi, członkami rodziny. Odnosi się wrażenie, że właśnie w tych kwestiach unikamy proponowania przestrzeni konfrontacji i dzielenia się, wybierając jako sposób zbliżenia się do drugiego dawanie świadectwa, które jest skuteczne i generuje osąd kulturowy, jeśli niesie ze sobą „systematyczną refleksję nad doświadczeniem”. Tematem jest podejmowanie ryzyka w osądzie kulturowym.
Alessandra, Cinisello Balsamo (Mediolan)

Nadzieja w czasach wojny
Drogi Davide, nasza przybrana córka Yana niedawno przyjęła chrzest. Poznaliśmy ją razem z jej siostrą Daryną dziewięć lat temu, kiedy w ramach letniego i zimowego programu przyjmowania sierot z Ukrainy, moja żona Maria i ja, świeżo upieczeni małżonkowie, powitaliśmy je w naszym domu. Od tego momentu rozpoczął się dla nas spektakl działania Chrystusa w naszym życiu i w życiu tych dziewcząt. Każdego roku przyjeżdżały do nas, spotykały się z naszymi rodzinami i przyjaciółmi, a także poznały naszą drugą adoptowaną 13-miesięczną córkę, Sofię. Po tym, jak Daryna przyjechała do nas w wieku 18 lat, aby studiować, Yana została przyjęta przez Elenę Mazzolę do organizacji pozarządowej Emmaus w Charkowie i jeszcze przed wybuchem wojny również zamieszkała z nami. Wzruszające było zobaczyć, jak Bóg tak bardzo jej pragnął, że nie zatrzymał się ani na ukraińskim sierocińcu, ani potem na wojnie, ale posłużył się nami i Eleną, aby Yana mogła Go spotkać i zdecydować się w wieku 18 lat na chrzest. W homilii ks. Andrea przytoczył list, który Yana napisała do biskupa prosząc o chrzest: „Jeśli ludzie modlą się pod spadającymi bombami, oznacza to, że jest to coś pięknego i ważnego, w tym dniu powiedziałam sobie: chcę każdego dnia odkrywać, kim jest Chrystus. [...] Zrozumiałam, że moje życie nie jest brzydkie, moja historia jest piękna i że Bóg zawsze był przy mnie, nawet jeśli wcześniej Go nie rozumiałam, był ze mną w trudnych chwilach i pomagał mi, gdy byłam w potrzebie”.
Martin i Maria

CZYTAJ TAKŻE: Częstochowa. „Tak” jak to Maryi

Zaufanie przyprawiające o zawrót głowy każdego dnia
Drogi Davide, we wrześniu 2022 roku, pod koniec Mszy Świętej, podeszła do mnie pani, która była katechetką mojego syna i wręczyła mi ulotki Apostolstwa Modlitwy (ogólnoświatowa sieć modlitwy w intencjach papieża - red.), które znałam dzięki mojej mamie. „Jeszcze jedna modlitwa więcej może przynieść tylko dobro”, powiedziałam sobie. Po dwóch tygodniach podeszła do mnie ponownie i powiedziała: „Wiemy (proboszcz i ja), że należysz do Comunione e Liberazione, ale chcielibyśmy, żebyś została osobą odpowiedzialną za Apostolstwo Modlitwy”. Oszołomiona tą propozycją zadałam sobie pytanie: „Jezu, czego ode mnie chcesz? Próbowałam wyjaśnić proboszczowi, że praktycznie nic nie wiem o tej wspólnocie, że nie mogę być odpowiednią osobą, ponieważ nie znam nikogo w parafii, ale odpowiedział, że zrobimy to krok po kroku, a kiedy zapytałam go, dlaczego ja, powiedział mi, że był pod wrażeniem tego, jak uczestniczyłam we Mszy Świętej. Od tego momentu czułam się, jakbym została włączona w wir wydarzeń, relacji i doświadczeń, których nie jestem autorem i każdego dnia doświadczam zaufania przyprawiającego o zawrót głowy. Zostałam przygarnięta w zupełnie nieoczekiwany sposób. Zdałam sobie sprawę, że w tym doświadczeniu nie mogę zachowywać się inaczej, niż tak, jak byłam wychowywana przez lata i często zadawałam sobie pytanie: „Ja, kim tu jestem?”. Każdego miesiąca odbywa się spotkanie, które rozpoczyna się pieśnią wybraną wspólnie z zastępcą proboszcza. Ponieważ nie mamy wspólnego repertuaru (jesteśmy ludźmi z różnych wspólnot kościelnych), zaproponowałam wysłuchanie kilku piosenek, które mogą być istotne dla intencji modlitewnej Papieża, w tym Se tu sapessi i Chi sei dolce Luce: wszyscy byli uderzeni ich pięknem. Ale to, co mnie najbardziej zaskoczyło, to zobaczenie siebie w akcji, widzę w sobie śmiałość - przemawianie publicznie przed ludźmi, których nie znam – coś, do czego nigdy nie pomyślałabym, że jestem zdolna, i jestem zdumiona, ponieważ rozpoznaję u wszystkich wielki szacunek dla Ruchu. Odkąd zaczęła się ta przygoda, zastanawiałam się, dlaczego ja. Zdaję sobie sprawę, że jedynym powodem jest to, że coraz bardziej kocham Jezusa. Światowa Sieć Modlitwy zapewnia ścieżkę serca, która jest drogą do odkrycia źródła prawdziwej miłości, którym jest Serce Jezusa. Cóż może być bardziej pożądanego? Oczywiście, charyzmaty są różne, podobnie jak metody i wrażliwość, ale łączy nas miłość do Jezusa i sprawia, że jestem wdzięczna, widząc w mojej parafii ludzi z różnych rzeczywistości kościelnych, dzielących drogę, która prowadzi do Chrystusa, i nie należy tego brać za pewnik. Ksiądz Giussani mówi w Zmyśle Religijnym: „Człowiek, racjonalne życie człowieka, powinno być zawieszone w chwili, w każdej chwili związane z tym znakiem tak pozornie ulotnym, przypadkowym, jakim są okoliczności, przez które ów nieznany „pan” mnie wiedzie, przywołuje do swego planu. I powiedzieć w każdej chwili «tak», nie widząc niczego, poddając się po prostu naporowi okoliczności: jest to pozycja przyprawiająca o zawrót głowy”.
Daniela, Palermo