Obecność w środowisku cz. II

Zapis wystąpienia ks. Luigi Giussaniego na temat „Młodzieży Uczniowskiej”, Reggio Emilia 1964

LUIGI GIUSSANI
Naśladując to, co czyni Kościół, usiłuję nie wymagać tego, co niekonieczne (supra quam possunt). Do czego Kościół zobowiązuje chrześcijan w procesie ich wychowania? Do sakramentów, do respektowania dogmatów, do wiary w dogmaty, do przyjmowania sakramentów. Dlatego, minimalnym wyrazem wspólnoty, prowizorycznej i kruchej, lecz realnie decydującej o formacji mentalności chrześcijańskiej, powstającej i biorącej początek ze szkoły, minimalnym wymaganym poziomem jest uczestnictwo we Mszy św. I przyjmowanie sakramentów. Istnieje także inny punkt widzenia ukazywany młodzieży: uczestnictwo we Mszy i w sakramentach wskazywane jest jako zaangażowanie pozwalające na doświadczenie wiary. Zatem uważne zaangażowanie w takie doświadczenie pozwala wyjaśnić pewne idee katechizmowe, wcześniej uznane za oderwane od rzeczywistości.
Również protestantowi proponuję aby przyszedł na mszę św. „Jeśli chcesz wiedzieć, czym jest chrześcijaństwo, przyjdź na naszą mszę św.”. Mówimy to we wszystkich naszych grupach. W 62 szkołach Mediolanu mamy grupy działające systematycznie; jedne z nich są duże, od 200 d0 300 uczniów, inne mniejsze, być może niektóre spotykają się od kilku lat w trzy, cztery, pięć, sześć osób, trzeba bowiem żebyśmy byli wierni zasadom i rzeczom słusznym, niezależnie od rezultatu. Rezultat – Królestwo Boże – przyjdzie, gdy będziemy wierni autentycznemu doświadczeniu, dobry efekt będzie miał miejsce jedynie jako następstwo wierności temu, co autentyczne: z wierności naszej inteligencji i z całej wrażliwości naszej autentyczności; chodzi o wierność temu, co autentyczne. Efekt nie wywodzący się z autentyczności jest rezultatem dwuznacznym, umrze natychmiast. Ileż kół młodzieżowych, kół uczniowskich cieszyło się intensywnym życiem dzięki zdolności jakiejś osoby przez jeden najwyżej dwa lata. Później, kiedy osoba kierująca została przeniesiona do innej parafii nie pozostawało po niej nic.
Mówię również protestantowi: „Jeśli chcesz ocenić czym jest chrześcijaństwo, modlitwa katolika, musisz przyjść na naszą mszę”. Przykładowo, w mojej szkole odprawiamy msze w piątek. Ponieważ jest nas dwóch lub trzech jeżdżących na różne spotkania wszystkich grup (tzw. Promyk), wyznaczyliśmy jedną mszę poranną w ciągu tygodnia. Kładziemy nacisk na mszę, w której uczestniczyliby wszyscy czujący się chrześcijanami lub chcący zainteresować się chrześcijaństwem. Mówię: „Nie niedziela, ponieważ do uczestnictwa w niedzielę jesteśmy zobligowani przez prawo kościelne, natomiast najbardziej wolnym gestem jest ten, wobec którego być może ktoś wam powie, wasza mama, tata, ciocia lub babcia: dlaczego wstajesz pół godziny wcześniej, by tam iść, czy jesteś niemądry? (zwłaszcza zimą)”. Gest musi być możliwie jak najbardziej wolny. Teraz nie mogę podkreślić wszystkich aspektów tej historii, ale chcę podkreślić wolność, zaangażowanie, aktywność. Zaangażowanie jest tym bardziej wychowawcze im bardziej zakłada wolność, gdyż w ten sposób personalizuje się efekt jego działania.
