Photo by Keegan Houser from Pexels

List z Kuby. Wielki Baranek

Czerwonawe twarze, które uważnie słuchają Słowa Bożego... i ostatnie Słowo, które należy do Baranka. Pan ogarnia wszystko i przytula z czułością, także krzyczących, sfrustrowanych ludzi

Drodzy przyjaciele!

Czasami zastanawiam się kto jest w trudniejszej sytuacji, czy ja z tym całym czerwonizmem i biedą czy wy z mentalnym poplątaniem i szczytowym okresem frustracyjnym. I w jednej i w drugiej sytuacji trzeba ufać i radośnie patrzeć w oczy Jezusowi wykrzykując: Panie, dokąd pójdę, Ty masz dla mnie Słowa życia wiecznego! I trzeba zakochiwać się w tym Słowie i zamiast dzienników i komentarzy żyć i przeżywać Ewangelię. W obliczu trudności i krzyża mogę być albo Judaszem i rzucić wszystko w pioruny, albo Janem i położyć głowę na piersi Jezusa, aby słuchać jak bije zranione serce Chrystusa obecnego w Kościele. W tym wszystkim nie pytam o grzechy innych, ale o siebie, o tym co dzieje się w moim sercu, gdzie ono jest. Tylko tak żyjąc nie ugrzęznę gdzieś w bagnie wokół mnie. Dwa silne obrazy niejako prześladują mnie wewnętrznie: Baranek i słowa Przeistoczenia.

Chrystus Baranek ofiarny, zraniony także przez tych, którzy powinni go strzec, nikogo nie kąsa, nawet się nie broni, nie knuje teorii spiskowych, nie dramatyzuje, ale oddaje siebie. A może, żeby coś osiągnąć trzeba nam jeszcze wiele stracić. Zadzwonili do mnie dzisiaj ze szpitala psychiatrycznego. Starszy doktor, przedstawił się i zapytał jak się czuję... Zaraz wyjaśnił, że w szpitalu jest pacjentka w złym stanie i kiedy się budzi nazywa wszystkich przychodzących „padre Adam”, uśmiecha się i zasypia. Doktor wyjaśnił poważny stan schizofrenii oraz negatywne skutki elektrowstrząsów. Ale na moje imię pojawiał się uśmiech i spokój. Pisałem już kiedyś o Edelsicie... W ostatnich dniach mam dużo sytuacji stresowych związanych z codzienną posługą, z przekrętami Caritasu, nieuczciwością i nieszczerością bliskich ludzi. I taki telefon z psychiatryka wszystko porządkuje - Adam bądź barankiem, aby ludzie uśmiechali się, odkrywali radość wiary. Bądź balsamem miłosierdzia na te wszystkie poranienia, dawaj ciepło jak baranek i bądź łagodny. Przedziwnie obraz ten przywołała mi siostra zakonna jako swój ulubiony i to dzień po moich psychiatrycznych spotkaniach. Odwiedziłem Edelsitę w szpitalu, wydawało mi się, że wszyscy pracownicy mnie znają. Przykuta do łóżka, wychudzona i radosne oczy wpatrzone w dal. Powiedziała łagodnie - już więcej nie mogę i radośnie zamknęła oczy i zasnęła. Zostawiłem jej pluszowego baranka - to jedyna maskotka jaka mi została - zakopiański baranek... otarłem łzy i poszedłem popatrzeć na morze.

Drugi obraz to słowa Konsekracji. Kiedy mówię „Bierzcie i jedzcie to jest Ciało Moje” to czy jestem gotów stać się ofiarą i dać się zjeść, skonsumować przez i dla moich wiernych? Kiedy mówię „Bierzcie i pijcie to jest Moja Krew przelana”, jestem gotowy przelać krew, oddać życie za moich parafian? Zatrzymuję się w tym momencie celebrując i patrzę na wszystkich ludzi i ich radości i ciemności i mówię „Oto wielka tajemnica wiary” - Chrystus obecny na ołtarzu, ale i Chrystus obecny w twarzach moich braci przede mną... Otworzyli już granicę i kolejne osiem osób przyszło się pożegnać - opuścili zatapiający się okręt - i chyba dobrze. Tutaj prawie każdy myśli o salir de Cuba - wyjechać, zacząć żyć, być wolnym, zarabiać... Mój Kościół się wykrwawia, jest otwartą raną, którą muszę ukochać i opatrywać. Któregoś dnia uśmiechałem się do ludzi na ulicy i zapytali: Padre co ci jest? Odpowiedziałem: Nic, zwyczajnie jestem szczęśliwy. Twarz starszej kobiety posmutniała i zapytała: wyjeżdżasz? Odpowiedziałem, że nie, a ona na to: w tym kraju człowiek jest szczęśliwy tylko jak ma paszport w ręku i bilet do wylotu na zawsze... A była to starsza kobieta.
Moi młodzi są zbuntowani na system, na powszechny brak wszystkiego, na kłamstwa i uciszanie... Czasami nie wiem co zrobić. Uspokajać, mówić o budowaniu wolności wewnętrznej, o nadziei w Chrystusie? Towarzyszę im i prowadzimy długie nocne, no może nie Polaków, rozmowy, aby rozładowywać frustrację, ból, smutek, niemożność działania. Czytam z nimi przepiękną encyklikę papieża Fratelli tutti... Nocne dyskusje zakrapiane są łzami nad całą bezradnością i ostatnio mam problemy ze snem. Całe szczęście, że na zewnątrz pilnuje mnie wojskowy samochód, ostatnio nawet ciężarówka z antenami i kamerami. Co kilka dni znika, a w kościele mam nowe czerwonawe twarze, które uważnie słuchają Słowa Bożego... Ale mam być barankiem, stawać się ofiarą.

I trochę radości - pomalowaliśmy salon dla najmłodszych dzieci z katechezy na niebiesko, jak niebo. Moi ,,maturzyści” dostali się na studia. Pavon na medycynę, Ignacio na inżynierię cywilną, Rosario na literaturę, a Alessandra na architekturę. Cieszę się nimi i jestem z nich dumny. Udzieliłem trzech kolejnych ślubów, ochrzciłem trzech dorosłych. Kończę kurs do bierzmowania dla prawie 20 osób. Udało się dzięki wam ufundować 8 stypendiów na cały rok szkolny dla moich uczniów i studentów z biednych rodzin, zakupiłem 6 materacy dla chorych i nowy wózek inwalidzki do wypożyczania. Rozdaliśmy potrzebującym 80 paczek makaronu, którego przecież nie ma w sklepach. Małe cuda Wielkiego Baranka.

Dziękuję za serce dla mnie i bądźcie ufni - ostatnie Słowo należy do Baranka. Pan ogarnia to wszystko i przytula z czułością i nas i krzyczących sfrustrowanych ludzi.

Wasz Adam

12.11.2020 Bayamo