REKOLEKCJE CLU. ZAŻYŁOŚĆ Z TAJEMNICĄ
Lekcje Javiera Pradesa, a w nich Charles Taylor, Lady Gaga i Edyta Stein. Świadectwo Guadalupe Arbony Abascal. Trzy dni, aby nauczyć się patrzeć na siebie i swoje życie w nowy sposób. Opowieść tego, kto tam byłDziś rano, gdy tylko się obudziłam, idąc do jadalni, zdałam sobie sprawę, że już wprowadzam te same co zwykle strategie, aby rozpocząć dzień w sposób produktywny, bez zbyt wielu przeszkód.
Przez chwilę, gdy siadałam do śniadania, poczułam jednak pragnienie zatrzymania się, spojrzenia na siebie, potraktowania siebie do końca poważnie. W rzeczywistości to pragnienie zawsze budzi się we mnie rano, ale prawie nigdy nie decyduję się dać mu przestrzeni. Dziś ze zdumieniem odkryłam, że myślę, iż jestem zbyt cenna, aby odpuścić, odpuścić swoje pragnienie. Miałam przeczucie, że jeśli odpuszczę siebie, stracę wszystko w tym dniu. W ciszy zaczął pojawiać się powiew wdzięczności: ten sposób patrzenia na siebie, tak daleki od tego, jak zwykle na siebie patrzę, jest owocem tego, co zostało mi dane na nowo w tych dniach Rekolekcji, podczas których doświadczyłam na nowo, za pośrednictwem oblicza księdza Javiera Pradesa i przyjaciół z mojej wspólnoty, obietnicy tak wielkiej, i już działającej, że czyni mnie interesującą dla samej siebie, że czyni mnie niewartą takiej ofiary.
Kiedy szłam na uniwersytet, ponownie słuchałam piosenki Adriany Mascagni Il mio volto („Moje oblicze”), która towarzyszyła nam w dniach Rekolekcji, i zaczęło się rozjaśniać wiele momentów z mojej historii, w których mogłam powiedzieć „nie potrafisz kochać, a jesteś kochana, nie potrafisz się stwarzać, a jesteś stwarzana” i pomyślałam: to mi wystarcza do życia.
Wracając z Rekolekcji, myślałam: „Mnie to wystarcza”, a jednocześnie doświadczałam pragnienia rozwijania się, jakby powiedzieć: „Mnie to nie wystarcza”. W moim życiu są twarze, wobec których naprawdę mogę powiedzieć obydwie te rzeczy jednocześnie, w taki sposób, że jedna nigdy nie ma ostatniego słowa o drugiej, nie będąc skazana ani na niezadowolenie („Nic mi nie wystarcza”), ani na śmierć („Ja już niczego nie pragnę”). To, czego doświadczyłam w tych dniach, patrząc na twarz Pradesa, wystarcza mi, ponieważ odpowiada konstytutywnym potrzebom mojego człowieczeństwa, a odpowiedniość nie może zawierać odcieni; ale jednocześnie to właśnie jego oblicze i oblicza innych nieustannie odsyłają mnie do czegoś innego, prosząc moje spojrzenie i moje uczucie o drogę; drogę, która trwa całe życie i którą w tych dniach pomogliśmy sobie podjąć.
We wstępie Prades za pośrednictwem wielu głosów zwrócił nam uwagę na krzyk naszych czasów. Odmalował obraz człowieczeństwa z zamiarem ściągnięcia licznych masek, które zakrywają jego twarz; człowieczeństwa, które nie akceptuje powierzchowności, poszukującego autentyczności: „Świat, w którym żyjemy, można określić jako «epokę autentyczności»” (Charles Taylor). Niejednokrotnie jednak w tej próbie bycia autentycznie sobą, człowiek albo zadowala się tanimi rozwiązaniami, złudzeniami, albo uświadamia sobie, że samo powiedzenie „ja” jest niemożliwe. Pirandello pisze: „Czułem wieczność i chłód tej nieskończonej samotności. Komu powiedzieć «ja»? Co oznaczało «ja»?”. „Szalony narcyzm”, który pozostawia w osamotnieniu, a zatem niezdolnymi powiedzieć „ja”.
I tu pojawia się tęsknota za czymś innym. Lady Gaga śpiewa: „Czy jesteś szczęśliwa na tym świecie, czy też potrzebujesz czegoś więcej?”. Wyczuwa to także Pirandello: „Jesteśmy skazani na przeczucie, że istnieje dla nas coś tajemniczego, od czego – choć jest to obecne – nasz duch pozostaje daleko”.
Rozum może dojść do stwierdzenia, że musi być coś jeszcze, ale bez możliwości poznania tego „czegoś innego”, dotarcia do tego, pozostaje ono niepokojącą i nieosiągalną hipotezą.
Kontynuując drogę, Prades podarował mi na nowo i przypomniał mi o tym, co w ostatnich latach odkryłam jako jedyną drogę, by iść w kierunku tego, ku czemu skłania się moje serce, metodę, którą rozjaśnił Giussani i którą Julián Carrón wniósł do mojego życia: „Rzeczywistość staje się widoczna w doświadczeniu”.
Zobaczyliśmy, jak lojalna była wobec tej metody Edyta Stein, która uświadamia sobie swoją nicość, swój nie-byt, a jednocześnie że byt jest jej dawany w każdej chwili: „W każdej chwili znajduję się wobec nicości i muszę na nowo otrzymywać byt, chwila po chwili (…), a przecież właśnie ten mój niebyt jest «byciem», i dlatego w każdej chwili dotykam pełni chwili”.
Jestem wezwana do porównywania tego, jak i innych prowokacji, z własnym doświadczeniem, do weryfikowania, czy to, co mówi Stein, jest prawdą. A kiedy myślę o mojej historii, mogę z całą pewnością stwierdzić, że dla mnie nie tylko jest to prawdziwe, ale dla mnie jest wszystkim. Nie mogę już mówić o sobie, mówić „ja”, nie mówiąc o swoim spotkaniu, to znaczy nie mówiąc o Ruchu.
Prades zachęca nas, abyśmy dotarli do źródła pochodzenia tego faktu, obietnic i dokumentuje, że gdy pogłębia się to, co się wydarzyło i wydarza, zażyłość z Tajemnicą, która weszła do historii dwa tysiące lat temu i która umożliwiła tym, którzy ją spotkali i przyjęli, to samo doświadczenie, które jest teraz moim doświadczeniem, staje się coraz bardziej codzienna. Życie jest podtrzymywane przez tę samoświadomość: „Jestem relacją z Tobą”; z niej rodzi się „ja” zjednoczone, zrównoważone, zdolne do kochania.
Jak dawała nam świadectwo Guadalupe Arbona Abascal w sobotni wieczór, miłość jest możliwa tylko w relacji z „Ty”, które mnie rodzi i które w jej doświadczeniu przeszło przez twarz Carróna i innych przyjaciół. Guadalupe opowiedziała o kilku owocach tych narodzin: przyjaźni zrodzonej z profesorem, który wydawał się jej najbardziej odległy pod każdym względem, oraz z chłopakiem z „ostatniej ławki”, dobra, które przeszło przez te bardzo cienkie szczeliny, którymi były ich pasje: języki dla pierwszego, a literatura dla drugiego.
Ja też chcę powiedzieć „ja” i kochać w ten sposób; w tym celu chcę dalej podążać tą drogę.
Po tych dniach Boże Narodzenie nabiera całej swojej prawdziwej i tajemniczej wartości, decydującej dla mojej egzystencji. Bez tego nie byłabym sobą, nie byłaby to droga dla mnie.
Sofia, Mediolan (Włochy)