Refik Anadol, <em>Quantum Memories</em>, 2020, National Gallery of Victoria, Melbourne. Obraz prezentowany na Photo Vogue Festival 2023, zatytułowany: „Co czyni nas człowiekiem? Obraz w erze sztucznej inteligencji”

Motor świata

Rozwój technologiczny rewolucjonizujący codzienność ponownie otwiera radykalne pytania: kim jest człowiek? Co się z nim stanie po przekazaniu wielu funkcji komputerowi? Miguel Benasayag, psychoanalityk i neurofizjolog, odpowiada (z lutowych „Tracce”)
Stefano Filippi

Miguel Benasayag, Argentyńczyk z urodzenia i Francuz z adopcji, jest psychoanalitykiem i neurofizjologiem, zajmującym się w szczególności problemami dzieciństwa i dorastania, a od lat bada zmiany wynikające z rewolucji cyfrowej i ich wpływ na człowieka. Ryzyko, że wraz z rozwojem sztucznej inteligencji istota ludzka zostanie zredukowana do sumy funkcji, jest wysokie, mówi. Ale „życie człowieka polega na istnieniu, a nie na funkcjonowaniu jako maszyna”. Co pozostaje z człowieka po przekazaniu pewnych funkcji maszynom? „Wszystko pozostaje”. Ponieważ człowiek jest „nieredukowalny do elementów i procesów”, które go tworzą. A co z transhumanizmem, który fantazjuje o człowieku bez ograniczeń? „Urojone teorie”.

Wpływ sztucznej inteligencji został porównany do rewolucji przemysłowej. Dwieście lat temu automatyzacja produkcji pozbawiała człowieka zadań manualnych, teraz sztuczna inteligencja odbiera mu część aktywności intelektualnej: pisze, analizuje, decyduje za niego. Czym zatem jest człowiek? Czy nie istnieje ryzyko zdefiniowania go „przez odejmowanie”, jako resztki tego, co pozostało po oddaniu maszynom?
To jest pokusa. Musimy jednak mówić od strony pozytywnej o tym kim jest człowiek, a nie wychodząc od tego, czego pozbawiła go maszyna. Dziś człowieka definiuje się jako sumę modułów, części. Jest to słaby punkt widzenia, wywodzący się z „modułowej” koncepcji filozoficznej, która nie bierze pod uwagę fundamentalnej różnicy między agregatem a organizmem. Agregat jest sumą funkcji, z drugiej strony organizm jest jednostkowym bytem i nie jest definiowany po prostu przez sposób, w jaki funkcjonuje. W biologii, w epistemologii, patrzymy na definicję Kanta w trzeciej Krytyce, gdzie mówi on, że organizm funkcjonuje „dla” i „poprzez” wszystkie swoje części, które nie są możliwe do pomyślenia same w sobie. Każda część organizmu funkcjonuje zgodnie z podwójną zasadą: zgodnie ze swoją własną naturą, ale także zgodnie z naturą całego organizmu. Dla mnie jest to główny problem naszych czasów: pomieszanie tego, co organiczne, z tym, co zagregowane. Maszyny mogą robić wiele rzeczy, mogą fascynować lub przerażać. Ale podstawowym problemem jest zrozumienie różnicy między organizmem a artefaktem, szczególnej osobliwości tego, co żywe.

„Rozważ nieoceniony ogrom przestrzeni, cudowną liczbę i wielkość światów i zobacz, że wszystko jest małe w stosunku do możliwości duszy; wyobraź sobie, że liczba światów jest nieskończona, wszechświat jest nieskończony, i poczuj, że ludzka dusza i nasze pragnienie byłyby jeszcze większe niż stworzony w ten sposób wszechświat...” Giacomo Leopardi

Jedność człowieka, jego prawdziwe „ja”.
Człowiek jest istotą jednolitą, nieredukowalną do elementów i procesów, z których się składa. Organizm uczestniczy w życiu, o ile ma relacje i należy do długotrwałego gatunku. Pracuję z koncepcją „pola biologicznego”, tj. stałej interakcji między żywymi istotami.

