List z Kuby. Wentylek i więcej piękna
O protestach młodych artystów, volkswagenowym wentylku i radzeniu sobie z poczuciem bezsilności. A przede wszystkim o Codziennym ChrystusiePrzyjaciele!
Na wyspie gorącej jak wulkan upalnie, kiedy Wy cieszycie się śniegiem i mrozem. Idą kolejne fale protestów młodych artystów, ale i ataki walczących o wiecznie żywy system, ci co wskrzeszają śmierdzącego już trupa. Młodzi artyści przed budynkiem ministerstwa czytali poezję wieszcza narodowego J. Marti… Teksty o prawdzie i pokoju. Tak na marginesie teksty o wolności, prawdzie i demokracji zginęły z Biblioteki Narodowej na wyspie, brakuje dwóch tomów, jak wyjaśniają naukowcy – nie były one autorstwa wieszcza. Po krzykach i nakazach opuszczenia ulicy przy ministerstwie, młodzi ze spokojem czytali wiersze. Po dłuższym czasie wyszedł sam minister z vice i krzyczał, atakował, a nawet uderzył w twarz młodą dziewczynę czytającą poezję i przepychał się z młodzieżą... Oczywiście młodych wywiozła policja i spędzili noc w lesie, gdzie raczej przyjemnie i bezboleśnie nie było… Kolejnego dnia minister wszystko wyjaśnił, że tylko bronił kultury i w ramach protestu będziemy wszyscy czytali wieszcza… Nawet kwiaty i dyplom od dobrej młodzieży dostał pan minister-bokser. Tymczasem w sklepie pustki, brakuje wszystkiego, a czarny rynek przebija już pięć razy ceny produktów krajowych, które powinny być w sklepach. Więc zakupy najlepiej robić oglądając wiadomości, tam wszak wszystkiego pod dostatkiem.
Dwa lata temu kupiłem całkiem dobry rower, chyba amerykański nawet. W sobotę nie było powietrza w przednim kole, więc napompowałem. Okazało się, że wentylek pęknięty i problem okazał się przeogromny, prawie nierozwiązywalny. Bo gdzie tu kupić wentylek, przecież żyjemy w państwie zablokowanym i krzywdzonym przez Trumpa, oj przepraszam teraz Bidena. Wentylków nie ma, dętek i opon także, w takich momentach te USA mnie wyprowadzają z równowagi, dlaczego oni nas tak nienawidzą? W poniedziałek cztery godziny chodziłem z kołem, może coś uda się zrobić, ale nie ma wentylka... już nawet pomyślałem, że może od kogoś zakombinuję, wszak inni mają po dwa, a to niesprawiedliwe... Trzy dni poszukiwań, myśli, konsultacji. A może inny, może od traktora, albo starego samochodu... I przyszło oświecenie – trzeba wyrwać metalową całość i wstawić z czegoś innego co przypominałoby wentylek. Przecież w jednej z moich kaplic ukrywa się stary i nieużywany już volkswagen pierwszy model... I poszedłem do wulkanizacji szczęśliwy z volkswagenowym wentylkiem... I już prawie działa, bo to tu, a to tam przepuszcza powietrze, ale jeszcze kilka wizyt i koło będzie jak nowe... Można? Oczywiście, że można na przeciw USA, aby zniszczyć prepotencję południowoamerykańską – mam, mam socjalistyczny cudowny wentylek, oj wentyl raczej i rower jedzie ku zwycięstwu. Oj trochę mnie poniosło, wybaczcie.
Poza tym bez zmian. Ostatnio Jola zapytała mnie czy nie mam momentów załamań? Załamań nie – nigdy. Zmęczenia, zestresowania, zdenerwowania, poczucia bezsilności to tak, a nawet często. Ale załamania czy nawet dłużej trwającego smutku to nie. Bo Pan daje mi po stokroć więcej i to codziennie. To poczucie bycia obdarowanym, a nawet więcej życia na nieustannie wybuchającej bombie łaski! Pan ciągle mi się wydarza, ciągle mnie zachwyca i zaskakuje. Nawet kiedy z jednej strony się coś wali, to z drugiej jest cudowny zachód słońca, który szepcze – to dla Ciebie, Adamie. Poza tym, nie kontempluję siebie i tego, co mizerne i szare. Uczę się bardziej niebycia niż bycia i wychodzenia z mojego małego świata i małego myślenia. Wdzięczność i radość z małych rzeczy leczy mnie ze zniechęcenia
i smutku.
Wszystkie radości i sukcesy moich wiernych (wolę mówić przyjaciół w drodze, którą razem idziemy, albo o rodzinie parafialnej) są do głębi moimi. Udana operacja Caroli, znalezienie pracy przez Victora, pozyskanie dokumentów własności mieszkania, pogodzenie skłóconych o głupotę rodzin… to moje głębokie radości i motywy do dziękczynienia. I każdy drobiazg mnie cieszy, każda otrzymana łaska. Tylko takie kapłaństwo mnie cieszy i porusza – żyć życiem moich braci i sióstr, patrzeć im w oczy, aby zrozumieli, że są ważni i kochani. W świecie jest o wiele więcej piękna aniżeli śmieci.
Dziękuję Wam za wszelkie dobro, bliskość i wsparcie, za wasze serce dla mnie i chodzenie razem drogami wyspy, aby tutaj widzieć Jego – Codziennego Chrystusa.
W przyjaźni, Wasz Adam