© Fausto Ferioli

Moje zbawienie w pustym łóżku

Urbino. Towarzyszenie chorej żonie i posłuszeństwo jej ostatnim słowom zmieniło jego życie. Francesco: „Ten akt wiary pozwolił mi dzięki łasce utkwić wzrok w Jezusie” (z listopadowych „Tracce”)
Francesco Gasparini

Jestem Francesco, mąż Cateriny, która odeszła do nieba, aby świętować z naszymi przyjaciółmi 24 lutego. Przez dziesięć lat żyła z dwiema chorobami autoimmunologicznymi, z których na jedną było tylko jedno lekarstwo: przeszczep wątroby. W ciągu jednego roku pozostawania na liście oczekujących, trzykrotnie byliśmy wzywani do szpitala Torrette w Ankonie w celu sprawdzenia dostępności wątroby, która następnie została przydzielona innym pacjentom, bardziej kompatybilnym i w poważniejszym stanie. Pewnego razu Caterina była zaskoczona i wdzięczna dobremu Bogu, który czyni rzeczy o wiele większe, niż nam się wydaje, kiedy usłyszała, że organ przeznaczony dla niej został przeszczepiony nie jednemu, ale dwojgu dzieciom. Za każdym razem prosiła również o modlitwę za dawcę i lekarzy.
8 lutego telefon zadzwonił po raz czwarty w tej sprawie. Około 4 nad ranem zaczęto przygotowywać ją do operacji. Żegnamy się modlitwą. Tam zaczyna się jej podróż ku ostatecznemu spełnieniu, po pięciu operacjach, w tym dwóch przeszczepach. W głowie mam wydrukowane dwie wypowiedzi Cateriny. Do naszej przyjaciółki dr Carli, zanim weszła na oddział, powiedziała: „Idź i dotrzymaj towarzystwa Francesco, jestem gotowa”. W tym „jestem gotowa” – o którym dowiedziałem się kilka dni po jej śmierci - otrzymałem potwierdzenie jej pewności, która teraz coraz bardziej staje się moją. Moją w codziennym błaganiu, abym mógł Go rozpoznać. W tej pustej przestrzeni w łóżku obok mnie, każdego ranka uświadamiam sobie, że leży moje zbawienie, bo ta przestrzeń sprawia, że szukam Tego, który może ją wypełnić.

Druga myśl, która mi towarzyszy, dotyczy czasu, gdy tylko pojawiłem się na sali pooperacyjnej, nakazała mi: „Zatrzymaj się”. Później zdałem sobie sprawę, że martwiła się o bakterię, która może być zaraźliwa, ale w tym momencie moje serce zatrzymało się na chwilę. Potem dodała: „Weź to krzesło, stań na końcu łóżka i zacznij odmawiać Ojcze nasz, Zdrowaś Mario, Chwała Ojcu i modlitwę zawierzenia Sercu Jezusa, nie zatrzymując się”. Zacząłem robić to, o co prosiła. Bóle stawały się coraz silniejsze, do tego stopnia, że poprosiła mnie, abym poinformował pielęgniarki o zwiększeniu dawki środków przeciwbólowych. W pewnym momencie, gdy się modliłem i patrzyłem na nią, usłyszałem, jak zaczyna powtarzać: „Jezu, jestem z Tobą na krzyżu, Jezu, jestem z Tobą na krzyżu...”. Nie do końca rozumiejąc, co się dzieje, wyciągnąłem rękę, by sprawdzić, czy czegoś nie potrzebuje, ale chwilę później, przytłoczony własną bezradnością, ponownie usiadłem i zacząłem się modlić. Zrozumiałem dzięki łasce, że ten akt wiary, który doprowadził mnie do zaufania i sprawił, że dostrzegłem czułość tego uścisku, jest tym, co zaczęło kształtować moje życie.

