Beata i Jerzy Wiśniewscy z córkami

„Więcej piękna, niż mogłabym sobie wyobrazić!”

Rekolekcje studenckie, „obiektywnie cudowne okoliczności” i podejmowanie trudów codzienności oraz odkrycie „więcej piękna, niż mogłabym sobie wyobrazić!”

Zaproszenie na rekolekcje studenckie w Czernej pojawiło się w najlepszym momencie – zagubienia i poczucia przytłoczenia codziennymi obowiązkami i rutyną. Czułam, że życie przygniata mnie do ziemi, i coraz częściej ogarniał mnie smutek, mimo obiektywnie cudownych okoliczności – wspaniałego męża i dwóch ślicznych, zdrowych córeczek.



Któregoś dnia odwiedziła nas Daga i spytała, czy nie chcielibyśmy przyjechać i powiedzieć świadectwa o czystości przedmałżeńskiej. Bez zastanowienia odpowiedzieliśmy, że jedziemy. Jednak im bliżej było wyjazdu, tym więcej pojawiało się wątpliwości: jak to będzie z dwójką dzieci, z których jedno ma dopiero trzy miesiące. Za każdym razem jednak odganiałam te myśli, mówiąc sobie, że przecież Pan Bóg się tym zajmie, bo to dla Niego tam jedziemy. Wierzyłam, że nas nie zostawi, lecz poprowadzi. I faktycznie tak się stało. Wydarzyło się więcej piękna, niż mogłabym sobie wyobrazić! Uczestnicząc w lekcjach, spotykając przyjaciół i patrząc na studentów, w których wibrują pytania – te same, które ja noszę w sercu – z każdą chwilą czułam mocniej, że moje serce się budzi, a ja staję się coraz bardziej szczęśliwa i wolna.

Na rekolekcjach dla studentów w Czernej

Byłam też wzruszona uważnością studentów i troską o nas, oferowaną mi pomocą w opiece nad dziećmi. Jak mówił ksiądz Marek, potrzebuję widzieć każdego dnia, że Jezus mnie kocha i że moje bycie szczęśliwą nie zależy od okoliczności, ale od sposobu patrzenia na nie. Wyjeżdżałam z rekolekcji z pragnieniem zachowania tego spojrzenia, które obudziło się w Czernej. I od tamtej pory codziennie pragnę, aby ono wróciło, tęsknię za nim. Stąd też nasz udział w studenckiej Szkole Wspólnoty czy też wewnętrzna konieczność podzielenia się tym, co się wydarzyło w Czernej, z przyjaciółmi czy na łamach „Śladów”. Rekolekcyjne treści mogłam szybko zweryfikować w trudach codzienności, które nagle pojawiły się ze zdwojoną mocą (m.in. wszyscy się rozchorowaliśmy, co pokrzyżowało wiele naszych planów). Dzięki rekolekcjom widzę, że podejmuję te trudy inaczej, moje spojrzenie się zmieniło. Czy to jest moja zasługa? Nie, to jest żywy Chrystus, który działa. I wiem, że każdego dnia potrzebuję widzieć Jego miłość do mnie.

Beata, Wrocław