Giuliano Frigeni. „Nasz krzyk”
Dlaczego życie rdzennej ludności znajduje się w centrum uwagi Kościoła? W jaki sposób zagrożenia dla natury oraz tych ludów dotyczą nas wszystkich? Mówi ksiądz Giuliano Frigeni („Ślady” nr 5/2019)34 miliony osób, 390 narodów, z których ponad 130 nie zostało jeszcze policzonych albo z własnej woli żyje w izolacji. Terytorium liczące 7,8 milionów kilometrów kwadratowych, gdzie mówi się 240 językami. Wzdłuż rzek i w lasach istnieje rdzenne życie z przeogromną wielością swoich kultur, ale także brutalną przemocą i często opiewającą na miliardy bezkarną korupcją. Papież Franciszek, który ogłosił synod biskupów w dniach 6-27 października, opowiada, że zrozumiał znaczenie Amazonii podczas konferencji w Aparecidzie w 2007 roku. Aż do tamtej chwili była to dla niego bardzo odległa rzeczywistość, fantastyczny świat. Niewiele trzeba, by także dla nas tak było.
Tracce zapytały księdza Giuliana Frigeniego, misjonarza z PIME przebywającego w Brazylii od 40 lat, a od 20 lat biskupa Parintins, w jaki sposób krzyk tej ziemi oraz tych ludów dotyczy wszystkich. Otóż dokumenty przygotowawcze do synodu mówią o strefie, w której „wyłaniają się ważne kwestie ludzkości”. Kryzys społeczno-środowiskowy w Amazonii zadaje pytanie całemu światu, modelom rozwoju i produkcji, ale przede wszystkim zwraca się do Kościoła, prosi go o nawrócenie; a jest to „możliwość zaprezentowania Chrystusa w całej Jego wyzwalającej mocy” dla człowieka. Wielka perspektywa otwarta przez Laudato si’ zostanie wcielona w życie w czasie synodu: „Znaleźć «nowe drogi» dla Kościoła albo dla ekologii integralnej. I znaleźć je z i dla ludu Bożego zamieszkującego ten rejon”.
Kardynał Cláudio Hummes, sprawozdawca generalny synodu, często cytuje brazylijską piosenkę: Tudo está interligado, come se fôssemo um – wszystko jest ze sobą połączone, jakbyśmy byli jednym. Nie tylko dlatego, że Amazonia jest (zagrożonym) źródłem tlenu oraz bioróżnorodności dla całej planety, i to domaga się „przemian strukturalnych i personalnych: ludzi, państw, Kościoła”, ale także ponieważ „może rzucić nowe światło na Kościół europejski i światowy”.
Dlaczego Amazonia jest ważna dla Kościoła?
Jako pierwszy zdał sobie sprawę z jej ważności – było to po Soborze – Paweł VI. W 1972 roku, podczas spotkania ze wszystkimi biskupami z tego rejonu, w Santarém – gdzie kontynuowano konferencję w Medellínie z 1968 roku, po której miała nastąpić konferencja w Puebla w 1979 roku – zrozumiał, że chodziło o bardzo poważną tezę, z punktu widzenia kościelnego i światowego. Zwłaszcza Amazonia jest pierwszym rozdziałem Księgi Rodzaju: Bóg stworzył niebo, ziemię, wodę, zwierzęta… To jest piękno stworzenia. A potem jest rozdział trzeci: Bóg stworzył człowieka. I człowiek, jeśli pozostanie pokorny i przyjmie zadanie, które Bóg mu powierzył, by zatroszczył się o stworzenie, odkrywa, że zostaje mu ono zawierzone, ażeby służyło jemu samemu. Tutaj nazywa je „matką ziemią”, matką: tą, która daje ci życie, żywi cię. Jest to relacja miłości.
Jaka jest ta relacja?
