Największą ofiarą jest oddanie życia dla dzieła Kogoś Innego

L`avvenimento cristiano [Wydarzenie chrześcijańskie], Bur, Mediolan 2003, ss. 66-70.
ks. Luigi Giussani

1. W jednym z hymnów brewiarzowych Jutrzni śpiewamy: "Do naszego zgodnego zebrania przyłącza się gość nowy". Zgodnego: prawdziwym protagonistą historii może być jedynie jedność ludu. Słowo zgodność ma wartość metafizyczną i etyczną, moralną. Trzeba pamiętać o tych dwóch aspektach i pogłębiać je przy codziennym ponawianiu naszego zaangażowania, przy codziennym odświeżaniu naszej pamięci. Przypomnijmy sobie, że słowo pamięć wskazuje na teraźniejszość, na świadomość czegoś, co jest teraz, a co zaczęło się w przeszłości. Pamięć jest pewną szatą historii; a trajektorię owej historii wyznacza Benedictus.

"Przyłącza się gość nowy"; wartość metafizyczna i ontologiczna naszej zgodności polega na głębi jaka cechuje naszą jedność, dzięki wielkiej obecności Chrystusa, będącej jedyną rzeczą, którą znamy. Poszczęściło się nam, do tego stopnia, że w naszej prostoduszności zdolni jesteśmy do przezwyciężania wszystkich sprzeczności naszego rozproszenia i naszych grzechów a także do zauważania dzień po dniu wielkiej obecności Chrystusa. Poszczęściło się nam, do tego stopnia, że, bez względu na to kim i gdzie jesteśmy, możemy szczerze, prostodusznie powtarzać, iż nie znamy nikogo innego tylko Chrystusa.

Z tej ontologicznej wartości towarzystwa wytryska jej wartość moralna: owoc wolności. Nasza zgodność jest owocem wolności: jej najgłębszym korzeniem, źródłem jest Jego obecność, ale nie może zabraknąć również naszego uznania i zgody.

Z tego wskazania rodzi się najbardziej podstawowa i esencjalna oraz najbardziej znacząca dla naszej praktyki życiowej zasada moralna: "Największą ofiarą jest poświęcenia własnego życia dla dzieła Kogoś Innego". Jest to zdanie analogiczne do tego, które wypowiedział Chrystus: "Nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś daje życie za swoich przyjaciół" (J 15, 13). Jeszcze bardziej jednak - jak przekonywuje nas cała Ewangelia Janowa - to zdanie przypomina samo doświadczenie Chrystusa, który poświęcił życie dla dzieła Ojca. "Oddać życie dla dzieła Kogoś Innego", oznacza dla nas - mówiąc konkretnie - że wszystko to, co robimy, całe nasze życie jest dla ruchu. Stwierdzenie że to, co czynimy służy wzrostowi charyzmatu, w którym dano nam uczestniczyć, oznacza stwierdzenie czegoś, co ma precyzyjne odniesienie historyczne; co posiada swoją chronologię, swoją fizjonomię, możliwą do opisania, a nawet do sfotografowania; co dotyczy imion i nazwisk, a u źródeł, pewnego określonego imienia i określonego nazwiska. Gdyby poświęcenie swego życia dla dzieła Kogoś Innego nie dotyczyło określonego imienia i nazwiska, to rozwiałaby się się jego historyczność, osłabiłaby się jego konkretność i nikt nie poświęcił by już więcej swego życia dla dzieła Kogoś Innego, lecz oddałby je dla własnej interpretacji, dla własnych upodobań, dla własnych korzyści albo dla własnego punktu widzenia.

Oddać życie dla dzieła Kogoś Innego; tym "altro", historycznie, fenomenologicznie, zjawiskowo rzecz ujmując, jest pewna określona osoba; na przykład jeśli chodzi o ruch to jestem nim ja. Podczas gdy mówię w ten sposób, to jakby znika wszystko to, co stanowi moje ja (ponieważ tym "Kimś Innym" jest Chrystus w swoim Kościele); pozostaje zaś historyczny punkt odniesienia i cały potok słów, cała rzeka dzieł, które zrodziły się począwszy od pierwszego momentu w szkole Berchet. Zgubienie z oczu tej wskazówki oznaczałoby zgubienie temporalnego fundamentu naszej zgodności, użyteczności naszego działania, to tak jakby zrobić szczelinę w fundamencie.



2. Zaledwie wypowiedziane, słowo "ja" rozpływa się, przepada w oddali; ponieważ czynnik historyczny, możliwy do opisania, do sfotografowania, do nazwania po imieniu i nazwisku, z konieczności musi zniknąć ze sceny, na której rozpoczyna się historia. Każdy ponosi odpowiedzialność za charyzmat; każdy jest przyczyną upadku albo wzrostu skuteczności charyzmatu; każdy albo jest terenem, na którym charyzmat się marnuje, albo jest terenem, na którym wydaje owoc.

Stąd też jest to chwila, w której niezwykle ważne jest zdanie sobie sprawy z własnej odpowiedzialności, ważne jako pilna potrzeba (konieczność), jako wyraz uczciwości i wierności. Jest to moment odpowiedzialności za charyzmat, którą każdy bierze na siebie.

Zaciemnienie bądź lekceważenie tych uwag oznacza zaciemnienie i lekceważenie wpływu, jaki historia naszego charyzmatu wywiera na Kościół Boży i dzisiejsze społeczeństwo; wpływu, który jest ogromny a zamierzeniach (Bożych) ma być jeszcze większy.

