EncuentroHabana

Kuba. Dziwna radość, dziwne towarzystwo

Po raz pierwszy w sercu stolicy Karaibów odbyło się EncuentroHabana. „To, czego znakiem jest rzeczywistość, wchodzi w znak i dotyka nas, ponagla i mówi: «Chodźmy razem»”
Alfonso Calavia Arespacochaga

Hawana ma niezaprzeczalny urok. Jasne kolory wspaniałych budynków kontrastują ze śladami upadku na skutek trudności w ostatnich latach. W tej scenerii dzieci biegają po ulicach ze szczerymi uśmiechami, pozdrawiając się ze spontanicznością osób, które nie znają innego sposobu życia. Grają w kręgle kamieniami, a w piłkę nożną zużytymi piłkami. Rano w szkole śpiewają hymn narodowy, a nauczyciele wyjaśniają, co będzie się działo w ciągu dnia. Nazywają to „el matutino” (poranek). Na każdym rogu ulicy można spotkać sprzedawców oferujących pieczywo, owoce, warzywa…, a nawet metalowe leje do tankowania, które często trudno znaleźć. Gdy zapada noc, ciszę przerywają dźwięki trąbek i saksofonów. Muzyka na żywo nie zniknęła, co więcej, w ciemnościach rozbrzmiewa jeszcze głośniej. Podczas naszego pierwszego spaceru po mieście pogrążamy się w ciszy.

„Kiedy ten trudny moment się skończy, będziemy mogli podjąć ważne gesty, które pozwolą nam publicznie zaświadczyć o tym, co nas spotkało” – mówili niektórzy. Jednak z biegiem lat ich relacje z wieloma przyjaciółmi stały się dla nich wyzwaniem. Na każdym spotkaniu, w każdej rozmowie zaczęli dostrzegać, że wiara nie może czekać na „lepsze czasy”, aby nią żyć, że świadectwo nie zależy od zmiany rzeczywistości, ale od pewności co do tego, co się spotkało. I tak kubańscy przyjaciele zapragnęli opowiedzieć światu, kim są, i przekazać piękno, którym żyją. Tak bardzo, że ​​w sobotę 1 marca 2025 roku w stolicy Kuby odbyło się pierwsze EncuentroHabana. Na głównych drzwiach Centrum Kultury im. Félixa Vareli, usytuowanego tuż nad Zatoką Meksykańską, można było przeczytać słowa Pavese, będące tytułem spotkania: „Czy nam ktoś kiedykolwiek coś obiecał? Wobec tego, dlaczego czekamy?” (Rzemiosło życia, s. 378).

Wystawa na EncuentroHabana

Tuż przy wejściu, obok słów włoskiego pisarza wprowadzających w ​​temat wydarzenia, zwiedzających witała wystawa poświęcona życiu Luigiego Giussaniego („Pasja do człowieka, pasja do Chrystusa”). Starannie zaaranżowana, z drewnianymi ramami i podporami, odzwierciedlała uważność i dbałość, z jaką została przygotowana, co jest kolejnym dowodem piękna, jakie jej historia wciąż tworzy. Dzięki współpracy z EncuentroMadrid – które wypożyczyło ją po wykorzystaniu podczas jednej ze swoich edycji – świadectwo to mogło przebyć ocean i dotrzeć także na Kubę.

