Ziemia Święta. Pomoc psychospołeczna dla dzieci w Jerozolimie, Betlejem i Jerychu: jeden z dziewięciu projektów tegorocznej Kampanii Namioty AVSI (fot. AVSI)

Jeśli pokój ma twarz

Florence, Habiba, dzieci z Mardż Ujun... I gest, który wychowuje charytatywnie, zwalcza uzależnienia. Dziewięć projektów opowiada o tym, jak można zbudować nowy świat. Kampania Namioty AVSI (z grudniowych „Tracce”)
Davide Perillo

Habiba ma 19 lat, syna i przyszłość, która stanęła szybko pod znakiem zapytania, gdy trudności bycia samotną matką na przedmieściach Tunisu zostały spotęgowane przez kłopoty finansowe jej małego salonu kosmetycznego. Postanowiła zamknąć wszystko i wyemigrować. Ale kilka dni przed wejściem na pokład barki dowiedziała się, że jej najlepsza przyjaciółka utonęła w morzu, w drodze na Lampedusę. „Zmieniła zdanie. Poprosiła Caritas o pomoc. Stamtąd przyszła do nas”, mówi Emanuele Gobbi Frattini, odpowiedzialny za projekty AVSI w Tunezji: „Rozpoczęła się droga z nią, praca nad doskonaleniem jej umiejętności, materiałów, których używała. Dziś Habiba ponownie otworzyła swój salon i podniosła głowę: zarabia dobre pieniądze, daje pracę trzem innym dziewczynom. I jest dobrym przykładem tego, co to znaczy, że prawdziwy rozwój – który sprawia, że ludzie się rozwijają - pomaga pokojowi”.

To słowo jest sercem Namiotów AVSI 2023, kampanii uświadamiającej i zbierającej fundusze, która jak co roku mobilizuje setki ludzi we Włoszech i poza nimi. Tytuł: „Pragniemy pokoju. Dajmy mu twarze, nasze twarze”. Sposób na wsparcie projektów międzynarodowej organizacji obecnej w 40 krajach, ale także dania odpowiedzi na pytanie, które wszyscy słyszeliśmy w ostatnich miesiącach, w obliczu „trzeciej wojny światowej w kawałkach”: co ja mogę zrobić dla pokoju?

„Namioty AVSI umożliwiają oczywiście zbieranie funduszy na projekty, ale mają przede wszystkim cel wychowawczy”, wyjaśnia Giampaolo Silvestri, sekretarz generalny AVSI: „Służą edukacji, abyśmy byli otwarci na świat, na dobroczynność, na dzielenie się. I uświadamiają nam, co dzieje się na świecie”. Nie jest to przesądzone, nawet w dzisiejszych czasach: mamy fakty przed oczami, „ale po pewnym czasie ryzyko jest uzależniające: dziś Palestyna jest we wszystkich gazetach, ale Ukraina zniknęła. A przecież tam też giną ludzie. Podobnie jak w Syrii, o której nikt już nie mówi.... Poprzez kampanię chcielibyśmy również pobudzić zdolność do działania”.

Ukraina. Jednym z projektów Namiotów AVSI jest renowacja budynku szkolnego w Charkowie, we współpracy z Dykasterią ds. Kultury i Edukacji (fot. AVSI)

W tym roku sfinansowanych zostanie dziewięć projektów. Wybrano je ze względu na pilną potrzebę, ale także dlatego, że „odzwierciedlają naszą tożsamość”, mówi Silvestri: „Pokazują, co rozumiemy przez «rozwój» i dlaczego w centrum naszej pracy jest rozwój ludzi. Pokój zaczyna się od nas, od naszej gotowości do otwarcia się na świat i na drugiego człowieka, uznawanego za dobro”.