Na mszę tygodniową w mojej szkole wiele razy przychodzili również Żydzi i protestanci. Mówię im: „Powinniście usiłować utożsamić się z naszymi śpiewami. Naturalnie jest to msza przygotowana razem, jest to gest jak najbardziej wspólny. Musicie próbować utożsamić się z naszymi słowami, również i wy powinniście wypowiedzieć Amen”. [...] Bez przerwy to powtarzam; naturalnie młodzież trzeba przywoływać tysiące razy, ponieważ i my byliśmy od dziecka w ten sposób przywoływani. Jeśli mój ojciec nie ściskałby mi dłoni tysiąc razy, aby mi powiedzieć „dzień dobry”, nie nauczyłbym się mówić ludziom „dzień dobry”. Dlatego ciągle trzeba powtarzać, nieustannie, bez zmęczenia, ze musza odpowiadać poprzez uczestnictwo, usiłując utożsamić się ze słowami, które wypowiadają. „Dlaczego teraz mówią w ten sposób wasi koledzy, dlaczego zostało powiedziane do was to słowo?” Krótko mówiąc, jest to wezwanie do bycia świadomym najbardziej jak to jest możliwe. „Załóżmy że mówię do protestanta: [...] masz możliwość, aby osądzać lepiej, wejdź do wnętrza tego faktu i wtedy możesz wyrazić osąd bardziej krytyczny”. „W ten sam sposób mówię do katolików i naturalnie podkreślam: Uczestnictwo we Mszy nie jest pełne, jeśli nie wyraża przylgnięcia do jedności: komunia jest znakiem, że uczestniczysz we mszy. Wtedy, gdy nie bierzesz udziału w komunii, nie uczestniczysz całkowicie we mszy. Jeśli nie poświęcisz całej własnej osobowości, nie uczestniczysz w pełni i nie możesz zrozumieć całej jej wartości”. W ten sposób udało się nam stworzyć pewien zwyczaj uczestniczenia i stało się to dość łatwe. Na tych mszach jest obecna znaczna ilość młodych, a wielu z nich uczestniczy bardzo systematycznie. Ktoś może nie przyjść jeden raz, może nie przyjść cztery razy, może nie przychodzić przez jakiś czas. Przyjdź od czasu do czasu! Tak, jak Kościół otwiera drzwi swojej świątyni i pozwala wchodzić każdemu, kto chce i kiedy chce. Jedynym warunkiem, aby chodzenie do kościoła nie było czymś niemoralnym, nie jest posiadanie pewnego poziomu wiary, ale szczerość, z jaką ktoś usiłuje się utożsamić, aby zrozumieć, co dokonuje się wewnątrz.
A zatem podkreślenie doniosłości Mszy św. i sakramentów. W pierwszych latach nie ośmielałem się mówić o przychodzeniu na mszę czy przystępowaniu do Komunii, ponieważ wydawało mi się, że wszystko to jest jakimś ideałem, celem ostatecznym. Natomiast (wydaje mi się, że ojciec Emanuel, kapucyn, który bardzo nam pomaga, spowiadając naszą młodzież przez wszystkie dni tygodnia, od poniedziałku do niedzieli, może to potwierdzić), msza św. jest mocniejszym narzędziem do dyskusji nad Kantem, nad socjologią, ponieważ jest zaangażowaniem życia w podjęcie pewnego problemu. Tym problemem jest własne przeznaczenie: kwestia świadomości bycia potrzebującym, bycia zależnym od kogoś, żebrakiem. Taką świadomość mają wszyscy ludzie i to jest punktem podstawowym, fundamentalnym, z którego rodzi się zmysł religijny, obejmujący wszystkie inne zainteresowania.

Wszystkie inne życiowe zainteresowania
Oto druga wskazówka: wszystkie inne zainteresowania. Ta grupa – wspólna, z absolutną wolnością, każdy może przyjść, kiedy i jak chce, wolność absolutna, ale ze wskazaniem i precyzją wskazówki – grupa, do której jest wezwana młodzież, kierowana przez katechetę, czy w czasie jego nieobecności przez kogoś innego, musi szukać, aby żyć, musi usiłować żyć i konfrontować wszystkie życiowe zainteresowania. Dlatego zachęca się młodego człowieka, do mobilizującego zaangażowania, aby zdecydował się na wzięcie pod uwagę wszystkiego. Mówię to często młodzieży (w liceum klasycznym tych słów się nie używa): „Również w przypadku pracy musisz zaangażować się, aby powtórnie sprawdzić, ale nie teoretycznie, jeszcze raz zobaczyć zaplanowanie wycieczki, słuchanie muzyki (jeśli cię interesuje muzyka), uprawianie sportu (jeśli cię interesuje sport), więzi z dziewczyną, problemy, które masz z profesorem w szkole (może nim być komunista, socjalista, radykał, czy człowiek neutralny), problemy, na które natrafiasz studiując filozofię, problemy, które znajdziesz w szkole studiując historię, albo potrzeby dochodzące do głosu w dziedzinie socjalnej, tę wrażliwość społeczną, coraz bardziej dochodzącą do głosu, kwestie sprawiedliwości społecznej; razem z wszystkimi, w grupie musisz próbować żyć różnymi zainteresowaniami i je podejmować, konfrontować z mentalnością wspólnoty, najlepiej jak to jest możliwe”.
