Żebyś był!
Otwarcie domu i życia na innych jako pierwszy gest pokoju. W nagłych wypadkach i w życiu codziennym. Doświadczenie przeżyte w ostatnich miesiącach przez Famiglie per l’Accoglienza, stowarzyszenie powstałe 40 lat temu„Kiedy papież mówi o pokoju, to tak jakby nas prosił o przejście do sedna doświadczenia, którym żyjemy na co dzień w naszych rodzinach”. Pewnej niedzieli w połowie listopada, przy kawie, tak zaczyna się pogawędka z Lucą Sommacalem w Pacengo di Lazise, nad jeziorem Garda. Jest prezesem stowarzyszenia Famiglie per l’Accoglienza i właśnie zakończyło się krajowe seminarium stowarzyszenia, powstałego 40 lat temu i zrzeszającego ponad trzy tysięcy rodzin, które dają siebie poprzez gościnność, adopcję i opiekę zastępczą. 15 października wiele z nich było na placu św. Piotra na audiencji udzielonej CL przez Franciszka. „Słuchanie, jak papież mówi o «przepowiadaniu pokoju», łącząc to z «obecnością Boga w ubogich, w tych, którzy są opuszczeni i bezbronni, potępieni lub odsunięci na bok w konstrukcji społecznej», uderzyło nas” – mówi Sommacal.
Słowa takie jak przyjęcie, objęcie, przyjaźń i przebaczenie przeplatały się w każdym świadectwie czy opowieści podczas konferencji: „Od początku konfliktu ukraińskiego papież zapraszał nie tylko do tego, by patrzeć i zastanowić się poważnie nad tym, co przeżywa ten kraj, ale także by «współdzielić udrękę narodu zranionego w swojej tożsamości, w swojej historii i tradycji»”.
I tak, parę dni po inwazji, kilka rodzin otworzyło się na przyjęcie. Sam Luca i jego żona ugościli w swoim domu 16-letnią Maszę: „Przyjechała z mamą i siostrą, które gościły u rodziny naszych przyjaciół. Miały ze sobą tylko kilka ubrań w plecaku” – mówi Sommacal. Z Lucą i jego rodziną znali się już od lat dzięki inicjatywie Famiglie per l’Accoglienza „Dzieci Nadziei”, która od 2015 roku pozwalała niektórym ukraińskim dzieciakom spędzić letnie miesiące we Włoszech w gościnie u rodzin. Wychodząc właśnie od tego doświadczenia, wraz z AVSI, organizacją pozarządową Emmaus i innymi partnerami, stowarzyszenie opracowało projekt dla uchodźców: „Trzeba było nie tylko dać tym ludziom dach nad głową, ale także towarzyszyć im i tym, którzy mieli ich przyjąć”. Mówimy o dramacie 120 tysięcy uchodźców ukraińskich we Włoszech, a państwu i samorządom udało się zaspokoić tylko 20% potrzeb: „W pozostałych przypadkach – po raz pierwszy mając do czynienia z takimi liczbami – to rodziny zostały wezwane na pierwszą linię, zarówno krewni uchodźców, jak i ludzie, którzy zgłosili swoją dyspozycyjność za pośrednictwem stowarzyszeń lub parafii. Zebraliśmy 830 zgłoszeń gotowości, a ugoszczonych zostało 200 Ukraińców, w większości kobiet i dzieci”. Wraz z AVSI na powierzchni udostępnionej przez Unicredit w Mediolanie powstał także hub #helpukraine, wciąż aktywny, z centralą: wpłynęło 3200 wniosków z całego kraju, pomocy udzielono w ponad 2000 przypadkach; polegała ona na poszukiwaniu domu, pomocy przy dokumentach, rozmowach kwalifikacyjnych o pracę. I wielu innych sprawach.
Paola i Antonino mieszkają w Rimini i należą do stowarzyszenia. Nie gościli nikogo, ale „wobec wzrastającej potrzeby jakbyśmy zostali zapytani: «A gdzie jesteś ty?»”. Opowiadają, że w ich przypadku chodziło o „dotrzymywanie towarzystwa 15 rodzinom w okolicy, które gościły 35 mam z dziećmi. I byliśmy zdumieni całym dobrem, które wydarzało się wokół nas. Jedna rodzina przyjęła sześć osób, kolejna przekształciła małą pracownię położoną w sąsiedztwie domu w mieszkanie; grupa mam organizowała zabawy. Następnie był temat pracy: „Przyjaciel, na przykład, zorganizował w swoim hotelu kursy sprzątania dla matek, z praktycznymi testami, samouczkami wideo, tłumaczkami. I końcowym dyplomem”.
