Cała ziemia pragnie Twego oblicza

Komentarz do kilku modlitw

Wstęp

"Prośba, która będzie Ci przewodnikiem"
Zasadniczym tematem całego naszego duchowego dyskursu jest prośba. Prośba jako normalna ekspresja świadomości nas samych: jesteśmy świadomi o tyle, o ile prosimy, żyjemy po ludzku, o ile prosimy. Prosimy - ale o co? Tu pojawia się dwuznaczność (niejasność), w tym oto punkcie może zrodzić się niejasność, po ludzku zrozumiała.

Kiedy Tobiasz mówi: "W każdej chwili uwielbiaj Pana Boga i proś Go, aby drogi twoje były proste i aby doszły do skutku wszystkie twoje zamiary i pragnienia" (Tb 4, 19), to nie chodzi o skutek, który jest naszym urojeniem. ów pozytywny skutek nie jest naszym wyobrażeniem, nie odpowiada wyobrażeniom, nawet jeśli te wypływają z naszych najlepszych uczuć. Tajemnica, w wymaganiach jakie stawia przed naszym życiem, jest zawsze inna.

Prośba sprowadza się przede wszystkim do tego, aby Chrystus przyszedł, aby mnie przeniknął; aby On, Chrystus określił moje myśli, zmieniając nieubłagane ograniczenia, w których te się rodzą, rozłupując je w ich granicach, w ich szczupłym obwodzie i czyniąc serce dyspozycyjnym wobec Jego nieskończonej mądrości.

Pragnąć, a zatem prosić o poznanie i miłość Chrystusa: to jest treść prośby. Niech przyjdzie Jego Królestwo, tzn. niech przyjdzie On.

Modlitwa chrześcijanina różni się od modlitwy jako ekspresji naturalnej religijności, ponieważ jej treścią jest pewna historia, ponieważ rodzi się, intensyfikuje, wyraża się jako modlitwa w pamięci o czymś, co się wydarzyło i co decyduje o jego (chrześcijanina) teraźniejszości. Z czego rodzą się Benedictus i Magnificat, i Nunc dimittis? Rodzą się z pewnego faktu, którym do tego stopnia przepełniona jest świadomość jakiejś osoby, że to, co ona myśli, czego pragnie i o co prosi, wypływa ze zrozumienia i odczucia tego faktu, przez który został pochwycony i którym jest warunkowany.

Dlatego, o ile pierwszym słowem określającym modlitwę jest słowo "prośba", to drugim, jest słowo "pamięć". Modlitwą chrześcijanina może być jedynie pamięć; modlitwa jest po chrześcijańsku spełniona jedynie jako pamięć. Rodzi się z pamięci o pewnym fakcie, ze świadomość Obecności, która go ogarnia, z zaproszenia do zadania, które owa Obecność do niego kieruje, z pasji do tego zadania. Jak mówił św. Paweł: "Albowiem miłość Chrystusa przynagla nas, pomnych na to, że skoro jeden umarł za wszystkich, to wszyscy pomarli. A właśnie za wszystkich umarł po to, aby ci, co żyją, już nie żyli dla siebie, lecz dla Tego, który za nich umarł i zmartwychwstał" (por. 2 Kor 5, 14-15).

I dodaje: "Jeśli ktoś nie kocha Pana, niech będzie wyklęty" (por. 1 Kor 16, 22), niech będzi ekskomunikowany; jest poza. śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa są osią modlitwy a na fundamencie prośby oraz pamięci zasadza się obecność Chrystusa, lecz nie jako coś wymyślonego przez nas: obecność Chrystusa tak jak w historii wkroczyła w nasze życie i zapuściła korzenie w naszym życiu.

A zatem modlitwa, przywołanie i wsparcie, staje się wyrazem nas samych, prawdą, która zaczyna w nas świtać: Anioł Pański, Benedictus, Magnificat, Nunc dimittis.

Anioł Pański, zwiastowanie Wydarzenia, Benedictus, streszczenie wielkiej historii, uprzedzającej Wydarzenie; Magnificat, Wydarzenie w trakcie jego dziania się i w jego początkowej eksplozji zwycięstwa: Magnificat anima mea Dominum... qui potens est (Łk 1, 46. 49).

Tak, że ktoś, osiągnąwszy kres jakiegoś działania albo dnia, albo osiągnąwszy kres minionych lat albo życia, mówi: "Teraz, pozwól o Panie, odejść swemu słudze w pokoju, ponieważ zobaczył czym jest zbawienie, zbawienie Boże" (por. Łk 2, 29-30), miłość odkupieńcza Ojca, czyli miłosierdzie. Zobaczył, czym jest miłosierdzie: istotę - dla człowieka - tego czym jest Bóg.

