Ten, kto podejmuje ryzyko

Być „mistrzami” dzisiaj? 40 lat po ukazaniu się Ryzyka wychowawczego konferencja z udziałem księdza Juliána Carróna, Eralda Affinatiego i Luiginy Mortari. Debata pełna życia i racji („Ślady”, nr 1/2018)
Ines Maggiolini

Matematyka i włoski, nauki przyrodnicze albo języki obce – jednym słowem: przedmioty. A następnie młodzi, nie abstrakcyjna kategoria, ale oblicza konkretnych osób, takich jak Anna i Giorgio, rumuńscy licealiści, albo Khalid i Franziska, imigranci, którzy próbują nauczyć się języka włoskiego i włoskiej historii. Pomiędzy nimi nauczyciele i dorośli mierzący się z wychowawczym stanem wyjątkowym, który wciąż coraz bardziej się zaostrza.
Fragmenty spotkania-debaty poświęconego Ryzyku wychowawczemu księdza Luigiego Giussaniego, książce wydanej po raz pierwszy 40 lat temu. Od tamtego czasu wiele się zmieniło, a jednak – to jest wyzwanie zaproponowane przez organizatorów konferencji „Wolni w wychowywaniu” na Uniwersytecie Katolickim w Mediolanie – ta publikacja jest wciąż aktualna we współczesnej szkole.
O tym, że zagadnienie jest kluczowe, mówią zresztą liczby i miejsca spotkań: ponad 3,3 tysiące zapisanych, 60 siedzib Ruchu we Włoszech łączących się drogą satelitarną, osiem za granicą (od Holandii po Kazachstan). Aula Magna zatłoczona i pogrążona w skupieniu: nauczyciele, którzy tym razem sami poszukują nauczyciela, drogi prowadzącej do serca i umysłów młodzieży, ponieważ – i to jest doświadczenie wspólne pod każdą szerokością geograficzną – „wiadomości nie wystarczają do przebudzenia «ja», do tego, żeby rano podnieść się z łóżka”.
„Mówiąc w skrócie, powiedziałbym, że oryginalność metody wychowawczej księdza Giussaniego polega na samej metodzie – głos zabiera ksiądz Julián Carrón, następca kapłana z Brianzy w prowadzeniu Comunione e Liberazione. – A metodą jest doświadczenie, ponieważ to w nim rzeczywistość staje się oczywista, przeźroczysta”. Nie jest łatwo zrezygnować z bezpieczeństwa, jakie dają reguły i zasady, potrzeba odwagi i śmiałości, by prosić młodzież o to, by sami zweryfikowali prawdę tego, co zostaje im zakomunikowane. „Ale do osądzania – mówi dalej ksiądz Carrón – potrzeba kryterium, takiego kryterium, którego nie można zmanipulować, znajdującego się w naszym wnętrzu”. Przewodniczący Bractwa CL odnosi się do słów argentyńskiego pisarza Ernesto Sabato, przywołującego rozżalenie, tęsknotę za absolutem, za nieskończonością, która byłaby „niewidzialnym, nierozpoznawalnym tłem, z którym jednak porównujemy całe życie”.

To samo kryterium ksiądz Giussani opisuje jako „pewien całokształt wymogów i oczywistości, z jakimi człowiek jest rzucony w konfrontację ze wszystkim, co istnieje. (…) Można by nadać im wiele nazw; syntetycznie można je określić za pomocą różnych sformułowań (takich jak na przykład wymóg szczęścia, wymóg prawdy, wymóg sprawiedliwości). W każdym razie są one jak iskra uruchamiająca ludzki silnik” (Zmysł religijny, Kraków 2014, s. 20).