Czy podoba ci się słowo „inteligencja” w odniesieniu do tego, co obecnie nazywamy „sztuczną inteligencją”?
Nie za bardzo. Maszyna nie jest inteligentna sama w sobie: może przewidywać, obliczać, wykonywać wiele operacji, ale inteligencja dla żywych - nie tylko dla człowieka - jest zawsze kwestią integracji między mózgiem a rzeczywistością, a nie tylko zdolnością do wykonywania dobrych obliczeń. Racjonalność sztucznej inteligencji jest bardzo słaba. Na przykład nie jest w stanie zaakceptować nieodłącznej negatywności życia lub faktu, że ciała pragną, podlegają popędom, nie zawsze działają pozytywnie. Nawet trzydzieści lat temu, kiedy zaczynałem te badania, pisałem, że za dużo mówimy o „inteligencji” dotyczącej maszyn, a to będzie miało negatywne konsekwencje.

Jakby Pan to nazwał?
To interesujące artefakty. Maszyny. I odwrotnie, poprzez mówienie o inteligencji i sztucznym życiu mamy dziś sztuczną koncepcję życia biologicznego. Dyskurs został wywrócony do góry nogami. W mojej dziedzinie badań większość twierdzi, że istnieje tożsamość natury między inteligencją i sztucznym życiem a życiem biologicznym i kulturowym, podczas gdy różnica jest tylko ilościowa. Twierdzę coś przeciwnego, tzn. że istnieje różnica jakościowa, ale bardzo trudno jest to potwierdzić na polu naukowym, gdzie rozumuje się tylko w kategoriach mierzalności, a ludzie tacy jak ja są uważani za idealistów, „witalistów”, którzy chcą wprowadzić nienaukowy element do definicji życia.

W swoich badaniach zawsze chwalił Pan granicę. Człowiek może popełniać błędy i ma poczucie swoich granic, maszyna nie.
Tak właśnie jest. Dla mnie ograniczenie nie ma negatywnego znaczenia: jest tym, co definiuje mój sposób bycia w świecie. Jesteśmy ograniczeni, ponieważ mamy punkty widzenia, uczucia, obowiązki. Wręcz przeciwnie, programowanie maszyny z ograniczeniami jest antynaukowe: maszyna nie może ich mieć, ponieważ zawsze musi działać idealnie. Zamiast tego istota ludzka, a bardziej ogólnie istota żywa, jest definiowana przez swoje ograniczenia, które nie są granicami uniemożliwiającymi jej życie, ale warunkiem życia. Życie bez ograniczeń jest mitem współczesnego świata. Wydaje się to niewiarygodne, ale wszystkie te urojone transhumanistyczne teorie, które mówią o życiu bez ograniczeń, naprawdę mają wielu wyznawców. Pomysł, że ograniczenia są arbitralne, że istoty ludzkie nie mają powodu, by je akceptować, jest absolutnym szaleństwem.

Jak wyjaśnić sukces tych teorii?
Życie codzienne jest nimi przesiąknięte. Zniesienie ograniczeń jest podstawą, na przykład, neoliberalizmu, który chce wszystko zderegulować i zdeterytoryzować [pozbawić ich miejsca, terytorium].

Zdeterytoryzować?
Ja na przykład lubię jeść sezonowe owoce z mojego terytorium. Ale są tacy, którzy chcą tych owoców przez cały rok i są gotowi sprowadzać je z zagranicy lub zużywać ogromne ilości wody, aby uprawiać je w nieodpowiednich, ale bliższych lokalizacjach. Jeśli jednak powiem, że to nie ma sensu, że życie składa się z cykli, rytmów, a nawet rytuałów, nie ma dla mnie miejsca w ponowoczesności. Jestem uważany za obskuranta, ponieważ chcę wyznaczać granice. Deterytorializacja zaczyna się od idei, że istota ludzka nie może akceptować żadnych ograniczeń. A to jest samobójstwo.

