fot. Wojciech Gryncewicz

Ferie GS. Pochwyceni przez coś wielkiego

Dni spędzone wspólnie w czasie ferii GS dla młodzieży z wielu środowisk. Oto historie niektórych z nich, którzy wyjechali pełni pytań, a wrócili pełni odkryć

Na tegorocznych feriach zimowych udało nam się spotkać w 94 osoby. Wspólnie tworzyliśmy ten wyjazd poprzez zatroszczenie się o śpiewy, służbę liturgiczną, zabawy a także piękne komentarze do liturgii. Każdy dzień rozpoczynaliśmy jutrznią i wprowadzeniem, podczas którego Jawor zadawał pytania: po co jestem, czego jestem pewien i kto jest moim przyjacielem? Oprócz tego na Szkołach Wspólnoty pracowaliśmy nad fragmentami tekstów papieża Franciszka na Światowe Dni Młodzieży.
Tematem spotkań z gośćmi były talenty w oczach Boga. Pierwszym doświadczeniem dzielił się Arkadio - raper, którego destrukcyjne życie radykalnie się zmieniło po skonfrontowaniu się z miłością brata i ostatecznie Boga. Zbudował swoje życie na pasji do rapu oraz miłości do rodziny i żyje opowiadając młodym ludziom o ich wielkich pragnieniach. Następnie Ania Bonk opowiadała o zmaganiach z wypieraniem się własnych talentów i powołania. W drugiej części spotkania przeprowadziła warsztaty, podczas których w przygarniający sposób zarysowała dary i trudności różnych typów osobowości.
Intensywny czas zakończył się asembleą i syntezą, podczas których wyłoniło się kilka wspólnych motywów. Uderzająca była przede wszystkim ogromna wdzięczność. Każdą wypowiedź wypełniały podziękowania za obecność. Mocno wybrzmiało, jak zależy nam na sobie nawzajem. Na jednej ze szkół wspólnoty wiele osób wyraziło, jak samotni są w relacjach pozbawionych Boga. Mówili o swoich najlepszych przyjaciołach, którzy nie chcą im poświęcić uwagi nawet wtedy, gdy są sam na sam w jednym pokoju. Na GSach doświadczają radykalnie innej obecności. Towarzystwa, któremu można zaufać, które jest autentyczne i pobudza do bycia w pełni sobą.
Kilka osób przyznało, że przed przyjazdem wątpili, czy pasja ma jakiś sens. Jednak dzięki zaproszonym gościom odkryli, że ich pragnienia i talenty nie są pomyłką ani przypadkową przeszkodą w wypełnianiu obowiązków. Mają coś do zaproponowania, czego świat desperacko potrzebuje i czym Bóg niezmiernie się cieszy.
Kolejnym motywem było odkrywanie sensu posłuszeństwa. W tym miejscu, w którym młodzi i ich wolność są traktowani poważnie, poznają, że jedność jest czymś wyjątkowym, wartym poświęcenia swojego własnego programu. Takie posłuszeństwo wynika z umiejętności wracania do przebłysków, do momentów wzruszenia, których jest się pewnym. To są punkty podparcia, dzięki którym można rozeznać, co wybierać dla życia.
Spontaniczna Szkoła Wspólnoty, którą wiele osób się zachwycało, pokazała, że ta propozycja jest naturalną potrzebą wśród przyjaciół. Nie czymś wymyślonym i narzuconym, ale odkrytym przez Giussaniego jako odpowiadające każdemu sercu. Tak jak w początkach chrześcijaństwa przekonująca jest miłość i odmienna obecność, a nie dogmaty. A od nas nie wymaga niczego tylko dać się zaprosić.
Po raz kolejny obudziło się też pytanie o to, jak żyć w codzienności po GSach. Na assemblei kilka osób wyraziło chęć uczestnictwa w szkołach wspólnoty po powrocie. To są momenty razem z Mszą Św., modlitwą i kontaktem z przyjaciółmi, które ożywiają naszą pamięć. Są po to, żeby nie musieć odliczać do następnych ferii czy wakacji. Mają nam pomóc spojrzeć na to, co się dzieje podczas tych pięknych spotkań i rozeznać, co je wyróżnia. Dopiero kiedy wejdziemy w nawyk osądzania i nazywania tej odmienności, będziemy mogli wziąć ją ze sobą do każdej okoliczności i środowiska w jakim się znajdziemy.
Wracamy do codzienności, żeby skonfrontować ze światem i wymogami własnego serca to, co odkryliśmy na feriach.
Marysia, Warszawa