Nie brakowało trudności. „Na przykład z młodą dziewczyną, bardzo zdolną muzyczką. Były problemy z pierwszą rodziną, która ją gościła. Także z drugą, do której ją przenieśliśmy. Robiła wszystko trochę po swojemu i nie chciała współdzielić życia rodzinnego, utrudniając relacje”. Jedno małżeństwo przyjaciół, mające za sobą wieloletnią adopcję trójki Rosjan, mniej więcej rówieśników dziewczyny, zgłosiła chęć jej przyjęcia. Mogło dojść do katastrofy. „Tymczasem u nich poczuła się kochana taka, jaka była. I powoli zaczęła się angażować w inne przyjaźnie. Jest jak nowonarodzona”. Po cyklu spotkań przyjęła nawet stypendium i zakwaterowanie, aby uczęszczać do szkoły muzycznej.
„Ma to nie tylko związek z goszczeniem Ukraińców – precyzuje Sommacal. – Doświadczenie opieki zastępczej, adopcji, jest samo w sobie przesiąknięte tą dynamiką, w której w akceptacji drugiego, w objęciu go takim, jaki jest, pełnego potrzeb i ran, odkrywa się bardziej samego siebie”. Jak wtedy, gdy w Pacengo podczas rozmowy z psychiatrą Cesare Marią Cornaggią Martina opowiadała o trudnościach z sześcioletnim synem, który przybył z Afryki w środku pandemii. Chciał być kochany i ją prowokował. Aż po wyczerpanie: „Jedyną pewnością, jaką miałam i która dawała mi pogodę ducha, była pamięć o moim «tak». Otóż w chwili, gdy zaakceptowałam to, co zostało mi dane, stało się dla mnie jasne, że moje «tak» było skierowane do Kogoś Innego, kto pukał do mojego serca”. „Ponieważ jego potrzeba bycia kochanym jest taką samą potrzebą jak moja” – odpowiada Cornaggia. Czyli nasza potrzeba bycia objętymi jako pierwsi.
„Tylko w ten sposób dokonuje się przebaczenie” – komentuje Sommacal. Widać to wyraźnie w świadectwie innej rodziny, zaangażowanej w opiekę zastępczą, podczas której wraz z dojrzewaniem chłopaka pojawiły się problemy i dochodziło do kłótni. „Chciał autonomii, wolności, chciał wyprowadzić się z domu”. Następnie mężowi i żonie udało się pojechać na Meeting i zwiedzić wystawę z okazji 40-lecia istnienia stowarzyszenia Famiglie per l’Accoglienza: „Od dawna nie braliśmy udziału w spotkaniach stowarzyszenia, ale serce pozostało tam na zawsze. I na pustyni, po której szliśmy, natrafiliśmy na źródło”. Objęci właśnie. „Wiele miesięcy patrzyliśmy na naszego syna tylko pod kątem problemów, które stwarzał. Wróciliśmy do domu i powiedzieliśmy mu, że go kochamy”. Nawet jeśli sytuacja była skomplikowana, nawet jeśli nie zgadzali się z jego wyborami. Nawet jeśli. „Nie chodzi o to, żeby inny się zmienił, inny jest inny. Rzecz w tym, jak ja na niego patrzę. Może nigdy się nie zmienić, ale dlaczego go kocham?”. „Pozwolenie, by drugi był, najlepiej wyjaśnia tę miłość – powiedział kardynał Angelo Scola, przemawiający na konferencji. – Tajemnica Trójcy Świętej jest tego największym przykładem”, gdzie Ojciec pozwala „być” Synowi i Duchowi Świętemu.
CZYTAJ TAKŻE: NOWY FRONT WOJNY
„Bez przebaczenia drugi jest zawsze szantażowany, wszystko redukuje się do negocjacji, które tak czy inaczej są konfrontacją – mówi Sommacal. – Tutaj rozmawiamy o rodzinie, opiece zastępczej i adopcji. Ale to, co stoi u źródeł tego doświadczenia, odnosi się do każdej relacji między ludźmi. Aż po wojnę. Oczywiście negocjacje są sposobem i konieczne jest, aby osądzać prawdziwość faktów, kto jest agresorem, kto jest atakowanym. Ale prawdziwy pokój rodzi się z nowej miary wprowadzonej przez Jezusa, jak przypomniał nam papież: «Chrystusa, Pana pokoju», którego widać już w przyjęciu potrzebujących, w objęciu odmienności, w przebaczeniu. A to teraz mówi o możliwości dla świata”.