(Foto: Vasantha Yogananthan)

Czas pytań

Nauczyciel religii rzuca wyzwanie swoim uczniom, a oni zarzucają go dramatami i pytaniami o życie: „Proszę pana, czy to prawda, że ​​w ciemności zawsze jest światło i że prędzej czy później ktoś przyjdzie i wypełni moją pustkę?”
Dominico Tallarico

Praca z moją młodzieżą w tym roku była prawdziwym wyzwaniem, szczególnie z uczniami z pierwszej i drugiej klasy liceum, którzy bardziej niż pozostali z trudem przeżyli okres covidu. Uczę religii i korzystałem także ze Zmysłu religijnego. Zaczęliśmy od rzeczywistości, w której żyjemy, aby spróbować uchwycić tę pracę nad doświadczeniem religijnym, o którą prosi ksiądz Giussani: „Jako że chodzi o zjawisko, które dokonuje się we mnie, które interesuje moją świadomość, moje «ja» jako osobę, to właśnie nad samym sobą muszę się zastanowić. Potrzebuję przeprowadzić dochodzenie w mojej sprawie, dochodzenie egzystencjalne (Zmysł religijny, Kraków 2014, s. 17). Zaproponowałem wywiady z niektórymi podróżnikami, fragmenty seriali telewizyjnych, teksty piosenek, teledyski i fragmenty literatury lub wierszy, które zamieściłem na stronie stworzonej przeze mnie ad hoc. Często opowiadałem o sobie i o tym, dlaczego wywarły one na mnie wrażenie. Wydawało mi się, że widząc się z nimi tylko przez godzinę w tygodniu, prawie niemożliwe jest, aby ci młodzi, skuleni jak jeże, otwarli się, ale stopniowo coś się działo.
Po lekcjach pełnych dialogów poprosiłem, by spróbowali napisać do mnie poprzez anonimowy formularz online. Formularz wielokrotnie w różne dni wypełniali młodzi przede wszystkim z pięciu pierwszych klas i zebrałem ponad tysiąc pytań lub doświadczeń na temat sensu życia, śmierci, bólu, pustki, którą często odczuwają. Prawie wszystkie wiadomości były anonimowe i nie mogłem osobiście nikomu na nie odpowiedzieć, mogłem tylko podjąć tematy w klasie, czytając to, co zostało napisane, aby o tym razem porozmawiać.
Oto niektóre z nich.
„Każdego dnia zastanawiam się, czego oczekujemy od naszego życia, od rzeczywistości, lub czego oczekujemy, że być może nam się przytrafi wiedząc, że prędzej czy później nasze życie się skończy”. „Proszę pana, jak mogę nadal wierzyć w Boga po tym, jak dał ukochanej osobie wyniszczającą chorobę, która rujnuje tę osobę i jej rodzinę? Dlatego dzisiaj po długotrwałym bólu (którego nie przezwyciężyłem) trudno mi jest znaleźć powód, by wierzyć”.
„Czasami zastanawiam się, po co żyję, po co tu jestem, dlaczego to ja muszę cierpieć z powodu ojca, który mnie nie rozumie i nigdy nie zrozumie i który uważa mnie za osobę, która będzie w życiu nikim. Nienawidzę mojego życia, nienawidzę faktu, że się urodziłem, i uważam, że nic nie ma sensu”.
„Dlaczego tak trudno jest wstać rano, wiedząc, że to będzie okropny dzień?”
„Pytania? Jaki jest sens je zadawać? Pytanie jest głupie jak myślenie, że ktoś kiedykolwiek odpowie na nasze pytania tak, jak tego oczekujemy. Nawet jeśli jakiś szaleniec zadałby sobie trud, by spróbować to zrobić, ewentualna odpowiedź pozostawiłaby nas z gorzkim posmakiem w ustach, ponieważ nie byłaby taka, jakiej się spodziewamy. Teraz jestem tutaj, bez żadnych oczekiwań, nie mając na nic ochoty; siedząc na tym samym krześle, w tym samym uwikłaniu tego samego dnia tygodnia, będę miała te same przedmioty przez kolejnych pięć lat. Rozmawiacie o Bogu, mówicie, że nas chroni, że nas kocha. Ale dla mnie «Boga» nigdy nie było, nie wiem: może o mnie zapomniał, odstawił mnie na bok i tak jest dobrze. Nie chcę, żeby ludzie postrzegali mnie jako tę zaaferowaną czymś po uszy; cieszę się, że ludzie postrzegają mnie jako normalną dziewczynę, z normalnym życiem, czasami sympatyczną, czasem może przesadzającą lub uciążliwą – tak jest dobrze. Żadnych pytań, żadnego boga, żadnych ambicji, zupełnie nic: pustka”.
Uderzyła mnie absolutna cisza, gdy czytałem je w klasie. Było jasne, że stawką było ich życie, już bez masek, które są przyzwyczajeni zakładać przy przyjaciołach i kolegach. Stanięcie wobec tych pytań jest bardzo trudne, ale było okazją do wyjścia od tego realizmu, który często ryzykownie uważam za pewnik, aby podążać za programami szkolnymi lub właściwymi rzeczami do powiedzenia albo do zrobienia, aby zakończyć rok w spokoju.

Następnie nadeszła prośba od wielu uczniów, by pojechać na wycieczkę, aby zobaczyć razem coś pięknego, i zabrałem się za jej organizację, ponieważ mam takie samo pragnienie piękna jak oni. Pod koniec roku szkolnego byłoby wiele dobrych powodów, by wciągnąć wiosła do łodzi, ale ich pytania nie przestawały rzucać mi wyzwania. Ktoś mnie zapytał: „Proszę pana, czy to prawda, że ​​wyjeżdża pan z licealistami? Czy my też możemy pojechać?”.
Pewnego dnia grupa uczniów przyszła pod mój dom. „Proszę pana, chcieliśmy pana pozdrowić”. Nie mam pojęcia, jak udało im się dowiedzieć, gdzie mieszkam. Przywitałem się z nimi i odeszli zadowoleni, nic więcej. Pozostaję bez słów i pełen pytań: co takiego wydarza się w klasie, że popycha ich do szukania mnie nawet poza szkołą? Następnie są „szpanerzy z gangu”, jak ich nazywam, wśród najwierniejszych w grupce uczęszczającej na Szkołę Wspólnoty GS (Młodzieży Szkolnej). To są ci, którzy często nieźle rozrabiają, a po zakończeniu spotkania pozostają, aby opowiedzieć mi o tym, co nabroili, i zadać pytania wynikające z ich relacji z rodzicami.

CZYTAJ TAKŻE: Najbardziej imponujący fakt w historii człowieka

Coś porusza tych młodych i rozumiem, że to jest to samo pragnienie prawdy, piękna, sprawiedliwości, które spotkanie z Giussanim wiele lat temu pozwoliło mi potraktować na poważnie. Nie wiem, czy to jest to „intensywne przeżywanie rzeczywistości”, o którym mówił Javier Prades podczas prezentacji Zmysłu religijnego, ale chodzenie do szkoły i stawanie wobec ich pytań przypomina mi każdego dnia, kim jestem, a także o spotkaniu, które zmieniło moje życie. Jestem pewny, że spotkałem się z odpowiedzią na jedno z pytań zadanych przez jednego z moich uczniów: „Proszę pana, czy to, co wszyscy mówią, jest prawdą, że w ciemności zawsze jest światło i że prędzej czy później przyjdzie ktoś, kto wypełni moją pustkę?”. Dla mnie całkowicie uzasadniona jest odpowiedź: tak.