Fot.: MB

Listy

Francesco, Francesco i Lali (z październikowych „Tracce”)

Zrozumieć księdza Giussaniego za pośrednictwem owoców, które rodzi
Od dwóch lat uczęszczam na kurs teologii, aby zostać akolitą w służbie parafii. Uczestnicząc w wykładach, nawiązałem przyjaźń z dwiema osobami. Jedną z nich jest Luciano. Z nim, pod koniec wykładów, często omawialiśmy ich treść. Stopniowo zaangażował się również Pietro. Pod koniec egzaminów na pierwszym roku poszliśmy razem na pizzę. Od tego pięknego momentu zrodził się pomysł, aby zaprosić także innych uczestników kursu. W ten sposób powstała grupa, z którą spotkaliśmy się na kilku kolacjach. Szczególnie interesujące było dzielenie się powodami, dla których wzięliśmy udział w kursie i jakie zmiany wywołało to uczestnictwo w nas i wokół nas. Nadeszła prezentacja Zmysłu religijnego i pomyślałem o zaproszeniu niektórych z tych przyjaciół, w tym Alessandry i Luciano i Pietro. Pod koniec spotkania pytam: „Jak poszło?”. Pietro odpowiada: „Nic nie zrozumiałem!”. Po kilku dniach wysyła mi wiadomość, że chce uczestniczyć w Szkole Wspólnoty. Kiedy na nią przychodzi i w końcu Silvio zadaje mu pytanie: „Co sprawiło, że tu przyszedłeś?”, Pietro odpowiada, że niewiele zrozumiał z prezentacji książki, ale miał intuicję, że postawione pytania są dla niego bardzo interesujące, czuł, że są ważne dla jego życia, więc chciał je zgłębić. Od tego dnia Pietro regularnie uczestniczy w spotkaniach i zawsze zabiera głos. Pewnego dnia powiedział: „Zdałem sobie sprawę, że kwestie, o których rozmawiamy, mają związek z tym, dlaczego wstaję rano, dlaczego robię różne rzeczy”. Kiedy wysłałem mu wywiad z Daniele Mencarellim opublikowany w „Śladach” na przełomie lipca i sierpnia, powiedział: „Wydaje się, że łatwiej jest zrozumieć księdza Giussaniego na podstawie owoców, na podstawie tego, co wzbudzał w innych. Jeśli więc odczuwamy pragnienie, to dlatego, że jest woda do picia”. Meeting był dobrą okazją, by zaprosić Pietra i Luciano na spotkania i wystawy. Poszliśmy tam razem kilka razy, obydwaj odczuwając ogromną satysfakcję do tego stopnia, że Luciano, gdy przechodziliśmy między stoiskami, zatrzymał mnie mówiąc: „Naprawdę dobrze się czuję w tym miejscu, to wspaniałe doświadczenie”. Zadaję sobie pytanie: co takiego jest w Zmyśle religijnym, że przyciąga ludzi w ten sposób? A Meeting, który sprawia, że ludzie doświadczają piękna? Odkrywam, że mogę zrozumieć więcej dzięki temu, co wydarza się ludziom wokół mnie.
Francesco, Pesaro

Tak wiele pytań powróciło podczas wakacji
W ciągu ostatnich dwóch lat, odkąd zacząłem studiować medycynę, bardzo się zmieniłem. Pomimo chrześcijańskiego wychowania, prawie całkowicie zdystansowałem się do Kościoła: rzadko chodziłem na Mszę, nie modliłem się, a pod koniec liceum przestałem podążać za młodzieżą z GS. Myślałem tylko o dziewczynach, nocnych wyjściach, zabawie, upijaniu się, chodzeniu na dyskoteki. Po prostu nie interesowało mnie nic. Ale zdałem sobie sprawę, że wewnątrz poszukiwałem czegoś innego. Na pierwszym roku studiów medycznych zacząłem poznawać kolegów, którzy żyli zupełnie inaczej niż ja. Początkowo nie chciałem mieć z nimi wiele wspólnego, ponieważ wiedziałem, że zadają zbyt wiele pytań – taka była definicja „cziellinów” [członków CL – przyp. tłumacza], jaką podawałem mojemu ojcu. „Chcę żyć bez zastanawiania się, dobrze się bawić”, myślałem. Ale czy naprawdę dobrze się bawiłem? Dlaczego ludzie wokół mnie chcieli ze mną przebywać? Ci nowi „przyjaciele” zaczęli zapraszać mnie do siebie, a ja się zgodziłem, ponieważ czułem, że muszę coś zmienić. Zawsze na mnie czekali i szukali mnie. W międzyczasie zdałem sobie sprawę, że byli razem, ponieważ chcieli. To, że gdy pytali siebie nawzajem „jak się masz?”, nie było tylko grzecznościowe. Organizowali różnego rodzaju działania, aby żyć razem, pomagać sobie nawzajem. Nigdy nie spotkałem się z czymś takim. Więc stopniowo zbliżyłem się i dołączyłem do grupy, pomimo tego wszystkiego co sobie myślałem. W pierwszym roku chodziłem i nie chodziłem na Szkołę Wspólnoty, nigdy nie zabierałem głosu, przez połowę czasu nie słuchałem. Często niczego nie rozumiałem. Na zeszłoroczne wakacje zapisałem się tylko dlatego, że znajomi przekonali mnie, że warto. Wciąż na mnie czekali. W rzeczywistości wakacje otworzyły przede mną wiele pytań, na które nie chciałem odpowiadać. Odłożyłem je na bok. Przez ostatni rok byłem bardziej zaangażowany. Na wakacjach byłem kapitanem drużyny gier, a także aktywnym członkiem grupy wycieczkowej. To był jeden ze sposobów, w jaki czułem się oczekiwany i preferowany. Nadal czuję się oczekiwany przez wszystkich. Czuję się przytulony i, jak mówi Zmysł religijny, wszystko wokół mnie zaczyna nabierać znaczenia. To oczywiste, że moje serce czeka na coś, co nada sens wszystkiemu wokół mnie, tylko wtedy mogę zacząć być sobą. Czasami wciąż zastanawiam się, czy to jest środowisko dla mnie. OK, zmieniam się, ale czy kiedykolwiek naprawdę będę sobą? To pytanie pozostaje otwarte.
Francesco, Mediolan

