Giuseppe Baturi i Bernhard Scholz.

Egzystencja ludzka jest niewyczerpalną przyjaźnią

Fragmenty dialogu między prezydentem Meetingu Bernardem Scholzem a Giuseppe Baturim, sekretarzem Konferencji Episkopatu Włoch, na temat tytułu Meetingu (z wrześniowych „Tracce”)

We wzajemnej przyjaźni istnieje aspekt prowokujący mnie w drugiej osobie bo to powoduje, iż lepiej poznaję samego siebie, może w sposób, którego się nie spodziewam. W ten sposób odkrywam siebie w relacjach z innymi, w tym pewne dobra lub talenty, których nawet nie byłem świadomy. Jest to więc związek, który obie strony prowadzi do prawdy, do prawdy naszego życia.
Prawdziwa treść przyjaźni jest niewyczerpalna, ponieważ jest to poszukiwanie prawdy, a tej nigdy nie zgłębimy do końca, zawsze będziemy na progu i dlatego zawsze będziemy żebrakami. Przyjaźń nie karmi się chęcią posiadania: posiadania drugiego, posiadania obrazu rzeczywistości lub rzeczywistości zredukowanej do własnego obrazu, lecz nieustannie poszukuje prawdy i woli, aby drugi – przyjaciel, ukochana osoba – kroczył ku swemu przeznaczeniu; nawet za cenę poświęcenia własnych interesów. Przecież z tej perspektywy przeznaczenia to nie jest przyjaźń, to współistnienie, to poszukiwanie odpowiedniości tak, jak jej się szuka, patrząc na swoje lustrzane odbicie, po nałożeniu makijażu. I w ten sposób odbija się obraz w jakimś już stopniu zmieniony. Nie, przyjacielu, to całkiem coś innego, to piękna przygoda, ale – powtarzam – nie musimy dyktować reguł przyjaźni. Musimy zachować prostotę w słuchaniu naszego doświadczenia i wziąć na serio naszą potrzebę, a to może mieć miejsce w relacji z każdym człowiekiem.

Zastanówmy się nad duchowym testamentem ojca Christiana, przeora trapi-stów z Tibhirine, który został zabity wraz ze współbraćmi w 1996 roku. Po pierwszym ostrzeżeniu spisał on testament, myśląc już o śmierci: „Ale niech ci ludzie wiedzą, że wtedy moja najbardziej dociekliwa ciekawość będzie już zaspokojona. Bo wtedy, jeśli Bóg zechce, będę mógł zobaczyć Jego dzieci islamskie, tak jak On je widzi, ludzi ogarniętych światłością chwały Chrystusa, owocu Jego męki, obdarzonych darem Ducha, którego tajemną radością będzie zawsze tworzenie wspólnoty, ukazywanie podobieństw i radowanie się różnicami. Za życie utracone, całkowicie moje i całkowicie ich, dziękuję Bogu, który jak gdyby tylko dla tej Radości je stworzył, radości ze wszystkiego i mimo wszystko. Do tego „dziękuję” za całe moje życie wraz z tym, co jeszcze może się w nim zdarzyć, włączam Was wszystkich, przyjaciół dawnych i dzisiejszych, i Was przyjaciół tu na miejscu, a także moją matkę i ojca, siostry i braci, i ich rodziny – moje stokrotnie przyrzeczone dzięki! A także ciebie, przyjacielu mojej ostatniej minuty, który nie będziesz wiedział, co czynisz. Tak, ciebie też do mojego «dziękuję» włączam i do mojego «A Dieu – Z Bogiem», którego widzę także w twojej twarzy. By dane nam było się spotkać, jak dobrym łotrom, w Raju: bo tak spodobało się Bogu, który jest Ojcem nas obu” (cyt za: https://liturgia.wiara.pl/doc/715440.Testament-o-Christiana-de-Cherg).
Przyjaźń jest tak wyrozumiała tylko wtedy, gdy potrafi powiedzieć „dziękuję”, dziękuję tym, którzy rozpoznają większą miłość, która przyjmuje wszystkich i może przyjąć mnie. Bez tej wdzięczności nie może być bezinteresowności, a zatem nie może być przyjaźni.