Dlatego życie grupy nie wzywa młodzieży do wysłuchania konferencji, chociaż są one wartościowe, ale wezwanie dotyczy całego życia. Co prawda największe zastrzeżenie ze strony dobrych rodziców budzi to, że młodzież traktuje grupę młodzieży uczniowskiej (GS) – jako centrum aktywności, jako sedno życia, nie widzą nic innego oprócz grupy młodzieży uczniowskiej i to dla rodziców, rozumiem w jakim znaczeniu, jest trudnością. Rozumiem w jakim sensie: jest owocem pewnego smutku i zawodu, odczuwanego kiedy młodzież odgradza się, ale ostatecznie, powiedzmy sobie, wynika to z jednego faktu, że oni, bardzo dobrzy rodzice, bardzo chrześcijańscy, nie byli wychowani do rozumienia chrześcijaństwa takim, jakim jest ono w rzeczywistości, tzn. jako życie we wspólnocie, jako przeżywana komunia. Rozumiejący ten fakt rodzice, rzeczywiście przylgną do swoich dzieci. Myślę o pewnej matce, której syn przebywa teraz w Brazylii, ponieważ młodzi upodobali sobie międzynarodowe więzi i udało nam się również je rozwinąć. Mamy nieprzerwanie dziesięciu młodych ludzi w Brazylii, pewną stabilną „sztafetę” uczniów, zaangażowanych misyjnie w tradycyjnym sensie tego słowa, misja realizowana, zaprojektowana i utrzymywana w całości przez młodzież. Ponieważ wszystko, wszystko ma związek. Jeśli chrześcijaństwo jest prawdziwe, nie może być ani jednego zainteresowania, które nie będzie weń wpisane i docenione.
Jesteś chrześcijaninem, przekonanym o chrześcijaństwie tylko w takiej mierze, w jakiej doświadczalnie zdajesz sobie sprawę, że chrześcijaństwo dowartościowuje twoje życie. „Nauczycielu, dokąd pójdziemy, jeśli odejdziemy od Ciebie? Tylko Ty masz słowa życia wiecznego”. Przekonanie nigdy nie jest owocem rozumowania jako takiego, ale pewnej wcielonej idei, idei przewodniej, wcielonej w życie. Całe życie grupy jest ożywiane przez to kryterium: usiłować nauczyć myśleć i przyzwyczaić młodzież do całkowitego myślenia w kategoriach wspólnotowych i za pomocą tego myślenia wziąć pod uwagę wszystkie jego zainteresowania.
Odkryłem później, że jest to treścią słowa nawrócenie (metanoia), które tłumaczy słowo „pokuta”. Metanoia dokładnie znaczy: nowy człowiek. Nie nowy człowiek, posiadający po prostu nową etykę, bo taką mogli posiadać również Sokrates czy Gandhi. Lecz jest nową koncepcją człowieka, na obraz tajemnicy Boga, który jest jeden i troisty. Jest nową koncepcją siebie i własnego życia, własnej egzystencji. Jest prawdziwą rewolucją, jedyną rewolucją w historii, rewolucją samej koncepcji ludzkiego „ja”, rewolucją samej koncepcji jedności, samego bytu i egzystencji. To jest rewolucja misterium Trójcy poprzez Jezusa Chrystusa, to jest uczestnictwo misterium Boga w człowieku.