Czy dzisiejszy człowiek również odrzuca ograniczenia, ponieważ nie uznaje już, że został stworzony?
Człowiek uważa się za maszynę. To plastikowy kreacjonizm. Dlaczego cierpieć z powodu ograniczeń organiczności? To pytanie trzydzieści lat temu było zadawane tylko przez psychotyków i służby psychiatryczne: dlaczego muszę zaakceptować ograniczenie, dlaczego muszę zaakceptować śmierć? Istnieje bardzo zabawna sztuka Eugène`a Ionesco Król umiera, w której chory bohater nie uznaje, że musi umrzeć. Ionesco chciał obnażyć zachodni indywidualizm, ale dziś powszechne odczucie jest takie: granice są arbitralne. I mamy w rękach ogromną, fantastyczną moc, ale ponieważ nie potrafimy jej okiełznać, na razie powoduje zmiany, których nie potrafimy opanować.

Miguel Benasayag (Buenos Aires, 1953): był więziony i torturowany przez reżim generała Videli; po wyzwoleniu schronił się we Francji. Wkrótce zostanie opublikowana we Włoszech przez Jaca Book jego najnowsza książka ChatGPT nie myśli (ani jego mózg)

„W mojej dziedzinie badań większość twierdzi, że między sztucznym życiem a życiem biologicznym i kulturowym istnieje tożsamość natury, podczas gdy różnica jest tylko ilościowa. Ja twierdzę odwrotnie.”

Co Pan ma na myśli?
Porównywał Pan maszyny do rewolucji przemysłowej. Porównuję je raczej do odkrycia rolnictwa w okresie neolitu: celowa uprawa początkowo spowodowała śmierć jednej trzeciej ówczesnej ludzkości z powodu deregulacji, wylesiania, dżumy i gruźlicy. Jesteśmy w podobnej sytuacji: potężna rewolucja, nad którą nie mamy pełnej kontroli. Dla antropologów jesteśmy nawet w przededniu nowego wielkiego wymierania. A biedny, mały człowiek jest naprawdę przerażony.

Czy maszyny powinny zostać zatrzymane?
Niemożliwe. Nie można patrzeć w przyszłość przez lusterko wsteczne. W rzeczywistości jesteśmy już zhybrydyzowani, nawet jeśli nie zdajemy sobie z tego sprawy. Hybrydyzacja nie anatomiczna, ale fizjologiczna, hybrydacja funkcjonowania. Na przykład przez lata pracowałem nad zrozumieniem wpływu urządzeń cyfrowych na mózg i bardzo łatwo było zobaczyć, jak zmieniła się struktura mózgu, fizjologicznie, a także anatomicznie, tych, którzy delegują pewne funkcje mózgu do nawigacji GPS.

Jeśli niektóre zdolności zostały utracone, czy inne uległy wzmocnieniu?
To niemożliwe. Tak właśnie działa centralny układ nerwowy: deleguje pewne funkcje i przetwarza uwolniony obszar mózgu. Widzieliśmy to, gdy wynaleziono pismo, a część mózgu do tej pory poświęcona aktywności mnemonicznej została wykorzystana do czytania i pisania. Są to bardzo powolne procesy, trwające nawet setki lat. A dziś, przy szybkości maszyn, neurofizjologia pokazuje, że delegowanie funkcji powoduje atrofię uwolnionego obszaru mózgu. W przypadku nawigatorów satelitarnych istnieją węzły podkorowe, które zajmują się czasem i przestrzenią, a tym samym kartografią: węzły, które delegują funkcję do GPS, nie mają czasu na ponowne przetworzenie się na inną funkcję i ulegają atrofii, przynajmniej na razie.

