Cenny czas ożywiania wiary

Fragmenty wystąpień Benedykta XVI w Roku Wiary
Benedykt XVI

Fragmenty wystąpień Benedykta XVI w Roku Wiary

WIARA W MIŁOŚĆ POBUDZA DO MIŁOŚCI

„Myśmy poznali i uwierzyli miłości, jaką Bóg ma ku nam” (1 J 4, 16)

Obchody Wielkiego Postu w kontekście Roku Wiary stanowią dla nas cenną sposobność do medytowania nad relacją między wiarą a miłością – między wiarą w Boga, w Boga Jezusa Chrystusa, i miłością, która jest owocem działania Ducha Świętego i prowadzi nas drogą poświęcenia się Bogu i innym ludziom.

1. Wiara jako odpowiedź na miłość Boga
Już w mojej pierwszej encyklice przedstawiłem parę elementów, pozwalających dostrzec ścisły związek między tymi dwiema cnotami teologalnymi – wiarą i miłością. Wychodząc od fundamentalnego stwierdzenia apostoła Jana: „Myśmy poznali i uwierzyli miłości, jaką Bóg ma ku nam!” (1 J 4, 16), przypomniałem, że „u początku bycia chrześcijaninem nie ma decyzji etycznej czy jakiejś wielkiej idei, jest natomiast spotkanie z wydarzeniem, z Osobą, która nadaje życiu nową perspektywę, a tym samym decydujące ukierunkowanie. (...) Ponieważ Bóg pierwszy nas umiłował (por. 1 J 4, 10), miłość nie jest już tylko ‘przykazaniem’, ale odpowiedzią na dar miłości, z jaką Bóg do nas przychodzi” (Deus caritas est, 1). Wiara stanowi owo osobiste przylgnięcie – obejmujące wszystkie nasze władze – do objawienia bezinteresownej i „żarliwej” miłości, jaką Bóg żywi do nas, a która w pełni objawia się w Jezusie Chrystusie. Spotkanie z Bogiem-Miłością, który odwołuje się nie tylko do serca, ale także do umysłu: „Poznanie Boga żyjącego jest drogą wiodącą do miłości, a ‘zgoda’ naszej woli na Jego wolę łączy rozum, wolę i uczucie w ogarniający wszystko akt miłości. Jest to jednak proces, który pozostaje w ciągłym rozwoju; miłość nigdy nie jest ‘skończona’ i spełniona” (tamże, 17). Dlatego wszyscy chrześcijanie, a w szczególności „osoby prowadzące działalność charytatywną”, potrzebują wiary, takiego „spotkania z Bogiem w Chrystusie, które by budziło w nich miłość i otwierało ich serca na drugiego, tak aby miłość bliźniego nie była już dla nich przykazaniem nałożonym niejako z zewnątrz, ale konsekwencją wynikającą z ich wiary, która działa przez miłość” (tamże, 31 a). Chrześcijanin to osoba zdobyta przez miłość Chrystusa, dlatego też przynaglany przez tę miłość – „caritas Christi urget nos” (2 Kor 5, 14) – jest otwarty w głęboki i konkretny sposób na miłość bliźniego (por. tamże, 33). Taka postawa rodzi się przede wszystkim ze świadomości, że jesteśmy kochani przez Pana, że nam przebacza, a nawet służy Pan, który pochyla się, aby umyć nogi apostołom, i ofiarowuje samego siebie na krzyżu, aby przyciągnąć ludzkość do miłości Bożej.

„Wiara ukazuje nam Boga, który dał swojego Syna za nas, i tym samym budzi w nas zwycięską pewność, że to prawda: Bóg jest miłością! (...) Wiara, która jest świadoma miłości Boga, objawionej w przebitym na krzyżu Sercu Jezusa, ze swej strony pobudza do miłości. Jest ona światłem – w gruncie rzeczy jedynym – które wciąż na nowo rozprasza mroki ciemnego świata i daje nam odwagę do życia i działania” (tamże, 39). To wszystko pozwala nam zrozumieć, że zasadniczą postawą wyróżniającą chrześcijan jest właśnie „miłość oparta na wierze i przez nią kształtowana” (por. tamże, 7).