Nie jest tak, że to, co mówię wam jest nieomylne, ale mówię po prostu, że to, co mnie ożywia, to, co mi każe mówić do was jest powielaniem podstawowej metody Kościoła, oblicza Kościoła, sposobu, za pomocą którego Jezus Chrystus wprowadza w świecie swoje kryterium. Krótko mówiąc, chłopak jest ogarnięty tym od poniedziałku do niedzieli, od rana do wieczora, i wszystko dokonuje się bez żadnego przymusu. Nigdy nie mówiliśmy „róbcie to a to”, a wszyscy modlą się stosując brewiarz, odmawiając godziny (przedpołudniową, popołudniową, jutrznię, kompletę). Wydrukowaliśmy w ciągu dwóch lat ponad 5000 książeczek z liturgią godzin. Nie tylko modlitwa, ale wszystko inne, również znany problem bycia razem dziewcząt i chłopców, nie był stworzony umyślnie (to jest problem, który pozostawiam psychologom i moralistom), ale naśladując kryterium, omawiane wcześniej: jeśli są razem w klasie, nie jest prawdziwym chrześcijaństwo, jeśli również nie ukaże zdolności „dowartościowania” – to jest właściwe słowo – tego co jest. W tym znaczeniu więź współbycia jest ożywiana i podtrzymywana przez określony klimat. Wówczas, w pierwszych latach, nie chciałem nigdy brać młodzieży na wycieczkę, ponieważ mówiłem sobie: „To jest nieużyteczne spędzanie czasu”. Natomiast teraz bardziej doceniam wycieczki, ponieważ przekonałem się, że zawsze, kiedy wracałem, nowe osoby spośród młodych czuły się przemienione i od tego czasu zaczęły przychodzić na spotkania grup: być może jest to jeden czy dwóch na jeden autobus. Lecz z jakim kryterium i za jaką cenę organizuje się te wycieczki. Cała droga określona jest według tych kryteriów: modlitwy; wszystko, co się czyni, czyni się razem. Mówię: aby zrealizować wycieczkę na wasze konto, możecie zorganizować ją samodzielnie, beze mnie. Ja organizuję wycieczkę tylko i wyłącznie po to, aby pokazać wam wartość, jaką ma chrześcijaństwo, zdolność, którą posiada: dowartościowania wszystkiego, nawet wycieczki.
Podobnie jest z zainteresowaniem kinem. Istnieje stowarzyszenie na rzecz kina, młodzież uczniowska (GS), wypożyczająca taśmy filmowe z Narodowego Stowarzyszenia Kinematografii. Ja jednak nigdy nie popierałem kina. Dlaczego? Ponieważ mobilizowanie uczniów do zorganizowania projekcji filmu, gdzie rozpoznaje się zdolności aktora w odróżnieniu od amatora, to mogą robić wszyscy, nawet lepiej ode mnie, także komuniści. Jeśli byłbym w parafii, nigdy nie stworzyłbym kina w celu przyciągnięcia ludzi, ponieważ to nie jest to, co zbawia w chrześcijaństwie. Tymczasem wykorzystuję również kino, ale w jaki sposób? Zapraszam ludzi do wydarzenia, w którym ogląda się film z punktu widzenia chrześcijańskiego. Wzywam młodzież wyłącznie do zaangażowania w oglądanie filmu z chrześcijańskiego punktu widzenia i tylko wówczas, gdy jestem pewien, ze wyświetlenie filmu mogę zorganizować w ten sposób. W przeciwnym razie rezygnuję, ponieważ wszystko, co robię z młodzieżą jest wychowawcze. Co oznacza słowo „wychowawcze”? Oparte na doświadczeniu pokazanie im, że chrześcijaństwo jest jedynym zjawiskiem, które docenia i dowartościowuje życie.
Na przykład, na rzecz kultury, organizujemy nie tylko konferencje. One są organizowane, ale 99% naszej aktywności kulturalnej realizuje się w grupach. Działalność kulturalna jest po prostu nie rozumiana. Poprosiłem kiedyś o pomoc Stowarzyszenie Studentów Katolickich (FUCI), lecz było ich mało i nie mogli pomóc. Dzięki Bogu, mamy pokaźną grupę, ok. 20 studentów, którzy ukończyli już pierwsze lata, systematycznie przeglądających wszystkie zagadnienia szkolne z punktu widzenia chrześcijańskiego. Przykładowo, chłopakowi, katolikowi z grupy młodzieży uczniowskiej, uczącemu się w szkole, nauczyciel tłumaczył na lekcjach historii, że papieże 2 połowy XVIII wieku byli niegodni, itp. Wówczas studenci opracowali skrótową informację na temat Piusa IX razem z dokumentacją i rozdali ten materiał w całej klasie. Jeśli jakiś problem interesuje całą szkołę, to rozpowszechniają te materiały w całej szkole. Podobne fiszki, a mamy ich około 50 rodzajów na różne tematy, są materiałami podstawowymi dla całego programu nauczania na każdym poziomie szkoły. Albo inny przykład, gdy chłopak z Akcji Katolickiej lub uczeń z młodzieży uczniowskiej (GS) – załóżmy, że są w liceum klasycznym lub o profilu ścisłym – musi opracować Kanta w ciągu jednego tygodnia, wówczas jeden ze studentów zaprasza zainteresowanych do swojego domu, aby razem studiować filozofię Kanta, wyjaśniając ją z chrześcijańskiego punktu widzenia. Powyższa aktywność jest nieprzerwana, dlatego, że jest sprawdzianem występującym w całym życiu chłopca.
