Foto: Wojciech Gryncewicz

Listy GS. Obecność Boga

Kilka dni spędzonych razem. Przeżywanie jedności jako daru Boga i Jego obecności w prostych gestach. I poczucie szczęścia. Listy z wakacji GS

Po tej stronie nieba
Czas wakacji, z uwagi na zobowiązania zawodowe, bywa dla mnie trudny, ponieważ zwykle dysponuję jedynie kilkoma dniami wolnego. Trzeba rzeczywiście wiedzieć czego serce chce, czego potrzebuje.
W ubiegłym roku postanowiłam spędzić tych kilka dni w Rydze, z przyjaciółką. Był to piękny czas, wróciłam bardzo zadowolona. Moi najbliżsi - mąż Tomek, dzieci Maria i Staszek, w tym czasie, byli na wakacjach GS. Oni wrócili szczęśliwi.
Tego samego zapragnęłam dla siebie i w tym roku udało mi się być przez trzy dni z przyjaciółmi na wakacjach GS. Nie zawiodłam się. Pragnę Nieskończoności, a to Towarzystwo pozwala, żeby pragnienie to wybrzmiało, żeby nie było cenzurowane i żeby mogło być intensywnie przeżywane.
Jedno z pierwszych doświadczeń, bardzo silnych, to sama msza św. Wprowadzenie, przygotowane przez młodych, a przed samą mszą św. wspólnie odmawiana (jedna z moich ulubionych) modlitwa św. Tomasza z Akwinu, spowodowały, że pomyślałam - oto wróciłam do domu. Przepięknie brzmiący chór GS-inów, pięknem wypływającym z jedności i znowu wdzięczność, że mogę tu być.
Ten czas dla mnie był bardzo intensywny i wiem, że podarowany. Jestem wdzięczna Panu Bogu za wszystko, za to, że mogę widzieć jak On sam daje czas wzrostu, widzieć młodych, którzy z wakacji na wakacje stają się coraz piękniejsi. Wdzięczna jestem również za ten przebłysk świadomości jak niepojętym darem jest spowiedź i msza św.; za przypomnienie, że moje serce woła i pragnie Boga żywego i że po tej stronie nieba cudem jest to Towarzystwo, które pomaga pamiętać.
Ula, Warszawa

Foto: Wojciech Gryncewicz

Chcę tam być
Tegoroczne wakacje GS były dla mnie wyjątkowe pod kilkoma względami.
Po pierwsze, to były pierwsze wakacje po mojej decyzji, żeby formować się na stałe w innym miejscu niż ruch Comunione e Liberazione. Widziałam, że i we mnie, i w innych ta sytuacja rodzi pewne napięcie. Potrzebowałam czasu, żeby odkryć, jak mam być w tym miejscu, jak mam być sobą i przyjmować innych takimi, jakimi są. To była dla mnie prawdziwa Szkoła Wspólnoty - uczenie się, jak być w jedności właśnie z tymi ludźmi, których Bóg postawił przy mnie na wakacjach. Ja ich nie wybrałam, oni nie wybrali mnie. A jednak pragnęliśmy jedności i ta jedność między nami była darem Boga.
Po drugie, odkrywałam, jak bardzo mi potrzeba wciąż na nowo prosić o łaskę, każdego poranka i wielokrotnie w ciągu dnia. Odkrywałam, że jestem w ciągłej potrzebie. Że nie mogę „zmagazynować” łaski na dłużej i chociaż jakiś czas być samowystarczalna. Że jestem ciągłym błaganiem albo staję się smutna. Intensywność przeżywania życia na wakacjach nie pozwala na żadne „pomiędzy”.
Po trzecie, czułam się kochana. Przez małe gesty - czyjeś pytanie o moje samopoczucie, krótką rozmowę przy śniadaniu, poważne traktowanie przez innych pracy, która była do wykonania, uśmiech, zaangażowanie młodych, powagę w podejściu do życia wyrażaną na Diakonii...
Po czwarte, doświadczyłam ogromnej radości śpiewania w chórze. Bardzo lubię śpiewać. Do tej pory zawsze powstrzymywało mnie jednak to, że są inni, którzy robią to lepiej. Nie widziałam więc miejsca dla siebie w scholi czy chórze. Tym razem trafiłam tam nieco „przez przypadek”. I jestem bardzo wdzięczna Bogu, Pawłowi i wszystkim chórzystom. Widziałam, jak wzrastamy w jedności i podążaniu za prowadzącym. Jak uczymy się rezygnować z siebie dla innych. Jak pojawia się miejsce na wykorzystanie talentów różnych osób i wielu z nas może wzrastać. Widziałam trud i zmęczenie, których nie waham się nazwać ofiarą dla innych. To też była Szkoła Wspólnoty. Teraz już nie dam się przekonać moim wątpliwościom, że chór jest dla innych... najwyżej będę śpiewać cichutko, ale chcę tam być.
Kasia, Kąty Wrocławskie

Podarowany czas
Wakacje GS były dla mnie nie tylko czasem spędzonym wśród cudownych ludzi, ale czasem, który dał mi pewność, że droga charyzmatu CL jest właściwą, że w taki sposób chcę żyć. Spotkanie z Dobromirem skłoniło mnie do wyboru. Powiedział, możesz wybrać drogę, którą lansuje świat (bez Boga, lub na pół gwizdka), albo możesz pójść drogą wiary. Na wakacjach GS zobaczyłam tylu młodych ludzi, którzy wybrali drogę wiary i są szczęśliwi. W CL spotkałam tylu świadków wiary. Zobaczyłam, że można tak żyć. Jechałam z dużym poczuciem odpowiedzialności i strachem. Ale młodzież nie przestawała mnie zadziwiać już od pierwszych chwil. Młodość, żywiołowość, entuzjazm, czystość, ufność, zaangażowanie we wszystkie formy bycia tam razem sprawiły, że strach zniknął, pojawił się spokój, odprężenie i wielka radość z przebywania razem. Pomimo różnicy wieku czułam wielką jedność między nami. Uświadomiło mi to, że wszyscy pragniemy tego samego. Być szczęśliwymi z Chrystusem, żyć w miłości, jedności, wolności Bożej i patrzeć w tym samym kierunku. Wakacje Ruchu oraz wakacje GS pokazały mi, że Chrystus jest obecny w dzisiejszym świecie, ale potrzebuje do tego ludzi. Jestem wdzięczna Marzce za zaproszenie i jestem wdzięczna za czas podarowany mi na wakacjach GS. Dziękuję wszystkim.
Małgorzata, Świdnica