Na myśl przychodzą twarze i spojrzenia uczniów z liceum Bercheta w Mediolanie, którym ksiądz Giussani proponował tę przygodę oraz swoją przyjaźń. Nieoczekiwanie przypominają one twarze młodzieży, którą Eraldo Affinati, pisarz i nauczyciel, spotyka w „Penny Wirton”, założonej przez siebie bezpłatnej szkole języka włoskiego dla imigrantów. Młodzi zranieni przez życie, właściwie sieroty, jak ich nazywa, i duchowi trędowaci. „W obliczu ich niepewności, ich kruchości liczy się nie tyle treść do przekazania, co raczej doświadczenie życia, które trzeba ofiarować – opowiada. – Akceptując także to, że syn albo uczeń zaprowadzi cię w miejsce, którego nie przewidziałeś w swoich planach”.
Jakże dalekie od tego są bezpieczne zagrody kompetencji, technicznego albo naukowego języka, umiejętności…
„Istotnie, wychowanie wiąże się z Tajemnicą, trzeba pielęgnować fundamentalne pytania egzystencji oraz poszanowanie życia – podkreśla Luigina Mortari, wykładowca pedagogiki na Uniwersytecie w Weronie. – Życie trzeba poddać weryfikacji, ponieważ trzeba zrozumieć znaczenie rzeczy, jak sugeruje ksiądz Gussani, kiedy mówi o wychowaniu do krytyki”.