Poprzedniego ranka podczas mszy św. ksiądz Julián de la Morena modlił się w intencji tego gestu: „Nie jesteśmy sami, przyszłość należy do Boga. Oby Kuba mogła poznać Chrystusa poprzez te znaki. Dlatego możemy mówić o nadziei. Módlmy się, aby te dni uczyniły Chrystusa widzialnym, aby mogli Go poznać wszyscy Kubańczycy”. Następnie opowiedział historię świętego Rocha Gonzáleza de Santa Cruz, paragwajskiego męczennika i założyciela różnych misji i redukcji jezuickich, kanonizowanego przez papieża Jana Pawła II w 1988 roku. Jego serce nie rozłożyło się po ponad czterystu latach. W drodze wyjątku jezuici pozwolili Juliánowi nieść tę relikwię w procesji ulicami Asunción podczas jego pożegnania z Paragwajem kilka tygodni temu. Jego intencją nie było jednak opowiedzenie nam o tym przywileju, ale pokazanie prawdziwej wartości misji. Ci, którzy zabili świętego Rocha, nawrócili się po jego śmierci. „Serce przemawiające do innego serca – o to prosimy dla EncuentroHabana: aby nasze serce dawało świadectwo, aby przemówiło do serc Kubańczyków. Jezus umarł, abyśmy mogli być jednym. Nie ma już Kubańczyków, Meksykanów ani Hiszpanów – wszyscy jesteśmy jednym w Chrystusie”.

Tego wieczoru wydarzyło się coś niezwykłego: przybyli przyjaciele z Santiago de Cuba, położonego bardzo blisko Guantanamo, po drugiej stronie wyspy. Niewielka wspólnota CL musiała podróżować samochodem dwanaście godzin. Co skłoniło ich do podjęcia takiego wyrzeczenia? Ich odpowiedź była prosta: „Nie mogliśmy tego przegapić”. Tego ranka przybyli przyjaciele z Jagüey, a następnego, o świcie, ci z Matanzas. Po raz pierwszy Ruch na Kubie spotkał się razem, aby świętować EncuentroHabana. Imponujący owoc. Cud komunii.

Długo wyczekiwany 1 marca rozpoczął się od świadectwa Oliverio, meksykańskiego przyjaciela, który daleki od utraty nadziei po zamordowaniu ojca doświadczył, jak jego ból przekształcił się w impuls do budowania. Pogrążony w przemocy, alkoholu i pragnieniu zemsty odnalazł we wspólnocie CL spojrzenie, które go nie osądzało, ale co więcej, na nowo obudziło w nim pragnienie, by żyć inaczej. Jego matka, również wspierana przez to towarzystwo, zaczynając od zera, otworzyła małą cukiernię, która z czasem przekształciła się w rodzinny biznes, nie tylko zapewniając zatrudnienie, ale także stając się miejscem, w którym wiara kształtowała pracę. Następnie Oliverio zaangażował się w Mexico SOS, projekt na rzecz sprawiedliwości i dialogu, dzięki któremu udało się zmniejszyć liczbę porwań w jego mieście i stworzyć kulturę spotkania. „Bóg może odbudować wszystko, nawet z popiołów” – mówi z przekonaniem Oliverio.

Drugie spotkanie było dialogiem na temat nadziei w kraju, w którym mówienie o nadziei wydaje się wbrew wszelkiej logice. Trzech mówców, prezentujących różne perspektywy, pokazało, w jaki sposób wiara, historia i kultura mogą być źródłem odrodzenia pośród kryzysu. Ojciec Ariel przypomniał rolę Kościoła w najtrudniejszych momentach historii Kuby, takich jak ten, gdy po ENEC (Encuentro Nacional Eclesial Cubano – Krajowym Spotkaniu Kościoła Kubańskiego) odrodziły się dzieła, które od dawna były zamknięte. „Wydawało się to niemożliwe, ale wydarzyło się” – powiedział. Klucz zawsze był taki sam: Bóg może zmieniać serca. Doktor Yimel podjął temat, biorąc pod uwagę swoje codzienne doświadczenie na Kubie. Brak dóbr materialnych może wydawać się wszechogarniający, ale szczęście nie jest absurdalną propozycją – wiara naprawdę może odmienić życie. Poeta Roberto Manzano z kolei umieścił nadzieję w centrum kubańskiej tożsamości. „Jeśli José Martí – oprócz śmierci – miał jakiegoś uprzywilejowanego przyjaciela, była nim nadzieja (…). Człowiek, nawet w obliczu granicznej sytuacji, może jeszcze pomyśleć o realnej możliwości zbawienia. Nadzieja jest zawsze realną możliwością”. Dla niego zmysł religijny jest siłą „łączącą na nowo to, co diabeł rozdzielił”.

