Seamus Heaney (Foto Leonardo Cendamo/Getty Images)

Seamus Heaney. „Zaufaj percepcji rdzenia skarbu”

Dziesięć lat temu zmarł irlandzki poeta Seamus Heaney, laureat Nagrody Nobla. Wergiliusz w epoce dezorientacji
Luca Fiore

Giampiero Neri, mediolański poeta, który zmarł w tym roku, zwykł mawiać, że poezja się nie kończy. W ten nieco prowokacyjny sposób wyjaśniał, że sztuka nie jest uwięziona w formach i kanonach. Jest raczej czymś dzikim, jak płowy jeleń przecinający nocą naszą ścieżkę. Poezja jest chwilą prawdy.

W swoim przemówieniu podczas wręczenia Literackiej Nagrody Nobla w 1995 roku Seamus Heaney opowiedział anegdotę, która ma smak poezji, którą kochał Neri. Dotyczy ona jednego z najbardziej wstrząsających wydarzeń w historii Irlandii Północnej. Pewnego styczniowego wieczoru 1976 r. furgonetka pełna robotników wracających z pracy została zatrzymana przez zamaskowanych mężczyzn. Pasażerowie zostają wypchnięci i ustawieni na skraju jezdni. „Ci z was, którzy są katolikami, niech podejdą” - mówi jeden z terrorystów. Wszyscy oprócz jednego są protestantami. Są przekonani, że natknęli się na grupę proangielskich paramilitarystów. Stać spokojnie i ratować siebie czy wykonać gest bohaterskiego świadectwa? W chwili, gdy mężczyzna ma zamiar się poruszyć, czuje, że jego protestancki sąsiad próbuje go powstrzymać, ściskając mu dłoń, jakby chciał powiedzieć: „Nikt nie musi wiedzieć, jakiego jesteś wyznania”. Ale teraz jest już za późno. Katolicki robotnik nie zdążył nawet zorientować się, że jego protestanccy towarzysze zostali zabici przez grad kul IRA. Poeta podsumowuje: „Narodziny przyszłości, za którą tęsknimy, z pewnością leżą w uścisku, który przerażony katolik poczuł na poboczu drogi, gdy chwyciła go czyjaś ręka, a nie w strzelaninie, która nastąpiła później, tak absolutnej i wyobcowanej, chociaż ona również jest częścią muzyki tego, co się dzieje. Jako pisarze i czytelnicy, jako grzesznicy i obywatele, nasz realizm i zmysł estetyczny sprawiają, że wahamy się, czy dać kredyt zaufania pozytywnej nucie”.

Seamus Heaney urodził się w 1939 roku w katolickiej rodzinie w hrabstwie Derry, w wiosce położonej 50 kilometrów od Belfastu. Zmarł w 2013 roku w Dublinie, gdzie mieszkał przez ponad 35 lat. Utrzymywał się z nauczania, najpierw w stolicy Irlandii, a następnie na Harvardzie i Oksfordzie. Mondadori opublikowało niedawno, w serii Specchio, Meridiano, które osobiście redagował, zbierając najlepsze swoje wiersze. Tom kończy się przemówieniem ze Sztokholmu, głęboką i pouczającą syntezą znaczenia tworzenia poezji i sposobu, w jaki przeplata się ona z dramatami i dylematami życia i historii. Postać Heaneya, w momencie przyznania Nobla, była już znana Irlandczykom, którzy uznali go za wergiliańskiego przewodnika w czasach wielkiej dezorientacji.

