List z Kuby. Adwent to czas czekania
O pozytywnej rzeczywistości, jasełkach, zbliżających się świętach i nocnych rozmowach o wierze, świecie i Kościele opowiada w swoim kolejnym liście z Kuby ksiądz Adam WińskiKochani przyjaciele!
Adwent to czas czekania. Wielu z Was dopominało się o kolejny list, więc przynaglony piszę. U mnie bez zmian. Kryzys paliwowy pogłębia się, z żywnością coraz gorzej, wszystko limitowane i kontrolowane. Z miesiąca na miesiąc jest coraz trudniej, ale rzeczywistość jest pozytywna, bo w niej obecny jest On. Na stacjach paliw nie ma nic, nie sprzedają ani litra paliwa. Jeszcze przed miesiącem dla samochodów, dla turystów można było kupić 20 litrów, więc tankowałem nocą 40 km od domu, zmieniając delikatnie tablicę rejestracyjną na turystyczną, wszak zmieniałem tylko pierwsze dwie literki i już mogłem kupić trochę paliwa. Teraz i tak nie można, bo na każdy litr pozwolenie wydaje partia. W dniu, kiedy dociera paliwo, jest dwunastogodzinna kolejka – najpierw po pozwolenie od czerwonych, później jak jeszcze coś zostanie – po paliwo. Nie muszę dodawać, że to frustrujące przeczekać całą noc i nie kupić ani litra paliwa... więc teraz żyję w trybie na wykończeniu, kiedy zatrzyma się samochód, wtedy do wspólnot poza miastem już nie pojadę... dlatego stoję w kolejkach, kombinuję, organizuję, załatwiam... Raz nawet wymusiłem pozwolenie na zakup paliwa. Po godzinach w kolejce urzędnik powiedział: nie, nie ma paliwa na rzeczy zbędne i luksusy... Tak mnie zdenerwował, że zapytałem o imię i nazwisko. Wystraszony nieco przedstawił się, więc poprosiłem, aby dał mi na piśmie, że odmawia mi paliwa... oczywiście nie chciał, tłumacząc, że nie ma czasu i że kolejka za mną długa. Ze spokojem wyjąłem telefon i zacząłem nagrywać prosząc grubszego pana, aby powiedział do kamery, że odmawia mi paliwa, aby odprawić we wspólnotach mszę bożonarodzeniową, najważniejszą w roku i w ten sposób łamie Konstytucję mówiącą o wolności religijnej. Urzędnik zdenerwował się, kazał wyłączyć komórkę i wypisał papierek na 20 litrów. Podałem panu rękę i uprzejmie podziękowałem...
Teraz codziennie odbywają się dla ludności apele patriotyczne, aby zaciskali pasa i wierzyli w siłę „czerwonizmu”. Obrzydliwe. Co prawda ja w jasełkach umieściłem pana Popiołka i Che, ale o tym później... Mam już farbę na malowanie katedry, ale moi przyjaciele nie dają pozwolenia od dwóch miesięcy… grają ze mną... cóż, trzeba mieć cierpliwość... Atmosfera z tego powodu mało przyjemna.
Spotkałem się z damami w bieli, wysłuchałem ich historii i łez, ale też zaciętości i goryczy połączonej z jadem. Utworzyłem dla nich grupę wsparcia, ale zabroniłem przychodzić w bieli, aby nie prowokować, po spotkaniu odwożę wszystkie do domów i czekam, aż wejdą, wszak w pobliżu ktoś zawsze czuwa, a sąsiedzi mają lornetki.
Okres świąt to czas przylotów rodzin z zagranicy, zawsze w tym czasie nawet w sklepach więcej artykułów się pojawia, żeby inni myśleli, że jest dobrze. Spotykam się z nimi i poznaję losy emigrantów, ich tęsknoty i radości. Chrzczę im dzieci, spowiadam, słucham cierpliwie. To także moi wierni, pomimo, że daleko. Tylko od lutego z mojej parafii wyleciało 11 nowych osób, towarzyszę im na odległość w różnych formach. Spotkania te przeważnie są radosne.
Idą Święta, może nie będzie Kevina samego w domu, ale uczę moje owieczki świętowania, jako że Boże Narodzenie jest dniem wolnym od 1998 roku. We wszystkich wspólnotach będą jasełka, jakiś poczęstunek, śpiewy i prezenty dla dzieci. Ciągle spotykam wielkich ludzi, którzy pamiętają i troszczą się o mnie, o moje owieczki. Dzięki wspólnocie z Warszawy, szczególnie Piotrowi z rodziną, przygotowałem 60 paczek dla dzieci z formalnie nieistniejącego na Kubie domu dziecka, kolorowanki, koszulki, kolorowe mazaki, cukierki dla wszystkich. To dzięki Wam kochani. A dyrektorka dyskretnie pozwoliła nawet małe jasełka zrobić, ale po dwóch dniach zadzwoniła, że koniecznie jasełka muszą być rewolucyjne. Moi młodzi nie chcieli, zbuntowali się, ale ich przekonałem. I tak oprócz Trzech Króli, był czwarty - wszak to ten z pałacu, niezbyt dobry H - więc jak nic pasowało do Popiołka, a w rolę Rokity wcielił się towarzysz Che... wszystko subtelnie i wszyscy zadowoleni, a przekaz Ewangeliczny był piękny... a wszystko zgodnie z wytycznymi czerwonych. I młodzi moi zadowoleni, choć nie wszystkich wtajemniczyłem kto jest Herodem, a kto diabłem.
Wiele ludzi przychodzi się spowiadać, także z ulicy, takich nieochrzczonych, więc słucham, błogosławię, wspieram.
Przez tydzień miałem u siebie dwóch franciszkanów, którzy przyglądali się pracy. Może kiedyś otworzą placówkę w Bayamo. Tutaj potrzebni są wszyscy. Ciekawe były nocne rozmowy o wierze, świecie i Kościele - Polaka, Egipcjanina i Brazylijczyka. Jeden Kościół o wielu twarzach.
Dziękuję za wszelkie listy, maile, modlitwy, wsparcie. Potrzebuję Was
W przyjaźni
x. Adam
Bayamo 16.12.2019