fot. Wojciech Gryncewicz

Jechałem na ferie głównie po to, by spędzić czas z przyjaciółmi, zrestartować się po szkolnej rutynie. Od pewnego czasu nosiłem w sobie pytanie: „Jaki plan ma Bóg na moje życie?”, ale bałem się je postawić otwarcie samemu sobie. Osobiście marzę, żeby profesjonalnie uprawiać sport, obawiałem się jednak, że to nie jest plan Boga na moje życie, że tak naprawdę to jakieś moje „widzi mi się” – bo niby jak granie w piłkę ma mnie zbliżyć do nieba? Ilekroć to pytanie wypływało w myślach, od razu je zakopywałem jak najgłębiej i nie chciałem się z nim skonfrontować. Czułem się trochę rozbity na dwa fronty.
Przyjechałem na ferie GS. W ich trakcie odbyły się trzy spotkania z gośćmi „z zewnątrz”. I co? Dwa z nich dotyczyły podążania za pasjami. Przesłanie w skrócie brzmiało: warto rozwijać swoje talenty – właśnie po to je dostaliśmy! Poczułem się niesamowicie obdarowany. Bóg odpowiedział mi na pytanie, które obawiałem się postawić nawet samemu sobie.
Ferie umocniły mnie też, jeśli chodzi o bycie świadkiem wiary. Przedtem nawet znak krzyża przed jedzeniem w szkole dla mnie niemal niewykonalny, ale Szkoła Wspólnoty i samo spotkanie z ludźmi w moim wieku, którzy otwarcie mówią, że są wierzący, coś we mnie zmieniły, napełniły odwagą. Po tym wyjeździe naprawdę wróciłem silniejszy i pewniejszy tego, jak chcę żyć.
Mateusz

Na feriach było bardzo fajnie, poznałem wiele bardzo miłych osób. Na feriach GS byłem po raz pierwszy, a miałem wrażenie jakbym był tam po raz 4 lub 5! Cieszę się, że tam pojechałem, nie mogę doczekać się wakacji.
Franek, Wrocław

Były to moje pierwsze ferie GS. Były zupełnie inne niż sobie wyobrażałam, bo okazały się lepsze niż moje wyobrażenia. Nie spodziewałam się, że w ciągu trzech dni może stać się tak wiele niesamowitych rzeczy.
Jedną z takich niesamowitych rzeczy było spotkanie z raperem Arkadio. Na początku myślałam, że będzie to nudne spotkanie z raperem, który będzie chciał być na siłę młodzieżowy. Ale ku mojemu zaskoczeniu to spotkanie bardzo mnie wzruszyło. Arkadio na tym spotkaniu opowiadał o trudnej i wzruszającej historii swojego życia. Opowiadał między innymi o tym, jak udało mu się zakończyć życie dilera i o tym, jak poszedł do spowiedzi pierwszy raz od lat. Chociaż nie mam tak trudnego życia w pewnym sensie mogę się z nim utożsamić, ponieważ ostatnio wpadłam w dosyć spore tarapaty, ale udało mi się z nich wyjść, tak jak Arkadio.
Jeszcze jedną rzeczą, która mnie poruszyła była assemblea. Na assemblei nie zabierało głosu dużo ludzi, a jednak powiedziano tam wiele pięknych rzeczy. Najbardziej poruszyła mnie wypowiedz Maćka, który był na GS pierwszy raz, a mimo to tak pięknie podsumował ten wyjazd, że nie mogłam uwierzyć w to, że mówi to jedenastoletni chłopiec i potrafi powiedzieć tak mądrą rzecz. Opowiadał o tym, że te ferie zmieniły jego patrzenie na świat. Mówił, że nawet Msza święta była zupełnie inna na tych feriach i nie chodziło o to, że kazanie było skierowane bardziej do młodzieży tylko wewnętrzne doznania były inne.
Mam nadzieje, że uda mi się być na wakacjach GS, i że usłyszę na nich jeszcze więcej takich pięknych wypowiedzi.
Marysia, Kraków