Dopiero co powiedziałem seminarzystom, którzy przyjechali na kilka dni na misje: „Musicie się nauczyć, że tutaj wszystko toczy się powoli”. Jest tak nie z powodu lenistwa, ale ponieważ rzeka płynie powoli! Gdyby wody rzeki biegły szybko, pociągnęłyby nas wszystkich do Oceanu, nie wiedzielibyśmy, jak płynąć pod prąd... Tymczasem płynie powoli i użyźnia. Czasem rzeka posuwa się za daleko, podnosi się i uderza w domy, ale robi to tak powoli, że ludzie stąd wymyślili maromba: podnoszą podłogę o metr, półtora, mieszkają tak może przez dwa miesiące, pochylając głowę, by nie uderzyć w sufit, i czekają, aż rzeka opadnie. Trzystuletnie rośliny przewracają się, a padając, pozostawiają miejsce dla dziesiątek innych nowych roślin, które rosną wraz z upływem czasu… Ta powolność jest równowagą ekosystemu. Istnieje ogromna cudowność w wielkim lesie! Ale odkrywasz ją, gdy żyjesz w jego wnętrzu. Ptaszek uirapuru towarzyszy swoim śpiewem, który został porównany do muzyki Bacha: kiedy śpiewa, wszystkie inne ptaki milkną…
Dlaczego sprawa Amazonii dotyczy nas wszystkich?
Amazonia uczy, że ekonomia nie może przewodzić ludzkości. Dzisiaj życie jest zdeterminowane przez tego, kto ma pieniądze, przez tego, kto posiada władzę, najsilniejszy głos. Patrzenie na tę rzeczywistość oferuje nam możliwość powrotu do wsłuchiwania się i patrzenia na prostsze życie, co nie oznacza jeżdżenia na rowerze, ale odkrycie na nowo obrony życia! Życia ludzkiego, życia, które jest tutaj, jak i tego w jakiejkolwiek innej części planety, ażeby nie zostało przygniecione jarzmem dobrobytu i zysku.
Czym dla Księdza Biskupa jest Amazonia?
Dla mnie jest szkołą, szkołą i jeszcze raz szkołą. Uczy mnie bogactwa, które Pan umieścił na tej ziemi. I że człowiek w swojej inteligencji i wolności, z miłości do siebie, do żony, dzieci, do tego, kto przyjdzie po nim, troszczy się o nie. Jak powiedziałem w 2002 roku, podczas spotkania z ówczesnym kardynałem Ratzingerem: indios, caboclos, ribeirinhos są ludźmi takimi jak ja, popełniają błędy, złoszczą się… Co może im pomóc? To, że pojawi się Ewangelia, by im towarzyszyć w przeżywaniu odpowiedzialności, jaką Bóg im dał. Jak mówi Jan Paweł II w Redemptor hominis: ten, kto nie spotyka Chrystusa, nie wie tego wszystkiego, co znajduje się „we wnętrzu” człowieka. Potrzebą także tych ludzi jest poznanie Chrystusa, by móc się kochać, by móc być chronionymi i być tak jak Kościół widowiskiem, tak jak byli nim pierwsi chrześcijanie. Amazonia przywraca mi to pochodzenie.
Podczas synodu centralne miejsce zajmie sprawa niszczenia środowiska oraz przemoc wobec rdzennej ludności: wylesianie, wydalanie z wiosek, bezprawne zajmowanie ziemi, drapieżne usuwanie, odpady chemiczne, przestępczość, handel ludźmi… Raporty lokalnych Kościołów donoszą o „systematycznym pogwałcaniu podstawowych praw ludzkich”.
Bardziej niż kiedykolwiek wcześniej oczywista jest dzisiaj obecność projektów będących owocem zachłanności i spekulacji, wizji czysto ekonomicznej. Przywłaszczają sobie bezprawnie, zagarniają, niszczą, zatruwają rzeki. Wczoraj widziałem ponad 30 ciężarówek pełnych bardzo długich pni: zostają wywiezione, kto wie gdzie oraz za pozwoleniem nie wiadomo kogo. Istnieją bardzo poważne problemy. Ale ważną rzeczą jest, by nie zostać pożartymi przez tych, którzy pragną ocalić jedynie naturę i których nie interesuje człowiek. Kościół nie jest wezwany do tego, by wszystko „ochrzcić”. Krzyk Amazonii musi zostać wysłuchany oraz włączony w ludzką oraz inteligentną wizję Laudato si’.
Czy istnieje ryzyko wyidealizowania natury albo „szlachetnego dzikusa”?
Amazonia potrzebuje Ewangelii. Nie możemy redukować siebie do bycia obrońcami natury albo kultury, byłaby to porażka synodu. Tymczasem jest to droga wcielenia. Nie jest prawdą, że kultury nie potrzebują niczego, że są „czyste”. Pierwszym cudem Jezusa było przywrócenie radości parze nowożeńców. Ponieważ także miłość między mężczyzną a kobietą, bez Jego obecności, nie spełnia się. Zło jest wyborem człowieka, by być takim samym jak Bóg. Ale człowiek nie jest Bogiem: w Amazonii, tak samo jak w Kairze, w Tokio, w Nowym Jorku. Ewangelizowanie jest przypominaniem o tym i mówieniem, że Bóg interesuje się człowiekiem zranionym i raniącym innych. Synod musi przebudzić odpowiedzialność Kościoła za ewangelizowanie, nie tylko by ocalić las oraz kulturę aborygeńską, ale by światło Chrystusa uczyniło większym, prawdziwszym i piękniejszym powołanie tych ludzi oraz tej ziemi.
