Luis Daniel i Fabiola

Portoryko. I co teraz?

„Nie mogę uciec od najbardziej żywej sprawy, jaką kiedykolwiek spotkałem”. Dwójka studentów z karaibskiej wyspy i zakończenie toku studiów (z „Tracce” lipiec/sierpień)
Luis Daniel i Fabiola

Moje obecne życie uniwersyteckie praktycznie nie istnieje. Od dawna utrzymuję kontakty tylko online, a w ubiegłym roku osobiście byłem na uniwersytecie może ze dwa razy. Ale nie mogę zapomnieć, czym było doświadczenie CLU w minionych latach, pełne pragnień dotyczących mojego życia i mojego przyszłego zawodu.
Dziś znalazłem pracę w branży farmaceutycznej, niebędącej dziedziną, którą studiowałem; uczęszczam też na studia podyplomowe na uczelnię, która nie jest uczelnią, gdzie poznałem Ruch. Ale postanowiłam dalej chodzić na Szkołę Wspólnoty z dawnymi przyjaciółmi z CLU, mimo że ukończyłem tam studia dwa lata temu.
Nie mogę ich opuścić, ponieważ są najbardziej żywą rzeczą, jaką kiedykolwiek spotkałem. Zawsze przyjmowali mnie z pokorą, która pokonała moją logikę, zawsze patrzyli na mnie z szacunkiem, pomimo moich wad. Jestem osobą, która ma tendencję do zamykania się, ale oni zawsze wyciągali mnie na zewnątrz, dzięki czemu odkrywałem wiele rzeczy o sobie. Na przykład moralistyczny sposób stawiania czoła mojemu życiu. Zawsze myślałem, że wszystko musi być wykonywane zgodnie ze ścisłym kodeksem moralnym, i często łapałam się na tym, że robiłem coś z obowiązku, ponieważ według mnie tak trzeba było robić. Ale nigdy nie byłem szczęśliwy, ponieważ Jezus wezwał nas do czegoś o wiele większego. Tak naprawdę nie zauważałem tego, dopóki nie zakończyła się relacja z moją narzeczoną. Wydawało mi się, że „ustawiłem” wszystko dobrze w tej relacji i byłem pełen rozczarowania. Udałem się do jednego z przyjaciół z Ruchu i opowiedziałem mu o tym, co się stało. On zadał mi pytanie: „Dlaczego chcesz robić wszystko dobrze?”. To pytanie wydawało mi się początkowo nie do pojęcia. Nigdy nie wątpiłem, że właściwą rzeczą było robienie wszystkiego dobrze, ale to pytanie dało mi do zrozumienia, że moim problemem było to, że nie miałem prawdziwych powodów, żeby tak postępować. Teraz, gdy mam to na uwadze, moje życie jest znacznie prostsze, a ja czuję się bardziej wolny.
Kolejnym faktem był awans w firmie farmaceutycznej, w której pracuję. Byłem trochę zakłopotany, ponieważ pomyślałem: „A zatem tak będzie wyglądało moje życie?”. Wpadłem w kryzys, o czym opowiedziałem na Szkole Wspólnoty. Moi przyjaciele przypomnieli mi, żebym się nie bał, ponieważ wędrujemy zawsze drogą, którą wybiera Pan. Byłem pod wrażeniem, ponieważ swoim jedynym w swoim rodzaju sposobem docierania do istoty każdej okoliczności sprawiają, że mam ochotę nie zmarnować ani jednej minuty mojego życia.
Uświadamiam sobie, że zaczynam kochać wszystko: moją rodzinę, moją karierę, a także moje istnienie (moje „ja”). Wiem, że chcę kochać i że jestem kochany.
Luis Daniel

CZYTAJ TAKŻE: „NIGDY WIĘCEJ SAMI”

Ostatnie kilka miesięcy były dla mnie bardzo trudne. W czasie tego semestru akademickiego, mojego ostatniego semestru na uniwersytecie, uczęszczałam na cztery kursy oraz odbywałam staż z księgowości. Ponadto kontynuowałam moją służbę w roli sekretarza Rady Generalnej Studentów, przewodniczącej Bractwa uniwersyteckiego, a także sekretarza CLU w Portoryko. Robiłam to wszystko, starając się jednocześnie utrzymać wysoką średnią. Także w rodzinie przeszłam wielką próbę z powodu odejścia mojej babci ze strony taty oraz… mojego psa. Ale przede wszystkim im bliżej widziałam koniec moich studiów, tym bardziej docierało do mnie we wszystkich tych wyzwaniach pytanie: „I co teraz?”.
W obliczu całej tej presji największą pokusą było zrezygnowanie z funkcji sekretarza i zaprzestanie chodzenia na Szkołę Wspólnoty, ponieważ w pewnym momencie inne rzeczy wydają się „ważniejsze”. Ale potem uświadomiłam sobie, że z moim bólem i moim pytaniem chciałam zwrócić się jedynie do moich przyjaciół z Ruchu, aby razem z nimi je współdzielić. Byli mi niezbędni w tym czasie. Pamiętam, że kilka razy przygnębiona zadzwoniłam do księdza Tommaso, który poświęcił swój czas na rozmowę ze mną. Podobnie Fabrizio zawsze dzwonił do mnie, aby mnie zapytać, jak się czuję. A potem było tysiąc innych okazji, kiedy towarzystwo przyjaciół z CLU pomogło mi patrzeć z nadzieją i wiarą na to, co mi się przydarzało.
Dorastałam, otrzymując protestanckie wychowanie, ale nasza przyjaźń przypomina mi o miłości, którą darzy nas Ojciec… To sprawia, że ​​wstaję rano wolna od niepokoju, by kontrolować moje przeznaczenie, ale z pragnieniem, by mówić „tak” temu, o co prosi mnie On. To towarzystwo przypomina mi, że niezależnie od tego, jak trudne byłyby okoliczności, Ojciec nigdy mnie nie opuszcza.
Fabiola