Wakacje CL. „Faktura bardzo różnorodna”
Górskie wędrówki i obcowanie z przyrodą jako darem Stwórcy, rozmowy, śpiew o „treści i fakturze bardzo różnorodnej”, spotkanie z poezją. Wakacje opolskiej wspólnoty CL w JaworkachW drugiej połowie lipca wspólnota opolska oraz osoby zaprzyjaźnione spędziły wspólnie czas w miejscowości Jaworki k/Szczawnicy u stóp Pienin. Jednym z istotnych elementów czasu wspólnego wypoczynku były wyprawy w góry. Ponieważ w naszej wspólnocie były osoby o różnej kondycji, dokonaliśmy podziału na dwie grupy. Pierwsza miała ambitniejsze zadanie: dojść na szczyt o nazwie Wysoka (1052 m n.p.m.), z którego są piękne widoki - zarówno na Tatry, jak i na Pieniny (druga miała dojechać do Szczawnicy i stamtąd podjąć spacer na Homole). Trasa była malownicza, pogoda też dopisywała. Po drodze były postoje, czasami okraszone śpiewem chorału gregoriańskiego i kanonów (połączenie cokolwiek egzotyczne...). Całkiem sympatyczna atmosfera! Także rozmowy, chwile samotności, a więc okazja do kontemplacji piękna i wspaniałości stworzonego świata - pełny relaks!
Na szczycie dłuższa chwila wytchnienia, bo było czym sycić oczy... Okazało się, że to dosyć uczęszczana trasa, więc było sporo turystów. Innym razem z kolei wybraliśmy się na spływ Dunajcem. Flisak z przodu kierujący łodzią (bo był też jego pomocnik z tyłu) podjął się swoich obowiązków zarówno dotyczących rejsu, jak i zabawiania towarzystwa opowieściami o mijanych szczytach, właściwościach Dunajca, animozjach polsko-słowackich, politycznymi aluzjami, kawałami wszelkiej maści, więc na nudę narzekać nie było sposób. Jak dowiedzieliśmy się później, inni flisacy snuli podobne opowieści, choć może z nieco odmiennym rozłożeniem akcentów.
W kościele w Jaworkach byłem po raz pierwszy. Wystrój w wielu miejscach bardziej przypominał cerkiew. Dominującym elementem architektonicznym jest ikonostas z carskimi wrotami, wiele malowideł także utrzymanych jest we wschodniej (prawosławnej) konwencji. Jest to pozostałość po kulturze Łemków. Przestrzeń kościoła uskrzydla, by na nowo rozpalić się entuzjazmem wiary, by chłonąć żywą i niemal namacalną obecność Boga, by nie przegapić Jego miłosnego spojrzenia, by nie przegapić Życia... To szczególna szkoła wzbudzania właściwej (tylko dla człowieka) wrażliwości, bycia uważnym wobec Życia i bogactwa, które ze sobą niesie, które nam daruje... Myślę, że także wystrój kościoła pozwalał odkryć na nowo pewne treści wiary. Wydaje się, że (mimo wszystko) wyraźniej zaznaczona jest obecność i rola świętych oraz prawda „wierzę w świętych obcowanie”, bo ich wizerunki są bardzo liczne i wypełniają niemal całą przestrzeń świątyni. A przecież w żaden sposób nie przysłaniają obecności jedynego Świętego, który jest źródłem świętości i pragnie obdarzyć nią każdego z nas...
Mam przekonanie, że ich (świętych) obecność jakby podprowadza nas do Boga, pozwala myśli skierować właśnie ku Niemu, przypomina równocześnie, że jesteśmy w zdecydowanie innej przestrzeni: że odczuwamy (mamy odczuwać) przedsmak nieba, że to już antycypacja niebiańskiej liturgii, której nie ma końca… Człowiek, który w czasie liturgii daje się poprowadzić Bogu, wychodzi z niej przemieniony, silny, napełniony odwagą i pragnieniem przemiany świata wg boskiego wzoru, czuje się sługą niewyobrażalnego i niewyrażalnego ostatecznie zamysłu Stwórcy – i wtedy nie musi silić się na własną kreatywność, pomysłowość, plany urządzania świata, bo jest prowadzony niewidzialną ręką, a gesty takiego człowieka są czyste, czytelne, prawdziwe, pociągające...
Zgodnie ze zwyczajem jeden wieczór w czasie wakacji CL jest poświęcony muzyce - przybliżeniu jakiegoś dzieła słuchaczom, by pogłębić jego odbiór. Tak było i tym razem, a „bohaterem” była pierwsza sonata fortepianowa (op. 31 nr 2) wielkiego L. van Beethovena La Tempesta (Burza). Było to przypomnienie spotkania muzycznego, które odbyło się podczas Meetingu 2020 w Rimini. Analiza udana, przystępna, myślę, że zachęcająca do dalszych poszukiwań.