Czego Ksiądz Biskup uczy się od „swoich” ludzi?
Kiedy pewien nasz misjonarz, który założył szkołę dla rdzennej ludności, musiał wrócić do Włoch, zadałem sobie pytanie, co zrobić z tą szkołą. Wtedy wezwałem rodziców – przybyło 600 rdzennych mieszkańców. Kupiłem pięć krów, by ich nakarmić, i rozmawialiśmy przez cztery dni. W pewnym momencie wydawało mi się, że powtarzali wciąż te same rzeczy, ale jeden mój były uczeń powiedział mi: „W każdym wystąpieniu występuje jakiś jeden inny przymiotnik, czasownik, podkreślenie…”. Wtedy zapytałem go: „I kiedy skończymy?”. Na co on: „Kiedy wszyscy zostaną wchłonięci przez dyskusję oraz przez zdolność słuchania siebie nawzajem”. Nie jest to głosowanie, gdzie ten, kto wygrywa, dowodzi. Ich metodą jest słuchanie.
To jest właśnie hasło synodu.
Tak. I ja uczę się tego od nich. Sądzę, że Jezus przez 30 lat słuchał: słuchał Maryi, Józefa, ludzi, uczonych w Piśmie, faryzeuszy… I dodawał nowość, którą był On sam. Głębsze spojrzenie, zdolne przezwyciężyć zło. Ponieważ także w relacjach oraz w usiłowaniu słuchania siebie nawzajem może występować zło, moja idea, która chce przeważyć… Seminarzysta pochodzący z grupy etnicznej sateré-mawé napisał: „W seminarium, w przeciwieństwie do mojego plemienia, jest za dużo hałasu. Ludzie nie słuchają siebie. Brakuje mi ciszy. W ciszy rozumiesz lepiej, co jest ważne”.
Co znaczy żyć tam na misjach?
Pierwsza rzecz: misjonarz nigdy nie udaje się do wspólnot sam. Zawsze jest mała „ekipa”, żeby było jasne, że nikt nie jest panem Ewangelii, ale że Ewangelia jest doświadczeniem relacji między tymi, którzy zostali posłani. „Tak jak Ojciec mnie posłał, tak samo Ja was posyłam”. Jezus wywodził się z doświadczenia komunii z Ojcem i Duchem Świętym i dorastał w komunii między Maryją a Józefem. Misja nie dokonuje się, ponieważ ktoś jest utalentowany, święty Paweł był niezwykle inteligentny, ale chodził zawsze z towarzyszami. Zostałem tu posłany, nie wiedząc nawet, czym jest Amazonia, ale przybyłem z przyjacielem, ojcem Massimo Cencim. Był on rektorem seminarium. Zawsze go słuchałem i dzisiaj rozmyślam nad tym, co mi mówił już 30 lat temu: tutaj młodzież przeżywa relację w rodzinie dokładnie taką samą jak z naturą, to znaczy matka jest całkowitym odniesieniem… Jest to bardzo poważna rzecz. Istotnie, ojciec Massimo, kiedy widział, że lgnęli do niego jak do matki, zachęcał ich do osądu, ażeby wychodzili od siebie, jako ludzie, towarzysząc im, by byli wierni temu, czego pragnęli. Jest to ciągła walka przeciwko obrazowi księdza jako „szefa wioski” – ażeby nie podlegali nam, ale Temu, który stał się dla nas człowiekiem.
Papież – w obliczu niebezpieczeństwa duchowego „kolonializmu”, „eksportowania” zachodnich modeli – przypomina, że „jedna kultura nie jest w stanie wyczerpać tajemnicy odkupienia Chrystusa”. Czy synod rozważy także temat inkulturacji?
Ewangelia nie jest jakąś superkulturą. To obecność Boga przychodzi ocalić to wszystko, co jest prawdziwe, piękne i słuszne w każdej kulturze. Oraz skorygować to, co jest nie w porządku. Sądzę, że powinno się postawić na formację mężczyzn i kobiet, którzy dzięki spotkaniu z Ewangelią są świadomi ludzkiego życia, ekonomii, ekologii… Inna sprawa to przywódcy związków zawodowych, stowarzyszeń obrony języka, piór, sposobu malowania się.
