Młodzi w sanktuarium Matki Bożej Wufengqi, Tajwan

Tajwan. Pytanie, które płonie

Krótki dialog z młodymi, którzy spotykają się co tydzień na Szkole Wspólnoty na Uniwersytecie FuJen. Wielu z nich nie jest katolikami. „Ale ta «tajemnica życia» Leopardiego… Jak żyć? Interesuje nas to” (z „Tracce” lipiec/sierpień)
Paolo Perego

„Dorastałem z myślą, że Kościół to tylko sam budynek, w którym chrześcijanie gromadzą się w niedzielę, aby pobyć ze sobą. Tymczasem tutaj, z tymi przyjaciółmi odkryłem, że jest to miejsce, w którym każdy może współdzielić swoje życie. Kościół żyje. Jest kontynuacją życia Jezusa, który umarł i zmartwychwstał”. Timoteo jest protestantem. Wybrał swoje „zachodnie” imię, zgodnie z tutejszym zwyczajem, kiedy zaczął chodzić na kurs języka włoskiego na Wydziale Języków Obcych Katolickiego Uniwersytetu FuJen w Tajpej na Tajwanie. Jest na trzecim roku i od dwóch lat, w każdy czwartek, spotyka się z tą grupką przyjaciół w towarzystwie księdza Paolo Costy z Imoli, misjonarza z Bractwa św. Karola Boromeusza, działającego na wyspie, a także ich nauczyciela włoskiego.
W sumie około 20 młodych ludzi, z których wielu nie jest nawet katolikami, widuje się co tydzień na Szkole Wspólnoty. „Tematem naszych spotkań jest życie – opowiadają – to, co nam się przydarza, co jest dla nas ważne”: nauka, relacje z rodzicami, wybór pracy. To oni właśnie oprowadzali po wystawie poświęconej książce Dlaczego Kościół księdza Giussaniego, prezentowanej na Uniwersytecie – o czym mówimy na kolejnych stronach – przygotowanej przez tajwańską wspólnotę CL. Potem jednak pandemia pokrzyżowała plany. Ale wciąż warto spojrzeć na tych młodych. Urodzonych i wychowanych w kraju, gdzie wiara katolicka interesuje mniej niż 1% populacji: dlaczego chcieliby opowiedzieć o Kościele i myśli księdza Giussaniego swoim rówieśnikom? Wystarczy posłuchać o tym, czym żyją razem, o ich „szczególnej przyjaźni”, jak nazywa ją Ada – studentka czwartego roku – żeby zauważyć, że tego Kościoła w jakiś sposób doświadczają na własnej skórze. Immacolata, na przykład, weteranka w grupie, porażona przez Leopardiego, gdy czytała Szkołę Wspólnoty: „Mój ojciec jest ochrzczony, ja nie jestem wierząca. Ale ta «tajemnica życia» Leopardiego… Jak żyć? Pytanie, które w tej przyjaźni wciąż płonie. I nas interesuje”. Nawet kiedy idą na gest charytatywny, dodaje Timothy, aby dotrzymywać towarzystwa osobom starszym albo zamieszkującym biedniejsze obszary wiejskie: „Z zewnątrz wydaje się, że jesteśmy tam tylko po to, aby pomagać ludziom, ale prawda jest taka, że ​​dostajemy znacznie więcej, niż dajemy. Uczę się, że tym, czego pragnie serce i co je zaspokaja, jest miłość, a nie bogactwo… Krótko mówiąc, kiedy jestem z tymi przyjaciółmi, czuję spokój. Z tego powodu idę z nimi».
Opowiadają, że pokój nie jest niczym oczywistym. Osamotnienie jest rzeczywistością, czasami prowadzi do depresji, jak w przypadku koleżanki, która kilka miesięcy temu odebrała sobie życie. I nie jest łatwo się przed kimś otworzyć, jak mówi Allegra, obecnie już absolwentka, która przyjęła chrzest w Noc Paschalną: „Trudno jest współdzielić z ludźmi to, czym żyjesz w głębi serca, trudno jest to wytłumaczyć innym, boisz się, że wydasz się kimś dziwnym, że nie zrozumieją. Ale to, o czym sobie tutaj mówimy, jest prawdziwe. To jest nasze życie. To nie dlatego, że jesteśmy katolicką grupą, zmuszamy się do mówienia o Jezusie… Robimy to, mówiąc o nas. To właśnie za naszym pośrednictwem możemy o Nim mówić”.
Katolicy czy nie, „wszyscy mają takie samo serce” – mówi ksiądz Paolo. „Każdy ma pragnienie, by współdzielić życie z innymi – zaznacza Bonaventura – tak, imię nadane na chrzcie św. – bliski obrony magisterskiej. – Zapisujemy się do różnego rodzaju grup, ale trudno jest znaleźć kogoś, z kim można by dotrzeć do sedna ważnych spraw. Kiedy przyszedłem na FuJen, zacząłem przynależeć do kilku grup katolickich. Dużo mówiło się tam o Biblii, ale mało o życiu. Potem, za sprawą jednego zaproszenia, trafiłem na Szkołę Wspólnoty. Minęły cztery lata, a ja nadal tu jestem”.

CZYTAJ TAKŻE: „JAK TO BĘDZIE, KIEDY DOTKNIE NAS BYT!”

Tak samo było z Bernardem, Nicolasem, Karlem, Pauline… „Krótko mówiąc, jesteście zainteresowani byciem ludźmi” – mówimy, patrząc na nich. „Bardzo!” – wyrywa się Giorno, który swoje imię zaczerpnął ze swojego ulubionego japońskiego komiksu. Do tego momentu słuchał w milczeniu, ale teraz nie może się powstrzymać: „Bycie ludźmi. Życie jest trudne, pełne problemów. Jak można stawić im czoła? Jak znaleźć satysfakcję we wszystkim, co się robi? Jestem tutaj, ponieważ to mnie interesuje”.