© Massimiliano Migliorato/Catolic Press Photo

„Rzemieślnicy pokoju, którzy nie rezygnują z zasiewania go wszędzie. Żyjąc nim”

Tekst kardynała Matteo Zuppiego, arcybiskupa Bolonii i przewodniczącego Rady Episkopatu Włoch

Papież Franciszek próbował na wiele sposobów otworzyć oczy wszystkich na tragedię wojny. Czynił to, gdy wydawało się, że i tak „wszystko ułoży się pomyślnie” lub że dotyczy to tylko osób bezpośrednio zainteresowanych. Inni zatem mogli patrzeć jako widzowie! Nie przez przypadek zaczął mówić o „wojnie światowej w kawałkach”, aby pomóc nam zrozumieć, że wojna jest pandemią i dotyka nas wszystkich, abyśmy nie przyzwyczaili się do bycia świadkiem tragedii przemocy. Każdy kawałek jest światowy. Wojna zawsze się kończy, aby stać się burzą, która wstrząsa całym bardzo kruchym wspólnym domem i wlewa w zanieczyszczone już powietrze straszne i odporne trucizny nienawiści, uprzedzeń, polaryzacji i będącego ich następstwem strachu. W jaki sposób zostaną zutylizowane? Czy się nie rozmnożą?

Nadchodzi moment, w którym burzy tak naprawdę nikt nie potrafi już kontrolować, także dlatego, że tak bardzo wyśmiewaliśmy i osłabiliśmy międzynarodowe organy rozwiązywania konfliktów, że zostaliśmy bez pokojowych narzędzi, a jedynie z bronią odstraszania. A to nigdy nie jest mądre. W encyklice Fratelli tutti papież pisze: „Nie wystarczą też zasady, jeśli myślimy, że rozwiązanie dzisiejszych problemów polega na odstraszaniu innych, siejąc strach, grożąc im użyciem broni nuklearnej, chemicznej lub biologicznej. (…) «Pojawia się niemało wątpliwości odnośnie do nieadekwatności odstraszania nuklearnego (…). Musimy zadać sobie także pytanie, jak trwała jest równowaga oparta na strachu, gdy faktycznie pogłębia lęk i podważa relację zaufania między narodami. Międzynarodowy pokój i stabilność nie mogą opierać się na fałszywym poczuciu bezpieczeństwa, na groźbie wzajemnego zniszczenia lub całkowitej zagłady, na zwyczajnym utrzymaniu równowagi sił. (…) W tym kontekście ostateczny cel całkowitej eliminacji broni jądrowej staje się zarówno wyzwaniem, jak i imperatywem moralnym i humanitarnym». (…) Natomiast z pieniędzy wykorzystywanych na broń i inne wydatki wojskowe, stwórzmy Światowy Fundusz na rzecz ostatecznego wyeliminowania głodu i rozwój krajów najuboższych, aby ich mieszkańcy nie uciekali się do przemocy lub rozwiązań podstępnych i nie byli zmuszani do opuszczania swoich krajów w poszukiwaniu bardziej godnego życia” (262).

To nie przypadek, że mówi się o ponownym zbrojeniu, niebezpiecznym i bez co najmniej równoważnej troski o rozbrojenie i sposoby dialogu. Strach nakłania do wznoszenia murów i sprawia, że ludzie boją się mostów, jak gdyby to one były powodem niepewności, a nie początkiem rozwiązania. Pokój jest mostem, w rzeczywistości bardzo kruchym, odważnym i śmiałym, kiedy się go buduje, zwyczajnym, gdy się po nim chodzi, w czasie pokoju. Jeśli wojna jest pandemią, zatem odpowiedź także musi być odpowiedzią wszystkich. W kwestii Syrii papież Franciszek powiedział, że „jest sąd Boży, a także osąd historii co do naszych czynów, przed którym nie można uciec! Używanie przemocy nigdy nie przynosi pokoju” (Anioł Pański, 13 września 2013). Kiedy człowiek nie boi się sądu Bożego, wszystko jest możliwe. I religie także w tym celu muszą się sprzymierzyć, aby być powodem do pokoju, a nie możliwym pokarmem dla przemocy, która bluźni Bogu. „Wojna wzywa do wojny, przemoc wzywa do przemocy!” (tamże) – dodał papież, prosząc o post i modlitwę. Jest to pierwszy sposób, aby być twórcami pokoju.

