Cela w Certosa di Montalegre w Tianie w Hiszpanii. (Fot.: Album/Ramon Manent/Portfolio Mondadori)

Król świata narodził się w ciszy

Polemiki wokół szczepionek i paszportu covidowego. Przywódcy polityczni, którzy pokrzykują na siebie. Wiatry wojny. Dyktaturze hałasu przeciwstawiają się ci, którzy w milczeniu uczestniczą w wielkim dziele zbawienia świata (z „Libero”, 7 grudnia)
Antonio Socci

Ernesto Che Guevara zrobił również dobre rzeczy. Natknąłem się na jedną z jego myśli, która wydaje mi się dziś aktualna: „Milczenie to dyskusja prowadzona przy pomocy innych środków”. To cenna wskazówka pośród mętliku panującego wokół szczepionek i paszportu covidowego, który od miesięcy trwa w mediach. Potrzebujemy moratorium. Żadnych knebli ani cenzury, tylko samodyscyplina, która podaruje każdemu odrobinę spokoju. Mam nadzieję, że bożonarodzeniowa atmosfera położy kres zbiorowej histerii. W gruncie rzeczy wszystko już zostało powiedziane (także sporo bzdur), a dalsze pokrzykiwanie na siebie sprawia, że w takim ​​klimacie nie sposób oddychać. Cisza mogłaby sprawić, że zaczniesz myśleć o rzeczach wykrzykiwanych tak gwałtownie z pewną samokrytyczną refleksją. Na przykład cisza na oddziałach intensywnej terapii skłoniła wielu do zrewidowania swoich idei. Iluż improwizujących wirusologów i ilu nieroztropnych ekspertów słyszeliśmy w ostatnich miesiącach, a iluż absolwentów uniwersytetu Twittera. Czy możemy przez chwilę się bez nich obejść? Karel Capek powiedział: „Czy możesz wyobrazić sobie ciszę, jeśli wszyscy mówiliby tylko to, co wiedzą?”. Zresztą zdanie Guevary przeformułowuje maksymę von Clausewitza, zgodnie z którą „wojna jest kontynuacją polityki przy pomocy innych środków”. W rzeczywistości wojna przychodzi, gdy polityka się poddaje i nie jest już w stanie rozwiązywać problemów. W praktyce wojna jest porażką polityki, która żywi się dialogiem i kompromisem. Powinni zastanowić się nad tym uważnie politycy, a przede wszystkim wielcy przywódcy świata, którzy właśnie w dzisiejszych czasach mnożą wojownicze deklaracje i ryzykują pogrążenie nas w gorszym koszmarze niż covid.

Wiatry wojny wieją między Stanami Zjednoczonymi a Rosją z powodu Ukrainy (z bełkoczącą UE), a zwłaszcza w Azji, z powodu celów komunistycznych Chin w sprawie Tajwanu. Także w tych przypadkach stajemy wobec porażek polityki, wobec zbyt słabych lub zbyt silnych przywódców, którzy pokrzykują na siebie nawzajem. Potrzebujemy ciszy i mądrości polityki, która wie, jak uniknąć rujnujących konfliktów. Nie krzyczy o wojnie. Zaskakujące jest to, że ktoś w mediach wydaje się gotowy, by założyć hełm, zamiast wskazywać zagrożenia oraz sugerować dialog i umiar. Zwykłe „uzbrójmy się i dalej”. Jakby niczego nie nauczyły nas ostatnie (katastrofalne) wojny w Libii i w Syrii… Nie potrzebujemy hałaśliwych podpalaczy, lecz cichych i pracowitych strażaków. Ale milczenie nie jest tylko wartością świecką, cenną w debacie publicznej i polityce. Jest także „wielką ciszą”, jak głosi tytuł znanego filmu o mnichach z „Grande Chartreuse”. Kardynał Robert Sarah, prowadząc dialog z Nicolasem Diatem, napisał cenną książkę ze wstępem Benedykta XVI: Moc milczenia. Przeciw dyktaturze hałasu (Wydawnictwo Sióstr Loretanek).

