„Kto nas rozdzieli?”

Słowa Irene Renart wygłoszone podczas pogrzebu męża, naszego drogiego przyjaciela Mikela Azurmendiego
Irene Renart

«Byłeś moim słońcem, moją radością, moją odwagą, moją stałością, moim wszystkim. Mówię, że byłeś tym, bo dzisiaj mówię „jesteś prawie moim wszystkim” a to „prawie” zmienia wszystko. Jeden w drugim znaleźliśmy znak miłości większej, prawdziwe słońce i prawdziwą radość, razem odnaleźliśmy kierunek w stronę dobrego życia, którego bardzo, bardzo szukaliśmy. Pan, ostatecznie, okazał nam miłosierdzie i przybył, aby nas odszukać, i pokazał nam drogę przy pomocy jego świadków na ziemi. „Któż może nas oddzielić od jego nieskończonej Miłości?”, nikt i nic. Byłeś gotowy na tę chwilę, nawet jeśli zawsze są sprawy niezałatwione, i trzeba prosić o wybaczenie. Dzisiaj wobec wszystkich proszę o przebaczenie w twoim imieniu, bo wiem, że taka była twoja wola, przede wszystkim Jose Marię, Miguela a także Iñaki.

Ta droga, którą rozpoczęliśmy ręka w rękę, nauczyła nas nowego spojrzenia na wszystko, na tej właśnie drodze spotkać można innych pielgrzymów, od których, współdzieląc z nimi życie, można nauczyć się prosić o przebaczenie, przebaczać, i być bardziej wdzięcznym; serce z kamienia staje się sercem z ciała. To wszystko, o co prosi cię Pan, to akt wolności i odwagi, kiedy chcesz, kiedy go widzisz, żeby otworzyć właz i pozwolić mu wejść. On nigdy się nie męczy pukaniem do drzwi.

Widzieliśmy naszych przyjaciół chrześcijan jak dziękowali Panu również w sytuacjach bardzo trudnych. Dzisiaj burza bardzo się rozszalała, bardzo, ale Pan jest w naszej łodzi, niczego się nie boję. Dzisiaj, pośród tego bólu, którego nie jestem jeszcze w pełni świadoma, ośmielam się powiedzieć: dziękuję, dziękuję Panie za to wszystko co mi dałeś, dziękuję, że przybyłeś nam w sukurs, dziękuję, że dałeś mi Mikela jako znak twojej Miłości, dziękuję za te prawie sześć lat szczęścia. Nasze małżeństwo poprzez wzajemne towarzyszenie sobie pomagało nam w drodze ku naszemu przeznaczeniu, żeby idąc ręka w rękę odkrywać nasze powołanie, [naszą drogę] ku Tobie.

Proszę cię o siłę, Panie, i ciebie Mikel, którego czuję w moim sercu, czuję żywym, pomóż mi kontynuować tę wędrówkę Miłości, Miłości przez duże M; pomagajmy sobie którzy jesteśmy jeszcze w drodze, pomóżcie N., jego umiłowanemu synowi, J. J. M. wszystkim tym, którzy go kochali i są dzisiaj tutaj, wszystkim, którzy ciebie kochali a nie mogli przybyć, całemu światu, ponieważ od kiedy cię poznaliśmy, nie ma już żadnej prośby, która byłaby ograniczona tylko do środowiska najbardziej kochanego i znanego.
Odfrunąłeś do Ojca 6 sierpnia, w dzień Przemienienia Jezusa; apostołowie dwa tysiące lat temu powiedzieli tam, „jak tu jest pięknie”. Od piątku, Mikel, słyszałam cię, jak mówisz, wylewnie jak zawsze: „jak pięknie jest być tutaj”. Nie na próżno wyryto na naszych obrączkach napis: „Chrystus jest naszym pokojem”.

A dzisiaj w czasie tego ostatniego towarzyszenia sobie na ziemi mówi nam: „Czuwajcie i módlcie się, ponieważ nie znacie dnia ani godziny”. Nigdy nie kończyliśmy żadnego listu bez słów „kocham cię”.

Kocham cię, Mikel, kochałam cię do szaleństwa; niech nasze miłosne listy nigdy się nie skończą.

Dzięki, dzięki mój Boże, dzięki.

I jeśli pozwolicie, przeczytam jeszcze jedno zdanie z Apokalipsy wg św. Jana: „I [Bóg] otrze z ich oczu wszelką łzę, a śmierci już odtąd nie będzie. Ani żałoby, ni krzyku, ni trudu już [odtąd] nie będzie, bo pierwsze rzeczy przeminęły”.

Dziękuję, dziękuję wszystkim.