Wierna do końca
„Zarażanie” pięknem życia przeżywanego w wymiarze daru. Z uśmiechem i entuzjazmem. Świadectwo przyjaźni na drodze ku PrzeznanczeniuW ostatnim sms-sie przesłanym do mnie, na trzy tygodnie przed swoją śmiercią, Ambra poinformowała mnie, że umiera. Przygotowana była na spotkanie z Panem, któremu oddała całe swoje życie. „Wszystko ofiarowuję Chrystusowi” - napisała. Była Mu wierna do końca. Jego chwały szukała przede wszystkim w swoim życiu. A czyniła to zawsze z uśmiechem i entuzjazmem. Była zawsze pełna życia i wigoru. Spotkałem ją w 1979 roku w Częstochowie wraz z kilkoma przyjaciółmi z Comunione e Liberazione, kroczącymi śladami pielgrzymki, Ojca Świętego, Jana Pawła II do Ojczyzny. Ten jeden moment był na tyle intensywnie przeżyty, że przerodził się w głęboką przyjaźń na bazie ruchu Comunione e Liberazione.
Ambra entuzjastycznie dzieliła się tym, czym sama żyła. A żyła pasją do Chrystusa, któremu oddała bez reszty swoje życie przynależąc do Memores Domini. Uważała, że to Maryja zaaranżowała tamto spotkanie w Częstochowie dla większej chwały swego Syna. Pozostała wierna temu spotkaniu, do tego stopnia, że przełożyło się to na umiłowanie Polski i jej szczególnego syna - świętego Jana Pawła II. Giussani nazywał ją [Ambrę] Polonia. Nauczyła się języka polskiego i była obecna u początków Ruchu w naszym kraju. W 1983 roku uczestniczyła w spotkaniu w Poroninie (pierwsze oficjalne spotkanie Ruchu w Polsce) i innych ważnych momentach historii naszego Ruchu.
Ambra „zarażała” pięknem życia przeżywanego w wymiarze daru. Dla niej nic nie było trudne. Nie tylko choroba, ale wszelkie trudności nie stanowiły dla niej przeszkody, a wręcz przeciwnie stawały się okazją do wyrażenia miłości do Chrystusa. Taką ją wspominają liczne osoby, które z nią się zetknęły, czy to z mojej rodziny, czy z naszej białostockiej wspólnoty (choćby Piotr Kozłowski - jeden z pierwszych ciellinów w Białymstoku). Stała się dla nas swoistym „padrino” pięknej historii miłości do Chrystusa, przeżywanej we wzajemnej przyjaźni w duchu charyzmatu CL. Osobiście wiele jej zawdzięczam. Nie mogłem pozostawać obojętny na to, czym i jak sama żyła. Charyzmat CL tak przeżywany rodził pragnienie podjęcia wspólnej drogi...
Droga Ambro. Przebyliśmy wspólnie długi odcinek drogi ku Przeznaczeniu. Ty już osiągnęłaś cel wędrówki, a ja (my) kroczymy jeszcze, pełni nadziei, że nas nadal będziesz wspierać z wysoka. Liczymy na Twoje wstawiennictwo u Pana wraz z księdzem Giussanim.
ks. Adam Skreczko (Białystok)