fot. Wojciech Gryncewicz

Ferie GS to dla mnie zawsze niesamowity czas. Chociaż nigdy nie wydarzyło mi się na nich „nic wielkiego”, to częściej zwracam na nich uwagę na drobne rzeczy, za pomocą których Bóg przypomina mi o sobie. Choć może wydać się to dziwne, to dopiero na trzeciej mszy świętej zauważyłem, jak wygląda krzyż w kaplicy. Ponieważ służyłem do mszy świętej, to większość czasu patrzyłem w stronę ludzi, a wchodząc do kaplicy patrzyłem przed siebie, a nie w górę. Oczywiście widziałem ten krzyż już wcześniej, ale nie przyglądałem mu się dokładnie, przecież każdy przedstawia to samo. Jednak w tym w kaplicy bardzo uderzył mnie jego realizm. Większość krzyży ma tylko jeden kolor i nie pokazuje krwi. Ten przypomniał mi, że to wszystko stało się naprawdę, że przelała się ludzka krew Boga. Czułem, jakby Jezus tam był i ciągle cierpiał za moje grzechy, ale uświadomiłem sobie, że skoro zrobił to wszystko dla mnie, to nigdy nie będę w stanie sobie wyobrazić, jak wielka jest Jego miłość do mnie.
Wojtek, Wrocław

W ciągu tych dwóch dni zrozumiałam że nie muszę nic robić, żeby Bóg mnie kochał, odnalazłam swój cel, sposób w jaki go osiągnąć i nadzieję, że mi się uda. I chciałabym po prostu za to podziękować.
Kasia, Kraków

Mam 16 lat i mieszkam w Szwajcarii. Należę do Ruchu od 12 lat. I chodzę na GS od 3 lat. Wakacje lub ferie GS są bardzo ważne dla mnie. Uczestniczę w wakacjach lub feriach GS bardzo chętnie. Zawsze robię wszystko, żeby móc przyjechać ze Szwajcarii na spotkania GS’u. W roku 2022 byłam pierwszy raz na feriach GS. Czas ferii był dość krótki, więc bardzo dużo się działo. Mieliśmy spotkanie z raperem Arkadio, który pokazał mi ze każdy może się nawrócić i wejść znowu na dobrą ścieżkę. Nauczył mnie, że warto rozwijać swoje talenty i je pielęgnować. Drugim ważnym wydarzeniem było spotkanie z Anią, choć trwało dość długo, mogłam się nauczyć wielu nowych, ciekawych rzeczy o rodzajach osobowości i poznać lepiej samą siebie. Na feriach, jak zawsze, piękne są msze święte. Lubię na nich być i cieszą mnie one. Mogę powiedzieć, że wyczekiwałam godziny kiedy będzie msza święta. Zaskakuje mnie zaangażowanie młodych ludzi w msze święte w czasie ferii GS.
Na feriach lub wakacjach Jawor zadaje nam zawsze to pytanie: po co tutaj jestem? Zawsze jest mi trudno odpowiedzieć na tego typu pytania, które są tak naprawdę bardzo proste. Tym razem na feriach padło znowu to pytanie. Myślałam, że w czasie tych ferii nie znajdę odpowiedzi na to pytanie. Ale po ostatnim wieczorze, po Szkole Wspólnoty i cudownej adoracji, zaczęli się gromadzić ludzie przed kaplicą. Na początku siedzieliśmy tam tylko ja i Michał. Cały czas co raz więcej ludzi przychodziło po adoracji i dołączało do naszych rozmów. Nasze rozmowy nie były zwyczajne, były niezwykłe. Rozmawialiśmy o Bogu. Stawialiśmy sobie różne pytania, także te ze Szkoły Wspólnoty, ale również nasze własne, dzieliliśmy się nimi i pomagaliśmy sobie nawzajem w odpowiadaniu na nasze pytania i problemy. Ta rozmowa mogłaby trwać godzinami, na końcu było nas z 25 osób, które z własnej woli siedziały i robiły razem „Szkołę Wspólnoty”. Zakończyliśmy nasze spotkanie krótką modlitwą. To spotkanie mnie bardzo poruszyło, później w pokoju rozmawiałam jeszcze z Moniką i Olą o tym spotkaniu.
W Szwajcarii nie mam w ogóle przyjaciół, którzy byliby wierzący i wyznawaliby te same wartości co ja. Dlatego jest to dla mnie ważne by spotkać się chociażby na te parę dni w roku z tak wartościowymi ludźmi jak ci z GS’u. GS pokazuje mi że nie jestem sama w swojej wierze. Te ferie były dla mnie czasem wzmocnienia się mojej wiary i nabrania sił na dalszy czas mojego życia. To jest tak, jakbym przez cały czas biegła, a teraz mam chwilę przerwy żeby nabrać sił i moc dalej biec.
Tym, co mnie na tych feriach też poruszyło była assemblea, która w te ferie była wyjątkowa, w sumie sama nie wiem dlaczego. Było dużo nowych ludzi, którzy wypowiadali się na assemblei. Wykazali odwagę, której ja nie mam i wypowiedzieli się. I to jest takie piękne, że każdy może powiedzieć co myśli bez obawy że zostanie skrytykowany.
Zawsze bardzo dużo korzystam z wakacji lub ferii GS. Przyjechałam na te ferie odczuwając pustkę w sobie ale też z wieloma pytaniami. A wróciłam do domu radosna i szczęśliwa.
Wiktoria, Szwajcaria