Są oczywiście najgorętsze fronty: Palestyna, Ukraina, Liban. Są też inne miejsca, w których potrzeba jest mniej dramatyczna, ale równie pilna: Indie i Ekwador, Kenia, Uganda i Włochy, które przyjmują migrantów. Jest też kraj taki jak Tunezja, gdzie pokój wisi na włosku dla tak wielu mieszkańców. „Jesteśmy jednym z miejsc, z których większość migrantów wyjeżdża do Europy”, zauważa Emanuele Gobbi Frattini: „Spośród 90 000 osób, które wylądowały we Włoszech, ponad 10 000 pochodzi stąd. Czterdzieści procent młodych ludzi jest bezrobotnych. W wielu regionach, zwłaszcza na południu, nie tylko nie ma pracy, ale nie ma też możliwości przyjęcia osób przybywających z krajów Afryki Subsaharyjskiej”.

Wkład AVSI obejmuje kilka obszarów. Namioty sfinansują projekt, który pomoże 100 mikroprzedsiębiorcom „wzmocnić ich umiejętności techniczne i zarządcze: celem jest, aby działali jak koło zamachowe w przedsiębiorczości indukowanej”. Następnie nowo założona spółdzielnia rybacka, której celem jest przekształcenie inwazji kraba błękitnego (który również występuje na tych wodach) z problemu w źródło bogactwa. I trzeci projekt, skierowany specjalnie do migrantów z krajów Afryki Subsaharyjskiej: „Wielu z nich chce wrócić do domu, ale potrzebują wsparcia po latach trudnego życia w Tunezji. Pomagamy im się szkolić, aby mogli się ponownie zintegrować”.

Dla Frattiniego jest to dobry przykład metody AVSI: „Musimy wspólnie pracować nad kilkoma aspektami. I zacząć od pozytywnych punktów, starając się je wzmocnić. Nie można pomóc osobie, dając jej tylko pieniądze. Jeśli nie skupisz się również na edukacji, nie będzie sukcesu: kiedy przestaniesz im towarzyszyć, wrócisz do punktu wyjścia”. A jeśli zapytasz ją, gdzie widzi efekty tego podejścia, mówi o rybakach: „Wielu z nich otrzymało oferty sprowadzenia migrantów do Włoch. Zarobiliby dziesięć razy więcej. Ale odmówili, wszyscy. To znak, że wciąż mają nadzieję”.

Jest to coś, czego potrzeba również w Libanie, gdzie po 7 października pojawiło się ryzyko katastrofy. „W odległości 15 kilometrów na północ i południe od granicy z Izraelem nieustannie pojawiają się pociski, samoloty i strzały artyleryjskie”, mówi Marco Perini, kierownik regionalny AVSI na Bliskim Wschodzie: „Są one wystrzeliwane z obu stron, a ich skutki są druzgocące: zamknięte szkoły, przerwane wszystkie zajęcia i 26 000 osób, które opuściły swoje domy”. Jest to obszar Mardż Ujun, gdzie AVSI wspiera 1300 dzieci, które otrzymały pomoc dzięki pomocy na odległość od rodzin włoskich i innych narodowości. „Otworzyliśmy infolinię wsparcia, mamy pracowników socjalnych i psychologów, którzy rozmawiają z dziećmi. Wysyłamy do domów zestawy edukacyjne: zeszyty i książki, ale przede wszystkim doładowania internetowe, ponieważ jak tylko będzie to możliwe, przeprowadzimy lekcje online, aby nadrobić stracone miesiące. Przygotowujemy też paczki z żywnością, lekarstwami, talonami na olej napędowy”. W pierwszej kolejności jednak dają odczuć swoją bliskość. „Ze względów bezpieczeństwa nie możemy tam pojechać. Ale słuchanie ich każdego dnia jest dla nas również ważne. Mardż Ujun jest historyczną częścią AVSI. Mamy tam nie tylko biura i kolegów od lat, ale także przyjaciół, ludzi, którzy mają dość tej niekończącej się presji. Jest to tym większy powód, aby pozostać i, tak jak potrafimy, dawać świadectwo bliskości, nie tylko ze względu na ideał, ale również fizycznie. To jedyny sposób na budowanie mostów, mówi Marco: „Znamy już fakty, które nas dzielą. Budujemy na tym, co nas łączy. Zarówno dzieci z Mardż Ujun, jak i te z Metulli, po drugiej stronie, pragną żyć w pokoju. Spróbujmy szukać go razem”.