Jego słowa towarzyszyły czytelnikom w Irlandii i poza nią, gdy wyspa pogrążała się w chaosie the Troubles, 30-letniego konfliktu cywilnego. Były to wersety w języku, który pasował do tragedii rozgrywającej się przed ich oczami: „Niosłem na ramionach coś w rodzaju męskiego wieku / krocząc naprzód, by podnieść trumny / zmarłych krewnych. / Zostały złożone / w zakażonych pokojach, powieki lśniły, / ręce białe jak pasta / zakute w różańcowe koraliki”. Albo: „Miej oko czyste / jak bańka powietrza w soplu, / ufaj percepcji tego jądra skarbu / które poznały twoje ręce”. I znowu: „Jestem Hamlet Duńczyk, / dzierżyciel czaszek, parabolista, / wąchacz zgnilizny / w państwie, nasycony / jego truciznami, / sparaliżowany przez duchy / i nieszczęścia, / morderstwa i litość, / który dochodzi do wiedzy / skacząc do grobów, / huśtając się, rozmawiając w kółko”. Heaney nie był jednak poetą cywilizowanym, za jakiego zwykło się go uważać. Wręcz przeciwnie. Przede wszystkim dlatego, że jego poezja zawsze była związana z tematami ziemi, życia na wsi i natury, rzeczy przekształconych z niczego poprzez dźwięk słów i precyzję obrazów. Pierwszy wiersz w antologii Mondadori nosi tytuł Digging: „Between my finger and my thumb / The squat pen rests; snug as a gun”. To znaczy: „Między moim kciukiem a palcem wskazującym spoczywa / Pióro przysadziste, przytulne jak pistolet”.

Wiersz opisuje hałas dochodzący z okna. To ojciec kopie ziemię, by zasadzić ziemniaki. Następnie przywołuje swojego dziadka, który lata wcześniej złamał kręgosłup na torfowisku. „Ale nie mam szpadla, by podążać za takimi jak oni / Między kciukiem a palcem wskazującym spoczywa / krótkie pióro / Będę kopał tym”. Chodziło o zatopienie ostrza poezji w grudach rzeczywistości. I Heaneyowi udaje się ta przynależna nielicznym umiejętność kopania we własnym ogródku - w Irlandii z jej dźwiękami i kolorami, mitami przodków i katolicyzmem - by wydobyć samorodki uniwersalnego skarbu. W ten sposób nawet odniesienia do bardzo regionalnego konfliktu w Ulsterze stają się rezerwuarem, z którego każdy może czerpać, aby pogodzić się z własną publiczną, prywatną lub wewnętrzną wojną.

Mural w katolickiej dzielnicy Londonderry upamiętniający 14 ofiar Krwawej Niedzieli

W swoim przemówieniu z racji otrzymania nagrody Nobla wyjaśnia, że w imię chrześcijańskiej moralności był skłonny ubolewać nad okrucieństwami popełnionymi przez IRA, ale jako „czysty Irlandczyk”, członek mniejszości katolickiej, dorastał świadomy niesprawiedliwości, której doświadczył i był przerażony barbarzyństwem brytyjskiej armii w Krwawą Niedzielę w Derry w 1972 roku. Dodaje: „To, czego pragnąłem, to więcej niż stabilności, raczej aktywnej ucieczki od ruchomych piasków relatywizmu; sposobu na uwiarygodnienie poezji bez niepokoju i wymówek”. W tym kontekście cytuje słowa amerykańskiego poety Archibalda MacLeisha: „Wiersz musi być równy: / Nie prawdzie”. Emily Dickinson powiedziałaby: „Powiedz całą prawdę, ale powiedz ją ukośnie”. Relacja między rzeczywistością, poezją i prawdą jest dynamicznym trójkątem, którego boki wydłużają się i skracają i prawie nigdy trzy wierzchołki nie leżą na tej samej linii prostej. Jednak, jak wyjaśnia Heaney, są chwile, kiedy w poecie rodzi się głębsza potrzeba, „kiedy chcemy, aby poezja była nie tylko przyjemnie odpowiednia, ale także natarczywie mądra; nie tylko zaskakującą wariacją wykonaną na instrumencie jakim jest świat, ale ponownym dostrojeniem samego świata”.

Czy sztuka naprawdę może cokolwiek zrobić, by nastroić świat? „Czasami trudno jest stłumić w sobie myśl, że jako nauczycielka życia, historia staje na równi z rzeźnią”, mówi Heaney. Ale w wierszu opowiada legendę o irlandzkim mnichu Świętym Kewinie: „Święty klęczy, ramiona szeroko rozłożone, wewnątrz / celi, ale cela jest wąska, / więc podniesiona dłoń wychodzi przez okno, / sztywna jak belka, kiedy kos tam przylatuje, / składa jaja i zaczyna się wykluwać (...) litość go porusza: teraz będzie musiał trzymać rękę / Jak gałąź na słońce i deszcz przez tygodnie / aż wyklute młode będą wiedziały, jak latać (...). Samotny i odbity w dnie rzeki miłości, / «Pracuj i nie proś o nagrodę» modli się, / modlitwa cała cielesna / bo zapomniał o sobie, zapomniał o ptaku / a nad rzeką zapomniał nazwy rzeki”.