W ten sposób młody człowiek ma zagospodarowany czas wolny, często zawłaszczany przez zło lub znudzenie. A zatem ważne jest dla niego, aby się przyzwyczaił i zrozumiał, co znaczy miłość chrześcijańska, żeby uświadomił sobie, że prawem życia jest miłość, że nie żyje „on” sam, lecz to, czym on żyje jest pewnym „my”. Aby to zrozumieć, trzeba przynajmniej od czasu do czasu poświęcić popołudnie w niedzielę, iść i współdzielić życie z biednymi dziećmi w ubogich osadach poza granicami Mediolanu, np. w dzielnicy Bassa Milanese (jest to region chyba najbardziej zaniedbany w Europie). Zatem udajesz się tam i spędzasz z nimi pół dnia. Zwróć uwagę, że celem nie jest przede wszystkim podniesienie moralności społecznej tych ludzi, ale współdzielenie z nimi całego twojego życia. Nie uczysz się miłości pokazując drogę, ale ją współdzieląc. Chrystus, Bóg przybył, aby nas zbawić, cierpiał i umarł z nami. Miłość jest współcierpieniem, jest komunią, wspólnotą. Dar może przyjść dopiero później: jeśli mam więcej, automatycznie służy to wszystkim innym, ale jest to tylko jakiś skutek. Dlatego pozostawiłem na boku San Vicenzo, gdzie trudniej było zrozumieć młodzieży taki proces wychowawczy, ponieważ aby przeprowadzić go skutecznie według powyższej koncepcji, potrzeba pewnej dojrzałości. A już jakąś dojrzałość ducha posiadamy. We wszystkie niedziele tego roku 1600 młodych ludzi opuszcza Mediolan, by udać się do 67. parafii w ubogim rejonie Bassa milanese. Już po pięciu latach ich sposób działalności okazał się dojrzalszy. Są miejsca gdzie proces wychowawczy zaczyna się i młodzież licealna i uniwersytecka przebywa tam, by bawić się z dziećmi, aby współdzielić czas i to wystarczy. Po roku lub dwóch oni sami czują potrzebę, aby zrobić coś więcej, być użytecznymi dla tych ludzi, których nauczyli się w ten sposób kochać. Wówczas przeprowadzają katechizację. I tak powstała pośród nich grupa, która opracowała lekcje katechizmu w formie aktywnej (prawdopodobnie opublikujemy jakąś książeczkę): wszystkie lekcje katechizmu zostały w jakiś sposób zapisane. Następnie z czasem, w następnym roku młodzi ludzie stają się bardziej dojrzali, młodzież dorasta, a zatem rozpoczyna się powstawanie grup młodych chłopców i dziewcząt. W ten sposób w miejscach, gdzie Akcja Katolicka męska i żeńska przestała istnieć, młodzież spoza Akcji Katolickiej tworzy ją na nowo. I tak dorośli: powstały tam już grupy kobiet i mężczyzn, którzy idą do tej dzielnicy w tygodniu, w dni robocze, wieczorem z propozycją wielu inicjatyw. Po pięciu latach takie działanie wydało owoce w postaci idei podstawowej, mianowicie, że trzeba wyjść od miłości, od współdzielenia, nie można tam udawać się z reformami społecznymi, ponieważ takie zaangażowanie staje się dwuznaczne. Trzeba wychowywać do tych celów. I po pięciu latach osiągnięte rezultaty, dzięki Bogu, istnieją.
Powstał również chór, który zaśpiewał w sali magistratu w Bolonii z dużym powodzeniem. Chór liczący trzydzieści osób, poszybował przez całą historię muzyki z dużą swobodą. Ponieważ także i w tym jest upodobanie, musi znaleźć odpowiedź i swój sposób na życie.
