Źródło: Wikimedia

Pomywaczka na Meetingu

Paola i jej doświadczenie Meetingu w Rimini jako wolontariuszki (z wrześniowych „Tracce”)

Meeting 2023: „Egzystencja ludzka jest niewyczerpalną przyjaźnią”. W tych słowach odnajduję prawdę, która wzbudza we mnie taki impet, że z całą charakteryzującą mnie impulsywnością, podejmuję decyzję, by zaangażować się w wolontariat na Meetingu. Ostatni raz byłam tam blisko piętnaście lat temu, zanim jeszcze zostałam babcią. Niektórzy, drodzy mi przyjaciele, podtrzymują i poszerzają ten impet i Ristorante Romagnolo staje się naszym placem zabaw. Ale co ja stawiam na szalę? Pytanie nasuwa mi się w swej prostocie i mocy, gdy tylko wchodzę do pawilonów, wciąż jeszcze wypełnionych wrzawą pracujących na placu budowy uczestników pre-Meetingu [2 tygodnie przed Meetingiem, wolontariusze przygotowują konstrukcje pod wystawy i spotkania, jest to tzw. „pre-Meeting” - przyp. tłum.] Zdaję sobie sprawę, że ostatecznie nie spieszy mi się z zamknięciem tego pytania, i tak rozpoczynam tydzień. Pierwsza myśl to wdzięczność wobec moich przyjaciół, że mogę przeżyć z nimi ten gest.
Między stołami, które trzeba było posprzątać i naczyniami do mycia, spotkanie się z ich spojrzeniem, tak samo jak ze spojrzeniem młodzieży, która została przydzielona do tej samej pracy co my, napawa mnie radością i to mnie zaskakuje, bo przecież myję stosy naczyń. Nie to, co robisz, ale powód, dla którego to robisz, żłobi pewną bruzdę w życiu.

CZYTAJ TAKŻE: Potrzeba czegoś niewyobrażalnego

I tak na przykład Katiusza, która zmywała naczynia (to jej codzienna praca), nadąsana i zawsze uszczypliwa w stosunku do swojej koleżanki, pozwala sobie na uśmiech, a gdy dowiaduje się, że jesteśmy wolontariuszami, opowiada o swojej córce, a potem mówi mi: «Ale miło, że przyjechałaś tu z Mediolanu, żeby myć ze mną naczynia!». I śmieję się, ale to prawda: jest pięknie! Patrzę na młodych wolontariuszy: pierwsze lata studiów, a nawet liceum. Nikt nie przybył na Meeting sam, zawsze im ktoś towarzyszy i żyją w towarzystwie, które wspiera to, czego pragnie ich serce, być może jeszcze niejasno. Podobnie ze mną i z moimi przyjaciółmi. W zasadzie to jest metoda Boga: stawia na naszej drodze osoby, wiąże nasze życie z życiem innych i prosi nas o budowanie relacji z Nim, rozpoznania Go poprzez tych, których stawia blisko nas. To staje się drogą dla naszego życia: uczymy się, kim jesteśmy i poznajemy to, czego pragniemy. A sam Meeting jest czymś tak wielkim! Po ponad 40 latach wciąż mnie zaskakuje pewna darmowość, kiedy ktoś pragnie podarować swój wkład, tak, jak może, zostawić swój ślad i pozwolić się naznaczyć wydarzeniu, które z twórczą i wciąż nową mocą wyraża siłę chrześcijańskiego doświadczenia Jezusa, obecnego tu i teraz, w historii ludzi. Jak powiedziała moja przyjaciółka Patrizia, która była na Meetingu po raz pierwszy i pracowała z nami: «Jestem zadowolona z pobytu tutaj, ponieważ rozumiem, że przyjaciel jest tym, który ci pomaga podnieść wzrok. Kiedy zostaję sama, gubię się».
Paola, Novate Milanese (Milano)