2. Miłość jako życie w wierze
Całe życie chrześcijańskie jest odpowiadaniem na miłość Boga. Pierwszą odpowiedzią jest właśnie wiara jako przyjęcie, pełne zdumienia i wdzięczności, niesłychanej inicjatywy Bożej, która nas poprzedza i przynagla. I „tak” wiary wyznacza początek świetlanej historii przyjaźni z Panem, która wypełnia całe nasze życie i nadaje mu sens. Bóg jednak nie zadowala się tym, że przyjmujemy Jego darmową miłość. Nie ogranicza się do miłowania nas, ale chce nas przyciągnąć do siebie, przemienić w sposób tak głęboki, abyśmy mówili za świętym Pawłem: „Teraz (...) już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus” (Ga 2, 20).

Kiedy pozostawiamy miejsce dla miłości Boga, zostajemy do Niego upodobnieni, stajemy się uczestnikami Jego miłości. Otwarcie się na Jego miłość oznacza, że pozwalamy, aby On w nas żył i nas prowadził do kochania razem z Nim, w Nim i tak jak On; tylko wówczas nasza wiara staje się prawdziwie wiarą, która „działa przez miłość” (Ga 5, 6), a On trwa w nas (por. 1 J 4, 12).

Wiara to poznanie prawdy i przylgnięcie do niej (por. 1 Tm 2, 4); miłość to „poruszanie się” w prawdzie (por. Ef 4, 15). Przez wiarę nawiązuje się przyjaźń z Panem; przez miłość żyje się tą przyjaźnią i ją pielęgnuje (por. J 15, 14 n). Wiara skłania nas do przyjęcia przykazania Pana i Nauczyciela; miłość daje nam błogosławieństwo wprowadzania go w czyn (por. J 13, 13-17). W wierze zostajemy zrodzeni jako dzieci Boże (por. J 1, 12 n.); miłość sprawia, że w konkretny sposób trwamy w tym synostwie Bożym, przynosząc owoc Ducha Świętego (por. Ga 5, 22). Wiara pozwala nam rozpoznać dary, które dobry i wielkoduszny Bóg nam powierza; miłość sprawia, że owocują (por. Mt 25, 14-30).

3. Nierozerwalny związek między wiarą a miłością
W świetle tego, co zostało powiedziane, okazuje się jasno, że nie możemy nigdy rozdzielać czy wręcz przeciwstawiać wiary i miłości. Obydwie te cnoty teologalne są ze sobą ściśle związane i błędem byłoby upatrywanie między nimi sprzeczności lub „dialektyki”. Z jednej strony bowiem ograniczeniem jest postawa, która kładzie tak silny akcent na pierwszeństwo i decydującą rolę wiary, że nie docenia – i niemal je lekceważy – konkretnych uczynków miłości, sprowadzając ją do ogólnikowego humanitaryzmu. Z drugiej jednak, ograniczeniem jest również utrzymywanie przesadnej wyższości miłości i jej działania i myślenie, że uczynki zastępują wiarę. Dla zachowania zdrowego życia duchowego trzeba wystrzegać się zarówno fideizmu, jak i moralizującego aktywizmu.