Meeting zrodził się z przyjaźni między narodami i przez całe 44 lata swojego istnienia był gospodarzem wielu spotkań różnych narodów i kultur. Ale ta różnorodność często jest odbierana jako zaprzeczenie prawdy, z którą się spotkałem, przeszkoda w przeżywaniu tego, co jest mi najbliższe. Jak pokonać granicę myślenia, że prawda oddziela mnie od drugiego i utrudnia mi spotkanie z nim, bo uważam, że ja jestem w porządku?
To przemoc, w której „ja” jest przeciwne „ty”. Wielki święty, Jan Chryzostom, powiedział: „Moje i twoje, te zimne słowa, które wprowadzają na świat nieskończone wojny”. A wojna ostatecznie powstaje z kontrastu między mną i wami, moim i waszym, moimi i waszymi interesami, dlatego nie uznaję godności tych, którzy nie odpowiadają moim interesom lub mojej wizji moich interesów.
Przyjaźń to coś innego, to pragnienie prawdy drugiego i dobra drugiego, a ta prawda podlega próbie, a raczej dwom. Po pierwsze, jest nieskończona – nigdy nie przestanę się jej uczyć, nigdy nie przestanę wychwytywać jej wspaniałości; po drugie, potrafi docenić każdy fragment dobra, jaki można znaleźć w innych, a zatem zawsze jest zdolna do bliskości i przyjaźni, ponieważ prawda, której pragnę, jest tą prawdą przez duże P, która dotyczy mnie i dotyczy drugiego, która jaśnieje we mnie i w jakiś sposób pozwala się dojrzeć w drugim.

Dlatego uważam, że Meeting ma wielką przyszłość, ponieważ w sytuacji wojny takiej jak ta, którą znamy, możliwość stworzenia miejsca, w którym można doświadczyć przyjaźni, która nie niweluje różnorodności, ale obejmuje ją w tym samym pragnieniu towarzystwa i drogi, jest praktykowaniem pokoju, którego potrzebujemy, którego potrzebuje świat. Nasz ostateczny paradygmat, nasz ostateczny przykład jest na krzyżu. Chrystus jest naszym pokojem, ponieważ zburzył w swoim ciele mur wrogości. Nie zapominajmy o tym. Przyjaźń jest tu darem niewyczerpanej miłości, którą zawdzięczam bliźniemu.

Wciąż trudno jest zrozumieć, w jaki sposób przyjaźń – która w każdym razie istnieje w społeczeństwie – jest doświadczana; nie chodzi o to, że jej nie ma. Przyciąga wielu – jest pożądana, ale później nie pozwala się jej wejść w nasze życie, zostaje odrzucona. Jak to możliwe, że coś tak atrakcyjnego jak przyjaźń, piękno przyjaźni, można odrzucić lub zmanipulować
Przede wszystkim dlatego, że musimy spotkać przyjaciela, którego atrakcyjność, którego urok pokonuje mój opór. Nie porusza mnie więc dyskusja o przyjaźni, ale przyjaciel, który mnie kocha, który pochyla się nade mną: Jezus, opłakujący zmarłego syna wdowy z Nain, opłakujący swego przyjaciela Łazarza, który umarł. Człowiek, którego miłość jest w stanie przeniknąć moją samotność i otworzyć ją na drugiego, bo to jest prawdziwy problem, to jest prawdziwa trudność. Odrzucenie przyjaźni, zmuszanie się do samotności sprawia, że jestem w centrum uwagi. Jestem w centrum, a przyjaźń wyprowadza mnie z siebie. Ale nie jest to możliwe ze względu na obowiązek, ale tylko poprzez piękno, o które trzeba prosić, abyśmy mogli go doświadczyć i móc ofiarować naszym braciom.

A więc również piękno relacji, które przeżywamy, które napotykamy...
Z jednej strony to spotkanie, którego piękno skłania mnie do otwarcia się. Z drugiej strony moja chęć zrobienia czegoś, co nie jest już naturalne: więcej, jest naturalne, ale nie jest spontaniczne. Daj się kochać. Mamy ogromną trudność z pozwoleniem, aby nas kochano i przebaczono nam.

Dlaczego?
Jest to trudność Piotra, który nie chce, aby Mistrz, za którym podążał, umył mu nogi, a teraz pochyla się nad nim i jego potrzebami. Ostatecznie trudnością jest pokusa, grzech, którym jest samowystarczalność, czyli wyeliminowanie drugiego i myślenie, że możesz się zbawić. Pozostaje to tajemnicą wolności człowieka, który nawet Bogu może powiedzieć „nie”. Ale my ogólnie nie mówimy „nie”, rzadko to mówimy. Mówimy „nie” ludziom, którzy nas kochają, którzy naprawdę nas kochają, którzy chcą nam umyć nogi, którzy proszą o otwartość, pewność siebie, zaufanie, którego często odmawia się ze strachu przed zatraceniem się, bo w przyjaźni trzeba trochę się zatracić, aby odnaleźć siebie.

CZYTAJ TAKŻE: Co daje nam smak życia?

Więc zaakceptuj bycie kochanym. Spotkałam kiedyś dziewczynę, która powiedziała, że ma trudności z wyborem, że nigdy nie potrafi wybrać, bo boi się popełnić błąd. Zapytałem ją: Dlaczego boisz się popełniać błędy? – „Ponieważ nie chcę, żeby mi wybaczono”. Ponieważ pozwolenie sobie na przebaczenie oznacza akceptację zależności od drugiej osoby. Natomiast dobra zależność czyni życie słodszym i taka jest prawda o przyjaźni: akceptacja bycia kochanym.

Notatki nie autoryzowane przez autorów