Modlitwa czyni cierpienie własnym i pomaga nam nim żyć, a nie przyzwyczajać się do niego, wykrzykiwać jak psalmista całe cierpienie i dramatyczne pragnienie ochrony i zbawienia. Na modlitwie przeżywamy wzruszenie z powodu ofiar i otrzymujemy pomoc, by widzieć to, czego nie widzimy jeszcze oczami, ale miłość i wiara nam to pokazują. Następnie modlitwa stanowi pokarm dla poszukiwania rozwiązań, przynajmniej poznania, zrozumienia dawnych i nowych przyczyn, przy pomocy inteligencji, uciekając przed polaryzacją, która tak zwodzi. Musimy nazywać przyczyny po imieniu, wskazując na przemyt bronią i związane z nim interesy gospodarcze jako na jedną z najważniejszych przyczyn szerzenia się przemocy. Jesteśmy chrześcijanami i dlatego, jako wierzący, mocni pokojem, który powierza nam Chrystus, jesteśmy twórcami pokoju, zdolnymi do pokonania wroga miłością. Wojna może zniszczyć domy, miasta, ale nie miłość, solidarność, umiejętność niesienia pomocy innym, nasze marzenia. Przepowiadanie, o które jesteśmy proszeni, jest następujące: bycie ludźmi pokoju, kiedy wokół panuje ciemność zła, godzina ciemności. Prośba skierowana przez papieża Franciszka podczas pamiętnej audiencji na placu św. Piotra, prezent Biskupa Rzymu, a także księdza Giussaniego, zaprasza nas do wybrania pokoju i pomocy Kościołowi w poszukiwaniu go.
Przynależność do Ruchu, który jednoczy różne narody w jednej komunii, ułatwia nam pokonywanie uprzedzenia, tkanie braterstwa, które przekracza wszelkie granice. Uprzedza przyszłość i czyni nas uniwersalnymi, takimi jakim być powinien pokój i jakim jest chrześcijanin. Nie zgadzajmy się, by pokój był dążeniem dla zawiedzionych dusz, odsyłając go do wyśnionego wymiaru. Pokój nie jest utopią, by stawiać czoła światowym dramatom, ale jest decyzją o mądrej walce ze złem, a wojna jest ostatecznym złem, owocem wielu licznych spisków, kiedy godzina ciemności się narzuca i naznacza człowieczeństwo, albo je zabijając, albo gasząc w ludzkich sercach.

CZYTAJ TAKŻE: ŻEBYŚ BYŁ!

Wielu mówi, że nic nie da się zrobić, uważają nawet, że zobowiązanie do pokoju jest nierealne. Z małej kropli może powstać ocean, dlatego warto. Żadna kropla nie jest oczywiście decydująca. Ale prawdą jest również to, że w każdej kropli możemy kontemplować cały ocean. Proszenie o pokój nie oznacza w żadnym razie słabości wobec atakujących lub rezygnacji ze sprawiedliwości. Pokój i sprawiedliwość idą ze sobą w parze: jeśli brakuje jednego, nie ma drugiego, ponieważ sprawiedliwość to nie tylko sprawiedliwość zwycięzców. Tak, ten świat nas przeraża. Budujmy pokój, będąc rzemieślnikami pokoju, na modlitwie, w solidarności, zaczynając od zainteresowania i gościnności, od wspierania ofiar, ale także od nalegania ubogiej wdowy, która nie zrezygnowała z dochodzenia sprawiedliwości przed bezwzględnym sędzią. To prawda, że wojna przynosi tylko śmierć i zniszczenie. Ksiądz Giussani miał rację: „Gdyby istniało wychowanie narodu, wszystkim byłoby lepiej”. A pierwsze wychowanie to wychowanie, które przechodzi poprzez nasze życie. Jako rzemieślników pokoju, którzy nie rezygnują z zasiewania go wszędzie. Żyjąc nim.