Życie chrześcijańskie to nieustanne wchodzenie na górę spotkania z Bogiem, aby później zejść, niosąc miłość i siłę, które z niego się rodzą, aby służyć naszym braciom i siostrom z taką samą miłością jak Bóg. W Piśmie Świętym widzimy, że zapał apostołów do głoszenia Ewangelii, które wzbudza wiarę, jest ściśle związany z miłosierną troską o to, by służyć ubogim (por. Dz 6, 1-4). W Kościele kontemplacja i działanie, których jakby symbolem są ewangeliczne postaci sióstr Marii i Marty, muszą współistnieć i się uzupełniać (por. Łk 10, 38-42). Priorytetem jest zawsze relacja z Bogiem, a prawdziwe ewangeliczne dzielenie się winno być zakorzenione w wierze (por. katecheza podczas audiencji generalnej z 25 kwietnia 2012 r.). Pojawia się bowiem niekiedy tendencja do ograniczania „miłości bliźniego” do solidarności lub zwykłej pomocy humanitarnej. Trzeba natomiast pamiętać, że największym dziełem miłości jest właśnie ewangelizacja, czyli „posługa Słowa”. Nie ma bardziej dobroczynnego, a zatem bardziej miłosiernego działania na rzecz bliźniego niż łamanie chleba Słowa Bożego, dzielenie się z nim Dobrą Nowiną Ewangelii, wprowadzanie go w relację z Bogiem: ewangelizacja jest największą i pełną promocją osoby ludzkiej. Jak pisze Sługa Boży Papież Paweł VI w encyklice Populorum progressio, właśnie głoszenie Chrystusa jest pierwszym i zasadniczym czynnikiem rozwoju (por. n. 16). To pierwotna prawda o miłości Boga do nas, którą się żyje i głosi, otwiera nasze życie na przyjęcie tej miłości i umożliwia integralny rozwój ludzkości i każdego człowieka (por. encyklika Caritas in veritate, 8).

W istocie wszystko bierze początek z Miłości i zmierza do Miłości. Darmową miłość Boga poznaliśmy za pośrednictwem przesłania Ewangelii. Jeżeli przyjmujemy ją z wiarą, zyskujemy ten pierwszy i niezbędny kontakt z boskością, który może „rozkochać nas w Miłości”, abyśmy później trwali i wzrastali w tej Miłości, i z radością przekazywali ją innym.

Odnośnie do relacji między wiarą a uczynkami miłości, słowa z Listu św. Pawła do Efezjan chyba najlepiej wyrażają ich wzajemne powiązanie: „Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę. A to pochodzi nie od was, lecz jest darem Boga: nie z uczynków, aby się nikt nie chlubił. Jesteśmy bowiem Jego dziełem, stworzeni w Chrystusie Jezusie do dobrych czynów, które Bóg (...) przygotował, abyśmy je pełnili” (2, 8-10). Widać z tego, że cała inicjatywa zbawcza pochodzi od Boga, od Jego łaski, od Jego przebaczenia przyjętego w wierze; ale ta inicjatywa bynajmniej nie ogranicza naszej wolności i naszej odpowiedzialności, lecz sprawia, że zyskują autentyczność i ukierunkowanie na dzieła miłosierdzia. Te ostatnie nie są owocem głównie wysiłku człowieka i powodem do chluby, ale rodzą się z samej wiary, wypływają z łaski, którą Bóg daje w obfitości. Wiara bez uczynków jest jak drzewo bez owoców: te dwie cnoty wynikają z siebie nawzajem. Wielki Post zachęca nas właśnie, poprzez tradycyjne wskazania odnośnie do życia chrześcijańskiego, abyśmy umacniali wiarę przez uważniejsze i dłuższe słuchanie Słowa Bożego oraz udział w sakramentach, a zarazem byśmy wzrastali w miłości, w miłości do Boga i do bliźniego, także poprzez konkretne zalecenia postu, pokuty i jałmużny.

4. Pierwszeństwo wiary, prymat miłości
Jak każdy dar Boży, wiara i miłość doprowadzają na nowo do działania jednego i tego samego Ducha Świętego (por. 1 Kor 13), tego Ducha, który w nas woła: „Abba, Ojcze!” (Ga 4, 6), i który każe nam mówić: „Panem jest Jezus!” (1 Kor 12, 3), i „Maranatha!” (1 Kor 16, 22; Ap 22, 20).