Pojawiła się również grupa artystów, którzy powołali do istnienia studio artystyczne, ponieważ młodzież dorośleje i uczeń z liceum plastycznego stał się architektem, profesjonalnym malarzem, itp. Zatem zrobiono coś „razem”, ponieważ idea wspólnoty pozostaje zawsze ważna, zgromadzili się razem po to, aby stworzyć studio artystyczne, które zorganizowało tego roku w Mediolanie wielkie targi i dwie wystawy, pokazane w Palazzo Reale z wielkim sukcesem. Dziennik Corriere della sera, zwykle bardzo krytyczny, ogromnie ich chwalił. Wspomniani wcześniej ludzie tworzą ruch wśród artystów, wspólnotę artystów chrześcijańskich, patrzących na życie z chrześcijańskiego punktu widzenia. W ten sposób w ubiegłym i w tym roku zorganizowali przez trzy miesiące w Subiaco, w miejscu jednego z pierwszych eremów św. Benedykta, szkolenia trwające siedem, osiem lub piętnaście dni: tam modlą się, malują i żyją we wspólnocie. Tego roku w warsztatach uczestniczyło łącznie ok. 50 artystów. Podobnie wielu innych. Tego roku pierwszy raz na koniec studiów Instytutów Technicznych zorganizowaliśmy generalne zgromadzenie dla wszystkich chętnych (z Instytutu Feltrinelli e del Conti przybyło ok. 200 osób). Miało ono następujący cel: zorganizować się tak, aby wybrać razem własną przyszłość, ponieważ człowiek samodzielnie nie oprze się otoczeniu, podczas gdy działając razem dwie lub trzy osoby nie tylko ostoją się w tym środowisku, ale są w stanie rozprzestrzeniać się i wywierać wpływ na środowisko. W ostatnich dwóch latach, kierując się tymi samymi kryteriami, tworzono analogiczny ruch w środowisku pracy. Nazwano go: Młodzież Pracująca. Stowarzyszenie Katolickie Włoskich Pracowników (ACLI) w Mediolanie potrzebowało 2 lata na stworzenie jednego centrum młodzieżowego. Ci zaś młodzi z Młodzieży Pracującej, (niestety bez żadnej pomocy z naszej strony z powodu braku księży), sami zdołali stworzyć duży ruch, gromadzący podczas cotygodniowych zebrań ponad 2500 młodych pracowników. Potrafili się rozwinąć aż do tego stopnia.

Życie chrześcijańskie toczy się w wymiarze „my”
A zatem odkryciem było to, że życie chrześcijańskie to nie „ja i Bóg”, lecz że jesteśmy „my”: mihi vivere Christus est, dla mnie żyć to Chrystus. Ów cytat biblijny jest konsekwencją prawdy, że jesteśmy jedno, jedną rzeczywistością, ponieważ spożywamy ten sam chleb, jesteśmy światem w świecie, jesteśmy wspólnotą w świecie, jesteśmy społeczeństwem w świecie. Czy to jest integralizm? Nie, to jest czysta teologiczna definicja chrześcijanina.
Dlatego Chrystus mówił: „Proszę Cię Ojcze, aby byli jedno, aby świat uznał, żeś Ty mnie posłał”. Świat dostrzeże Chrystusa. Orędzie chrześcijańskie polega na tym, aby świat zobaczył nas żyjących wspólnotowo, ponieważ jest to absolutny cud, niezrozumiały z naturalnego punktu widzenia. Polega on na wspólnotowej realizacji życia chrześcijańskiego (a ileż egoizmu jest wokoło).
I to jest sprawa, punkt, który noszę w sercu, do którego wzywam, pierwsza wskazówka, którą przedstawiłem: pierwszym elementem wyzwania jest zebranie się razem, zawiązująca się wspólnota służy jako wyzwanie dla innych i poza tym jest czymś, co obejmuje całe życie. Chrześcijaństwo nie jest jakąś wspólnotą, wykonującą określone działania, nie chodzi w nim o określone działania, ale o pewien stan (habitus). Dialog ze światem, dialog z innymi w społeczeństwie pluralistycznym nie polega na zapomnieniu, na odłożeniu na bok tej wspólnoty, będącej między nami. Jeśli koncepcje innych ludzi rozważają ich wspólne życie z punktu widzenia „ja”, czyli z indywidualistycznego punktu widzenia, nasza koncepcja życia przekłada nasze życie na pewne „my”, czyli jest koncepcją wspólnotową. Dialog między mną, chrześcijaninem a innymi jest dialogiem między „my” i „ty”. Powiem, że demokracja polega na szacunku dla wolności wyrazu. Nie jest demokracją roszczenie pretensji, abym mógł być chrześcijaninem „we wspólnocie” tylko w kościele lub podczas spotkań w stowarzyszeniu, natomiast w życiu publicznym, bym był tylko „ja”. To byłaby negacja mojej koncepcji życia.