fot. Joanna Wojtas

«Co ujrzeliśmy własnymi oczami, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce»

Młodzi dzielą się swoimi refleksjami z pobytu na feriach GS w Olsztynie k/Częstochowy. Spotkania, modlitwa, śpiew, wspólne zabawy, spacery i lodowisko. Piszą o tym co ujrzeli, na co patrzyli i czego dotykały ich ręce...

Mam na imię Marysia, jestem w klasie maturalnej i zapominając o tym całym maju, który już tuż tuż, postanowiłam wybrać się na ferie GS.
Zacznę może od tego, że w spotkaniach Szkoły wspólnoty w moim mieście biorę udział od roku. Wiedząc jednak, że oprócz kilkunastu Białostoczan do Ruchu należy jeszcze mnóstwo osób z całej Polski (i świata), okazja spędzenia z nimi kilku dni wydała mi się zachęcająca. Po chwili wahania, czy aby na pewno odnajdę się w towarzystwie, wsiadłam do pociągu z grupką roześmianych znajomych i... tak zaczął się jeden z najlepszych wyjazdów mojego życia. Nie będę mówić o szczegółach ferii, bo powstałaby z tego konkretna książka (a to wspomnienia z zaledwie czterech dni!).
Pierwsze chwile u goszczących nas Sióstr Nazaretanek były troszkę stresujące, bo przecież nowe miejsce, nowi ludzie, a oprócz tego nadzieja, że może tu znajdę swoje miejsce... Nie zawiodłam się. Od zapoznania z najlepszą współlokatorką, jaką mogłam sobie wymarzyć, aż do samego wzruszającego pożegnania spędzałam czas pełna pokoju, z wieloma uroczymi i zabawnymi osobami, śmiejąc się i śmiejąc, i śmiejąc. Codzienna Msza Święta motywowała do pracy nad sobą – do uczenia się miłości, a taka praca, choć bardzo potrzebna, to właściwie przyjemność. Oczywiście jeszcze pyszne jedzenie, nieprzespane noce, żarty i rozmowy, które zapamiętamy...
Zawsze doceniałam możliwość tworzenia relacji z osobami mającymi takie same wartości jak ja, a podczas tych ferii, oprócz Boga, którego wspólnie uczyliśmy się kochać, łączyła nas jakaś piękna więź – ona w ciągu kilku dni pozwoliła nam się zaprzyjaźnić. Już nie mogę się doczekać [letnich] wakacji.

Marysia, Białystok


Najlepsze na tym wyjeździe były osoby. Bardzo mnie zdziwiło to, jak inni się otwierają i mówią szczerze o swoich problemach i życiu. Natomiast ja miałam z tym problem, ponieważ jestem raczej zamkniętą w sobie osobą i muszę najpierw oswoić się z innymi. Po tym wyjeździe mam bardzo dużo przemyśleń. Myślę, że będę się bardziej otwierać na innych oraz będę pracować nad tym, aby się nie bać.

Ula, Białystok


Ferie były super. Nie wiedziałem, że są osoby w moim wieku, które myślą o Bogu i Go kochają naprawdę. Każdy był otwarty na każdego.

Max, Rotterdam


Dla mnie ferie były jak zawsze czymś niezwykłym, wydarzeniem, w którym na nowo mogłem poznać Chrystusa, który objawia się nam jako Dziecię. Każde wydarzenie, spotkanie budziło we mnie w większym lub mniejszym stopniu wzruszenie. Chciałem z każdego spotkania wyciągnąć jak najwięcej dla siebie, dla swojej wiary i moralności. Bardzo cieszyłem się na spotkanie z ludźmi, których już znam, ale pragnąłem również poznać nowych ludzi. Spotkałem dużo nowych ludzi, od których sporo się nauczyłem i mam nadzieję, że oni również dołączą na stałe do naszej wspólnoty.