fot. Wojciech Gryncewicz

Przyjeżdżając na ferie GS nie miałem jakiegoś konkretnego celu, ani nie wiedziałem co mi to da, ale wiedziałem że po feriach wrócę do domu lekko inny, trochę przemieniony.
I tym razem było podobnie. Pierwszy raz byłem na feriach GS, wcześniej byłem tylko na wakacjach i mimo tego, że to były tylko dwa pełne dni, były bardzo aktywne bo wypełnione różnymi wydarzeniami. Dzięki temu wyjazdowi czuję jakby większy spokój, mniej się stresuję szkołą czy jakimiś niekomfortowymi sytuacjami. I też po powrocie do domu zaczęłam patrzeć na wszystko z trochę innej perspektywy i zaczęłam zauważać więcej dobra i piękna we wszystkim co jest wokół: w znajomych i nieznajomych, w naturze i w przeróżnych sytuacjach. I sam też zacząłem zauważać, że bycie miłym wobec innych i wywoływanie uśmiechu na twarzach ludzi pozwala mi samemu się jeszcze bardziej cieszyć i dodaje mi to energii i chęci do życia.
Z wielką chęcią pojadę na następne wyjazdy GS bo nawet nie wiedząc po co się tam jedzie, chcąc nie chcąc wyjeżdża się z czymś.
Andrzej, Szwajcaria

Jestem w Ruchu od 4 lat. Ferie GS to kolejny wyjazd, który uświadomił mi, jak bardzo wspólnota jest ważna dla mojej wiary. Będąc sama we Wrocławiu, żyjąc z dala od rodziny (w szkole z internatem), przebywając w środowiskach wyznających wartości bardzo sprzeczne z zasadami, jakie wyniosłam z domu i często obarczona nadmiarem obowiązków. Czasem jest mi ciężko, czasem jestem zmęczona, zniechęcona, pojawiają się pewne wątpliwości, niejasności i pytania. Spotkania z Ruchem często traktowałam jak moment na złapanie oddechu wśród codziennego życia. Od dnia zeszłorocznej Inauguracji Roku, dzięki wypowiedziom moich przyjaciół mówiąc w skrócie zaczęłam „żyć każdym dniem”, przestałam czekać na weekend mijając gdzieś w swojej świadomości poprzedzające go 5 dni. Rezultaty mówiły same za siebie, po prostu byłam szczęśliwsza. Jednak czułam, że gdzieś w gonitwie szkolnej codzienności zgubiłam tego żywego Boga, którego „widujemy” tak często tylko w Ruchu. Jednym z powodów był brak pewności, czy to, co robię jest słuszne? Z kolei powodem tych wątpliwości była coraz częściej słyszana krytyka Kościoła, religii, wiary, katolickich tradycji lub krytyka mnie samej jako chrześcijanki przez nauczyciela na forum klasy lub grupy językowej.
I to jest moment na podziękowanie każdemu z moich przyjaciół, za sposób w jaki żyjecie. Dodaliście mi mnóstwo odwagi, siły i motywacji do bycia autentyczną, w tym co robię. Dzięki waszym szczerym wypowiedziom okazało się, że nie jestem w tych wątpliwościach sama, a wręcz przeciwnie. Nieustannie pokazujecie mi, że Jezus żyje i jest ze mną, tak jak i wy, mimo setek kilometrów, które nas dzielą. Dziękuję też Kasi za propozycję adoracji, która okazała się bardzo ważna dla mojej relacji z Jezusem, odpowiedzialnym za zaproszonych gości i wybór tematu ferii. Bardzo was wszystkich kocham.
To niesamowite, jak z każdym takim spotkaniem odkrywam pewną prawdę o sobie, o Chrystusie lub życiu.
Kasia, Wrocław