Dlatego, stając naprzeciw rzeczy, innych ludzi, naszych własnych ludzkich oczu, nocą i w ciągu dnia, czy szaleje burza, czy jest pogoda, możemy być zuchwali, niewinnie zuchwali, nie znając wyraźnie wszystkich racji, w oparciu o dobrą intuicję, która akceptuje Tajemnicę w jej dobroci, która akceptuje Byt jako dobroć, która akceptuje Byt jako pozytywność, która akceptuje pierwszy rozdział Mądrości.

Modlitwa osobista

Modlitwa jest najprawdziwszą postawą człowieka wobec Boga; jest najbardziej realistycznym, pełnym, prawdziwym aktem człowieka.

Jak stwierdza antyfona, "cała ziemia jest spragniona Jego oblicza"(1). Ale ziemia jako taka niczego nie pragnie, rzeczywistość niczego nie pragnie. Do czego można więc odnieść to słowo? Do ludzkiej świadomości, czyli do mojej świadomości. "Cała ziemia" oznacza moją świadomość, to moja świadomość może się wyrazić pragnieniem. "Cała ziemia" staje się świadoma Jego [Obecności] we mnie.

Modlitwa jest zatem inicjatywą, która bierze początek ze świadomości Jego [Boga], świadomości Jego jako inicjatywy, ze świadomości Jego obecności jako mojej woli, jako mojego oczekiwania, jako mojego słowa. Zazwyczaj zachowujemy się tak, jakbyśmy oczekiwali stanu świadomości, jako czegoś, czemu należy się poddać, tak iż, jeśli pojawi się to dobre uczucie, wówczas mamy szlachetną chęć, aby mu się nie przeciwstawiać, ale poza tym dusza błąka się w neutralności.

To jest pewna inicjatywa, to jest pewne rozpoznanie i uznanie, pewne oczekiwanie, to jest jakieś "Przyjdź!", to jest prośba. Nasza świadomość jest inicjatywą: dlatego właśnie budzimy się rano i pośród samotności świata, pośród wielkiej plagi samotności świata, odnajdujemy pociechę, o ile przeżywamy świadomość jako inicjatywę; nawet całe nasze zło nieustannie zamienia się w popiół, tysiąc razy na dzień zamienia się w popiół dzięki tej świadomości, dzięki tej inicjatywie!

Hańbą jest nasze życie, nawet gdybyśmy wykonali wszelką możliwą i wyobrażalną pracę, jeśli nie podejmujemy w nim [w życiu] pracy związanej z tą inicjatywą; reszta to łajno! Wszystko się psuje: to co trzymamy w dłoniach, również chwała naszych imion umieszczonych na stronicach gazet byłaby marnością! Wszystko jest demoralizacją, jeśli nie jest kształtem słowa-modlitwy, które sytuuje się znacznie głębiej. świadomość Jego obecności jest inicjatywą, do podjęcia której jesteśmy wzywani każdego ranka, o którą - jak fale morskie o niewzruszoną i nieusuwalną skałę - rozbijać się powinny wszystkie nasze resentymenty, braki, grzechy, wszystko czego nam brakuje, albo co wydaje się nam brakować, wszystko za czym wzdycha świat i nad czym lamentuje świat, czyli my, kiedy naszego życia nie ożywia i nie pobudza inicjatywa tej świadomości.

Dlatego codziennie powinniśmy odmawiać Anioł Pański, bo Maryja jest źródłem owej świadomości i wszystko przechodzi przez Nią, Pośredniczkę, i powinniśmy wzywać Ducha, który Ją poruszył i porusza każdego z nas. Jeśli Go wzywamy, jest "zmuszony", aby nas usprawiedliwić, ponieważ nas wezwał, a jeśli On coś rozpoczyna, to po to, aby to doprowadzić do końca.

"Raduj się córo Syjonu, wesel się Izraelu, ciesz się z całego serca, córo Jeruzalem. Pan oddalił swój wyrok na ciebie, usunął twego nieprzyjaciela. Król Izraela jest Panem pośród ciebie. Nie spotka cię więcej nieszczęście"(2).

Nasza współpraca z Bogiem, nasza praca nazywa się jedynie "modlitwa". To ten punkt, w którym Bóg "czyni" i człowiek czyni.

Medytacja jest wymiarem indywidualnym modlitwy, a modlitwa osobista jest źródłem modlitwy wspólnotowej, w tym znaczeniu, że powinna wychowywać, aby modlitwa wspólnotowa stawała się coraz bardziej osobistą.

Jesu, dulcis memoria

Jesu, dulcis memoria,
dans vera cordis gaudia:
sed super mel et omnia,
ejus dulcis praesentia.

Nil canitur suavius,
nil auditur jucundius,
nil cogitatur dulcius,
quam Jesus Dei Filius.

Jesu, spes paenitentibus,
quam pius es petentibus!
Quam bonus te querentibus!
Sed quid invenientibus?