Kuba, Kraków


Ferie GS to cudowny czas. Czas na zastanowienie się nad sobą. Każde z pytań jest zadawane każdemu z nas. Podczas Szkoły wspólnoty czułam, że jestem pośród przyjaciół. Nie bałam się otworzyć oraz podzielić się tym, co przemyślałam. Każde z pytań jest ważne i trafia do mnie. Najtrudniejsze jest to, żeby sobie uświadomić to, co nas boli. Spotkanie ze świadkami wiary było cudowne. W każdym z nich zrozumiałam coś innego i to „coś” mi się przypomina w konkretnych sytuacjach. Mieliśmy dość sporo czasu wolnego i to było naprawdę fajne. Spotykamy się dwa razy w roku i każda minuta jest cenna. Oprócz rozmów typowych co tam u nas, jak w szkole, itp. rozmawiamy również o Bogu, o tekstach i co z nich zrozumieliśmy. Razem zawsze jest raźniej przeżywać problemy czy trudne sytuacje. Na ferie zawsze się chce wracać, podobnie jak i na wakacje. To jest cudowny czas.

Kamila, Hadle

fot. Joanna Wojtas

Ferie GS były bardzo miłe i bardzo fajne. Dużo fajnych wspomnień i ludzi, którym można bez problemu zaufać. Zawsze mogę się podzielić tam swoimi problemami i jeszcze nigdy się nie spotkałam z odrzuceniem. Wręcz przeciwnie. Otrzymuję pomoc w rozwiązaniu ich. Nie mogę się doczekać już następnych ferii, a jeszcze bardzie nadchodzących wakacji. Owe ferie bardzo pomogły mi zrozumieć niektóre moje osobiste sprawy. Bardzo podniosły mnie na duchu.

Hania, Białystok


Na feriach GS najważniejsze dla mnie było to, że wraz z kolegami potrafiliśmy się dostosować do proponowanych nam zajęć. Co mam na myśli? Gdy był czas Szkoły wspólnoty, czy pracy nad tekstem potrafiliśmy zachować powagę i pomyśleć o celach wyższych, a gdy mieliśmy czas wolny potrafiliśmy bawić się przednio.

Miłosz, Białystok


Kiedy nadszedł długo przeze mnie wyczekiwany dzień wyjazdu wstałam rano i szybko się spakowałam, gdyż już bardzo chciałam być na miejscu. Był to mój trzeci wyjazd na ferie GS. Dziękuję Bogu za to, że moi rodzice należą do Ruchu, a dzięki temu i ja mogę w nim dojrzewać. Na tegorocznym wyjeździe poruszyło mnie świadectwo małżonków, którzy pobrali się pięć miesięcy temu. Pojawiło się we mnie pragnienie, aby też kiedyś w swoim życiu przeżywać taką miłość, i mieć taką osobę, która będzie przy mnie. Przed wyjazdem poproszono mnie, abym patrzyła uważnie na ludzi, bo wtedy spotkam Chrystusa i tak też zrobiłam. Znalazłam Go we wszelkich słowach, uśmiechach i gestach. Jest tylko jedno miejsce na świecie dla mnie, gdzie mogę powiedzieć, że ktoś jest moim przyjacielem. To tu poznałam moją najlepszą przyjaciółkę, o której zawsze marzyłam. Nigdy byśmy się nie spotkały (mieszka 486 km ode mnie!), gdyby nie GS. Choć widzę ją dwa razy w roku, wiem co u niej słychać i jak się czuje. Umożliwiają nam to media społecznościowe. Poznałam nowych ludzi, wzmocniłam również moje stare przyjaźnie. Uświadomiłam sobie, że każdy kto był na GS, wraca odmieniony. Widzę tę radość, którą mają osoby po naszych feriach. Sama też ją mam. Do następnego spotkania GS!

