Razem przy stole, bez masek
Pięćdziesięciu lub więcej „przyjaciół” razem na obiedzie na początku roku. Nic dziwnego. Tyle, że jesteśmy w więzieniu wśród osadzonych i wolontariuszy. Oto co się stało„W więzieniu płyną rzeki słów, słowa obfitują, ale nie ma dialogu. Także dlatego, że każdy ma tendencję do odgrywania roli, do noszenia maski”. A więc, precz z maskami. Tak też się stało, gdy wolontariusze ze stowarzyszenia „Incontro e Presenza” [Spotkanie i Obecność] i grupa więźniów - w sumie około pięćdziesięciu osób - usiedli przy stole w sali więzienia Opera na obrzeżach Mediolanu, w związku ze zbiórką żywności, aby wspólnie zjeść obiad i wymienić się noworocznymi życzeniami.
Po kilku słowach Alessandro zauważa: „To nie jest pogawędka, ale coś więcej: to jest rozmowa. Jest w niej smak dzielenia się, piękno życia w komunii, tak jak to się dzieje, gdy nas odwiedzacie, bo wielu z Was stało się teraz ważną częścią naszego życia”. Krótko wcześniej Guido, lider wolontariuszy, przeczytał wiersz z indiańskiego plemienia Oriah, który mówi między innymi: „Nie obchodzi mnie, kim jesteś, ani jak się tu znalazłeś, chcę wiedzieć, czy mógłbyś zostać ze mną w środku ognia i nie wycofać się”. Pragnienie spojrzenia sobie w oczy i opowiedzenia swoich historii poza jakąkolwiek rolą - w istocie bez zakładania masek - naznaczyło rozmowę, która trwała ponad godzinę, w ciągu wypowiedzi pełnych życia, tak bardzo życiowych, naznaczonych bólem i nadzieją.
Peppino opowiadał o oczekiwaniu na cotygodniowe rozmowy: „Za każdym razem cieszę się, że znów cię zobaczę, z tobą czuję się wolnym człowiekiem nawet tutaj. Nie oceniacie mnie za to, co zrobiłem, kochacie moje człowieczeństwo i stwierdzam, że my też możemy coś wam dać. Przed więźniami i wolontariuszami, tutaj są przede wszystkim ludzie”. „Ludzie, którzy starają się budować coraz szersze mosty między więzieniem a społeczeństwem, gdzie niestety wciąż jest wiele osób, które po wsadzeniu nas do więzienia proszą o wyrzucenie [do niego] kluczy” - dodaje „inny” Alessandro.
Emanuele przeżywa emocje związane z pierwszym dniem na wolności po dwudziestu siedmiu latach, wspomina wzruszenie na widok świata, który zostawił za sobą, gdy był jeszcze chłopcem, nadzieję, że będzie mógł zacząć od nowa, spotkanie z wolontariuszami, „którzy byli decydujący dla mojej zmiany i dali mi siłę do kontynuowania drogi, której sam nie byłbym w stanie przejść”. Mohammed, wysoki mężczyzna z Maroka, zabrał głos, aby powiedzieć, że „ja, jedyny muzułmanin w tej sali, nie uważam się za obcego, ponieważ czuję, że jestem częścią tej przyjaźni. A kiedy jest przyjaźń, religie nie są palami, które wyznaczają granice, nie dzielą ludzi. Wręcz przeciwnie, małe cuda mogą się zdarzyć”. Jak to się stało z nim, który w więzieniu spotkał ponownie Emanuele, którego poznał jako dziecko w swoim kraju. Kiedy zobaczył go i usłyszał, jak mówi kilka słów po arabsku, zapytał go, skąd może je znać i obaj przypomnieli sobie to pierwsze spotkanie na afrykańskiej ziemi. To dzięki Emanuele Mohammed poznał wolontariuszy „Incontro e Presenza”: „I tak jego przyjaciele stali się moimi przyjaciółmi, i oto jestem wśród was. Czyż nie jest to cud?”. Claudio również poznał wolontariuszy poprzez innego więźnia, jak dobroczynny wirus, który przechodzi z osoby na osobę, i on również jest poruszony spektaklem człowieczeństwa, w którym się zanurzył: „Jestem zdumiony. Nigdy nie widziałem czegoś takiego i nigdy nie słyszałem, żeby ludzie tak mówili w więzieniu i poza nim. Nawet nie wyobrażałem sobie, że coś takiego może się zdarzyć”.
