Zdjecie wybrane przez Cmc na wystawę „Flannery O'Connor. Niebo i pył. Tajemnica i wdzięk”.

Z zapartym tchem w obliczu tajemnicy

Sto lat po narodzinach Flannery O’Connor jej „dobra fikcja” nadal odkrywa przed ludzkością ostateczny sens życia. Pisarka jest również bohaterką wystawy prezentowanej w Centrum Kultury w Mediolanie
Paola Bergamini

Flannery O’Connor urodziła się 25 marca 1925 roku w Savannah w stanie Georgia w katolickiej rodzinie irlandzkiego pochodzenia i zmarła w wieku zaledwie 39 lat z powodu tocznia rumieniowatego, choroby zwyrodnieniowej odziedziczonej po ojcu. Uznawana za jedną z najlepszych powojennych pisarek amerykańskich swoją sławę zawdzięcza dwóm powieściom (Mądrość krwi – 1952, Gwałtownicy porywają Królestwo Niebieskie – 1960) oraz opowiadaniom.

„Umysł, który może zrozumieć dobrą fikcję, niekoniecznie jest umysłem wykształconym, ale umysłem, który jest zawsze gotowy pogłębić swoje poczucie tajemnicy poprzez kontakt z rzeczywistością i swoje poczucie rzeczywistości poprzez kontakt z tajemnicą” – napisała w eseju Natura e scopo della narrativa („Natura i cel fikcji”). Rzeczywistość i tajemnica. Stary Dudley, (bezimienna) babcia i wytatuowany O.E. Parker, jedni z bohaterów jej opowiadań, stawiają czytelnika pod ścianą. Poprzez ironiczne, a jednocześnie tragiczne pisanie bez cienia moralizatorstwa, O’Connor odsłania nam Tajemnicę, która niespodziewanie i nieprzewidywalnie wkracza w rzeczywistość. Człowiek pozostaje z zapartym tchem aż do ostatniego wersu. Nie tylko po to, by dowiedzieć, jak się wszystko skończy, ale dlatego, że bohater tej historii dokonuje odwiecznego wyboru, do którego powołany jest każdy człowiek: zaakceptować lub odrzucić spotkanie z możliwością, że ostateczny sens życia zostanie ujawniony. Co dla O’Connor jest wydarzeniem Wcielenia. W nawiązaniu do tego, podczas rozmowy odpowiedziała przyjacielowi, który uważał Eucharystię jedynie za „symbol, choćby nawet udany”: „Cóż... jeśli to jest symbol, do diabła z nim!”.

CZYTAJ TAKŻE: Światła zapalone w ciemności

Pod koniec lat 80. Elisa Buzzi, obecnie wykładowczyni filozofii moralnej na Uniwersytecie w Brescii, przebywając w Bostonie w celach naukowych, niemal przypadkowo natknęła się na lekturę O’Connor. „To było rażenie piorunem” – wspomina. Po powrocie do Włoch porozmawiała o tym z księdzem Giussanim i tak powstał pomysł opublikowania niektórych jej pism i opowiadań w serii BUR, zatytułowanej „I libri dello spirito cristiano” (książki chrześcijańskiego ducha), edycji pod redakcją Davide Rondoniego i Marii Sereny Falagiani. Wśród nich znajdował się poniższy list, wysłany przez O’Connor do nieznanej kobiety w Atlancie, która do niej napisała.

Droga Panno A.,

otrzymanie Pani listu sprawiło mi wielką przyjemność. Być może bardziej wyjątkowe jest dla mnie znalezienie kogoś zdolnego do uznania mojej pracy ze względu na to, czym naprawdę ona jest, niż dla Pani znalezienie w pobliżu pisarza „świadomego Boga”. Odległość dzieląca nas fizycznie (87 mil) jest z pewnością duchowo mniejsza.

Piszę tak, jak piszę, ponieważ jestem katoliczką, a nie pomimo tego, że jestem katoliczką; jest to fakt, którego nic nigdy nie przesłoni, tak jak nic nigdy nie będzie mogło przesłonić tak dosadnego stwierdzenia. W każdym razie jestem katoliczką szczególnie zdominowaną przez nowoczesną świadomość, którą Jung opisuje jako ahistoryczną, osamotnioną i winną; posiadanie takiej świadomości w Kościele jest trochę jak noszenie ciężaru, ciężaru niezbędnego dla świadomego katolika; to znaczy mieć poczucie współczesnej sytuacji w jej ostatnim stadium. Wierzę, że Kościół jest jedyną rzeczą, która sprawia, że zły świat, ku któremu zmierzamy, jest znośny, i że jedyną rzeczą, która sprawia, że Kościół jest znośny, jest fakt, że jest on w pewien sposób ciałem Chrystusa, którym wszyscy się karmimy. Wydaje się nieuniknione, że trzeba cierpieć tak samo z powodu Kościoła, jak za niego, ale jeśli ktoś wierzy w boskość Chrystusa, musi starać się dbać o świat w tym samym czasie, gdy toczy się walkę, aby go znieść. To wyjaśnia brak goryczy w moich opowieściach.

Notatka w „New Yorkerze” była nie tylko głupia, ale także niepodpisana; jest to typowy przypadek, w którym oczywiste staje się, że zmysł moralny został genetycznie wykorzeniony z pewnych grup populacji, podobnie jak bezskrzydłe kurczaki zostały genetycznie wyhodowane, aby produkować więcej mięsa. Nasze pokolenie to pokolenie bezskrzydłych kurczaków, co, jak przypuszczam, miał na myśli Nietzsche, mówiąc, że Bóg umarł.

Jestem strasznie zmęczona czytaniem recenzji, które nazywają dobrego człowieka brutalnym i sarkastycznym. Opowiadania są mocne, to prawda, ale są mocne, ponieważ nie ma nic mocniejszego ani mniej sentymentalnego niż chrześcijański realizm (Kulawi wejdą pierwsi i inne opowiadania to tytuł zbioru w języku polskim – przypis red.).

Sądzę, że wiele plugawych bestii jest teraz w drodze do Betlejem, aby się narodzić, a ja tylko poinformowałam o nadejściu niektórych z nich i zawsze się uśmiecham, gdy widzę, że moje historie są opisywane jako horrory, ponieważ recenzent zawsze ma niewłaściwe poczucie grozy.

To było bardzo miłe, że Pani do mnie napisała, i aby dać Pani do zrozumienia, jak bardzo doceniam Pani gest, proszę, aby Pani napisała do mnie jeszcze. Bardzo chciałabym wiedzieć, kto rozumie moje historie.


Milledgeville, 20 lipca 1955

„Flannery O’Connor. Niebo i pył. Misterium i łaska” to tytuł konferencji i przeglądu filmowego organizowanego przez mediolańskie Centrum Kultury w dniach 2 kwietnia – 5 maja, którego kuratorką jest Benedetta Centovalli.