Teresa De Grada

Przekroczyć próg

Stowarzyszenie Diversamente powstało z inicjatywy kilku rodzin, które miały do czynienia z chorobą psychiczną. To droga dla wszystkich: dla tych, którzy cierpią, i dla tych, którzy są blisko nich. Opowiada Teresa De Grada (z majowych „Tracce”)
Roberto Perrone

„Nie jestem profesjonalistą, jestem użytkownikiem”. Z Teresą De Grada rozmawiamy w jej mieszkaniu w Mediolanie, które jest jednocześnie siedzibą stowarzyszenia Diversamente (Inaczej). „Od 2004 roku angażuje się w przyjmowanie, wysłuchiwanie i towarzyszenie rodzinom i przyjaciołom osób z chorobami psychicznymi, promując formy interwencji ukierunkowane na dobro osoby i na leczenie chorego” – oto synteza, którą znajdujemy na stronie stowarzyszenia, wspieranego materialnie przez Fundację Eris. Teresa De Grada, kiedy mówi „użytkownik”, ma na myśli następującą rzecz: wyszła od pilnej potrzeby w swojej rodzinie. Rzeczywistość uderza i domaga się odpowiedzi. To ostatnie z wielu „żyć” Teresy, a może wciąż to samo, które określa jako „złożone”. Piękny przymiotnik. „Studiowałam historię i filozofię. Nie napisałam tylko pracy magisterskiej, pracowałam już jak szalona i byłam matką. Byłam zaangażowana w ruch ’68, przewodniczącą grupy Servire il Popolo (Służyć narodowi), jedyną kobietą w komitecie centralnym, zanim jeszcze zakochałam się w moim mężu”. Jej mężem jest Aldo Brandirali, lider organizacji. „Żyliśmy w wolnym związku. Pobraliśmy się w Kościele w 1994 roku po spotkaniu z księdzem Giussanim i ruchem CL. Po nawróceniu. Ekstrema skłaniają do refleksji nad życiem, oddałam wszystko za moje ideały”.
Jedyna córka Raffaele De Grady, krytyka sztuki, pisarza, dziennikarza, partyzanta, polityka, dorastała w domu, w którym bywał codziennie Montale i Quasimodo. Nobliści na śniadaniu. „Przeżyłam sporo przygód… W latach 1978–1979 pracowałam jako kierowca Volkswagena vana w Turcji, bardzo dużo podróżowałam, mój ojciec przekazał mi pasję do sztuki i archeologii”.
Życie złożone i w ruchu. „Diversamente rozpoczęło działalność od trudnych przypadków, osób zamkniętych, wycofanych. Teraz staramy się pracować nad prewencją”. Kluczowym słowem jest wieloczynnikowość. „Uprzedzenie dolegliwości prowadzącej do choroby jest zasadniczą sprawą. Dziś wiele przypadków jest spowodowanych portalami społecznościowymi, zastraszaniem, tak jak w przypadku profesora, z którym nie możesz się porozumieć, czy rodziny, która cię osądza i żywi wobec ciebie jakieś oczekiwania. I tak aż po frustrację w pracy. W ostatnich tygodniach zajmujemy się krzewieniem pokoju, czyli budowaniem dobrych relacji między osobami, także w pracy”.

Stowarzyszenie Diversamente powstało z inicjatywy grupy rodzin osób z zaburzeniami psychicznymi. „Zebraliśmy się, by zgłębić to, co mogliśmy dać członkom rodziny. Stawialiśmy nacisk na koncepcję przymierza: nie zastępuje się krewnego, ale zawiera się sojusz z opiekunem, darząc się wzajemnym szacunkiem. Wcześniej psychoanaliza stosowała następujący model: winna jest rodzina. Rodzice chodzili na rozmowę z psychologami i słyszeli: bądź mamą, bądź tatą, oderwij się od tego… Jasne, są matki symbiotyczne i nieobecni ojcowie, ale przy wieloczynnikowości robi się krok do przodu. Opiekowali się nami niezwykli profesjonaliści, którzy nas wspierali, towarzyszyli nam, dawali przestrzeń. Oczywiście w ciężkich przypadkach interweniują psychiatrzy”.

Paul Cézanne, Pani Cézanne w ogrodzie zimowym (1891–1892), Metropolitan Museum, Nowy Jork