Omar i Faris. Zostaje przedstawiona możliwość relacji, która w skrępowaniu młodych nie znajduje niepokonanej przeszkody, ale możliwość: „Dojrzewanie jest krytycznym momentem, w którym młody człowiek poszukuje swojego osobistego oblicza, siebie – wyjaśnia ksiądz Carrón. – W naszym kontekście młodzi z pewnością są mniej ideologizowani, ale bardziej podatni na zranienie, do tego stopnia że wstydzą się swojego wstydu, czują się nieswojo z powodu swojego skrępowania. I to jest znak wyróżniający epokę przemian, w której żyjemy. Nie chodzi o niezdolność do nauki albo o brak dyscypliny, ale o «strukturalną słabość»”.
W obliczu tego egzystencjalnego skrępowania drogę torują sobie dwie pokusy: reguły i instrukcje, by kontrolować «zło życia», albo też jego redukcja do psychologicznej słabości. To nie to ksiądz Giussani przeżywał ze swoimi uczniami i opisał w Ryzyku wychowawczym. „Wyzwanie zaproponowane przez księdza Giussaniego polega na wprowadzaniu w całą rzeczywistość właśnie poprzez to skrępowanie – przypomina ksiądz Carrón. – Nikt nie może zabronić nauczycielowi patrzeć na młodego człowieka tak, by uwzględnione były wszystkie towarzyszące mu symptomy, w jego ostatecznej nieredukowalności”. I ku zdumieniu wszystkich ci młodzi, właśnie dlatego, że mają wewnątrz tę ostateczną tajemniczość, do której możemy nieustannie się odwoływać, mogą stać się głównymi sprzymierzeńcami w procesie wychowawczym. Co tu mówić o jakichś przeszkodach!
Coś takiego przydarza się Eraldo Affinatiemu, kiedy towarzyszył w podróży do Maroka Omarowi i Faris, dwójce młodych ludzi, którzy przybyli do Włoch jako dzieci. Wzruszające spotkanie ze starym niewidomym imamem, który nauczył ich pisać i czytać po arabsku. Dla pisarza, który opowiedział również o egzystencjalnej oraz wychowawczej prowokacji księdza Lorenza Milaniego, jest to ukazanie się prawdy o tym, że wychowawcze działanie nigdy nie powinno mieć końca. „Mistrz zmienia się po prostu w brata, brata swojego ucznia – wyjaśnia pisarz. – A wówczas pałeczka zostaje przekazana dalej”.
Coś takiego przydarza się Luiginie Mortari w jej pracy badawczej i formacyjnej, kiedy opisuje „niekończącą się cierpliwość, z jaką trzeba towarzyszyć młodym w poszukiwaniu dobroci i dobra duszy”. Ponieważ „«ja» jest niszczone wielokrotnie, ale jest i osądza, czego dowodem jest to, że uświadamia sobie swoje niezadowolenie – rozwija ksiądz Carrón. – I ta nieredukowalność «ja», która pozostaje pomimo wszystkiego, jest kluczowa dla wychowawców i nauczycieli: w swoim zagmatwaniu nastolatkowie tak czy inaczej posiadają serce i to właśnie do tego serca muszą się zwrócić wychowawcy, by nauczyć ich osądzać i podążać drogą”.
Drogą, która zaprowadzi tych młodych do konfrontowania się z rzeczywistością i środowiskiem, w przeciwnym razie – jak podkreśla prowadzący spotkanie Francesco Valenti, przewodniczący stowarzyszenia „Ryzyko wychowawcze” – szkoła i wychowawca ponoszą klęskę. „Trzeba pozwolić, by uderzyła nas rzeczywistość i drugi człowiek, by spojrzenie drugiego, które nieustannie nas wzywa, wzbudzało w nas pytanie – wyjaśnia Mortari – troszcząc się o to, by drugi miał możliwość spełnienia się, stania się kimś”. To właśnie „w trosce o ludzką relację, w prowadzeniu młodzieży do odnalezienia swojego prawdziwego «ja», swojego imienia” Affinati wskazuje jądro zbliżające do siebie księdza Giussaniego i księdza Milaniego, współczesnych wychowawców, którzy w ideologicznej interpretacji zostali sobie przeciwstawieni.
Dzisiaj jednak rzeczywistość wydaje się bardziej skomplikowana, dramatyczna: baby gang, porzucanie szkoły, apatia, wzrost liczby młodych, którzy ani się nie uczą, ani nie pracują, rozpowszechnianie się narkotyków, nadużywanie portali społecznościowych i wirtualnej rzeczywistości. Czy Ryzyko wychowawcze może być pomocne? „Nie mówię tego jako fan księdza Giussaniego, ale jak można prowadzić szkołę, nie obierając sobie za punkt wyjścia Ryzyka wychowawczego? – pyta prowokacyjnie ksiądz Carrón. – Ksiądz Giussani dostarczył nam narzędzi do stawienia czoła temu wszystkiemu, od apatii po duchowych trędowatych, ponieważ postawił akcent na tym, co wiele razy nie zostaje uwidocznione, to znaczy na problemie dorosłych. Prawdziwą nadzieją dla tych młodych jest znalezienie kogoś, kto będzie w stanie zaoferować im hipotezę odpowiedzi wcielonej w ich trudności, w ich problemy. Niezależnie od tego, jaka będzie historyczna okoliczność, początkiem będzie zawsze natknięcie się na obecność, która się narzuca, nie mózgowi, ale życiu. Innymi słowy, tylko dorośli pełni entuzjazmu dla drogi, którą podążają, będą mogli zarazić młodzież”.
Ta pasja musi przeniknąć każdy szczegół dydaktyki: spotkanie nauczyciel-uczeń dokonuje się podczas lekcji. Wyzwanie polega na przebudzeniu „ja” młodzieży nie przy pomocy równoległych aktywności, ale swoim sposobem życia, począwszy od sposobu, w jaki wchodzi się do klasy.
„Po sposobie, w jaki wyjaśnia się fizykę albo chemię, zgłębia historię sztuki albo literaturę, widać – stwierdza ksiądz Carrón – czy posługujemy się rozumem w znaczeniu racjonalistycznym i ograniczonym, nie odsyłając do niczego, czy też nasze spojrzenie jest spojrzeniem, które poprzez nauczane przedmioty otwiera szeroko na Tajemnicę”. Tak jak wtedy, gdy po wyprawie z jedną z klas do planetarium w Madrycie, na tablicy znalazł pytania swoich uczniów: „Kto stworzył niebo i gwiazdy? Jakie to wszystko ma znaczenie? Jaki cel?”.