IMF. Wykorzystać wszystko, by proponować Ruch
Od samego początku najistotniejszą rzeczą był fakt, iż przynależymy do tego samego doświadczenia wiary idąc za charyzmatem ks. Giussaniego. Wewnątrz tej najgłębszej przyjaźni chcieliśmy przeżywać wszystko co określa nasze życie, także muzykęMarkusa Lentza poznałem trzy lata temu. Od samego początku najistotniejszą rzeczą, którą zauważyliśmy był fakt, iż przynależymy do tego samego doświadczenia wiary idąc za charyzmatem ruchu Komunia i Wyzwolenie. Wewnątrz tej najgłębszej przyjaźni chcieliśmy przeżywać wszystko co określa nasze życie, także muzykę jako nasz zawód. Już podczas pierwszego spotkania w Świdnicy zagraliśmy wspólnie koncert na rzecz Fundacji Ut unum sint, dzieła, które narodziło się właśnie z doświadczenia naszego Ruchu. Od tego momentu nieustannie szukaliśmy sposobów, by razem tworzyć to dzieło zapraszając także i naszych uczniów. Już po roku, duża grupa młodych wiolonczelistów z Limburga wraz z Markusem przez tydzień gościła w Świdnicy. Wszystko cokolwiek robiliśmy – robiliśmy wtedy razem: koncerty, wycieczki, spotkanie z dziećmi w oratorium Fundacji, wspólne modlitwy i śpiewy miały jeden cel: umożliwić innym spotkanie, tego co uprzedza wszystko i nadaje sens każdej rzeczy, także muzyce. Już wtedy wielu moich kolegów nauczycieli zauważało, że między mną a Markusem istnieje nieporównywalnie większa więź niż ta, która może się zrodzić jedynie ze wspólnych zainteresowań czy pasji do muzyki. Przyłączali się do nas, podejmowali wspólne gesty z prawdziwą radością ponieważ odpowiadało to ich najgłębszym oczekiwaniom.
W ubiegłym roku podczas mojego pobytu w Limburgu wraz z grupą nauczycieli i uczniów świdnickiej szkoły muzycznej zdecydowaliśmy z Markusem, że za rok zorganizujemy tygodniowy kurs muzyki kameralnej, zapraszając do udziału także uczniów i nauczycieli szkoły muzycznej z Maceraty we Włoszech. W szkole tej pracuje Monika, z którą łączy nas to samo doświadczenie wiary przeżywanej bardzo konkretnie dzięki charyzmatowi Ruchu.
Od pierwszego momentu, kiedy wieczorem 2 sierpnia 50 osobowa grupa Niemców, Włochów i Polaków spotkała się razem w Hammelburgu, zaprosiliśmy wszystkich do tej przyjaźni z nami. Prosiliśmy o bardzo uważne przeżywanie całego tygodnia, by możliwe stało się spotkanie i rozpoznanie Tego, który jest jego źródłem.
Markus bardzo wyraźnie powiedział, że sens tych wszystkich dni jest dużo większy niż tylko wspólne muzykowanie i przygotowanie koncertów. Tą najgłębszą racja jest osoba Jezusa Chrystusa obecna bardzo konkretnie wewnątrz naszej przyjaźni. To samo usłyszeli wszyscy podczas jednego z wieczorów, kiedy opowiadałem o Fundacji „Ut unum sint”. Mówiłem, że jedynym naszym zadaniem wobec dzieci biednych jest umożliwić im spotkanie z Chrystusem, obecnym i żyjącym teraz w bardzo konkretnym towarzystwie, miejscu i czasie, ponieważ tylko On zna naprawdę potrzeby człowieka i potrafi je podjąć. Opowiadałem jak dzieje się to w historii naszej przyjaźni z dziećmi.
Każdy kolejny dzień w Hammelburgu, podczas którego razem pracowaliśmy nad przygotowaniem koncertów, razem jedliśmy, bawiliśmy się, modlili i śpiewali pozwalał nam zauważać iż rośnie jedność między nami. Pomimo trudności związanych z wieloma godzinami prób, różnym poziomem umiejętności, kłopotami językowymi klimat całego spotkania był bardzo piękny. Radość i otwartość z jaką podejmowaliśmy wszystko była owocem działania Kogoś większego od nas, owocem Jego łaski. Markus powtarzał często, że nawet sprawy organizacyjne, których było sporo, nie stanowiły problemu, kiedy cała nasza uwaga skierowana była na Tego najważniejszego. Zaowocowało to również i tym, że już po niespełna czterech dniach pracy mogliśmy zagrać razem dwa ponad dwugodzinne koncerty w Hammelburgu. Główny koncert odbył się w Limburgu i stanowił wspólny gest wobec dzieci objętych troską Fundacji „Ut unum sint”.
Podczas ostatnich momentów spędzanych razem można było wyraźnie zauważyć obecne we wszystkich pragnienie kontynuowania tego, co wydarzyło się w tych pięknych dniach. Wskazaliśmy więc z Markusem bardzo wyraźnie i jasno, że jest możliwa dalsza historia tej przyjaźni w miejscach przeżywania naszej codzienności: w Limburgu, Maceracie i w Świdnicy będziemy blisko osób, które umożliwiły nam jej spotkanie i będą pomagać żyć pamięcią o Chrystusie, jedynym źródle tego piękna.
Gdy żegnaliśmy się z nadzieją, że za rok, tym razem w Świdnicy znowu będzie nam dane się spotkać, jedna z osób, protestantka, powiedział ze wzruszeniem: „ten wasz Ruch jest wspaniałą sprawą”. Pomyślałem sobie; to prawda, jest jedyną wspaniałą rzeczą, która może wydarzyć się w życiu i nadaje sens wszystkiemu co je stanowi. Ten nasz Ruch, mój Ruch jest dany mi po to, by inni mogli Go spotkać. Należy więc wykorzystać każdą okazję, także i muzykę jako zaproszenie wszystkich do tej najgłębszej przyjaźni.