
„Przyjaźnie, które pozwalają mi pozostać”
Lucia D’Anna, wiolonczelistka, mieszka w Jerozolimie od 2015 roku: „Spotykamy się, by dotrzymywać sobie towarzystwa i współdzielić trudy. Wiara to jedyna rzecz, która powstrzymała mnie przed wyjazdem”Z Prealp w Varese do Szwajcarii, z Niemiec do licznych teatrów (w tym La Scali w Mediolanie), gdzie Lucia D’Anna zabierała ze sobą wiolonczelę w poszukiwaniu mistrzów. Wreszcie trafiła do Jerozolimy, gdzie spotkała Zviego Plessera, niezwykle utalentowanego wiolonczelistę. Życie Lucii w Ziemi Świętej rozpoczęło się w 2015 roku. Przez pierwsze trzy miesiące gościła u kapucynów w ich klasztorze w Jerozolimie, gdzie „ojciec Stefano był dla mnie dosłownie jak tatuś”. Oprócz lekcji u Plessera, natychmiast rozpoczęła wolontariat w Instytucie „Magnificat”, szkole muzycznej położonej w Kustodii Ziemi Świętej, gdzie uczą się żydzi, muzułmanie i chrześcijanie (opowiadaliśmy o tym również na stronie clonline.org). Było to wyjątkowe w swoim rodzaju doświadczenie dialogu i współistnienia, pozwalające przezwyciężyć różnice między narodami i religiami w sercu Starego Miasta. W tych miesiącach Lucia pomyślnie przeszła przesłuchania w Jerozolimskiej Orkiestrze Barokowej i do zespołu z Tel Awiwu. Co więcej, „koleżanka z «Magnificat» poprosiła mnie o zastępstwo na lekcjach prowadzonych w obozie dla uchodźców Deisha w Betlejem. Ciekawym doświadczeniem było dla mnie wejście w interakcje z «obiema stronami», Izraelczykami i Palestyńczykami: od superaudytorium w Tel Awiwie (tego, w którym – żeby dobrze się zrozumieć – pracuje Zubin Mehta) po obóz dla uchodźców w weekendy”. Po opuszczeniu kapucynów Lucia zamieszkała z dwiema żydowskimi dziewczynami w zachodniej Jerozolimie, co oznaczało zetknięcie się z judaizmem: „W szabat, w sobotę, przez dwa dni nie można było gotować, prać ani słuchać muzyki” – wyznaje.
W pierwszym roku często pojawiała się w jej głowie myśl o powrocie do ojczyzny. Jednak, jak mówi, „ta ziemia działa jak magnes, to jest trochę jak tęsknota za Afryką”. Jej franciszkańscy przyjaciele, zwłaszcza ojciec Alberto, dyrektor szkoły muzycznej i sekretarz Kustodii Ziemi Świętej, w 2017 roku pomogli jej uzyskać pięcioletnią wizę. Lucia zdążyła w tym czasie zakochać się nie tylko w tych miejscach, ale także w Jamilu, swoim koledze z „Magnificat”. Pobrali się w 2019 roku, a ślubu udzielił im ówczesny kustosz, ojciec Pierbattista Pizzaballa, autorytatywny głos w czasach wojny.
W 2020 roku urodził się Nadir. Pięć lat jego życia upłynęło mu w cieniu pandemii i wojny: „Mieszkamy niedaleko Grobu Pańskiego i w tych miesiącach udawaliśmy się do ołtarza świętej Heleny, matki cesarza Konstantyna, najbliższego miejsca grobu Jezusa. Nadir siedział tam, rozmawiał i dzieli się swoimi lękami. Takie małe dziecko rozumiało, że można było jedynie się modlić”. Drobne codzienne fakty, które pomogły Lucii odpowiedzieć na ważne pytanie: po co zostawać, skoro mogła wrócić do Włoch, do Europy? „Dzięki mojej przyjaźni z zakonnikami, z siostrą Valentiną Salą (wywiad w „Tracce” nr 10/2024 – przyp. red.), która asystowała przy narodzinach mojego synka, z Alessandrą Buzzetti, korespondentką TV2000 w Jerozolimie... Co jakiś czas spotykamy się w damskim gronie, aby dotrzymać sobie towarzystwa, współdzielić i spróbować zrozumieć trudy tych dni”.
Bombardowanie kościoła w Gazie w lipcu było dla niej punktem zwrotnym: „Ten krzyż, który cudem ostał się na swoim miejscu, mówił mi, że wiara jest jedyną rzeczą, która nas ocala, jedyną rzeczą, która powstrzymuje mnie przed wyjazdem”. Oczywiście, to jest ziemia jej męża, ziemia, którą ona kocha, ale jest też „poczucie odpowiedzialności wobec społeczności palestyńskiej, bo kto może, ucieka”.
Kustodia pomaga tu wszystkim. Kardynał Pizzaballa przywozi do Gazy owoce i warzywa zarówno dla chrześcijan, jak i muzułmanów. A „Magnificat” przyznaje stypendia każdemu, kto tego potrzebuje. Mała wspólnota chrześcijańska w Ziemi Świętej jest rozdarta na dwoje: co my mamy wspólnego z tą wojną? – mówią. „Jednak młodzi ludzie zaczynają rozumieć, że trzeba odwzajemniać otrzymywaną miłość i zacząć wcielać w życie to, co patriarcha niestrudzenie powtarza: zadaniem chrześcijan w tej ziemi jest bycie mediatorami, budowniczymi i odbudowującymi”.
Przez te dwa lata nie było łatwo Lucii grać, wydawało jej się to bezcelowe: „Pisałam dla «La Prealpina», dziennika ukazującego się w Varese, i «L’Osservatore Romano». Byłam korespondentką Caterpillar, programu radiowego w Radiu 2”. Opublikowała też Terra non promessa („Ziemia nieobiecana”), dwanaście historii życia splecionych z konfliktem izraelsko-palestyńskim.
Kiedy wybuchła wojna, „Magnificat” został zamknięty, jednak wznowił ponownie działalność w listopadzie 2023 roku. Stopniowo studenci muzyki wracali, ryzykując, że ich byli koledzy staną się „wrogami”. „Dużo pracowaliśmy nad dialogiem, indywidualnie i jako grupa, zwłaszcza ze starszymi, którzy żyli z Instagramem otwartym na «Eye on Palestine», aby zrozumieli, że te twarze są takie same jak wcześniej”. Muzyka zresztą może stać się narzędziem pokoju: „Aby grać razem, trzeba słuchać drugiego, trzeba iść razem, oddychać razem”. Chcieć wziąć pod uwagę to, kogo masz przed sobą.
CZYTAJ TAKŻE: Niespokojna droga
Jedna z muzułmańskich uczennic ćwicząca koncert Haydna, muzykę trudną do wykonywania, wykrzyczała pewnego dnia Lucii: „Prosisz mnie, żebym zajęła się tymi głupimi nuteczkami, kiedy wszyscy wokół umierają!”. Jak nie przyznać jej racji? Lucia dała jej do zrozumienia, że te „nuteczki” nauczą ją zawodu, który pozwoli jej pewnego dnia grać dla swojego ludu. „Edukacja to jedyna broń, jaka wam pozostaje – dodała wtedy. – Nie wygracie wojny nienawiścią, bombami. Ludność wychowana do wolności i pokoju jest silniejsza niż pięć tysięcy uzbrojonych terrorystów”. Dziewczyna rozpłakała się na te słowa. Wkrótce powinna ukończyć szkołę.#Ślady