Nec linqua valet dicere,
nec littera exprimere:
expertus potest credere,
quid sit Jesum diligere.

Sis, Jesu, nostrum gaudium,
qie es futurum praemium:
sit nostra in te gloria
per cuncta semper saecula. Amen.

Słodyczą, Jezu, tyś bez miary
Dla serca, które Cię pamięta,
Lecz nad miód i nad wszystkie dary
Słodsza obecność Twoja święta.

Nic w słodkim pieniu tak nie nęci,
Nic w uszach milej brzmieć nie może,
Nic tak błogiego dla pamięci,
Jak imię Jezus, Słowo Boże.

Nadziejo grzesznych, co z win wstają,
Jak tkliwie modłów słuchasz w niebie,
Jak dobryś dla tych, co szukają,
Lecz czymżeś tym, co znajdą Ciebie?

Ni język oddać zdoła w słowie,
Ni ksiąg uczonych treść bogata:
Kto zaznał - jeno ten się dowie,
Co znaczy kochać Zbawcę świata!

Radością, Jezu, bądź nam trwałą,
Ty, co masz wieńcem być nagrody,
Bądź nieśmiertelną naszą chwałą
Tam, gdzie wieczyste święcisz gody! Amen.


Zarówno u źródeł śpiewu, jak i u źródeł naszego życia leży pewna pocieszająca myśl. Istotnie, pojawienie się Boga w świecie jest nade wszystko podskokiem (tryumfem) pociechy.

Jeśli pierwszym odczuciem nie jest ów nagły odruch pocieszenia, to znaczy, że nie postrzegamy tego, co się wydarza, zgodnie z jego prawdziwą naturą. Poza i ponad wszystkimi naszymi błędami, wszystkimi naszymi pomyłkami, bez względu na stan ducha, spostrzeżenie inicjatywy (albo dowiedzenie się o inicjatywie) przyjścia na świat, którą podjęła tajemnica Boga, oznacza przede wszystkim pociechę.

Co jest treścią owej pocieszającej myśli, która przeciwstawia się myśli budzącej przerażenie, przerażającej myśli, którą jest sąd?

To, co Bóg zaczyna, zaczyna po to, aby doprowadzić to do końca.

Nie ma rzeczy bardziej pewnej, bardziej podnoszącej na duchu i pozwalającej na większy oddech od tej!

Jaki jest jedyny wymagany warunek? Ten, żeby traktować życie na serio, a zatem posługiwać się słowami zgodnie z powagą jakiej się domagają: Ty, o Panie, jeśli zaczynasz coś na tym świecie, albo we mnie (w moim świecie), to po to, aby doprowadzić to do końca.

Modlitwa ojca Grandmaison

Święta Maryjo, zachowaj we mnie serce dziecka,
czyste i przejrzyste jak źródło.
Uproś mi serce proste,
które nie lubuje się w smutkach
i zajmowaniu się sobą.
Serce wielkoduszne i chętne do dawania,
serce współczujące, wierne, hojne i wdzięczne,
które nie zapomina o żadnym dobru
i nie chowa urazy z powodu jakiegoś zła.
Uczyń moje serce łagodnym i pokornym,
miłującym bezinteresownie,
radosnym, że może się ukryć w innym sercu
przed obliczem Twego Boskiego Syna.
Serce wielkie i nie dające się opanować
żadnej niewdzięczności,
która mogłaby je zamknąć,
żadnej obojętności,
która mogłaby je znużyć i osłabić.
Serce troszczące się o chwałę Jezusa Chrystusa,
zranione Jego miłością tak,
by ta rana zagoiła się dopiero w niebie.


Léonce de Grandmaison SJ

Święta Maryjo, zachowaj we mnie serce dziecka, czyste i przejrzyste jak źródło. Uproś mi serce proste, które nie lubuje się w smutkach i zajmowaniu się sobą [chodzi o człowieka, który potyka się o samego siebie, upada]; Serce wielkoduszne i chętne do dawania, serce współczujące, wierne, hojne i wdzięczne [kiedy ustaje każde inne uczucie, jedno pozostaje, uczucie jedyne godne człowieka, jest nim wierność], które nie zapomina o żadnym dobru i nie chowa urazy z powodu jakiegoś zła: owa dyspozycyjność, jeśli jest całkowita, jeśli obejmuje czas z cierpliwością, jeśli podejmuje dreszcz ryzyka, czyni człowieka mądrym i czułym, mędrcem; ten, kto jest dyspozycyjny jest mądry. U tej dziewczyny, która powiedziała: "Fiat, otom ja, niech mi się stanie według Twego Słowa", nie sposób wyobrazić sobie żadnego kroku ani żadnego gestu, który nie byłby owocem mądrości. Tak, jest oddana, mądra, ale nie jest to mądrość wyrachowania; to mądrość, która łączy inteligencję życiową (rozumienie życia) i inteligencję losu (rozumienie przeznaczenia) z czułością względem tego, czym się jest: mądrość, czułość i dyspozycyjność, która wibruje w duszy, przepuszcza przez sito wszystko i pozwala przejść tylko temu, co jest czyste.

