Sam Fontana, rocznik 1987

Ja, Hemingway i piękno

Sam Fontana mieszka w Lafayette w Luizjanie. Natknął się na stronice Zmysłu religijnego, kiedy był seminarzystą: „Pomógł mi przezwyciężyć rozdźwięk między wiarą a życiem” (z czerwcowych „Tracce”)
Luca Fiore

„Lektura Zmysłu religijnego otworzyła mi oczy. Nadała imię moim pytaniom i moim niepokojom. To był punkt przełomowy”. Sam Fontana jest kapłanem z Lafayette w Luizjanie, na dalekim południu Stanów Zjednoczonych. Wstąpił do seminarium zaraz po szkole średniej, w wieku 18 lat, studiował filozofię na Amerykańskim Uniwersytecie Katolickim w Waszyngtonie. Tam po raz pierwszy usłyszał o księdzu Giussanim i CL. „Miałem profesorów z Ruchu i kolegę z grupy, który chodził na Szkołę Wspólnoty. Za każdym razem wracał zachwycony i opowiadał mi o wszystkim. Nigdy jednak tam nie poszedłem”. Po ukończeniu trzech lat seminarium mniejszego w Waszyngtonie, zanim przybył do seminarium większego w Maryland, Sam wpadł w kryzys. „Nie poddawałem w wątpliwość mojego powołania do kapłaństwa, ale chrześcijaństwo jako takie. Coś mi się nie zgadzało. W tamtych latach moje człowieczeństwo jakby się rozszerzyło. Interesowałem się filozofią, sztuką, kulturą, również polityką. Wszystko to jednak nie miało za wiele wspólnego z doświadczeniem religijnym, które mi proponowano”. Spędził lato zanurzony w lekturze: świętego Augustyna, Ernesta Hemingwaya, T.S. Eliota, Walkera Percy’ego. „Były to miesiące głębokiej samotności. Nie miałem żadnego powodu, by zostawić to, co robiłem. Jednak tak naprawdę byłem coraz bardziej nieszczęśliwy”. Sam przeżywał rozłam: „Z jednej strony były rzeczy, które mnie fascynowały, z drugiej – Jezus i chrześcijaństwo. Towarzyszyło mi poczucie fragmentacji”. Na pierwszym roku w seminarium spotkał Gauravę, hinduskiego księdza. Był osobą, którą znał już wcześniej, dyskutował z nim na poziomie intelektualnym. Łączyła ich więź. „Pewnego dnia zaprosił mnie na Szkołę Wspólnoty i postanowiłem pójść”. Byli w czwórkę: on, Gaurav i dwóch innych księży, Greg i Tim. Tekstem, nad którym pracowali, był Zmysł religijny. „To było to, czego szukałem. Była to ciągła prowokacja. Na stronicach księdza Giussaniego odkryłem sposób na przezwyciężenie separacji, w której żyłem, między wiarą a życiem. Zrozumiałem, że pytanie leżące u podstaw mojego dyskomfortu, dotyczyło tego, czy można być chrześcijaninem, a zarazem w pełni człowiekiem. Dorastałem w przekonaniu, że w głębi duszy trzeba było wybierać między jednym a drugim. Tymczasem ksiądz Giussani opisał doświadczenie, które przeżywałem, w sposób, o którym nigdy wcześniej nie słyszałem”.

Sam dwa razy w ciągu kilku miesięcy przeczytał Słońce też wschodzi, pierwszą powieść Hemingwaya: „Tam znalazłem własną potrzebę piękna i smutek z powodu tego pragnienia, które nie było zaspokojone. Jak mogłem być chrześcijaninem i nie wiedzieć, czy piękno jest możliwe w życiu? To samo dotyczyło potrzeby sprawiedliwości, gdy czytałem Komu bije dzwon. Giussani, aby wyjaśnić to, co czułem, cytował świętego Tomasza, kiedy definiował smutek jako «pragnienie nieobecnego dobra»”. W Zmyśle religijnym młody kleryk spotyka Jamesa Baldwina i Szekspira wraz z Hamletem i Makbetem. „Bardzo uderzyła mnie idea, że samo istnienie pytania zakłada, że istnieje odpowiedź. Lektura tej książki pozwoliła mi zrozumieć, że nie byłem dziwny, nie byłem szalony”. Były to lata, w których Sam odczuwał „pragnienie czegoś większego”, ale chrześcijaństwo, które mu zaproponowano, nawet w seminarium, koncentrowało się bardziej na wyrzeczeniu. Zderzenie się z tym, co ksiądz Giussani pisze o rozumności ostatecznych pytań, otworzyło nowy horyzont. „Powołanie nie było już po prostu «wniesieniem mojego wkładu w Kościół», ale sposobem, w jaki przeżywałem moje pragnienie piękna i sprawiedliwości. Każda propozycja dotycząca mojego powołania nie mogła nie mieć na uwadze tego mojego «pragnienia czegoś więcej». W gruncie rzeczy nie byłaby to propozycja naprawdę chrześcijańska”.

Były pewne aspekty książki włoskiego kapłana, które potwierdzały otrzymane fundamenty, ale to trzecia przesłanka, dotycząca moralności w poznawaniu (przez co trzeba „kochać prawdę bardziej niż samych siebie”), go zaskoczyła: „Nie chodziło o rozmyślanie nad moim powołaniem lub nad przyszłością mojego życia, liczyło się tylko zaangażowanie w jego przeżywanie – wyjaśnia. – Im bardziej jest się uważnym, tym lepiej się poznaje. Im lepiej się poznaje, tym bardziej uczy się kochać. Bardziej wzrastałem w poznaniu Chrystusa, zwracając uwagę na Kościół i na to, co Chrystus uczynił w moim życiu, niż przyswajając idee teologiczne”. Seminarium zakłada życie wspólnotowe, wspólną modlitwę i służbę ubogim. „Dla mnie był to automatyzm. Były to «reguły gry». Ksiądz Giussani zapraszał jednak do wykonywania tych samych gestów, zwracając uwagę na doświadczenie, na to, co wydarzało się we mnie. Wszystko stawało się bardziej interesujące”.


CZYTAJ TAKŻE: Czas pytań

W tym okresie kontynuował Szkołę Wspólnoty, został zaproszony po raz pierwszy na New York Encountera i przeczytał inne książki Giussaniego: Chrześcijaństwo jako wyzwanie, Dlaczego Kościół i Czy można tak żyć?. „Kiedy wróciłem do Lafayette, pragnąłem zaprosić kilka osób, aby kontynuować to doświadczenie razem. I po dwóch latach pracy skontaktowałem się z odpowiedzialnym za CL w Houston, aby poprosić go o pomoc i konfrontację. Zrodziła się z tego wielka przyjaźń. Wydawało się naturalną rzeczą zapisanie się do Bractwa krótko po moich święceniach”.