Istota naszego charyzmatu streszcza się w dwóch punktach:
przede wszystkim zwiastowanie (orędzie), że Bóg stał się człowiekiem (zdumienie i entuzjazm z tego powodu);
że ten człowiek jest obecny w pewnym "znaku" zgody, komunii, jedności wspólnoty, jedności ludu.


Moglibyśmy dodać trzeci punkt, fundamentalny dla definitywnej charakterystyki naszego charyzmatu: jedynie w Bogu, który stał się człowiekiem, a więc jedynie w Jego obecności, zatem, czyli, jedynie - w jakiś sposób - poprzez formę Jego obecności, człowiek może być człowiekiem a ludzkość może być ludzka; stąd się bierze moralność i misja.



3. Istnieje pewna osobista aktualizacja, osobista wersja, którą każdy nadaje charyzmatowi, do którego został wezwany i do którego przynależy. Im bardziej ktoś podejmuje odpowiedzialność za charyzmat, tym bardziej w sposób nieunikniony, charyzmat ten przenika jego temperament, przenika owo szczególne, niemożliwe do zastąpienia przez żadne inne, powołanie, którym jest jego osoba. Każda osoba ludzka ma swoje konkretne oblicze, swą konkretną mentalność, swój temperament, żyje w takich a nie innych okolicznościach, a przede wszystkim charakteryzuje ją konkretność ruchu jej wolności.

Stąd każdy może robić co chce ze swoim charyzmatem i ze swoją historią: może ten charyzmat zredukować, pokawałkować na części, wyakcentować w nim pewne aspekty na niekorzyść innych (czyniąc go monstrualnym), nagiąć go do własnych upodobań życiowych albo dla własnego zysku, porzucić z powodu niedbalstwa, przez upór, przez powierzchowność, porzucić dla wygody, przyjemności albo lenistwa.

Charyzmat, identyfikując się z odpowiedzialnością każdego z osobna, przyjmuje rożne, przybliżone odmiany, odpowiednio do miary wspaniałomyślności poszczególnych ludzi. Owa przybliżoność mierzona jest wspaniałomyślnością, na której zasadzają się zdolność, temperament, gust itd... Charyzmat kształtuje się zgodnie ze wspaniałomyślnością poszczególnych ludzi. Oto prawo wspaniałomyślności: dać całe własne życie dla dzieła kogoś innego.

Ten trzeci punkt przynosi z sobą bardzo istotną kwestię: każdy, w każdym swoim akcie, każdego dnia, w każdym swoim wyobrażeniu, w każdym swoim postanowieniu, w każdym swoim działaniu, winien troszczyć się o porównanie kryteriów, jakimi kieruje się w działaniu, z obrazem charyzmatu, takim jaki wyłonił się u początków wspólnej historii. Porównanie z charyzmatem, takim, jaki został nam dany, zmierza do skorygowania dziwactw poszczególnych wersji, interpretacji charyzmatu i jest nieprzerwanym upomnieniem i pobudką.

Porównanie z charyzmatem jest zatem z punktu widzenia metodologicznego i praktycznego, moralnego i pedagogicznego, najważniejszą troską jaką należy się kierować. W przeciwnym razie charyzmat staje się pretekstem i okazją do tego, na co się ma ochotę; przykrywa i udostępnia coś, na co my mamy ochotę. W ten sposób stajemy się oszustami, ponieważ mówimy, że tworzymy Comunione e Liberazione, a w rzeczywistości czynimy z Comunione e Liberazione to co sami chcemy. Kłamstwo jest - według wyrażenia św. Jana - synonimem grzechu, dlatego też jest zdradą.

Aby ograniczyć tę pokusę, która nie omija nikogo z nas, powinniśmy przyzwyczaić się do porównywania się z charyzmatem, porównywania, które upomina i ciągle wzbudza w nas ideał. Trzeba tego typu porównanie uczynić nawykiem, habitus, cnotą. To jest nasza cnota: porównanie z charyzmatem w jego autentyczności.



4. W tym momencie powraca kruchość (l`effimero), bo Bóg posługuje się tym, co kruche, przelotne. Powraca waga tego co kruche: na dziś, w końcu porównanie z wyraźnie określoną osobą, od której wszystko się zaczęło. Ja mogę się rozpaść, ale pozostawione teksty i nieprzerwane następstwo - jeśli Bóg zechce - osób wskazanych jako punkty odniesienia, jako wiarygodną interpretację tego, co wydarzyło się we mnie, staną się narzędziem upominania i pobudzania; staną się narzędziem służącym moralności. Linia wskazanych odniesień jest rzeczą bardziej żywą od teraźniejszości, ponieważ nawet tekst można poddać interpretacji, jest rzeczą trudną zinterpretować go niewłaściwie, ale można. Poświęcenie życia dla dzieła Kogoś Innegozawsze zakłada istnienie związku pomiędzy słowem "Ktoś Inny" a jakąś rzeczywistością historyczną, konkretną, dotykalną, postrzegalną, możliwą do opisania, do sfotografowania, mającą imię i nazwisko. Bez tego narzuca się nasza pycha, owszem krótkotrwała, krucha, lecz krucha w pejoratywnym sensie. Mówienie o charyzmacie pozbawionym historyczności nie jest mówieniem o charyzmacie katolickim.

tłum. ks. Joachim Waloszek