Wiara, będąca darem i odpowiedzią, pozwala nam poznać prawdę Chrystusa jako Miłości wcielonej i ukrzyżowanej, pełne i doskonałe przylgnięcie do woli Ojca i nieskończone miłosierdzie Boże w stosunku do bliźniego; wiara zaszczepia w sercu i w umyśle mocne przekonanie, że właśnie ta Miłość jest jedyną rzeczywistością, która odnosi zwycięstwo nad złem i nad śmiercią. Wiara wzywa nas do patrzenia w przyszłość z cnotą nadziei, w ufnym oczekiwaniu, aż zwycięstwo miłości Chrystusa osiągnie swoją pełnię. Miłość bliźniego ze swej strony wprowadza nas w miłość Bożą, objawioną w Chrystusie, sprawia, że w sposób osobisty i egzystencjalny włączamy się w całkowite i bezwarunkowe oddanie się Jezusa Ojcu i braciom. Duch Święty, wlewając w nas miłość, czyni nas uczestnikami oddania samego Jezusa: synowskiego oddania Ojcu i braterskiego każdemu człowiekowi (por. Rz 5, 5).

Relacja między tymi dwiema cnotami jest analogiczna do tej, jaka zachodzi między dwoma fundamentalnymi sakramentami Kościoła – chrztem i Eucharystią. Chrzest (sacramentum fidei) poprzedza Eucharystię (sacramentum caritatis), ale jest na nią, która stanowi pełnię drogi chrześcijańskiej, ukierunkowany. W analogiczny sposób wiara poprzedza miłość, ale okazuje się autentyczna tylko wtedy, gdy miłość jest jej uwieńczeniem. Wszystko bierze początek w pokornym przyjęciu wiary („dowiedzenia się, że jesteśmy kochani przez Boga”), ale punktem dojścia musi być prawda miłości („umiejętność kochania Boga i bliźniego”), która pozostaje na zawsze, jako pełnia wszystkich cnót (por. 1 Kor 13, 13).

Drodzy bracia i siostry, w tym okresie Wielkiego Postu, w którym przygotowujemy się do obchodów wydarzenia krzyża i zmartwychwstania, przez które Miłość Boża odkupiła świat i oświeciła historię, życzę wam wszystkim, abyście przeżywali ten cenny czas, ożywiając wiarę w Jezusa Chrystusa, aby wejść w krąg Jego miłości do Ojca i do każdego brata i siostry, których spotykamy w naszym życiu. Zanoszę w tej intencji modlitwę do Boga, prosząc o błogosławieństwo Pana dla każdego z was i dla każdej wspólnoty!

Orędzie na Wielki Post

Watykan, 15 października 2013 r.

Cyt. za: www.vatican.va

WYMIAR WSPÓLNOTOWY ISTOTNYM ELEMENTEM W WIERZE I ŻYCIU CHRZEŚCIJAŃSKIM

Czytania, których wysłuchaliśmy, dają nam sugestie, które z pomocą Bożej łaski winniśmy przekładać na konkretne postawy i zachowania w tym czasie Wielkiego Postu. Kościół przedstawia nam ponownie przede wszystkim mocne wezwanie, jakie prorok Joel kieruje do ludu Izraela: „Wyrocznia Pana: nawróćcie się do Mnie całym swym sercem, przez post i płacz, i lament” (2, 12). Należy zwrócić uwagę na wyrażenie „całym sercem”, to znaczy – zaczynając od centrum naszych myśli i uczuć, źródeł naszych decyzji, wyborów i działań, poprzez gest całkowitej i radykalnej wolności. Czy jednak możliwy jest taki powrót do Boga? Tak, bo istnieje siła, która nie tkwi w naszych sercach, ale promieniuje z serca samego Boga. Jest to moc Jego miłosierdzia. Dalej prorok mówi: „Nawróćcie się do Pana, Boga waszego! On bowiem jest litościwy, miłosierny, nieskory do gniewu i bogaty w łaskę, a lituje się nad niedolą” (w. 13). Powrót do Pana jest możliwy jako „łaska”, gdyż jest on dziełem Boga i owocem wiary, jaką pokładamy w Jego miłosierdziu. Ten powrót do Boga staje się konkretną rzeczywistością w naszym życiu tylko wtedy, gdy łaska Pana przenika do naszego wnętrza, wstrząsa nim, dając nam siłę do „rozdzierania serca”. Prorok w imieniu Boga wypowiada dalej następujące słowa: „Rozdzierajcie (…) jednak serca wasze, a nie szaty!” (w. 13). Istotnie, także w naszych czasach wielu jest gotowych „rozdzierać szaty” w obliczu skandali i niesprawiedliwości – rzecz jasna popełnionych przez innych – natomiast niewielu jest skłonnych czynić to w odniesieniu do swojego „serca”, swojego sumienia i swoich intencji, pozwalając, aby Pan je przemienił, odnowił i nawrócił.