fot. Wojciech Gryncewicz

Jestem bardzo szczęśliwa, że zostałam zaproszona do współdzielenia życia z przyjaciółmi ze wspólnoty GS. Każdy młody człowiek, jego piękno, pragnienie prawdy są dla mnie cudownym znakiem obecności Bożej.
Nigdy nie zapomnę jakie poruszenie serc (a w następstwie tego również i mojego serca) spowodowało spontaniczne spotkanie młodzieży (po Szkole Wspólnoty i adoracji), na którym rozmawialiśmy na temat codziennych wyzwań stojących wobec młodych w Kościele, kryzysu autorytetu i trudności w relacjach z rówieśnikami. Dzieliliśmy się wiarą i pomagaliśmy odpowiedzieć sobie sami na trudne pytania. Kiedy później opowiadali mi jak duże znaczenie miało dla nich to spotkanie, jak byli nim umocnieni i wzruszeni, ich twarze biły blaskiem radości i szczęścia. Miałam wrażenie jakbym widziała świadków podobnych do tych, którzy spotkali kiedyś Jezusa w drodze do Emaus, kiedy ich serce „pałało” po tym jak rozmawiali z Panem.
Eliza, Kraków

To było moje drugie spotkanie ze wspólnotą GS. Natomiast pierwsze ferie. Nie oczekiwałam czegoś spektakularnego, nie miałam konkretnego celu lub prośby do Boga. Wyjątkowo nie rodziły się w mojej głowie pytania. Jedyne czego najbardziej potrzebowałam w tym czasie to obecności tych cudownych ludzi. Chciałam z nimi spędzić czas, porozmawiać, pośmiać się i cieszyć się ich obecnością. Udało się to jak też przypuszczałam. Aczkolwiek ostatniego dnia doświadczyłam, jak zapewne kilka innych osób wtedy, zdziwienia i wzruszenia. Po chwili ciszy i rozmowy z Jezusem w czasie adoracji Najświętszego Sakramentu, wracając do pokoju, postanowiłam przyłączyć się do dwóch rozmawiających ze sobą osób. Ostatecznie do tej rozmowy dołączyło się łącznie około 20 osób i każdy był tak szczerze szczęśliwy... rozmowa przechodziła z tematu na temat, aczkolwiek rozmawialiśmy nie dając jakichś wskazówek lub czegoś, czym nie powinni się zajmować młodzi ludzie. Rozmawialiśmy o życiu i Bogu, ale to była tak zdrowa i spokojna rozmowa, że w całym życiu nigdy takiej nie doświadczyłam, a brałam już udział w kilku podobnego rodzaju. Wspominam to najcudowniej i jestem z tego powodu bardzo wdzięczna i szczęśliwa. Aż się boję pomyśleć co będzie na kolejnym, letnim wyjeździe! Jednakże bardzo dobrze jest pozwolić się miło zaskoczyć Panu Bogu, aniżeli mieć wygórowane wymagania i się rozczarować.
Ola, Radom