Asia, Kraków


Spokój duszy
Pojechałam na te ferie ze względu na siebie. Chciałam coś zmienić, usłyszeć głos Boga, a przede wszystkim chciałam, by mi pomógł. Przeczuwałam, że będzie ciekawie, że będą tam osoby, które z chęcią porozmawiają ze mną na temat wiary. Nie miałam jednak pojęcia, że tak dużo się u mnie zmieni. Z pewnością każdy z was miał kiedyś „doła”, chwilową „załamkę”, a może wielki problem z którego nie widziało się możliwości wyjścia. Ja naprawdę straciłam nadzieję, że moje cierpienie wewnętrzne minie... Zdarzały się dni kiedy wszystko wyglądało z pozoru normalnie. Niestety później znowu to do mnie wracało... Ból serca jest chyba najgorszą rzeczą jaka może być.
Rozpoczynając moją historię z rekolekcji dodam tylko, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych i jeśli nie jesteś tego pewny/a to dużo się módl. W pierwszym dniu od razu po zostawieniu swojej walizki w pokoju, zeszłam na dół gdzie słychać było śmiechy i piękne głosy. Był to chór, stwierdziłam , że się do nich przyłączę! Zaczęliśmy śpiewać kolędy ale najlepsze w tym wszystkim było to, że jak tylko zaśpiewaliśmy jedną, miałam wielkie pragnienie by móc skosztować następnej melodii. Czułam się tak dobrze w tym towarzystwie. Na mszach św. prosiłam Boga o różne odpowiedzi. Na niektóre [odpowiedzi] dalej muszę poczekać ale dotarło do mnie , że większość osób , które ze mną przebywały odpowiadały na te moje pytania. To było coś niesamowitego! Przeprowadziłam wiele rozmów na temat wiary, problemów lub pytań, które kogoś dręczyły. Wspaniałe jest to, że coś we mnie w pewnym momencie pękło, jakaś taka bariera. Już tłumaczę o co mi chodzi. Jestem przyzwyczajona, że nie rozmawiam o Bogu na przykład z koleżankami z klasy albo pierwszymi, lepszymi ludźmi. Trzeba uważać co się komu mówi. Wracając do mojej bariery, ściany która była pomiędzy mną a moim rozmówcą w końcu się jej pozbyłam. Bardzo się otworzyłam, zaczęłam opowiadać też o sobie. Jadąc na ferie dla Boga stwierdziłam, że pojechałam też dla ludzi by móc dzielić się z nimi różnymi rzeczami. W przed ostatnim dniu poszliśmy rano oglądać wschód słońca. Co prawda nie było go widać, bo chmury wszystko zasłoniły ale miałam różne przemyślenia. Kiedy wyszliśmy na sam szczyt, by móc podziwiać piękno krajobrazu wszyscy zamilkli. Staliśmy na samej górze i każdy „bił się” ze swoimi myślami. Dużo do mnie wtedy dotarło... wtedy zauważyłam , że mojego smutku dawno nie ma. Próbowałam sobie nawet przypomnieć o rzeczach, które budziły we mnie wielką nostalgię. Bez skutku! Poczułam w sobie ciepło, i było mi dobrze. Spoglądając w przestrzeń , która otaczała mnie z każdej strony dostrzegłam mgłę, unoszącą się w powietrzu. Przestałam się bać. Jeśli czegoś nie widać, to nie znaczy , że tego nie ma! To wcale nie oznacza, że to jest straszne. Często nie dostrzegamy takich małych drobiazgów. Skupiamy się na rzeczach materialnych i na własnych przyjemnościach. Ja... nie jestem nawet w stanie opisać tego co teraz czuję, to jest cudowne, że zdałam sobie sprawę z własnej wartości. Moje serce wie co je cieszy i czuję to. W ostatnim dniu mieliśmy coś w rodzaju przemówień przed wszystkimi [assemblei]. Każdy się wypowiadał na temat tego co go poruszyło w czasie ferii lub miał możliwość zadania jakiegoś pytania. Po tych rozważaniach mieliśmy się pakować, ja natomiast stwierdziłam , że powinnam podziękować paru osobom, które dużo wniosły do mojego życia, do mojego serca. Wiecie co? Zawsze zastanawiałam się jakie to uczucie, gdy ktoś płacze ze szczęścia? Czy w ogóle to jest możliwe. Pamiętam, że żegnając się z Anią i Antkiem oraz patrząc im w oczy poczułam tak ogromne szczęście! Szczęście, które Ktoś mi podarował. Z Anią bardzo dużo rozmawiałam o Bogu i kiedy stałyśmy po raz ostatni w naszym pokoju powiedziałam: „Dzięki, że dałaś mi tyle w tak krótkim czasie”.
Nie dam rady opisywać wszystkiego, bo zajęło by mi to masę kartek ale wiem jedno. Bóg był zawsze ze mną i będzie. Pojawi się ogromne szczęście jeśli się otworzycie i będziecie otoczeni szczerymi ludźmi. Tego życzę wszystkim, żeby każdy mógł tego doświadczyć. Jezus wyciągnął mnie z takiego wielkiego rowu. Nie sądziłam, że poczuję taką radość! Odliczam dni do wyjazdu wakacyjnego.