To „nawróćcie się do Mnie całym swym sercem” jest ponadto napomnieniem, które dotyczy nie tylko jednostki, ale wspólnoty. Słyszeliśmy także w pierwszym czytaniu: „Na Syjonie dmijcie w róg, zarządźcie święty post, ogłoście uroczyste zgromadzenie. Zbierzcie lud, zwołajcie świętą społeczność, zgromadźcie starców, zbierzcie dzieci i niemowlęta! Niech wyjdzie oblubieniec ze swojej komnaty, a oblubienica ze swego pokoju!” (ww. 15-16). Wymiar wspólnotowy jest istotnym elementem w wierze i życiu chrześcijańskim. Chrystus przyszedł, „by rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno” (J 11, 52). „My” Kościoła jest wspólnotą, w której Jezus gromadzi nas wszystkich (por. J 12, 32); wiara jest z konieczności eklezjalna. Trzeba o tym pamiętać i żyć tym w okresie Wielkiego Postu: niech każdy będzie świadom, że drogi pokutnej nie podejmuje sam, ale wraz z wielu braćmi i siostrami, w Kościele.

Prorok zatrzymuje się wreszcie na modlitwie kapłanów, którzy ze łzami w oczach zwracają się do Boga, mówiąc: „Nie daj dziedzictwa swego na pohańbienie, aby poganie nie zapanowali nad nami. Czemuż mówić mają między narodami: Gdzież jest ich Bóg?” (w. 17). Modlitwa ta skłania nas do zastanowienia się nad znaczeniem świadectwa wiary i życia chrześcijańskiego każdego z nas i naszych wspólnot dla ukazywania oblicza Kościoła, a także nad tym, że to oblicze bywa niekiedy zeszpecone. Mam na myśli zwłaszcza grzechy przeciwko jedności Kościoła, podziały w ciele Kościoła. Przeżywanie Wielkiego Postu w bardziej intensywnej i widocznej komunii kościelnej, przezwyciężając indywidualizm i rywalizację, jest pokornym i cennym znakiem dla tych, którzy są daleko od wiary lub dla ludzi obojętnych.

„Oto teraz czas upragniony, oto teraz dzień zbawienia” (2 Kor 6, 2). Słowa apostoła Pawła do chrześcijan w Koryncie rozbrzmiewają także dla nas ponaglająco, nie dopuszczając uników lub bierności. Wielokrotnie powtarzane słowo „teraz” mówi, że nie możemy pozwolić, aby ta chwila nam umknęła, jest nam ona dana jako wyjątkowa i niepowtarzalna okazja. Spojrzenie Apostoła koncentruje się na dzieleniu się, które cechowało życie Chrystusa, który zechciał wziąć na siebie wszystko, co ludzkie, aż po wzięcie na siebie nawet ludzkiego grzechu. Wyrażenie świętego Pawła jest bardzo mocne: Bóg „Go dla nas grzechem uczynił”. Jezus niewinny, Święty, „Ten, który nie znał grzechu” (por. 2 Kor 5, 21), wziął na siebie ciężar grzechu, dzieląc w ten sposób z ludzkością jego rezultat – śmierć, i to śmierć na krzyżu. Dane nam pojednanie miało bardzo wysoką cenę, cenę krzyża wzniesionego na Golgocie, na którym został powieszony Syn Boga, który stał się człowiekiem. W tym zanurzeniu Boga w ludzkie cierpienie i otchłań zła tkwi istota naszego usprawiedliwienia. „Nawrócenie się do Boga całym sercem” w naszej wielkopostnej drodze przechodzi przez krzyż, naśladowanie Chrystusa na drodze wiodącej na Kalwarię, do całkowitego daru z siebie. Jest to droga, na której każdego dnia trzeba wyzbywać się coraz bardziej naszego egoizmu i naszego zamknięcia, aby uczynić miejsce Bogu, który otwiera i przemienia serce. Święty Paweł przypomina, że zapowiedź krzyża rozbrzmiewa dla nas dzięki głoszeniu Słowa, którego sam Apostoł jest ambasadorem. Jest ono dla nas napomnieniem, aby to wielkopostne pielgrzymowanie było nacechowane bardziej uważnym i pilnym słuchaniem Słowa Bożego – światła, które oświeca nasze kroki.