Doświadczenie charytatywne jest szkołą bezinteresowności. Fiorenza, która uczy w szkole od wielu lat, a do więzienia przychodzi dopiero od kilku miesięcy, uczy się, jak cenne jest to przede wszystkim dla niej samej: „Spotkanie z wami jest wezwaniem, aby przejść do rzeczy istotnych, cennym ćwiczeniem w codziennym życiu, kiedy tracimy czas na rzeczy, które nie mają znaczenia, za to jestem wdzięczna”. Andrea natomiast jest weteranem, który przychodzi tutaj od wielu lat i dobrze pamięta, że sprężyną, która popchnęła go do rozpoczęcia tej działalności, były szczęśliwe twarze wolontariuszy, którzy mówili mu, jak wiele zyskują na człowieczeństwie, biorąc udział w tym doświadczeniu, w miejscu zamieszkałym przez ludzi, do których czuli instynktowny wstręt. Szczęścia, które widział na ich twarzach, pragnął również dla siebie, dlatego poszedł w kierunku działalności charytatywnej. A niektóre relacje z ludźmi, których spotkał w więzieniu, stały się tak ważne, że w Boże Narodzenie chciał przedstawić żonie i dzieciom Vincenzo, który wyszedł na przepustkę, więźnia, o którym tyle razy im opowiadał i który stał się tak nieoczekiwanym przyjacielem: „Wszyscy potrzebujemy być kochani, to nas łączy. I nawet dziś, w tym miejscu, rozumiem, że między nami jest coś wielkiego, jest Miłość większa od nas”.
Przemówienia następują po sobie nieubłaganie, w atmosferze wzajemnego słuchania, która jest niemal surrealistyczna, jeśli pomyśleć o miejscu i obyczajach. Raczymy się dobrym jedzeniem - bardzo docenianym i oklaskiwanym, biorąc pod uwagę średni poziom posiłków w więzieniu - przygotowanym przez Rosi, matkę-kucharkę wolontariusza, Michele, który nie mógł być obecny na obiedzie z powodu drobnej operacji. Rozmowa o jedzeniu: Victor, 23-letni Nigeryjczyk, pamięta dzień zbiórki żywności, którą wolontariusze „Incontro e Presenza” zaproponowali w więzieniu pod koniec listopada: „Dopiero co tu przybyłem, ten gest mnie poruszył. Nie miałem ze sobą nic, pamiętam, że zaoferowałem tylko worek fasoli, ale ty zaoferowałeś mi swoją przyjaźń. Jest to dar, który towarzyszy mi od tego dnia”. Również Paolo, 32 lata więzienia za sobą, opowiada o „wirusie" przyjaźni z wolontariuszami, tymi, którzy skłonili go do przyjęcia zaproszenia na pieszą pielgrzymkę z Assago do Trivolzio, do grobu św. Riccardo Pampuriego we wrześniu: gest, który go naznaczył i o którym opowiedział kolegom z oddziału, a ktoś słysząc jego wypowiedź już „zarezerwował” miejsce na edycję 2023. „Kiedy napotykasz coś pięknego, nie możesz nie opowiedzieć o tym innym, aby i oni mogli doświadczyć tego, co odkryłeś” - podsumowuje Guido: „Słowem najczęściej wypowiadanym w dzisiejszych przemówieniach było 'dziękuję'. Dlatego dziękuję Wam wszystkim, nam wszystkim, a przede wszystkim Temu, który sprawia, że możemy przebywać razem w taki sposób, jak dzisiaj”.
CZYTAJ TAKŻE: LEKARZ, PACJENT I SZCZĘŚCIE
Po obiedzie jest czas na śpiew: odkurzane są przeboje muzyczne Celentano, Battisti i Bennato, a utwór zamyka La preferenza Paolo Amelio. Tak się składa, że Mohammed, czytając przygotowaną na tę okazję kartkę z tekstami, stwierdza, że wyśpiewuje kawałek swojego życia: „Co ja tu robiłem, tu na rogu świata? Czekałem na tych, którzy mieli to samo pragnienie...”.
#Ślady