Czy oznacza to, że sztuczna inteligencja może powodować naturalne otępienie?
Z pewnością osłabienie. Widzimy to również u dzieci, które spędzają dużo czasu z grami wideo lub przed ekranem. Nie mówię tego w sposób technofobiczny, bo nie jestem technofobem, ale po prostu dlatego, że nie jesteśmy tego świadomi. Nie bez powodu geniusze z Doliny Krzemowej posyłają swoje dzieci do szkół bez komputerów i każą im uczyć się łaciny i greki. Neurofizjologia mówi, że przed ukończeniem trzeciego roku życia nie powinniśmy umieszczać dzieci przed ekranami. Ale rodziny nie są tego świadome, zwłaszcza te, które nie mają dostępu do kultury lub brakuje im choćby odrobiny dyscypliny.

Czy maszyny są naszym wrogiem?
Nie, ale musimy je poznać i przywrócić im inność. Maszyna to maszyna, życie to życie i nie powinno być definiowane jako to, co pozostaje po przekazaniu pewnych funkcji maszynom. Utrata tego rozróżnienia jest bardzo niebezpieczna, ponieważ stawia człowieka i artefakt na tym samym poziomie.

Ale życie człowieka polega na istnieniu, a nie na funkcjonowaniu jako maszyna. Co pozostaje z człowieka po przekazaniu pewnych funkcji maszynom?
Wszystko pozostaje. Musimy po prostu nauczyć się istnieć, współistniejąc z tą nową mocą, która, ponieważ nie mamy nad nią pełnej kontroli, może być niebezpieczna.

Jakie jest zatem nasze zadanie?
Problem ma dwa aspekty. Podstawową rzeczą jest zrozumienie, że musimy być w stanie zidentyfikować, czym jesteśmy, czym jest nasza osobliwość i że nie możemy zdefiniować jej jako szczątkowej. Musimy powrócić do inności: różnica między człowiekiem a maszyną jest radykalna. Drugim krokiem jest odzyskanie terenu, który pozostawiliśmy maszynie. Często przypominam sobie, że wynalezienie windy nie odebrało człowiekowi możliwości i upodobania do chodzenia. Lepiej porzucić nieco głupią ideę szczęścia jako nieruchomego komfortu, nic nierobienia, bycia obsługiwanym przez nowych niewolników czyli maszyny. Musimy na nowo odkryć pragnienie szczęścia innego niż ta wizja bezczynności, która bardzo odzwierciedla amerykański styl życia. Drugą stroną medalu jest to, że dziś często mierzy się nas wydajnością. Maszyna działa, a człowiek musi za nią nadążyć. Obecną estetyką jest stawanie się coraz bardziej wydajną maszyną. Szczęście byłoby więc z jednej strony nic nierobieniem, podczas gdy maszyna robi wszystko, a z drugiej strony funkcjonowaniem jako maszyna przy jednoczesnej utracie niepokojów związanych z istnieniem i poszukiwaniem sensu życia. Jest to aktywny opór, który wszyscy musimy stawiać, nie przeciwko maszynie, ale przeciwko głupocie.

CZYTAJ TAKŻE: Ekologia integralna. Przeciwko indywidualizmowi

W swoim orędziu na Światowy Dzień Pokoju papież Franciszek mówi, że sztuczna inteligencja może zwiększyć nierówności. Czy Pan się z tym zgadza?
Maszyna tworzy świat obliczeń, zimny, który nie przewiduje dzielenia się, gdzie najsilniejsi pozostają najsilniejszymi, a inni są wykluczeni. Statystyka bierze pod uwagę średnie, masy i odcina tych na marginesie. Ale tych mniejszości na świecie wciąż przybywa. Wierzę, że papież chce ostrzec przed paradoksem, w którym uważa się, że maszyny służą wszystkim, podczas gdy w rzeczywistości pracują dla tych, którzy nimi rządzą.
„Życie człowieka polega na istnieniu, a nie na funkcjonowaniu jako maszyna. Co pozostaje z człowieka po przekazaniu pewnych funkcji maszynom? Wszystko pozostaje.”