Lektura miesiąca. Oznaki władzy

Powieść Bensona ukazuje świat zaawansowany technologicznie, w którym Kościół katolicki i religia zostają zakazane...
Alessandro Banfi

Co nam dzisiaj pozostaje z Władcy świata, powieści Roberta Hugh Bensona, która zostaje nam ponownie zaproponowana? To zawsze ciekawa lektura, ale jakby jej profetyczna doniosłość – dziś użylibyśmy modnego słowa dystopijna – nie była już traktowana niemal dosłownie, jak w wielu innych momentach historii od 1907 roku, kiedy syn arcybiskupa Canterbury, który nawrócił się na katolicyzm i został księdzem, napisał ją. Otóż powieść Bensona wyobraża w przekonujący sposób przyszły świat bardzo zaawansowany technologicznie i zdominowany przez jedną wielką potęgę międzynarodową i humanitarną, o masońskim posmaku, w której Kościół katolicki i religia zostają zakazane. Bohaterem powieści jest przywódca tego globalnego reżimu działającego pod sztandarem humanitaryzmu, Julian Felsemburgh. Opisane mechanizmy są mechanizmami władzy politycznej w każdym czasie, „wzmocnione” siłą techniczną. Na myśl katolickiemu Bensonowi przychodzą masońskie, ale także socjalistyczne i komunistyczne utopie, wyraźnie da się także wytropić oznaki globalnej władzy pieniądza i bogactwa, która znajdzie wcielenie w „nowej potędze”, by posłużyć się określeniem Piera Paolo Pasoliniego, społeczeństwa konsumpcyjnego. Felsemburgh, pisze w pewnym momencie Benson, fascynował, ponieważ „wydawało się, że jego prawdziwa oryginalność polegała na byciu człowiekiem o czystych rękach, wolnych od plam i przeszłych win”. Ileż asonansów ze słowami, które w naszej najnowszej historii stały się symbolami…

Dziś nie jest optymistyczny czas dla historii i dla świata, a tym bardziej jednoczący, za wyjątkiem być może światowej dominacji sieciowych gigantów. Nie są to już czasy końca historii, ani też czasy globalizacji, jeśli już to czasy „wojny światowej w kawałkach”, jak mówi papież Franciszek, barier, murów i drutów kolczastych. Masowego konsumpcjonizmu, który stał się nihilistycznym egoizmem. Nawet potępieniu „międzynarodowego imperializmu pieniądza” (by posłużyć się sformułowaniem społecznej nauki Kościoła) grozi dzisiaj ryzyko, że zostanie pomylone z szalonym spiskiem tego, kto mylnie upatruje w wirusie i nieuniknionych rządowych środkach powstrzymywania jego rozprzestrzeniania, koniec wolności. Oto zatem o czym przypomina nam i czego uczy nas Władca świata: przeznaczenie Kościoła znajduje się w rękach Pana i Ducha i żadna światowa władza nigdy nie będzie w stanie zniszczyć pytania obecnego w ludzkim sercu ani sumienia osoby.

Ojciec Święty Franciszek wracając do Rzymu z pielgrzymki na Filipiny w styczniu 2015 roku powiedział: „Jest taka książka, przepraszam, że robię reklamę, została napisana w 1907 roku w Londynie.... Nosi tytuł Władca świata, a autorem jest Robert Hugh Benson. I chociaż została napisana w 1907 roku, to warto ją przeczytać, a czytając ją dobrze zrozumiecie, co mam na myśli mówiąc o kolonizacji ideologicznej”. W homilii z 18 listopada 2013 r. wymienił utwór Bensona, mówiąc, że pokazuje on, jak duch świata prowadzi do apostazji, „niemal jakby to było proroctwo, jakby autor przewidywał, co się stanie”.

Robert Hugh Benson
Władca świata
Fronda 2017