fot. Wojciech Gryncewicz

Chciałem powiedzieć o kilku rzeczach: o pozytywnym buncie, który pojawił się na początku jako jedna z myśli przewodnich ferii (przynajmniej tak to odebrałem), o dwóch spotkaniach: z Arkadio i Anią Bonk oraz o temacie, który pojawił się już na poprzednich wakacjach, czyli o tym jak radzić sobie w miejscach, do których wrócimy, jak radzić sobie z codziennością.
Zaczynając od spotkań z Anią i Arkadio; jestem bardzo wdzięczny za nie. Arkadio mówił bardzo szczerze i w sposób, który bardzo do mnie trafiał, jednocześnie historia jaką opowiedział bardzo mnie zmotywowała bo zobaczyłem, że ten człowiek, teraz pełen życia i uśmiechnięty, choć kiedyś był w tak marnym położeniu to jednak podniósł się z tego, wyciągnął wnioski i jest teraz tutaj.
Oba te spotkania pozwoliły mi wiele odkryć, natomiast „poznawanie nowego to nie odkrywanie nowych lądów, lecz nowa perspektywa patrzenia na te same rzeczy” (cytat pewnie niedokładny i nie wiem czyj ale jakoś go zapamiętałem).
Taką właśnie nową perspektywę, nowy sposób patrzenia na ludzi pokazała mi Ania. Dotarło do mnie, że przykładowo jeśli ktoś siedzi na Szkole Wspólnoty i się nie odzywa to nie znaczy, że olewa, tylko możliwe, że musi przepracować to w sobie.
A więc pierwszą rzeczą jaką zrozumiałem po tym spotkaniu było to, by nie oceniać od razu ludzi, bo nie wiem do końca, co się w nich teraz dzieje.
Drugą szalenie ważną rzeczą było to, że żeby jak najlepiej się spełniać oraz służyć światu trzeba w pełni zaakceptować siebie i po prostu być sobą, nie udawać nikogo i nie naśladować nikogo innego oprócz jedynego nauczyciela Jezusa Chrystusa (tutaj wyciągnąłem również lekcję ze słów niedawno zmarłego ks. prof. Romana Rogowskiego - „Być sobą to nie naśladować nikogo. Jedynym mistrzem i nauczycielem, którego powinniśmy naśladować jest Jezus Chrystus”).
Pomógł mi to również zrozumieć prowadzący naszą grupę na Szkole Wspólnoty Artur Skotarek, mówiąc, że nie musimy nic robić, ani udowadniać. Wystarczy, że jesteśmy.
To nad czym chcę teraz pracować i co jest bardzo ważną rzeczą jest świadomość. Gdy wykonujemy wszystkie rzeczy; chodzimy do szkoły, wykonujemy jakieś obowiązki, automatycznie, bez zastanowienia, bez jakiegoś życia, jakiegoś entuzjazmu, to bardzo łatwo jest popaść w rutynę. Codzienna świadomość tego że chcemy dzisiaj coś osiągnąć, świadomość tego, że jesteśmy ukochanymi dziećmi Boga sprawia, że prawdziwie żyjemy.
W tym właśnie pomaga Szkoła Wspólnoty, rozmowy z przyjaciółmi, rozmowy z rodzicami, msza święta. Jest jednak jeszcze jedna rzecz, która mi bardzo pomaga, mianowicie książka pt. Fenomen poranka, która pokazuje, jak o poranku świadomie wejść w dzień i dobrze go przeżyć. Chętnych proszę o zgłoszenie się na pv przez msg albo whatsappa ponieważ istnieje już GS’owa społeczność, w której, gdy wstajemy rano wzajemnie się motywujemy, modlimy, ćwiczymy… itd.
Tak więc, zapraszam.
Janek, Wrocław

fot. Wojciech Gryncewicz

To był mój pierwszy wyjazd po półtorarocznej przerwie i znowu przypomniałem sobie dlaczego tak kocham nasz Ruch. Odkryłem to miejsce na nowo.
Na nowo poznałem czym jest przyjaźń i spotkałem ludzi, którzy w porównaniu do osób otaczających mnie na co dzień, wydają się wręcz nierealni, zbyt piękni, by byli prawdziwi.
Dzięki funkcji, która została powierzona Sławkowi i mi, poświęciłem chwilę na refleksję nad istotą Eucharystii i to do czego doszedłem, choć było mi znane, zaskoczyło mnie i zachwyciło.
Mając na uwadze to, że nazwa Eucharystia pochodzi od greckiego słowa oznaczającego ,,dziękczynienie" pomyślałem ,,hm, jeżeli główne nabożeństwo Kościoła tak ściśle powiązane jest z dziękowaniem i byciem wdzięcznym to musi być to znaczący element naszej wiary, prawda?”
Dostrzeganie natomiast jak bardzo zostaliśmy obdarowani oraz wdzięczność, rodzą ducha radości.
Uświadomienie sobie tego sprawiło, że na wiarę spojrzałem inaczej. Odrzuciłem powszechny wizerunek wiary, często spotykany nawet wśród samych wierzących, który ukazuje ją jako coś niepociągającego, niepraktycznego i zastąpiłem go wizją przygody pełnej radości i miłości.
Podsumowaniem więc moich ferii nie może być nic innego jak właśnie owa Boża radość, którą mogłem poczuć i którą chciałbym spróbować żyć na co dzień.
Stasiu, Warszawa