Na czym polega działalność Diversamente? „Rodzi się z przyjęcia. Przeprowadzamy wywiad z rodziną, sami zainteresowani są na drugim miejscu. Wielu krewnych, przyjaciół opiekuje się tymi ludźmi. Ja zazwyczaj przeprowadzam te rozmowy. Naszą pracę wykonują wolontariusze, wspólnie oceniamy problemy. Następnie proponujemy ścieżki, grupy, przeprowadzamy kursy prawdziwej psychoedukacji, interwencje resocjalizacji psychospołecznej, ponieważ pierwszym obszarem jest środowisko, jeśli zachorujesz, choroba dotyka także osoby wokół ciebie. Proponujemy grupy dla rodziny. Są bardzo piękne, niektóre przetrwały od 2004 roku. Obecnie mamy ich pięć, ostatnia powstała w październiku 2021 roku, tworzy je od 60 do 70 rodzin. Są też tacy, którzy już nie przychodzą regularnie, ale wciąż zwracają się do nas, jeśli zajdzie taka potrzeba”.
Małe stowarzyszenie ze skromnymi funduszami, ale z wieloma projektami, natychmiast zatwierdzanymi, ponieważ skupiają się na rzeczywistych faktach w dziedzinie, w której podaż jest niewielka, „ponieważ trzeba ciężko pracować w zakresie komunikacji, trzeba wydobyć z krewnych prawdziwą relację z osobą, która cierpi”. Rozmowy i kursy są bezpłatne, profesjonaliści otrzymują wynagrodzenie. „Pełnimy rolę interfejsu, ten krok prowadzi do pogłębienia”.
Na początku jest potrzeba. Szczególna, konkretna. „Chcę ci przeczytać fragment mojego wystąpienia z kongresu, w którym nawiązałam do słów matki uczestniczącej w grupach: «Jestem matką 23-letniej dziewczyny, u której zdiagnozowano psychozę. Odkąd się o tym dowiedziałam, moje spojrzenie i moje zachowanie bardzo się zmieniły, przede wszystkim rozpoczęła się praca nad samą sobą. Czekam w ciszy, aż mi coś powie, obserwując jej gesty i nawet najdrobniejsze ekspresje, przy pomocy których się komunikuje. Zwolniłam tempo z korzyścią dla relacji, która staje się intensywniejsza. Uczę się pozostawiać więcej miejsca, szanując jej rytm, nie żądać natychmiastowej odpowiedzi. Im bardziej moja córka czuje moją dyspozycyjność, tym bardziej zbliża się do mnie; gdy milczy, rozumiem, że chce mi coś powiedzieć. Dla niej nie jest ważne to, czy ją zrozumiem, ale to, że czuje się wysłuchana. To oznacza odrodzenie się jako rodziców, tak jak w powieści autorstwa Giuseppe Pontiggii, Nati due volti [Dwukrotnie urodzeni]»”.

Chwila pracy w grupie

Nie bać się, podążać drogą. „Musisz przekroczyć próg, wejść w świat, w którym poznajesz coś, o czym nigdy nie marzyłeś, że się tego nauczysz. Używamy pojęcia «bez skóry». Pomyśl o byciu dotykanym po ciele «bez skóry». Tworzenie grup wzbogaca. Mówimy, że są słowa, które otwierają, i słowa, które zamykają. I wszystko dzieje się w doświadczeniu. Jak uczył nas ksiądz Giussani, chodzi o nadanie sensu rzeczywistości, którą żyjesz, w przeciwnym razie wszystko «robisz po swojemu». Istnieje absolutna różnica między robieniem czegoś a współdzieleniem doświadczenia”.
I w ten sposób zmienia się znaczenie niektórych słów. „Zamiast o inicjacji wolimy mówić o «nadawaniu znaczenia twojemu życiu». Zdarzają się przypadki osób, które zamknęły się w pokoju, jadły same, wychodziły nocą, kiedy wszyscy spali, i udało im się stanąć na nogi, pracują normalnie”. Zmiana zaczyna się od samego siebie. „Pierwsza zmiana dokonuje się we mnie, wtedy praca nad sobą w grupie jest prostsza, staje się miejscem przyjęcia. Jedna z uczestniczek powiedziała: kiedy tu przychodzę, czuję się rozumiana. Trzeba mieć tematy do współdzielenia, potem każdy przynosi własne doświadczenie – moje jest powiązane z nawróceniem”. Powracamy do korzeni Teresy De Grady. „W pewnym środowisku tworzysz sobie koncepcję, że człowiek jest miarą wszystkich rzeczy i że przy pomocy rozumowania może wyjaśnić każdy aspekt rzeczywistości. Tymczasem jeśli coś takiego ci się przydarzy, nie ma rozumowania, które by wytrzymało. Ksiądz Giussani rozłożył mnie na łopatki: powiedział „osoba”. Wyrosłam z historycznej klasyfikacji: przyjaciele to ludzie jednorodni. A tymczasem nie, przyjaciele w Chrystusie to ci, którzy patrzą na dobry los, dostrzegając ojcostwo Boga. Ta praca wymaga wiele, na szczęście przeżywam ją z pokorą. Przekonanie, że możesz rozwiązać wszystkie problemy, to szaleństwo, tymczasem możesz oddać się na służbę, zajmować się aktywnością, która sprawia, że odkrywasz na nowo samego siebie. Mnie przytrafiło się coś takiego. Następnie przepiękna jest relacja między człowieczeństwem a nauką, które na poziomie doświadczenia mogą się integrować”.
Ostatnie wyzwanie dotyczy narkotyków. „Jest to prawdziwy problem, ponieważ wiele rodzin wychodzi z założenia, że ich dzieciom nie może się to nigdy przytrafić. Albo też są tacy, którzy uważają, że jeden joint nie zrobi krzywdy. Tymczasem wydobywa z ukrycia, to znaczy ujawnia pewną predyspozycję, kruchość. Te osoby między innymi napotykają na jeszcze jedną przeszkodę. Terapeuci nie podejmują się terapii tych, którzy zmagają się z uzależnieniem, tymczasem we wspólnotach odwykowych aspekt psychologiczny może zostać objęty słabą opieką, także dlatego, że mają tam inne priorytety ”.

CZYTAJ TAKŻE: SILVIA AVALLONE. W ŻYCIU INNYCH

Teresa wierzy również w sport „jako czynnik tożsamościowy, konkurencję ukierunkowaną na poznanie siebie, sposób introspekcji bez popadania w narcyzm, zgodnie z myślą: mens sana in corpore sano (łac. w zdrowym ciele zdrowy duch). Sport jest ważną chwilą wspólnotową”. Diversamente nie organizuje zajęć sportowych, ale zachęca do aktywności sportowej. Ponieważ w historii takiej jak ta mieści się wszystko.