Dla poety święty Kewin to realistyczny obraz tego, co dzieje się w życiu. O kimś, kto wie, że „na poboczu drogi dojdzie do kolejnej masakry”, ale też docenia uścisk dłoni. Jest to pogląd, który „zaspokaja dwie sprzeczne potrzeby, które sumienie odczuwa w chwilach skrajnego kryzysu: z jednej strony potrzebę mówienia prawd, które będą surowe i karzące, a z drugiej strony potrzebę nieutwardzania umysłu do tego stopnia, że zaprzecza on własnemu pragnieniu łagodności i zaufania”. Jest wiele momentów, w których poezja Heaneya przypomina szkocki prysznic, który najpierw torturuje zmianami temperatury, a następnie pozostawia kończyny z uczuciem ulgi. Jak wtedy, gdy mówi o swoim doświadczeniu w londyńskim metrze w District and Circle: „I tak być niesionym nocą i dniem z nimi / przez krainę tuneli, jedyny wrak / wszystkiego, do czego należałem, rzucony naprzód, / odbity w oknie uczynionym lustrem przez płaczące wypatroszone ściany skały / sporadycznie oświetlane”.

CZYTAJ TAKŻE: Przepowiednia „tak”

Według Heaneya istnieje jednak jeszcze jeden element, dzięki któremu poezja ma dostęp do prawdy. Czynnik, który wydaje się zaprzeczać maksymie Giampiero Neriego, o której wspomnieliśmy: „W poezji lirycznej przestrzeganie prawdy staje się rozpoznawalne jako akcent prawdy nieodłącznie związany ze środkiem poetyckim”.

Jako poeta, wszystkie swoje wysiłki kierował w stronę „muzyki, harmonii i stabilności nadanej przez muzycznie satysfakcjonujący układ dźwięków”. Forma - rytm, naprzemienność podobnych i różnych dźwięków, pauzy ciszy - jest podstawowym elementem mocy poezji, która ma „przekonać tę wrażliwą część naszej świadomości, że jest sprawiedliwa, pomimo wszystkich oczywistych niesprawiedliwości wokół niej, ma moc przypominania nam, że jesteśmy myśliwymi i zbieraczami wartości, i że nawet nasze samotności i niepokoje są godne uznania, ponieważ one również świadczą o naszym autentycznym człowieczeństwie”.

Wakacje w połowie semestru

Cały ranek przesiedziałem w szkolnym ambulatorium
licząc dzwonki, które ogłaszały koniec każdej godziny.
O drugiej przyszli sąsiedzi i zabrali mnie do domu.

Na ganku zastałem płaczącego ojca -
który zawsze dobrze radził sobie z pogrzebami.
a Duży Jim Evans powiedział, że to był ciężki cios.

Kiedy wszedłem, mała płakała, śmiała się i potrząsała wózkiem.
wózkiem, a ku mojemu zażenowaniu
kilku starszych mężczyzn wstało, podeszło i uścisnęło mi dłoń

mówiąc, że są „zasmuceni moim bólem”.
Nieznajomym szeptano, że jestem najstarszy,
że byłem w szkole z internatem, a moja matka trzymała moją rękę

w swojej i wydawała gniewne, suche westchnienia.
O dziesiątej przyjechała karetka pogotowia
z ciałem opatrzonym przez pielęgniarki.
[przełożyła z języka włoskiego – E. M. Paluszek]

Cud

Nie ten, co wstaje, bierze swe łoże i chodzi,
Lecz ci, co go od dawna bardzo dobrze znają,
Co go przynoszą –

Ręce mają zdrętwiałe, w przygarbionych plecach
Ból aż do szpiku, drążki noszy w dłoniach
Ślizgają się od potu. Nie dana im ulga,

Póki go nie przywiążą, żeby móc nim huśtać,
Gdy będą go unosić i spuszczać przez otwór
W dachu do uzdrowienia. Patrz: stoją, czekają,

Aż ochłodzą się dłonie poparzone liną,
A lekki zawrót głowy i niewiara minie –
Ci tam, co go od dawna bardzo dobrze znali.
[przełożyła Magda Heydel]