Ferie 2019. Po co ta cisza?
Cisza i rozmowa o autorytecie. Spotkania z przyjaciółmi, szukanie odpowiedzi na nieskończone pytanie: kim jesteś? oraz plany robienia wspaniałych rzeczy a także o skutkach obecności Boga w ludzkiej historiiCześć wszystkim, zacznę od tego, że moja podróż do Olsztyna była bardzo skomplikowana i ciężka. Mimo to w głowie miałam myśl, że Bóg chce, żebym tam dojechała i dał mi siłę i spokój, aby panować nad sytuacją, co koniec w końcu mi się udało. Przez całą drogę nie mogłam zapomnieć o tęsknocie za tymi wszystkimi wspaniałymi ludźmi i tą atmosferą, która panuje na GS.
Pierwszy dzień to były dla mnie mega duże emocje. Powróciły wszystkie wspomnienia z ferii i wakacji. Spędzałam każdą możliwą minutę z przyjaciółmi. Miałam pewien problem i już w pierwszy dzień postanowiłam zacząć szukać rozwiązania. Ciężko po mnie zauważyć, że coś jest nie tak, zwykle jestem uśmiechnięta, ponieważ spędzając czas z innymi zupełnie o tym zapominam, a jak jestem sama wszystkie problemy wracają. Jednak Mateusz zauważył, że coś jest nie tak i poszedł, aby ze mną porozmawiać, przedstawił mi zupełnie inny obraz całej sytuacji. Rozjaśnił mi parę kwestii i zrozumiałam, że na tych feriach powinnam skupić się na sobie, na tym co ja czuję. Reszta dnia wiadomo minęła we wspaniałej atmosferze, a wieczór na rozmowie z dziewczynami z pokoju, czyli Dominiką i Anią. Po szybkim przeczytaniu tekstu zadałyśmy sobie pytanie: kim jesteś? I to pytanie cały czas tkwiło z tyłu mojej głowy, lecz to nie było najważniejsze pytanie.
W drugim dniu po poznaniu pytania, można by powiedzieć, przewodniego całych ferii, czyli co sprawia że jesteś szczęśliwy, dużo nad tym myślałam, lecz odpowiedzi na to pytanie nie znalazłam. Zadałam sobie raczej pytanie, dlaczego tak często jestem nieszczęśliwa. Jestem osobą, która jest bardzo wrażliwa, potrafię płakać, np. z powodu tego, że mam bardzo dużo rzeczy do zrobienia i boję się, że nie będą zrobione, albo nie będą zrobione na tyle na ile mnie stać. Właśnie to pytanie siedziało cały czas w mojej głowie. Spędziłam super czas „na łyżwach”, a tak właściwie na wyjściu do kawiarni z Dominiką oraz innymi osobami. Poznałam tam bliżej Kubę, z którym nigdy wcześniej nie miałam okazji porozmawiać, czego teraz żałuję.
Później nadszedł czas na pracę nad tekstem, przeważnie ten czas spędzaliśmy siedząc w grupie i rozmawiając o zupełnie innych sprawach niż treść tego tekstu, ale tym razem było inaczej. Pracowaliśmy razem nad tekstem, czasami nawet śmiejąc się z tego, że kompletnie go nie rozumiemy. Po Szkole Wspólnoty oczywiście nadszedł nasz wieczór z kartami itp. sprawia to, że poznajemy siebie jeszcze bardziej, a nowe osoby przyłączają się do nas. Jest to niesamowite, że przez „głupią” grę w karty można poznać nowych ludzi, ich zainteresowania i talenty (...).
Trzeci dzień zaczął się od, jak zwykle, fantastycznej pobudki w wydaniu naszych studentów. We trzy obudziłyśmy się i po prostu zaczęłyśmy się śmiać. Jedna mała rzecz, a sprawiła, że od samego rana miałam bardzo dobry humor. Mieliśmy okazję posłuchać świadectwa osób, które były na pielgrzymce. Wszystkie wypowiedzi były wspaniałe. Zobaczyłam, że Karolina bardzo się zmieniła i że to jest cudowna przemiana. Asia jest osobą, która w zeszłoroczne wakacje bardzo mi pomogła swoim przytuleniem mnie do serca. Ma bardzo wiele pozytywnej energii i uwielbiam z nią pisać. Ale to świadectwo Antka jakoś wpłynęło na mnie najbardziej, zrozumiałam to dopiero po czasie. Mówił on o ciszy, której podobnie jak on, wcześniej nie rozumiałam. Szczególnie w zeszłoroczne wakacje zastanawiałam się po co ta cisza, gdy szliśmy w góry, po co ta cisza gdy wchodzimy na spotkania, po co ta cisza?