Francesco Gasparini z żoną Cateriną

Caterina odeszła do nieba o 3 nad ranem następnej nocy, a ja mogłem przy tym być. Po powrocie do domu budziłem kolejno nasze dzieci: „Gabriele, Martina... chodźcie, przytulcie mnie”. A na ich pytanie „o co chodzi?”, odpowiadam: „Mamusia świętuje z naszymi przyjaciółmi na górze”. Ten uścisk, dla mnie, który spędzałem bardzo mało czasu w domu z powodu pracy, zwrócił mi moje dzieci. Ten uścisk jest wciąż żywy. Po kilku godzinach odpoczynku znaleźliśmy się w kuchni, gdzie dwoje przyjaciół, Ignazio i Stefi, czekali na nasze śniadaniem. Tam, z jasnością najwyraźniej nie moją własną, mówię: „Od tego, co Cate nam w przeważającej mierze pokazała, nie możemy już się odwrócić, ponieważ oznaczałoby to zdradę tego, co widzieliśmy. Spójrzmy tam, gdzie ona patrzyła”. Ten akt wiary pozwolił mi dzięki łasce utrzymać wzrok utkwiony w Jezusie. A raczej pozwolił Mu wejść, a mnie mówić „tak” każdego dnia, patrząc tam, gdzie ona patrzyła. Akt wiary: zaufanie temu, co wskazywała mi moja żona, przez którą On wszedł i ukształtował moje życie, tak bardzo, że moje własne dzieci mówią do mnie: „Ale tato, co się z tobą stało? Wcześniej nie mówiłeś...”. Albo przyjaciele, którzy mówią mi, że uderzył ich błysk w moich oczach. Albo inni, z którymi nie słyszałem się od lat, którzy szukają mnie, aby być ze mną, opowiadając mi o podróży wiary, która została na nowo rozpoczęta przez to, co zobaczyli w tych okolicznościach. Albo w pracy. Na placu budowy klient patrzy na mnie i pyta: „jak się masz?”, ja nieco niezręcznie odpowiadam frazesami, unikając pytania, ale on znów patrzy na mnie i pyta: „jak się masz?”. I wtedy zdajesz sobie sprawę, że przez niego pyta Inny. Opowiedziałem mu, na czym opera się moja pewność, wkładając pamiątkę Cate [zdjęcie zmarłego z wybranym przez niego, lub bliskich tekstem, rozdawane w czasie pogrzebu wśród członków Ruchu we Włoszech - przyp. tłumacza] w jego dłoń. Kilka dni później przedstawił mnie swojej żonie, a ona powiedziała mi, wzruszona, że trzyma pamiątkę na widoku, ponieważ gdy patrzy na nią to daje jej spokój. Zadaję więc sobie pytanie: Francesco, czy byłbyś w stanie przemienić się nawet w ciele, tak aby twoje oczy się zmieniły? I czy zauważasz szczegóły w swoim codziennym życiu, które cię zaskakują? Pewnego dnia jestem na wakacyjnych zakupach. Wychodząc z przymierzalni sklepu widzę dziewczynkę z zespołem Downa, która mi się przygląda. Uśmiecham się do niej a ona zaczyna zachwalać koszulę, którą przymierzałem. A kiedy po krótkiej rozmowie pytam ją o imię, odpowiada: „Caterina”. Nigdy wcześniej nie postawiłem stopy w tym sklepie, dlatego nie mogłem nie poczuć tej pieszczoty, którą On mnie obdarował.

CZYTAJ TAKŻE: Ta niewyobrażalna radość

Przyjaciele, nie mogę nawet zagwarantować, że będę w stanie przeczytać następną literę w tym tekście, więc jest dla mnie jasne - tak samo jasne, jak to, że jesteście teraz ze mną - że Inny działa i posługuje się mną. Dlatego ostatnio mogę „podróżować lekko” w obliczu rzeczywistości. Zobaczyłem, że tylko jedna rzecz może odpowiedzieć i zaspokoić moje serce: objęcie Chrystusa. Od momentu tego aktu wiary On wszedł, a ja dzięki łasce powiedziałem „tak, przyjdź”. On wychodzi mi na spotkanie, kształtując moje życie.
Dlatego nie chcę osładzać sobie braku Cateriny, nie chcę pojedynczego łóżka, ponieważ zdaję sobie sprawę, że tylko uznając ten brak, tylko Inny może go wypełnić, mogę wstawać każdego ranka zaciekawiony ponownym spotkaniem z Nim i być zaskoczonym tym, jak On, z własną kreatywnością, bierze mnie i napomina. A wraz ze mną także tych wokół mnie, ponieważ widzę, że to przemienienie dokonuje się ponownie w innych. Ta radość życia w pełni jest tym, co przyciąga wszystkich, wierzących i niewierzących. Ale tym, co zmieniło się w moim życiu, jest to, że dzięki tej okoliczności zakochałem się w Nim: to jest dla mnie zasadnicze pogłębienie życia. „Gdybyś wiedział, jak długo czekałem na Ciebie”, mówi piosenka o. Anasa. Rozpoczęcie dnia ze świadomością, że Ktoś na ciebie czeka, zmienia twoje życie.

„Chrystus zaczął kształtować moje życie. Moje dzieci mówiły do mnie: «Tato, co się z tobą stało? Wcześniej nie mówiłeś...»”