Gabrysia, Kraków


Jestem w Ruchu prawie od urodzenia, jeżdżę na wyjazdy GS od lat, znam większość ludzi, jestem przyzwyczajona do programu. Wydawałoby się, że już nic mnie nie zaskoczy.

Przygotowania do matury, zmęczenie i świadomość, że nie będzie prawie nikogo w moim wieku natrętnie powracały do mnie w wątpliwości czy może jednak w tym roku sobie nie odpuścić i nie wykorzystać tego czasu efektywniej. Przecież wiem jak to wszystko przebiega, jak po wyjeździe będę cieszyła się na każdy poranek i jak po tygodniu rzeczywistość znowu mnie przytłoczy, a radość ze spotkania zredukuje się do ciepłej nostalgii i nadziei, że już za kilka miesięcy tam wrócę. Mimo wszystko uparłam się i postanowiłam pojechać i jeszcze raz przypomnieć sobie czym jest życie we wspólnocie.

Był to (i mówię to z całą świadomością) mój najlepszy wyjazd nie tylko GS ale w ogóle Ruchu. We wszystkim były tak wyraźne odpowiedzi na moje potrzeby i po raz pierwszy doświadczyłam takiej równowagi pomiędzy tym, co zyskałam duchowo a emocjonalnie. Może tym razem nie znalazłam czegoś bardzo odkrywczego, ale doświadczyłam przyjaźni, pokoju i jakiejś pewności w tym całym zamieszaniu, które mnie przytłacza w tym roku. Nie byłoby tego wszystkiego, gdybym nie pozwoliła się zaskoczyć tym, co przecież tak dobrze znam. Pierwszy czy tysięczny raz warto pojechać i samemu się o tym wszystkim przekonać.

Marysia, Warszawa

fot. Joanna Wojtas

Na feriach GS bardzo mi się podobało. Miałem tam okazję spotkać sporo nowych osób z całej Polski. Jedną z propozycji była wycieczka do klasztoru Małych Sióstr Baranka. Mogliśmy zobaczyć jak żyją na co dzień, jak się modlą, jak wygląda klasztor. Podczas tej wizyty bardzo zdziwiła mnie radość i entuzjazm z jaką siostry podchodzą do codziennych, prozaicznych czynności, w których dla mnie nie było nic wyjątkowego. Zapamiętałem też uśmiech sióstr, który cały czas nie schodził im z twarzy. Spore wrażenie wywarł także na mnie film ,,Mandarynki” oraz zaprezentowane w nim podejście do tematu wojny. Opowiada on historię dwóch żołnierzy z wrogich sobie stron konfliktu abchasko-gruzińskiego, którzy po odniesieniu sporych ran zostają opatrzeni przez Iva, jednej z ostatnich osób mieszkających w tej miejscowości. Na początku żołnierze odnoszą się do siebie ze sporą nieufnością, lecz w końcu za sprawą Iva wybaczają sobie i zostają przyjaciółmi.

Mikołaj, Kraków


Ferie GS- zimowy odpoczynek z.... Bogiem i Jego dziećmi. Widzialny znak niewidzialnej Obecności Boga, który mogliśmy dostrzec dzięki sakramentom świętym (księże Waldku i księże Tomku dziękujemy), Szkołom Wspólnoty, świadectwom Małych Sióstr Baranka i Benedykta, ale też dzięki ludziom, którzy wraz z nami brali udział w tym geście i tym którzy go przygotowali. Każde wydarzenie organizowane przez nasz ruch - Comunione a Liberazione - jest czymś w rodzaju czynnej modlitwy - rozmowy z Bogiem, co mogliśmy dostrzec nie tylko na feriach, ale i podczas letnich wakacji, czy wspólnego przeżywania Inauguracji Roku Pracy w Częstochowie. Wspólny dialog jest przecież kluczowym elementem utrzymywania relacji, ciągle żywej - relacji z Bogiem, który daje nam łaskę przeżywania jej wraz z ludźmi, których kochamy - GS- owicze (wraz z przedstawicielami CLU), drodzy opiekunowie i księża, z całego serca Wam dziękuję...

Julka, Lutynia