Wydaje mi się, że te ferie dużo zmieniły to, jak widzę moją wiarę i na ogół moje całe życie. Jechałem z pytaniem w sercu pt. ,,jaką ścieżkę kariery mam wybrać?" i ,,do czego w życiu się nadaję?”. Pomimo tego, że dokładnej odpowiedzi nie dostałem do teraz, to jednak wszystko, co działo się podczas tych kilku krótkich dni, pomogło mi trochę ukształtować mój punkt widzenia i wskazać mi pewną drogę (jeżeli ktoś ma podobny problem to polecam książkę ks. Juliána Carróna pt. Głos ideału). Cieszę się również, ze względu na moją rozwijającą się relację z Bogiem, że widzę ile od Niego dostaje i w jaki sposób wpływa to na moje życie. Jest to coś pięknego i życzę tego każdemu. Czuję, że stawia On konkretnych ludzi i wydarzenia na mojej drodze (pomimo tego, że nie zawsze są pozytywne) nie bez przyczyny. Na koniec chciałbym też podziękować każdemu, z kim rozmawiałem podczas tych ferii, ponieważ właśnie rozmowy z wami są dla mnie czymś, co mnie niesamowicie ubogaca i daje mi nowe, świeże spojrzenie.
Rafał, Białystok

Chyba dopiero do mnie zaczyna docierać znaczenie tego co wydarzyło się na feriach GS. Wciąż patrzę na to spotkanie w kontekście pytania jakie w sobie noszę, od momentu kiedy zamknęłam drzwi auta, ruszając na spotkanie z przyjaciółmi. Czy to jest miejsce w którym mam być?
Jak to jest, że z jednej strony tak bardzo pragnę i potrzebuję relacji z Chrystusem, a z drugiej tak łatwo porzucam tą najgłębszą potrzebę, jakby niezdolność do tej relacji gasiła we mnie płomień miłości do Niego.
Na Inauguracji Roku Marzenka po świadectwach uczestników ekip w La Thuile powiedziała, że to samo dzieje się tutaj, teraz, pośród nas. Chcę to z całą mocą potwierdzić i o tym zaświadczyć. W spotkaniu z przyjaciółmi na feriach, patrząc na nich wszystkich uderzyła mnie wielkość ich pragnień i pytań. Ale najbardziej to, jak mocno i bezkompromisowo chcą odkryć Prawdę o sobie i wszystkim, co w sobie noszą! Do tego stopnia, że byłem świadkiem szczerego stawania wobec prawdy, nawet kosztem tego, że umniejszy to mój „prestiż”, opinię lub „pozycję” jaką mam wśród rówieśników. Nawet kosztem tego, że odkryję jak to ze mną jest naprawdę. Z wielką powagą młodzież podejmuje siebie i swoje życie. Przejmuje mnie dreszcz, kiedy o tym myślę, ponieważ ja często chcę wiele zakamuflować...
Następne uderzenie przyszło na Szkole Wspólnoty. Od razu rzucała się w oczy intensywna praca osobista nad proponowanym tekstem, ale w sposób taki właśnie jako propozycję kogoś kto cieszy się moim istnieniem, jako propozycję w moim poszukiwaniu odpowiedzi, które mam, dla siebie. I wreszcie sama szkoła - nieustępliwe dążenie do zrozumienia,do prawdy. Mogę bez przesady powiedzieć że dzięki temu ja ponownie doświadczyłem jakim narzędziem, miejscem jest dla mnie szkoła wspólnoty, zwłaszcza w tym pytaniu które które w sobie noszę... Zobaczyłem też jak Bóg kocha swoje dzieci. Jak z czułością dotyka naszych najgłębszych zranień,aby dokonało się uzdrowienie..
I właśnie to samo doświadczenie miało miejsce na ekipach... Wyjechałem z potwierdzonym pragnieniem aby i inni spotkali to co i my.
Chcę zaprosić każdego,bo znowu zobaczyłem że tutaj przyjść może każdy. Wyjechałem z wielką ufnością i zawstydzeniem.
Pytanie wciąż we mnie pracuje,w jego podjęciu pomogła mi lekcja szkoły z Przyjaciółmi którzy nie boją się stawać twarzą wobec tego co niewygodne, trudne i wymagające.
Dziękuję za każdego kogo tam spotkałem - piękne, ludzkie spotkania.
Artur, Rotterdam

