Foto: GC Libraries Creative Tech Lab/Unsplash

Kawa na ulicy Zamboni

Tommaso i jego przyjaciele z CLU chodzą codziennie do tego samego baru na ulicy nieopodal uniwersytetu w Bolonii. Pomiędzy śniadaniami zaczyna się prosta przyjaźń z właścicielami. Aż do podarowania im plakatu wielkanocnego...

W tym roku zaprzyjaźniliśmy się z Fabrizio i Robertą, właścicielami zabytkowego baru przy ulicy Zamboni. W grudniu podarowaliśmy im plakat bożonarodzeniowy, opowiadając im bardzo krótko i może w nieco niezręczny sposób, że jesteśmy z Ruchu, że uczestniczymy w historii, która nieustannie nas rodzi. Odpowiedzieli nieco zawstydzeni. Nie spodziewali się tego. Roberta zapytała nas, czy potrzebujemy jakiegoś datku.

Rok akademicki trwa nadal z kawą i ciastkami rano, w porze lunchu i po południu, podobnie jak nasza relacja, coś stałego w ich i naszej codzienności. Kilka dni temu Teo podarował im plakat wielkanocny. Następnego dnia znaleźliśmy go wiszącego na widoku. Aby wszyscy zrozumieli, jak ważne jest to wydarzenie: bar znajduje się w samym sercu uniwersytetu, przychodzą tam studenci, profesorowi i pracownicy administracyjni uniwersytetu. A tych dwoje powiesiło plakat, na którym widniał dużymi literami napis Komunia i Wyzwolenie. Ale dlaczego? Fabricio może wydawać się nieco szorstki, ale ma serce tak wielkie, że pamięta wszystkie nasze imiona i to, jaką pijemy kawę, niektórzy macchiato, inni dużą, inni bez cukru.

CZYTAJ TAKŻE: Gdy plany się zmieniają

Więc po wypiciu kawy Teo powiedział do niego: „Jak miło, że powiesiłeś plakat!” A on: „Zrobiłem to, bo wiedziałem, że ci się spodoba”. Dla mnie to jest niezwykłe, ten mały gest, który zawiera w sobie znaczenie. Ten człowiek powiesił plakat wielkanocny, ponieważ kocha Teo i chciał go ucieszyć. Czasem czujemy obawę, kiedy otwarcie mówimy naszym kolegom z roku lub profesorom, że jesteśmy z CL, a on z powodu relacji, która jest dla niego dobrem wykonał prosty gest jakim jest powieszenie ulotki na ulicy Zamboni.
Nie nawróciliśmy ich, ale mówią, że CL jest cudowne, i chodzą z nami na mszę św. i jutrznię. Ale w tym małym wielkim geście widać już wszystko.

Tommaso, Bolonia