Jest to lektura pełna sugestii i poezji. Kardynał Sarah jest prawdziwym mistrzem duchowym i to właśnie jego miłość do milczenia i modlitwy – podkreśla emerytowany papież – „pozwala mu rozpoznać niebezpieczeństwa, które nieustannie zagrażają życiu duchowemu także kapłanów i biskupów, zagrażając tym samym samemu Kościołowi, w którym często Słowo jest zastępowane gadatliwością, w której rozmywa się wielkość Słowa”. Milczenie jest zatem podstawą życia chrześcijańskiego. Diat rozpoczyna swój dialog z kardynałem, opowiadając, że ​​książka jest owocem przyjaźni prałata z kartuskim mnichem: „Brat Vincent. Unieruchomiony przez stwardnienie rozsiane młody zakonnik wiedział, że jego życie dobiega końca. W ferworze młodości został sparaliżowany, przybity do łóżka szpitalnego, skazany na poddanie się bezlitosnym protokołom medycznym… Bez brata Vincenta nigdy nie zaistniałaby siła milczenia. On pokazał nam, jak cisza, w której pogrążyła go choroba, pozwalała mu coraz głębiej wchodzić w prawdę o rzeczach. Racje Boga są często tajemnicze. Dlaczego chciał wystawić na tak wielką próbę radosnego młodego człowieka, który nie prosił o nic? Dlaczego tak okrutna, tak gwałtowna, tak bolesna choroba? Skąd to wzniosłe spotkanie kardynała, który dotarł na szczyty Kościoła, z chorym zamkniętym w swoim pokoju? Cisza była ciszą tej historii… Cisza była windą do nieba... Kto przyszedł, żeby ją zabrać bez słowa? Bóg”. To w ciszy Bóg stał się człowiekiem i zmartwychwstał. Milczenie Boga jest niezrozumiałą dla nas otchłanią, w której jednak w tajemniczy sposób On działa i ratuje nas przy pomocy faktów: „Spotkanie z bratem Vincentem było zakosztowaniem wieczności… Tej wiosennej niedzieli, kiedy brat Vincent dołączył do aniołów w niebie… panował wielki pokój w całym klasztorze”. Mnisi z Certosy uczestniczą w działającym milczeniu Boga dla zbawienia ludzkości. Ich motto brzmi: Stat Crux dum volvitur orbis, krzyż Chrystusa stoi niewzruszony, gdy świat się kręci.

CZYTAJ TAKŻE – List papieża do Memores Domini

Nie tylko mnisi. Znam też, z bezpośredniego doświadczenia, osoby wciąż młode, które na długie lata – całkowicie świadomie – zostały skazane przez chorobę na milczenie. Niemożność komunikowania się, nawet przy pomocy innych środków, wywołuje wielki ból, gdy komunikacja jest niezbędna. Ale to milczenie jest również pełne nieznanego bogactwa, gdy Bóg jest w sercu. To oni są prawdziwymi bohaterami naszych czasów, którzy rekompensują „dyktaturę hałasu”, uczestnicząc w milczeniu w wielkim dziele zbawienia ludzkości. Król świata narodził się w ciszy groty, a Jego Wielka Polityka zbawienia ludzi rozkwita z milczenia. Jego milczenie pełne jest wydarzeń, których świat nie zauważa. Jak napisał George Bernanos: „Słowo stało się ciałem…, a ówcześni dziennikarze nic o tym nie wiedzieli!”. A przecież jest to jedyna ważna wiadomość od początku świata: Dobra Nowina. I nadal „przebijamy ją”, wszyscy pochłonięci paplaniną świata. „Przeciw dyktaturze hałasu”, powtarza kardynał Sarah, a wraz z nim papież-emeryt, któremu książka jest dedykowana: Benedyktowi XVI, wielkiemu przyjacielowi Boga, mistrzowi ciszy i modlitwy.