Rekolekcje Bractwa CL - świadectwo Anny

Maj 2023 r. Rekolekcje „Oczy utkwione w Jezusie, Który jest źródłem i spełnieniem naszej wiary. Kontemplacja”

Istnieje „święty obłok świadków”, w którym jest obecny Bóg. Abyśmy mogli zobaczyć w swojej „ruinie”, że nasza wiara jest żywa i przynosi owoce. Właśnie w naszej „ruinie”, a nie w naszych „niedokończonych wieżach Babel”.

Wiara musi się w nas odnowić. Odłożyliśmy ją na bok, wepchnęliśmy ją do szafy, jak rzeczy, z którymi nie wiemy co zrobić. Co się dzieje gdy spychamy wiarę do schowka lub naszych uczuć? Wyrzekamy się całej pełni Boga.

Jaka będzie wiara na końcu świata? To pytanie dotyczy nas, to pytanie rani naszą wolność. Czy dla mnie kończy się świat, w którym Chrystus znajdzie wiarę? Czy Chrystus znajdzie wiarę we mnie?


Punktem wyjścia do moich refleksji, do kontemplacji słów, które podczas Rekolekcji, a jeszcze bardziej w tygodniu po ich zakończeniu szczególnie dotknęły mojego serca, były słowa o. Leporiego, które przywołam. Może nie do końca „słowo w słowo”, bo z moich notatek.

Tych słów i pytań nie sposób oddzielić, zazębiają się i uzupełniają się w moich rozmyślaniach. Jak zawsze napiszę o tym, co poruszyło moje serce, choć ostatnio spotkałam się z twierdzeniem, że z rozwagą trzeba je otwierać. Ppochyliłam się nad tym zdaniem w moich rozmyślaniach i wtedy wróciłam do Rekolekcji:

Początkowy żar można ożywić, rozpalić na nowo, bo trwa, nie gaśnie. Lecz można ten żar przykryć popiołem (….) Charyzmat jest darmowym darem Boga. Bóg nie odwołuje swoich darów. Nie ja to zrobiłam, ja to dostałam (…) Dary są do ożywienia i odrodzenia (...) Wszyscy jesteśmy niezdolni do utrzymania charyzmatu, więcej w nim dymu niż ognia. Dziwcie się, że tak jest i każdego dnia rozpalajcie go na nowo (…) Duch wybiera formę charyzmatu dla każdego indywidualnie (...) Ożywić w sobie, w swoim sercu charyzmat, aby ożywić go w innych.

Tak jak już nieraz pisałam, wielką łaską dla mnie było pociągnięcie i przylgnięcie do charyzmatu ks. Giussaniego. I chętnie powracam do Galilei, do mojego pierwszego spotkania, które mnie poruszyło. Owo niezwykłe spotkanie w pewne piątkowe popołudnie wskazało mi drogę, którą podążam, w pięknym towarzystwie. Pisząc, staram się dzielić z Wami tym, co mam, aby w ten sposób ożywić w sobie ów początkowy żar (…) i aby ożywić go w innych.

W swojej „ruinie”, odkrywam moje „niedokończone wieże Babel”, które nieustannie się sypią: moje projekty, moje scenariusze na życie. Kiedy jestem ogołocona ze wszystkiego i wątpię, staję jak nędzarz ze swoją niemocą. I dzieje się tak, jak mówił o. Lepori: ile razy wątpimy, tyle razy wydarza się „coś” lub „ktoś”, w kim obecność Pana nas zaskakuje (…) Wiara nie rodzi się sama, wiara rodzi się ze spotkania z NIM. W takich momentach zauważam, że otacza mnie „święty obłok świadków”, w którym jest obecny Bóg, który wskazuje mi na nowo drogę, bym mogła zobaczyć w swojej „ruinie”, że moja wiara jest żywa i przynosi owoce.

Kiedy życie płynie względnie ustabilizowanym nurtem, kiedy „przyzwyczajam się” już do moich „codziennych krzyży”, nagle stwierdzam, że jest mi dobrze. W tych właśnie momentach powinno wybrzmieć pytanie: Co dzieje się z moją wiarą w rytmie mojego dnia, w tych codziennych czynnościach? Czy w tym wszystkim Jezus znajduje we mnie wiarę? Czy aby w tym constans życia nie odkładam wiary na bok, nie wpycham jej do szafy, jak rzeczy, z którymi nie wiem co zrobić?

Potem wydarza się „tragedia”, już nurt nie jest łagodnym kołysaniem i nagle znajduję się w wielkiej nawałnicy wołając: jestem sama! Dlaczego mnie opuściłeś? Jak dobrze w takich chwilach powrócić do Galilei, zadzwonić do przyjaciela, który wysłucha, nie osądzi, nie wytknie braku wiary, lecz powie ci, że Jezus cię nie opuścił, że On jest, tylko Go w swoim bólu nie zauważasz. I nagle w „obłoku świadków” dostrzegasz Jego twarz i słyszysz: nie lękaj się, Ja jestem. Wyciągasz wtedy swoją wiarę ze schowka, stajesz jak nędzarz na gruzie kolejnej „wieży Babel” i z pokorą w sercu zawierzasz się cały. I znów masz oczy utkwione w Jezusie i ogarniasz cały horyzont, którego nie przesłania już żadna wieża.

Czy Chrystus znajdzie wiarę we mnie? Nasuwa mi się pytanie o moich bliskich, jednak to pozostawiam, bo odpowiedź już jest: to nie my rozwiązujemy kryzys wiary, ale Chrystus. Ze swojej strony powinniśmy dawać świadectwo wiary, które polega na przyjęciu słów Chrystusa z całą dyspozycyjnością i ufnością

Czy Chrystus znajdzie wiarę we mnie?

Prawo modlitwy jest prawem wiary (…) wiara jest prośbą, natarczywością w proszeniu, w modlitwie. Dlatego nieustannie będę się modlić i prosić i poprzez prośbę uznawać, że Bóg jest miłością i wszystko od niego pochodzi.

Wiara jako przylgnięcie do Obecności. Obecności obecnej w tej chwili i obejmującej mnie teraz taką, jaką jestem.

Anna, Pyskowice