Ostateczną cechą charakterystyczną dyspozycyjności jest czystość absolutna, postrzegana jednak nie jako zdolność do bycia odpowiednim (nienagannym), nie jako usunięcie słabości, tak że, paradoksalnie, jest ona u samych korzeni nieodpowiedniości i błędu. U korzeni słabości jest miejsce dla czystości, która utożsamia się z darmowością (bezinteresownością, wielkodusznością). Mylę się, ale nie rezygnuję z darmowości, rzeczywiście, od razu zaczynam od nowa, nie tracę ani sekundy.

Uczyń moje serce łagodnym i pokornym [można nie mieć serca łagodnego i pokornego, ale starać się o takie], które kocha, nie domagając się, by być kochanym [oto formuła darmowości]. Tymi samymi słowami posłużyła się Ada Negri w wierszu Moja młodość(3). Cytowałem je w pierwszym roku nauczania religii w szkole, i zawsze tłumaczyłem, nota bene od czterdziestu lat, że kochasz kwiat, nie dlatego, że możesz go zerwać i obwąchać, ale dlatego, że jest, kochasz owoc, nie dlatego, że możesz go ugryźć, ale dlatego, że jest, kochasz dziecko, nie dlatego, że jest twoje, ale dlatego, że jest. "Z serca dziękujesz Bogu pól i ludów...". To nazywa się darmowość (bezinteresowność) i występuje jedynie w pierwszym podskoku natury, trwającym zaledwie półtora minuty, albo w życiu chrześcijanina, który idzie za (naśladuje). ... radosnym, że może się ukryć w innym sercu przed obliczem Twego Boskiego Syna. Serce wielkie [czyni go dla ciebie Bóg] i nie dające się opanować żadnej niewdzięczności, która mogłaby je zamknąć, żadnej obojętności, która mogłaby je znużyć i osłabić. Serce troszczące sie o chwałę Jezusa Chrystusa, zranione Jego miłością tak, by ta rana zagoiła się dopiero w niebie [dopiero na ostatecznym progu przeznaczenia].

Modlitwa ojca Grandmaison, której nauczyłem się mając lat piętnaście, i którą odtąd odmawiam, to modlitwa, w której w najjaśniej opisano, czym jest przyjaźń zakorzeniona w wierze.

W istocie, przeznaczeniem człowieka jest bycie razem ze wszystkim tym, co jest, co istnieje, z tajemnicą Bytu. Dlaczego? Ponieważ został uczyniony na obraz Boga, a Bóg jest komunią, komunią Ojca i Syna, i Ducha świętego - tajemnicą Trójcy. W tajemnicy Trójcy świętej tkwi źródło faktu, że ludzkie "ja" nie jest samo. "Ja" samotne to ja stracone, z kolei "ja", które nie jest samotne, podtrzymywane jest przez towarzystwo, które jest przyjaźnią, a przyjaźń tworzona jest przez posłuszeństwo.


Przypisy:
1. "Król pokoju został wywyższony, a cała ziemia pragnie Jego oblicza" (antyfona I Nieszporów Uroczystości Narodzenia Pańskiego).
2. Po Ewangelii, ze Mszy Wigilii Uroczystości Narodzenia Pańskiego, wg rytu ambrozjańskiego. Por. So
3, 14-15.
3. Moja młodości. Nie straciłam Ciebie. / Pozostałaś w głębi mojego istnienia / ta sama, chociaż inna - / bez liści i kwiatów, bez tamtego śpiewu, / twój uśmiech świetlisty z przeszłości nie wróci. / Jesteś inna, piękniejsza. / Kochasz, nie myśląc, że jesteś kochana. / Z serca dziękujesz Bogu pól i ludów / za każdy kwiat, który rozkwita, / owoc, który czerwienieje, / za okruszynę, która się rodzi. / Z roku na rok zmieniałaś swe oblicze. / Cierpienie czyniło cię mocniejszą, / każdej zmarszczce upływających dni / przeciwstawiałaś ukryte, wciąż zielone / obronne soki. / Teraz patrzysz w światłość, która nie kłamie, / w Niej przyglądasz się trwającemu życiu. / Młodości, czasie bez imienia, / ludzka wśród ludzkiej biedy / a żywa tylko w Bogu, tylko w Nim szczęśliwa. / Młodości wieczna, wciąż żywa nadziejo, / powierzam cię nadchodzącym barwom i odcieniom / - kiedy na ziemię wróci wciąż kwitnąca wiosna / a na niebie - gdy zgaśnie słońce / będą rodzić się gwiazdy.