We fragmencie z Ewangelii św. Mateusza, który jest częścią tak zwanego „Kazania na Górze”, Jezus odnosi się do trzech zasadniczych praktyk przewidzianych przez Prawo Mojżeszowe: jałmużna, modlitwa i post. Są one także tradycyjnymi wskazaniami na drodze wielkopostnej, aby odpowiedzieć na wezwanie do „nawrócenia się do Boga całym sercem”. A Jezus podkreśla, że autentyczność wszelkiego gestu religijnego zależy od jakości i prawdy relacji z Bogiem. Z tego względu krytykuje On hipokryzję religijną, zachowanie, w którym chodzi o pokazanie się, postawy zabiegania o poklask i aprobatę. Prawdziwy uczeń nie służy samemu sobie czy też „publiczności”, ale swojemu Panu, z prostotą i wielkodusznością: „A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie” (Mt 6, 4. 6. 18). Nasze świadectwo będzie więc tym bardziej oddziaływało, im mniej będziemy zabiegali o naszą chwałę i będziemy świadomi, że nagrodą sprawiedliwego jest sam Bóg, bycie zjednoczonymi z Nim tutaj, na drodze wiary, a po zakończeniu życia – w pokoju i w świetle spotkania z Nim twarzą w twarz na wieki (por. 1 Kor 13, 12).

Homilia z Mszy św. odprawionej w Środę Popielcową

Bazylika Watykańska, 13 lutego 2013 r.