fot. Wojciech Gryncewicz

Pod koniec grudnia 2022 miałam okazję uczestniczyć w feriach GS. Pretekstem była pomoc w przygotowaniu śpiewów oraz dowiezienie grupki młodych, m.in mojego syna i siostrzeńców do Porszewic. Towarzyszyła mi ciekawość, trochę obawa czy się odnajdę, chciałam też być pomocna, na coś się przydać i nie ukrywam, odpocząć od codziennej rutyny. Jestem na co dzień pełnoetatową mamą 5 dzieci w wieku od 3 do 14 lat.
To, co poruszyło mnie od początku to radość ze spotkania tych młodych… o której mówił mi wcześniej syn, lecz czym innym jest zobaczenie tego na własne oczy.
Pojawiła się we mnie obawa jak mogę być częścią tego doświadczenia, pomimo bycia w Ruchu jednak czułam się kimś z zewnątrz. Bardzo pomogło mi towarzystwo przyjaciół z diakonii GS, dla których równie ważna była troska o mnie, jak i o młodych, która przede wszystkim objawiała się w uważności i zainteresowaniu moim doświadczeniem. Troska Tomka – odpowiedzialnego za GS o to, by pytania, które zadajemy młodym były także okazją do naszego wzrastania.
Zadziwiała mnie prostota metody, w której poszczególne momenty, gesty, „punkty programu” stawały się przestrzenią do spotkania i stawania się ludem, który podąża za Tym, który nas gromadzi. Pytanie o to kim jestem w kontekście spotkania z raperem „Arcadio” czy Anią Bonk, która przeprowadziła z nami warsztaty o talentach, były okazją do zajrzenia w głąb siebie.
To, co zyskałam, to moment spotkania najpierw z samą sobą, z tym, co we mnie subtelne i ciche, tym co jedyne w swoim rodzaju i niepowtarzalne, co utkane przez samego Stwórcę, co niosę światu… i co domaga się poważnego potraktowania przede wszystkim przeze mnie.
I to jest kolejny bardzo ważny punkt tych ferii. Młodzi tam naprawdę mogli poczuć się poważnie traktowani… i bardzo z tego korzystali: przygotowując wstęp do mszy św., służąc przy ołtarzu, angażując się w prowadzenie zabaw i udział w nich, przygotowanie i aktywny udział w Szkole Wspólnoty, w trosce o nowe osoby, wreszcie troszcząc się o żywe dzielenie się tym, czego przez ten intensywny czas doświadczyli na assemblei… Wzruszyło mnie do łez to, jak rozpoznawali wyjątkowość miejsca, którym jest wspólnota GS, miejsca, w którym mogli być sobą i podzielić się tym co w nich intymne i kruche. Wielu z nich podkreślało jak ważna dla nich była Szkoła Wspólnoty i możliwość bycia autentycznymi wśród rówieśników, co nie zawsze jest możliwe tam, gdzie są na co dzień.

CZYTAJ TAKŻE: JARMUŁKA I PIUSKA

W końcu sama mogę potwierdzić, że pomimo początkowego zagubienia, nawet nie wiem kiedy poczułam się częścią tego miejsca, w którym poddajemy się wychowaniu i prowadzeniu, ale też, w którym posłuszeństwo jest możliwe dzięki potraktowaniu na serio prawa do wolności i wyjątkowości każdego z nas, a wtedy wydarza się cud jedności. Z pewnego rodzaju początkowej obcości, dzięki współdzieleniu czasu ze sobą nawzajem i z żywym Bogiem w Eucharystii, mogłam doświadczyć bliskości z przyjaciółmi z diakonii, młodymi i przezwyciężyć wyobcowanie. I choć mam trochę więcej lat niż naście, moje serce jest takie samo jak ich. Tak samo stęsknione autentyczności, prawdy, piękna, miłości i dzielenia życia z innymi, a przede wszystkim tęskniącego za miłosnym objęciem spojrzeniem Tego, który Jest i działa poprzez nasze małe „tak”. Jestem wdzięczna Panu za tą łaskę i za zaproszenie na ferie GS, że mogłam zaczerpnąć ze skarbca młodego, żywego i pięknego Kościoła który idzie za Chrystusem.
Regina, Grodzisk Mazowiecki