Punktem kulminacyjnym dialogu było podzielenie się z publicznością fascynującą wypowiedzią kubańskiego poety: „Kiedy wiara skrywa wewnętrzny świat, coś otwiera się na entuzjazm. To jest rzadko spotykana radość, trudna do wyjaśnienia (…), ona pomnaża cały potencjał (…). I tak zaczynamy, nawet pośród najbardziej przerażających okoliczności, cieszyć się rodzajem rzadko spotykanej radości, która przenika również nasze oblicza. Ponieważ człowiek, który dostrzegł entuzjazm wiary, nabiera radosnego wyrazu, którego widoczne ślady są dobrze znane sztuce malarskiej, powołanej do przedstawiania oblicz pełnych wiary w niektórych epokach historii sztuki. A oblicza pełne wiary ukazują rozradowanie, wewnętrzną harmonię i radość emanującą słodyczą”.

Ostatnie spotkanie tego dnia było zaskakującym dialogiem dwóch języków: muzyki klasycznej i współczesnego druku. Z towarzyszeniem muzyki w wykonaniu Lisandry Pérez Mayo, grającej na żywo na fortepianie, odbyliśmy krótką podróż po Zmyśle religijnym, słuchając trzech utworów – Chopina, Schuberta i Beethovena – oraz fragmentów artykułów zaczerpniętych z hiszpańskiej prasy. Muzyka dała wyraz temu, o czym świadczyły drukowane słowa: pragnieniu szczęścia, niepokojowi współczesnego człowieka, nieuniknionemu pytaniu o sens życia, rozpaczy na ulicach, udręce na obliczach, walce z pożądaniem, samotności… Muzyka otworzyła inny wymiar: możliwość, że to poszukiwanie nie jest daremne.

Jeden z artykułów, które przeczytaliśmy – opublikowany na łamach „ABC” 24 października 2022 roku – uchwycił tę intuicję z zaskakującą jasnością. Jego autor Hughes napisał: „Ludzie mają w sobie coś nadzwyczajnego: nasze myśli zawsze kierują się ku oczekiwaniu. Zawsze, mimowolnie, czekamy na cud (…). Czyż ta nadzieja, która jest nadzieją na to, że coś się wydarzy, nie przynosi radości? Nie jest błędem, że ta nadzieja posuwa się o krok dalej i staje się czekaniem, że ta naturalna postawa staje się wolą, a czekanie zniekształca nasze wyobrażenie o przyszłości, jakby stawała się kimś, jakby przyszłość była osobą, na którą czekamy w kącie z tą samą potulnością, z jaką czekaliśmy jako dzieci. (…) Tak się stanie. Wydarzy się coś niezwykłego i zbawczego”.

CZYTAJ TAKŻE: Wezwanie do życia

Jak mówił ksiądz Giussani, w tle każdej melodii pobrzmiewa jedna nuta przewijająca się przez całe życie: pragnienie szczęścia, które nigdy nie gaśnie. I to pytanie znalazło żywą odpowiedź: Chrystusa można było spotkać w konkretnej przyjaźni tych wszystkich osób… w towarzystwie Ruchu, Kościoła, wydarzenia chrześcijańskiego można dotknąć ręką.

Dwa dni na Kubie. Może to wydawać się szaleństwem. Egzotyczna, malownicza i być może pełna zupełnie niewspółmiernego trudu podróż. Jednak po tym, co tam zobaczyliśmy, po tym, jak zobaczyliśmy, jak zmartwychwstały Chrystus przemienia życie ludzi w samym środku Kuby, wsiedliśmy na pokład samolotu z przekonaniem, że był to gest absolutnie współmierny. Nie według ludzkiej logiki, lecz według Bożej miary. „To, czego znakiem jest rzeczywistość, wchodzi w znak i dotyka nas, pobudza nas i mówi nam: «Chodźmy razem»” – mówi ksiądz Giussani, komentując sonaty fortepianowe Beethovena. Tego właśnie doświadczyliśmy w tych dniach.