Fot. Natalia Greszta

„Łaska, dzięki której zasypiam i budzę się każdego ranka”

„Nie ma nic mniej oczywistego od naszej obecności tutaj dzisiaj. Co więcej, jest to fakt, który najbardziej nasuwa się naszej uwadze, najbardziej napawa zdumieniem i wdzięcznością, zapraszając nas do dalszego pogłębiania świadomości” (ks. J. Carrón)

Tegoroczne spotkanie inauguracyjne było przeze mnie wyczekiwane już od dłuższego czasu, ponieważ z powodu pandemii w zeszłym roku mogłam w nim uczestniczyć tylko w formie online. Nosiłam w sercu wielkie pragnienie spotkania tych wszystkich drogich mi twarzy na żywo. Początkowo myślałam, że pojedziemy jak co roku, całą rodziną, jednak stało się inaczej. Poprosiłam Radka i Wiesię o możliwość podróżowania razem z nimi. Przed samym wyjazdem okazało się, że jadą z nami także Marta i Eliza, co napełniło mnie jeszcze większą radością. W ostatniej chwili dołączył do naszego grona jeszcze Pedro, obcokrajowiec, który od kilku miesięcy uczestniczy we wrocławskiej Szkole Wspólnoty. Niestety nie miałam okazji go wcześniej bliżej poznać, więc speszyłam się tym faktem, ponieważ wymagało to ode mnie posługiwania się językiem angielskim, co nie jest dla mnie łatwą sprawą. W dodatku okazało się, że w umówionym miejscu, gdzie mieliśmy czekać na Radka – kierowcę naszej „wycieczki” - Pedro dojechał równocześnie ze mną i z Martą. Wiesia poprosiła mnie abym „zaopiekowała się” Pedro do przyjazdu Radka. Zaczęłam momentalnie szukać punktu wyjścia z tej niezręcznej dla mnie sytuacji. Marta rozpoczęła rozmowę i zadawała Pedro pytania, które ja sama chciałabym też mu zadać. Dzięki tej rozmowie zaczęłam go poznawać i moja wcześniejsza obawa o podróż z nieznajomym zaczęła powoli znikać. Pomimo tego, gdy wsiadaliśmy do auta, znów miałam nadzieje, że siądę z boku i nie będę musiała się angażować w rozmowę. A wyszło na to, że usiadłam obok Pedra i ucieczki nie było, za to długa droga przed nami. Poczułam, że Pan prosi mnie o coś więcej, że „lokując” mnie obok Pedra daje mi szansę, żebym podjęła wyzwanie. Ostatecznie okazało się, że podróż minęła tak szybko, że nawet nie zdążyłam spojrzeć na zegarek. Rozmowa toczyła się wesoło, ale pojawiły się także poważniejsze tematy. Poznawałam człowieka, który siedział obok mnie, początki jego drogi wiary, powody dla których jest w tym właśnie miejscu. Poczułam się jak za dawnych studenckich lat, gdzie poznawanie drugiego człowieka było najwspanialszą przygodą i często owocowało głębokimi relacjami.Tym razem też tak było, ponieważ dziś mogę powiedzieć z całą pewnością, że uważam Pedro za swojego przyjaciela. To był jeden z cudów, które wydarzyły się dla mnie tego dnia. Ponownie okazało się, że Boży plan jest znacznie lepszy niż mój własny.

Kolejny cud zdarzył się podczas mszy świętej, której przewodniczył ks. Jerzy Krawczyk, odpowiedzialny za Ruch w Polsce. W związku z tym, że po drodze do Łagiewnik był korek, spóźniliśmy się kilka minut na mszę św., więc weszliśmy do kościoła, gdy wszyscy nasi przyjaciele już siedzieli w ławkach, więc nie mogliśmy się z nimi od razu przywitać. Poczułam wręcz ekscytację na widok tak wielu drogich mi osób w jednym miejscu. W trakcie kazania ks. Jurka, nagle w jednej chwili, poczułam jakby runął mur miedzy mną a jedną z moich przyjaciółek, z którą ostatnio pogorszyła się moja relacja. Ona chyba też to poczuła, ponieważ gdy wyszłyśmy z ławek podczas Komunii świętej, podeszła do mnie i przywitałyśmy się bardzo serdecznie. Ten mur zdawał mi się nie do zburzenia moimi ludzkimi wysiłkami już od dłuższego czasu, a tutaj, w czasie tej mszy świętej zdarzył się cud. Czymś zdumiewającym jest sposób, w jaki Pan Bóg działa.

CZYTAJ TAKŻE: Bazylea. „Dlaczego pytasz o to mnie?”

Na spotkaniu usłyszałam słowa ks. Carróna, który mówił: „Nie ma nic mniej oczywistego od naszej obecności tutaj dzisiaj. Co więcej, jest to fakt, który najbardziej nasuwa się naszej uwadze, najbardziej napawa zdumieniem i wdzięcznością, zapraszając nas do dalszego pogłębiania świadomości”. To zdanie zaskoczyło mnie, ponieważ w moim mniemaniu było dla mnie czymś oczywistym to, że chcę tutaj być. Ale przecież to wcale nie było oczywiste, że tam byłam. To wszystko jest przecież łaską, dzięki której budzę się i zasypiam każdego ranka. Łaską, o której tak często zapominam i o którą tak mało proszę.

Karolina