fot. Unsplash/Kevin Curtis

Znowu wolna

Spotkanie z GS i chłopakiem, który później zostanie jej mężem. Przestali iść wspólną drogą, aż do zaproszenia przyjaciela do pizzerii i pomysłu ponownego rozpoczęcia Szkoły Wspólnoty

„Wolność to zależność od Boga”. Jak i gdzie mogliśmy tego doświadczyć w tym roku? Gdybym miała odpowiedzieć na to pytanie kilka lat temu, nie wiedziałabym, a może nawet nie rozumiałabym, co to zdanie oznacza. Świadczy o tym moje życie.

Kiedy miałam 14 lat, poznałam chłopaka, Andreę, który od razu rzucił mi się w oczy z kilku powodów. Najważniejszym z nich jest ten, że w obliczu nieco skomplikowanej osoby takiej jak ja (z powodu różnych problemów rodzinnych), nie uciekł, wręcz przeciwnie, zaproponował mi, abym poszła z nim na spotkanie Młodzieży szkolnej (GS). Ja, zagubiona w miłości, poszłam i znalazłam młodych gotowych mnie przyjąć i wspierać, ale w tym wieku, nie rozumiejąc niczego, byłam tam tylko ciągnięta przez niego. Po dziesięciu latach narzeczeństwa pobraliśmy się. Pan dał nam łaskę posiadania dwóch pięknych córek (po stracie dwóch innych) i tak minęło dobrych dwadzieścia siedem wspólnych lat.

Nie dzieliliśmy już tej samej drogi z naszymi przyjaciółmi, nie wiem dlaczego się rozeszliśmy, ale mieszkając w małym miasteczku, mieliśmy okazję się spotykać i za każdym razem czułam się mile widziana. Było tak do zeszłego lata, kiedy otrzymałam wiadomość od Sary, mojej przyjaciółki z czasów GS, która teraz pracuje i mieszka w Mediolanie, a kiedy przyjeżdża, aby odwiedzić swoich rodziców, zawsze pisze do mnie i chce się z nami zobaczyć. A to oprócz tego, że bardzo mnie uszczęśliwia, wprawia mnie także w zakłopotanie. Pojawia się we mnie wiele pytań, w tym i takie: „Jak to się dzieje, że cały czas mnie szuka?”.

W tej wiadomości było zaproszenie na kolację do pizzerii. Powiedziałam o tym mężowi i zdecydowaliśmy się pójść. Przy stole było wiele osób, które już znaliśmy, ale było też coś innego. Usiedliśmy i zaczęliśmy rozmawiać, dzieci bawiły się razem, a im więcej rozmawialiśmy, tym bardziej byliśmy zdumieni tym, jak wszyscy sprawiali, że czuliśmy się upragnieni. Patrzyłam na ich rodziny, ich dzieci, a we mnie coraz bardziej kształtowało się pytanie: „Co oni mają, czego ja nie mam?”.

Pamiętam, że kiedy wróciliśmy do domu, powtarzałam mężowi, że ten wieczór coś we mnie poruszył. Uczucie to utrzymywało się przez kilka następnych dni, aż mój mąż, zaskakując mnie, powiedział: „Wiedziałem, że tak będzie...”.

Kilka dni później spotkałam w pracy Letizię, kolejną koleżankę z GS, obecną również na tamtej kolacji. Opowiedziałam jej o wszystkim, co poruszyło mnie tego wieczoru i zapytałam, czy nadal prowadzą Szkołę Wspólnoty. Odpowiedziała, że tak, a ja zapytałam, czy mogę uczęszczać na nią razem z nią.

CZYTAJ TAKŻE: „Miłość dla Miłości”

Mówię to wszystko, ponieważ od tamtego wieczoru wszystko się zmieniło. Zrozumiałam, co ci wszyscy ludzie mieli to, czego ja nie miałam. Zmieniło się moje spojrzenie na męża i córki. Zrozumiałam, że nie jestem sama, tak naprawdę nigdy nie byłam sama. Dotknęłam własnymi rękami łaski Bożej, która objawiła się tego wieczoru na twarzach moich przyjaciół. Nie wiem, jak opisać, jak bardzo moje serce jest wypełnione tą łaską. Jestem taka wdzięczna, że mogę powiedzieć, iż czuję się wolna w prawdziwym znaczeniu tego słowa. „Wolność jest dla człowieka możliwością, umiejętnością, odpowiedzialnością za spełnienie siebie, tzn. możliwością osiągnięcia swojego przeznaczenia. Wolność jest mierzeniem się z przeznaczeniem” (Luigi Giussani, Zmysł religijny).
Debora, Todi (Perugia)