Ekwador. Wsparcie dla 65 000 migrantów z Wenezueli, od dostępu do opieki zdrowotnej po bezpieczeństwo żywnościowe (fot. AVSI)

A „razem” oznacza wszystkich, nie tylko tych, których dzieli granica, lub tych, którzy pracują w terenie, aby zbudować te mosty. Ale także my, tutaj. To nie przypadek, że w Namiotach, ale nie tylko tam, jedną z czerwonych nici łączących projekty AVSI jest Wsparcie na Odległość. Pomaga ono ponad 20 000 dzieciom na całym świecie. „Dla nas jest to jedna z najważniejszych ścieżek”, mówi Silvestri: „Towarzyszy dzieciom w znalezieniu swojego miejsca na świecie, ale także sprawia, że ci, którzy je wspierają, rozwijają się, ponieważ rodzi się relacja”.

Przykład dla wszystkich? Uganda. Kraj z dala - dzięki Bogu - od wojny, ale zanurzony w tej samej pilnej potrzebie: wychowywania ludzi, którzy nadają twarz innemu sposobowi życia. Nawet w ekstremalnych warunkach, takich jak slumsy Kampali.

Emanuela Salandini wspiera działania Adopcji na odległość w Ugandzie od 2005 roku (obecnie pomocą objętych jest 3700 dzieci). „Dla mnie to najpiękniejszy projekt: dotyczy edukacji, która w końcu jest wielkim obszarem działania AVSI, i jest długoterminowy, jego czas trwania nie jest ograniczony. Projekty są środkiem, a nie celem. Są okazją do poznania ludzi i przebycia z nimi drogi. Wsparcie na odległość pozwala to zrobić i towarzyszyć dziecku przez lata”.

Dla niej, jak mówi, zawsze była to „okazja do nauki: spotykając ludzi, odkrywam, kim jestem. Poprzez potrzeby dzieci - konkretne potrzeby: szkoła, ubrania... - pojawia się najważniejsza potrzeba, jaką wszyscy mamy: czuć się kochanym. Aby zobaczyć własną twarz rozpoznaną, w rzeczywistości. Rozwój nie polega na tym, że rozwiązujesz ich problem z jedzeniem lub pracą: polega na tym, że zdajesz sobie sprawę, że jesteś wartościowy. Jesteś chciany, kochany. I wtedy można zakasać rękawy i zacząć przyglądać się temu, co jest w rzeczywistości, jakie są zasoby, które pozwalają na zrobienie czegoś w życiu. Ale odnosi się to również do mnie: jeśli nie ma kogoś, kto patrzy na mnie z takim szacunkiem, jak mogę patrzeć na drugą osobę w ten sposób?”.

CZYTAJ TAKŻE: Nowe rozumienie wynikające z wiary. Również w więzieniu.

Stąd bierze się pokój. Z towarzyszenia dzieciom i młodzieży w odkrywaniu tej wartości, a przez to z ciągłego odkrywania jej na nowo. Tak jak w przypadku Florence, która przez lata była wspomagana w wychowaniu swoich dzieci. W maju zginął jej mąż, Milton. Był dozorcą w firmie i został postrzelony w głowę podczas napadu. W szpitalu nawet nie pozwolili jej go zobaczyć. Nie z litości: żądali pieniędzy. Rose Busingye, kobieta, która od trzydziestu lat towarzyszy tysiącom ludzi w slumsach, aby na nowo odkryli swoją godność, również była wściekła: na zabójców, na lekarzy, na rażącą niesprawiedliwość... „Florence poprosiła tylko o modlitwę i powiedziała: «Wybaczam im. Zrobili to, bo nie wiedzą, kim są. Ja wiem. Nasze ciało jest świątynią Boga. Modlę się za nich, aby odkrywając, jak cenne jest ich życie, zrozumieli, co zrobili Miltonowi. Niech Bóg nawróci ich serca. Dla mnie pokój, dzisiaj, ma Jego oblicze»”.