Czasem oczekiwanie na obiad było umilane śpiewem kanonów treści i faktury bardzo różnorodnej. Odbywały się również próby chóru, co jest godne podziwu, iż z tak niewielkiego grona można stworzyć pełnowartościowy czterogłosowy chór mieszany. Ożyły więc dzieła dawnych mistrzów, a dodatkowi goście ośrodka, którzy akurat przybyli na obiad i chwilę wypoczynku, mogli się raczyć pięknymi harmoniami i radością muzykowania śpiewających.
Jeden z wieczorów upłynął pod znakiem spotkania z poezją Adama Zagajewskiego (1945-2021). Myślę, że spotkanie niezwykle piękne od strony technicznego, estetycznego przygotowania, ubogacone piękną recytacją jego wierszy i emocjonalnym wykonaniem pieśni z jego tekstami. Poezja ta jednak ujawnia jakieś dramatycznie pęknięcie w pojmowaniu całości świata, w tym rozumieniu miejsca i znaczenia Boga w życiu człowieka. Po zamknięciu oficjalnego spotkania rozpoczęła się dyskusja na temat tej poezji, co było interesującym dopowiedzeniem, bo ujawniła się wielość myśli i interpretacji. Pasjonujące!
Innego dnia odwiedziliśmy centrum ruchu Światło-Życie w Krościenku, a potem zabytkowy kościół w Dębnie. Naszym przewodnikiem po kilku miejscach była pani, która jest od lat zaangażowana w tym Ruchu, a jej wiedza pozwalała na przybliżenie historii i osoby założyciela, czyli ks. Franciszka Blachnickiego. Pojawił się również wątek o związkach ruchu z kard. Karolem Wojtyłą, jego wizytach w tym miejscu. Nas interesowały szczególnie związki ks. Blachnickiego i ruchu Światło-Życie z ks. Giussanim.
Zwiedziliśmy dawne mieszkanie ks. Blachnickiego, potem kaplicę na poddaszu pw. Chrystusa Sługi. Miejsce to jest mocno nasycone symboliką ruchu Światło-Życie, są także znajdują się tam trzy współczesne obrazy ukazujące Jezusa jako sługę. Następnie udaliśmy się do amfiteatru zwanego Wieczernikiem, gdzie przybliżono nam m.in. kształt rekolekcji oazowych.
Kościół w Dębnie to wysokiej klasy zabytek, wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Zbudowany jest z drewna modrzewiowego bez użycia gwoździ i pochodzi z XV wieku. Kościół słynie z polichromii malowanych farbami powstałymi na bazie roślin i krwi zwierząt. Przed ołtarzem znajdują się dzwonki (potocznie zwane cymbałkami), które wydają dźwięki odwrotnie niż zazwyczaj (jest tylko 5 „klawiszy” ułożonych wg skali trójdźwięku). Pani, która opowiadała o kościele, podzieliła się mimochodem świadectwem swojej wiary, gdy (dosyć zdecydowanym tonem) zachęcała do modlitwy, mówiła o spowiedzi parafian „u swojego proboszcza” (to brzmiało zarówno familijnie, jak i rozczulająco) oraz pilnowała, by do prezbiterium nie wchodzili świeccy. Dzisiaj jest to wrażliwość (świadomość) rzadko spotykana, dlatego tym bardziej warta zauważenia i dowartościowania. Wizyta w tym miejscu znowu skierowała moje myśli ku wierze przodków, minionych pokoleń, którzy znowu dają nam lekcję pokory i wrażliwości innej od naszej.
Wspólne spotkania pod wiatą w ogrodzie. Łączyliśmy stoły, tworząc przestrzeń do nadzwyczaj miłego biesiadowania z towarzyszeniem gitary, śpiewników i innych dodatków...
Rozmowy o tematach żywych w naszej wspólnocie w ostatnich dniach, a potem – przy wybornych nastrojach – festiwal pieśni znanych i mniej znanych, będących częstokroć genialnym wykwitem folkloru... Analizując te teksty, można dzisiaj być posądzonym o wszelkie wykroczenia przeciw politycznej poprawności: jest w nich bowiem afirmacja relacji męsko-damskich, dawnej (chyba antyfeministycznej) kurtuazji, dawnych metod budowania relacji i wiele innych... A wszystko w genialnej symbiozie z przyrodą pojmowanej jako dar Stwórcy dla człowieka... Łatwo więc wyobrazić sobie relację z tego spotkania w nieprzychylnej nam prasie: „Ultrakatolicka i skrajnie prawicowa organizacja Komunia i Wyzwolenie, podczas tajnego spotkania formacyjnego, dała upust mowie nienawiści oraz średniowiecznemu, zacieśnionemu i nietolerancyjnemu ujęciu świata, wykluczając z horyzontu poznania liczne mniejszości, hołdując patriarchalnemu modelowi społeczeństwa i wykpiwając modernistyczną awangardę współczesności”.
ks. Rafał