Cyt. za: www.vatican.va

KAŻDEGO DNIA ODNAWIAĆ WYBÓR BYCIA CHRZEŚCIJANINEM

Czterdzieści dni przebywał Jezus na pustyni, gdzie był kuszony przez diabła, zanim rozpoczął swoje życie publiczne. W tej katechezie chciałbym zatrzymać się właśnie na tym wydarzeniu z ziemskiego życia Syna Bożego (…). Przede wszystkim pustynia, na którą oddala się Jezus, jest miejscem ciszy, ubóstwa, gdzie człowiek pozbawiony jest oparcia materialnego i staje wobec podstawowych pytań o istnienie; jest przynaglany, aby kierować się ku temu, co istotne i właśnie dlatego jest mu łatwiej spotkać Boga. Jednak pustynia jest także miejscem śmierci, ponieważ tam, gdzie nie ma wody, nie ma także życia; jest ona również miejscem samotności, w której człowiek bardziej odczuwa pokusę. Jezus udaje się na pustynię i tam jest kuszony, aby opuścił drogę wskazaną Mu przez Boga Ojca i by poszedł drogami łatwiejszymi i światowymi (por. Łk 4, 1-13). W ten sposób bierze On na siebie nasze pokusy, niesie naszą nędzę, aby zwyciężyć Złego i otworzyć przed nami drogę do Boga, drogę nawrócenia. Rozważanie pokus, jakim poddany był Jezus na pustyni, jest zaproszeniem każdego z nas do dania odpowiedzi na podstawowe pytanie: „Co naprawdę liczy się w naszym życiu?”. (…) Jakie jest sedno trzech pokus, jakim poddany jest Jezus? Jest nim propozycja, aby wykorzystać Boga dla własnych interesów, dla własnej chwały i dla własnego sukcesu. W istocie chodzi o postawienie siebie na miejscu Boga, usuwając Go i sugerując, iż jest niepotrzebny. Każdy więc powinien zapytać siebie samego, jakie miejsce ma Bóg w moim życiu. Czy On jest Panem, czy ja sam? Przezwyciężyć pokusę podporządkowania Boga sobie i swoim interesom lub umieszczenia Go z boku i nawrócić się na właściwy porządek priorytetów, aby dać Bogu pierwsze miejsce – jest to droga, którą musi przejść każdy chrześcijanin. „Nawracajcie się” – to zaproszenie, które wielokrotnie usłyszymy podczas Wielkiego Postu, oznacza naśladowanie Jezusa w taki sposób, aby Jego Ewangelia była praktycznym przewodnikiem w życiu; oznacza pozwolić, aby Bóg nas nawracał, przestać myśleć, że to my jesteśmy jedynymi budowniczymi naszej egzystencji; oznacza uznać, że jesteśmy stworzeniami, które zależą od Boga, od Jego miłości i jedynie „tracąc” nasze życie w Nim, możemy je zyskać. A to wymaga dokonywania naszych wyborów w świetle Słowa Bożego. Dzisiaj nie można już być chrześcijanami tylko na skutek tego, że żyjemy w społeczeństwie, które ma swoje chrześcijańskie korzenie. Także ci, którzy urodzili się w rodzinie chrześcijańskiej i otrzymali religijne wychowanie, każdego dnia muszą odnawiać swój wybór bycia chrześcijaninem, dawać Bogu pierwsze miejsce wobec pokus proponowanych nieustannie przez zsekularyzowaną kulturę, wobec krytycznego osądu wielu współczesnych ludzi. Próby, którym nowoczesne społeczeństwo poddaje chrześcijan, są istotnie liczne i dotykają życia osobistego i społecznego. Nie jest łatwo dokonywać wyboru i być wiernym chrześcijańskiemu małżeństwu, praktykować miłosierdzie w życiu codziennym, pozostawić miejsce na modlitwę i wewnętrzną ciszę; nie jest łatwo przeciwstawić się publicznie opcjom, które wielu uważa za oczywiste, jak eutanazja w przypadku poważnych chorób czy selekcja embrionów w celu zapobiegania chorobom dziedzicznym. Pokusa, aby odłożyć na bok wiarę, jest zawsze obecna, a nawrócenie staje się odpowiedzią Bogu, która musi być wielokrotnie potwierdzana w życiu. (…)

Audiencja generalna

Aula Pawła VI, 13 lutego 2013 r.

Cyt. za: www.radiomaryja.pl

UMIŁOWANIE KOŚCIOŁA TO PODEJMOWANIE TRUDNYCH WYBORÓW

Jest we mnie w tej chwili wielkie zaufanie, bo wiem, każdy z nas wie, że Słowo Prawdy Ewangelii jest siłą Kościoła, jest jego życiem. Ewangelia oczyszcza i odnawia, przynosi owoce, gdziekolwiek wspólnota wierzących je słyszy i przyjmuje łaskę Bożą w prawdzie i żyje w miłości. To jest moja ufność, to jest moja radość