Podczas synodu będzie także mowa o rozwoju grup ewangelickich, neozielonoświątkowców.
Ich rozwój jest bardzo prężny. I wielu katolików, niewystarczająco pewnych swojej wiary, podążyło za nimi. Ale ja zawsze patrzę na to, co powiedział nam Benedykt XVI na ten temat. Zachęcił nas, byśmy o nich nie dyskutowali, ale podjęli wnikliwszą pracę, ponieważ problemem jest osłabienie świadomości bycia katolikami. Problemem nie jest prozelityzm, ale doświadczenie dawane przez życie. Następnie powiedział nam, byśmy nie mówili o nich źle, ale byśmy mówili źle o nas samych, którzy zatrzymujemy się na obronie lasu, zapominając o Ewangelii, o naprawdę ludzkiej drodze Laudato si’.
Ksiądz Biskup w ciągu 20 lat wyświęcił 20 księży. Co Ksiądz Biskup myśli o potrzebie kleru autochtonicznego, Kościoła o amazońskim „obliczu”? Kardynał Hummes powiedział: „Rdzennego Kościoła nie tworzy się za pomocą dekretu. Synod musi otworzyć drogę, ażeby możliwe było sprowokowanie procesu, który posiadałby wystarczającą wolność i który uznałby własną godność każdego chrześcijanina oraz każdego dziecka Bożego. Oto wielkość tego synodu. Papież wie, jak bardzo historyczną rzeczą może okazać się to dla całego Kościoła”.
Opowiem Pani jedną rzecz. Wśród moich wiernych jest żonaty mężczyzna, ojciec siedmiu chłopców i jednej dziewczyny: dwóch jego chłopaków jest w seminarium, ponieważ patrzą na rodziców, którzy biorą canoa i przez osiem godzin płyną na spotkanie katechetyczne, potem wracają… Tak od lat. On i jego żona od misjonarzy nauczyli się być misjonarzami. A ja zaprowadzam seminarzystów do domu tego człowieka, by im powiedzieć: patrzcie na niego! Nie jest księdzem, jest ojcem. Musimy wskazywać młodym te obecności.
By odpowiedzieć na brak kapłanów oraz na potrzebę sakramentów, mówi się o dyskusyjnych zagadnieniach: roli osób świeckich, nowych możliwych formach liturgii, wyświęcaniu żonatych mężczyzn, o ile nie wręcz kobiet… I mówi się o tym, by mieć na uwadze, że w rdzennej kulturze nie istnieje celibat…
Rdzenni mieszkańcy wiedzą doskonale, co znaczy nie pobierać się z miłości! Celibat pojawił się w historii przez naśladowanie Chrystusa. Nie rodzi się z prawa kanonicznego – to sam Kościół postanowił nim żyć, by być bardziej podobnym do Chrystusa. Wiemy doskonale, że w innych obrządkach katolickich są żonaci kapłani. Ale gdy zostało to powiedziane, pojawiającym się problemem nie jest znalezienie „rozwiązania” – najważniejszym problemem jest świadomość, tak jak w przypadku tego ojca, o którym mówiłem.
Papież nalega, że nie należy bać się nowości, i zachęca was, biskupów, byście byli odważni.
Jeśli Kościół zdecyduje, że w Amazonii będzie możliwe rozważenie kwestii, czy wyświęcać także żonatego mężczyznę, będę temu posłuszny. Misja może popchnąć Kościół do „wyjścia poza siebie”, by wyjść na spotkanie potrzebom, szczególnym wymogom. Ale zupełnie inną rzeczą jest myślenie: „Oto wreszcie księża się żenią! Wreszcie kobiety są księżmi!”. Nie. Tutaj jest mowa o czymś innym: o żonatych mężczyznach, ojcach rodzin, którzy posiadają nadzwyczajną świadomość i doświadczenie Kościoła. Wobec, których może pojawić się pytanie o ich wyświęcenie. Jadę na synod, by być posłusznym temu, co usłyszymy. Amazonia przemawia w swoim milczeniu oraz w głosie tego, kto kocha tę ziemię i ludzi, nie tego, kto kocha własne projekty. Czy to chodzi o plany zniszczenia lasu, czy Kościoła.