Odkrywanie znaczenia wojny
Publikujemy wypowiedź przyjaciółki z ukraińskiej wspólnoty, który obecnie mieszka we Włoszech, z Międzynarodowego Assemblei Odpowiedzialnych.
Na początku chciałabym podziękować wszystkim tym, którzy pomagają nam, Ukraińcom, tym, którzy nam towarzyszą i tym, którzy widzą nas i nie odwracają wzroku. Rzeczywistość poznaje się przez doświadczenie. Moim dzisiaj jest wojna na Ukrainie, w moim kraju, z którego uciekłam. I rodzi się we mnie pytanie: jak dać świadectwo doświadczeniu, które jest niewygodne, nie na miejscu, aby nie sprowadzić go do teorii, do litości? Doświadczenie polega na odkrywaniu znaczenia przedmiotu, który poznajemy. Dla mnie oznacza to zrozumienie znaczenia wojny w najprawdziwszym tego słowa znaczeniu. Wychodzę od tych punktów, w których ksiądz Giussani definiuje doświadczenie. 1) Spotkanie z rzeczywistością znajdującą się poza nami. Dla mnie jest to zderzenie z wojną, bycie wyrzuconą ze zwykłego życia, ale także spotkanie z doświadczeniem przyjaźni, drogi i wspólnej pracy. W jaki sposób ten obiektywny fakt odnosi się do Ruchu i wspólnoty? 2) Zrozumienie znaczenia i wartości tego doświadczenia. Czy możliwe jest odkrycie wartości i znaczenia nawet na wojnie? Dla mnie to poszukiwanie jest odpowiedzią na pytanie, czy jestem w stanie nie spać w obliczu bólu innych, tak jak apostołowie, gdy Chrystus poprosił ich, aby czuwali z Nim. Jest to łaska wiary. 3) Osobista krytyczna analiza. Jest to ciągła praca nad porównywaniu rzeczywistości z potrzebami mojego serca. Zgodność między znaczeniem mojego doświadczenia a faktem, z którym się spotykam. Jak doświadczenie wojny odnosi się do mojej wspólnoty? W jaki sposób poznaję aspekty rzeczywistości, które nie są dla mnie bezpośrednio dostępne w tym, czego już doświadczyłam, a które często odnoszą się do bardzo ważnych życiowych pytań, tj. po co nam świadek? Jestem bardzo poruszona fenomenem dawania świadectwa. Jestem świadkiem wiary, Chrystusa ukrzyżowanego i Chrystusa zmartwychwstałego, a jednocześnie doświadczenia ludzkiej drogi, która jest mi dana. Nie zdecydowałam się świadczyć o byciu wdową czy uchodźcą, a tym bardziej o wojnie. Ale w moim sercu każdego dnia zwycięża wiara, nadzieja i świadomość, że Chrystus jest ze mną w tej burzy. Daję świadectwo i niosę to doświadczenie. Ma to związek z moim sercem, z moim uczuciem do Chrystusa. Ale także z faktem, że dawanie świadectwa staje się coraz trudniejsze, z powodu bólu i cierpienia innych. Czuję, że doświadczenie, którego jestem świadkiem, jest zbyt trudne. Czuję się jak trędowaty, któremu nie wolno wejść do miasta, ale do którego idzie Chrystus, by go pocieszyć. Myślę, że sam urok spotkania z Chrystusem nie wystarczyłby, aby apostołowie poszli za Nim. Jestem pewna, że tym, co pozwoliło im zostawić wszystko i pójść za Nim, było to, jak Chrystus spojrzał na ich człowieczeństwo, jak przyjął ich ból, ich błędy, ich rozpacz. Był obecny w obliczu potrzeby i tajemnicy drugiego człowieka. Kontynuuję moją drogę w Ruchu tylko dlatego, że Chrystus wezwał mnie poprzez działania przyjaciół, z których wyłania się ksiądz Giussani. Jestem tutaj, we Włoszech, bez mojej rodziny, która uciekła do Holandii, z powodu księdza Giussaniego, który nauczył mnie stawać wobec piękna, godności, bólu i inności drugiego. Podążam za nim, ponieważ obudził we mnie aktywną wiarę, dał impuls do założenia wyjątkowych ośrodków społecznych, które odpowiadają na konkretne potrzeby. Potrzebuję, aby słowa o tym, że jesteśmy jednym ciałem, nie stały się teorią, ale praktyką. Chcę, aby Ruch stał się tą szczeliną, której szuka alpinista wspinając się na górę, której można się uczepić i która pozwala przejść tam, gdzie wydawało się to niemożliwe.
Lali