Foto Unsplash/Andrew Ebrahim

Chioggia. Modlitwa jako zadanie

Zmagania z siedmioletnimi uczniami oraz z powrotem do zdalnego nauczania. Nauczycielka opowiada, co oznacza stawić czoła ich pytaniom, ich powadze: „Wiedzą, że mogą ofiarować swój wysiłek komuś Innemu”

Pracuję w szkole podstawowej, jestem nauczycielką nauczania początkowego. Mamy drugi rok szkolny zdalnego nauczania, w którym dzieci w cudowny sposób nauczyły się czytać, pisać, słuchać i rozmawiać przez komputer. Mam przed sobą kilku małych wojowników, którzy na początku roku szkolnego we wrześniu pokazali żelazną wolę chęci pozostania w szkole. Nauczyli się nowej dyscypliny szkolnej: nie podchodzić, nosić maski i myć ręce jak chirurdzy, nie wymieniać materiałów z przyjaciółmi zanim nie zostaną zdezynfekowane. Nauczyli się rozumieć mój wyraz twarzy i słyszeć pod maską dudniące słowa dyktanda. Oby tylko , nie wchodzić za parawan! Każdego ranka na modlitwie wspominamy chorych, tych, którzy im pomagają, tych, którzy zmagają się z pracą. I biada mi, gdybym chciała to przelecieć lub przyspieszyć. To oni przywracają mi potrzebę pamiętania. Podają imiona i nazwiska tych, których znają. Prosimy o opiekę św. Pawła VI, którego imienia jest nasza szkoła.

Wiadomości nie są jednak zachęcające. W naszym regionie rośnie liczba infekcji, a szkoły w niektórych okręgach zostały już zamknięte. W piątek, kiedy zostawiam dzieci na weekend, będąc bardziej wyluzowaną, mówię, żebym nie oddawali zeszytu po popołudniowej pracy domowej, tylko zabrali go do domu, aby zawsze mieć go przy sobie. Powiem coś, a oczy wszystkich przyklejają się do mnie. „Dlaczego, proszę pani?” „Ze względów bezpieczeństwa… Więc jeśli będziesz tego potrzebować, nie przegapisz tego”. Niektórzy są zadowoleni z odpowiedzi, nadal układają materiały w skoroszycie.

B. siedem lat, niebieskie oczy i zawsze potargane blond włosy, nie, jej to nie wystarczy. Zostawia tornister w połowie drogi, otwarty zeszyt na blacie i szybkim krokiem dociera do biurka. „Proszę Pani, co się dzieje?”. „Może będziemy musieli zamknąć szkołę na kilka dni, ale dowiemy się o tym w czasie weekendu. Zabierz zeszyt do domu, żebyśmy mogli lepiej pracować ”. Patrzy na mnie z powagą, to znowu za mało: „Ale nie ma się czego bać, prawda?”. Przyglądam się jej uważnie, ponieważ pyta mnie z wewnętrzną dorosłą powagą. Zadaje mi pytanie, na czym ma opierać spokój, o który proszę. Chce mi przekazać, że ufa.

CZYTAJ TAKŻE: „MAMO, JESTEM SZCZĘŚLIWYM DZIECKIEM”

Inne dzieci zauważyły i teraz czekają na moją odpowiedź. „Rano prosiliśmy o uzdrowienie chorych, teraz musimy módlmy się o zdrowie. Dobre samopoczucie oznacza możliwość dalszego widywania się. W ten weekend zostawiam ci to jako zadanie. Proś w modlitwie, abyśmy nadal czuli się dobrze. Przekonasz się, że w ten sposób będziemy zadowoleni”. B. patrzy na mnie z dołu: „Ach, dobrze proszę pani ... jeśli będziemy się modlić, wszystko będzie dobrze. Widzimy się w poniedziałek”. Jestem pewna, że nie ma znaczenia, w jaki sposób się widzimy w poniedziałek. Moich osiemnastu małych wojowników zrozumiało, że bycie pogodnym oznacza oddanie trudu drugiemu. Oni naprawdę myślą, że wszystko będzie dobrze. I przypominają mi o tym.

Monica, Chioggia (Wenecja)