Nadeszła Szkoła Wspólnoty, gdzie rozmawialiśmy o autorytecie. Nigdy takiego nie miałam, nawet rodzice nim nie byli. Po wypowiedziach innych zrozumiałam, że nadszedł czas w końcu, aby znaleźć sobie właśnie taki autorytet. Powtórzę to, co mówiłam na Szkole Wspólnoty, że moim zdaniem trzeba mieć kilka autorytetów. W spełnianiu pasji trzeba się kimś inspirować, w nauce, w sporcie, w spełnianiu marzeń, w sposobie życia. Nie znajdziemy jednego autorytetu.
Później oglądaliśmy film, który był dla mnie przełomowy. Po nim zrozumiałam wszystko. Podsumowałam wszystkie pytania jakie sobie zadałam podczas wyjazdu. Odpowiedź na nie była bardzo prosta. Ciszę, która występowała czasami w filmie, którą zauważył Sławek, zauważyłam również ja. Zrozumiałam, że cisza jest po to, żeby zastanowić się nad sobą, zadać sobie pytania, na które w życiu codziennym nie mam czasu. Słowo cisza w języku polskim, nie pobudziło mnie tak do myślenia jak po usłyszeniu słowa „silence” w języku francuskim czy angielskim. Zrozumiałam, że w ciężkich chwilach to ona zawsze była przy mnie i dawała mi siłę. Nie zawsze w dosłownym znaczeniu, ale widziałam ją jako nazwę książki, czy gdzieś przypadkiem na ulicy.
Zdałam sobie sprawę, że rok 2020 będzie najlepszym rokiem, mam w planie tyle wspaniałych rzeczy, więc czemu nie dorzucić sobie do tego samorealizacji, znalezienie autorytetów i zrozumienia siebie w ciszy. Pytanie kim jestem też znalazło swoje rozwiązanie. Połączyłam je z pytaniem o autorytet. Zrozumiałam, że każdy z nas jest autorytetem dla kogoś innego. Ktoś może pomyśleć, ale super grasz na gitarze, też tak chcę, może mnie nauczysz. Takim sposobem stajemy się autorytetem dla kogoś innego. Oczywiście to tylko jedna z odpowiedzi na to nieskończone pytanie: kim jesteś?.
Po filmie siedzieliśmy w grupie osób i stwierdziłam, że to jest ten czas, aby w końcu się otworzyć przed innymi i opowiedzieć to co zauważyłam. Jak nigdy rozmawialiśmy na poważnie. Każdy opowiedział coś o sobie. Poczułam wtedy, że Bóg jest obecny w każdej z tych historii. Każdy z nas był tak wzruszony, że połowa osób się rozpłakała. Zaczęliśmy się przytulać i wtedy jeszcze mocniej poczułam obecność Boga.
Ostatni dzień był jednocześnie szczęśliwy i smutny. Zaczęłam go od spaceru, aby zobaczyć wschód słońca, którego oczywiście nie było widać, ale mi chodziło o coś innego. Idąc na górę każdy rozmawiał, ale gdy weszliśmy na szczyt nastała cisza. Zrozumiałam, że to jest to czego potrzebuję. Obserwowałam okolicę, która z każdą minutą stawała się coraz jaśniejsza. Nie zawsze widać wschód słońca, ale widać jego skutki, tak samo jest z Bogiem. Nie widzimy Boga, ale widzimy co dla nas robi. Gdy czekaliśmy na ludzi w Włoch, oczywiście musiały pojawić się problemy z transportem do domu, ale dzięki Dominice, Miłoszowi i cioci Ewie dałam radę i dziękuje wam z całego serca.
Spotkanie z Włochami było niesamowite, zobaczyłam, że GS jest wielki, że są ludzie, którzy myślą tak jak my. Podczas końcowych zdań wypowiedzianych przez Tomka wzruszyłam się. Nadszedł czas pożegnań. Na początku pożegnałam się z Dawidem, popłakałam się jak dziecko, bo długo się nie będziemy widzieć, a całe ferie i wakacje spędzamy razem i świetnie się bawimy, jest jedną z najważniejszych dla mnie osób w całym wyjeździe. Później nadeszło pożegnanie z innymi i także nie obyło się bez łez. Stwierdziliśmy, że nie możemy widywać się tylko raz lub dwa razy w roku. Mamy na celu widywać się częściej, a jeżeli się nie da, to chociaż przez Internet. Chcę podziękować Wam wszystkim, za wspaniały czas, który razem spędziliśmy, za wsparcie w ciężkich chwilach, za wspólne poszukiwanie odpowiedzi na pytania oraz za spędzenie tych czterech dni, dzięki Wam, z Bogiem.
Kamila, Hadle (Rzeszów)