Kiedy 19 kwietnia, niemal osiem lat temu, zgodziłem się przyjąć posługę Piotrową, silna była ta pewność, która mi zawsze towarzyszyła. W tym momencie, jak już wielokrotnie mówiłem, w moim sercu rozbrzmiewały następujące słowa: Panie czego ode mnie żądasz? Na moje ramiona nakładasz wielki ciężar, ale jeśli tego ode mnie żądasz, na Twoje słowo zarzucę sieci, będąc pewnym, że Ty mnie będziesz prowadził. A Pan mnie naprawdę prowadził, był blisko mnie, każdego dnia mogłem odczuwać Jego obecność. Był to okres drogi Kościoła, naznaczony momentami radości i światła, ale też momentami niełatwymi. Czułem się jak Piotr i apostołowie w łodzi na Jeziorze Galilejskim: Pan dał nam wiele dni słonecznych i łagodnego wiatru, dni, kiedy połów był obfity. Były też jednak czasy, kiedy wody były wzburzone, jak w całej historii Kościoła, ale zawsze wiedziałem, że w tej Łodzi jest Pan, i zawsze wiedziałem, że łódź Kościoła nie jest moja, nie jest nasza, lecz Jego. To On ją prowadzi, rzecz jasna także poprzez ludzi, których wybrał, bo tak zechciał. Taka była i jest pewność, której nic nie może przysłonić. Właśnie z tego powodu moje serce jest dziś wypełnione dziękczynieniem wobec Boga, gdyż sprawił, że nigdy nie brakowało całemu Kościołowi, a także i mnie Jego pociechy, Jego światła, Jego miłości.

Przeżywamy Rok Wiary, którego pragnąłem, właśnie po to, aby umocnił naszą wiarę w Boga w kontekście, który zdaje się stawiać Go coraz bardziej na drugim planie. Chciałbym zachęcić wszystkich do odnowienia mocnego zaufania w Panu, by powierzyć się jak dzieci w ramiona Boga, będąc pewnymi, że ramiona te zawsze nas wspierają i są tym, co pozwala nam kroczyć każdego dnia nawet w utrudzeniu. Chciałbym, aby każdy czuł się miłowanym przez tego Boga, który dał swego Syna za nas i ukazał nam swoją miłość bez granic. Chciałbym, aby każdy poczuł radość bycia chrześcijaninem. W pięknej modlitwie, którą należy odmawiać codziennie rano, mówimy: „Uwielbiam Cię, o mój Boże, i kocham Cię z całego serca. Dziękuję Ci, żeś mnie stworzył, chrześcijaninem uczynił…”. Tak, jesteśmy szczęśliwi z powodu daru wiary. Jest to najcenniejsze dobro, którego nikt nie może nam zabrać! Dziękujemy za to Bogu każdego dnia, przez modlitwę i konsekwentne życie chrześcijańskie. Bóg nas miłuje, ale oczekuje, że także i my Go będziemy kochali! (…)

W ciągu tych ostatnich miesięcy, odczułem, że moja siły osłabły i nieustannie prosiłem Boga na modlitwie, aby oświecił mnie swoim światłem, żebym podjął najwłaściwszą decyzję, nie dla mego dobra, ale dla dobra Kościoła. Podjąłem ten krok z pełną świadomością jego wagi, a także nowatorstwa, ale z głębokim pokojem ducha. Umiłowanie Kościoła oznacza także odwagę, by podejmować trudne wybory, bolesne, mające zawsze na względzie dobro Kościoła, a nie samych siebie. (…)

Nie porzucam krzyża, lecz pozostaję w nowy sposób przy ukrzyżowanym Panu. Nie sprawuję już dłużej władzy nad Kościołem, lecz w posłudze modlitwy pozostaję, by tak rzec, w otoczeniu świętego Piotra. Święty Benedykt, którego imię noszę jako papież, będzie w tym dla mnie wielkim wzorem. On wskazał nam drogę życia, które czynne czy bierne, należy całkowicie do dzieła Boga. (…)

Bóg kieruje Kościołem, zawsze go wspiera, a w szczególności w najtrudniejszych chwilach. Nigdy nie możemy stracić tej perspektywy wiary, która jest jedyną prawdziwą perspektywą drogi Kościoła i świata. W naszym sercu, w sercu każdego z was niech będzie zawsze radosna pewność, że Pan jest obok, nigdy nas nie opuszcza, jest blisko nas i ogarnia nas swoją miłością.

Audiencja generalna

Plac św. Piotra, 27 lutego 2013 r.

Cyt. za: www.radiomaryja.pl