Obraz Vickie McCarty z Pixabay

List z Kuby. Przebudzenie

Pokojowe domaganie się wolności słowa oraz troski o ubogich. Uczenie siebie i młodych patrzenia oczyma Jezusa. O przygotowaniach do Świąt i o tym, że wiele się dzieje i wiele będzie się działo...

Kuba zaczyna się budzić. Grupa młodych artystów walczących o wolność słowa i o godne warunki życia dla najuboższych podjęła strajk głodowy. Po trzech dniach służby, cynicznie zwane służbami bezpieczeństwa wtargnęły do mieszkania jednego z młodych artystów protestujących w strajku głodowym i siłą usunęły i wywiozły 14 młodych ludzi. Pokojowo domagali się oni wolności słowa, wolności wypowiedzi oraz troski o biednych żyjących już na granicy głodu i nędzy. Głosy rozeszły się po wyspie i świecie i w kilka godzin przed siedzibą ministerstwa kultury odbyła się pokojowa manifestacja prawie pięciuset osób. Po kilku kolejnych godzinach uczestników pokojowego protestu potraktowano gazem. Kiedy zaczęło gromadzić się więcej ludzi zapowiedziano spotkanie z ministrem kultury. Do budynku wpuszczono niewielką grupkę z tak zwanej MSI (Movimiento San Isidro). Wypracowano wstępne warunki przerwania strajku i ogłoszono je publicznie. Następnie podstępnie uwięziono młodych strajkujących, a przy ich domach postawiono wojsko i policję. Tego samego dnia prezydent ogłosił, że nie będzie akceptacji dla wrogów Rewolucji i wszystkie formy buntu będą surowo tępione. Lud się przebudza i wychodzi na ulice, ale rząd pacyfikuje i wzywa ludzi do aktów potępienia. Zwozi studentów, robotników, aby pod domami demonstrujących krzyczeli i wyzywali. Oficjalnie nazywa się ich wrogami narodu i ludu opłacanymi przez Stany Zjednoczone.

Napięcie w narodzie rośnie, bo już niewielu wierzy w kłamstwa. Rząd, aby uspokoić lud zwołuje narodowy zjazd jedynej partii i ogłasza plan walki o socjalizm na wyspie. A do tego spełnia dawne obietnice o podwyżkach. Teraz średnia krajowa będzie wynosiła 2100 pesos (czyli 84 dolary) i zaczynają spełniać postanowienia. Jednak w ludzie niewiele radości, bo w sklepach pustki, a ceny już dawno wzrosły pięciokrotnie. Państwo dodrukuje pieniędzy, a Kościół znalazł się w sytuacji krytycznej, bo potrzebuje 4 razy więcej pieniędzy na utrzymanie struktur i pracowników. Jednak jestem spokojny i planuję budżet na dwa miesiące, później niech martwi się Pan, wszak Kościół jest Jego.

Moi młodzi strasznie zbuntowani i agresywnie nastawieni do Czerwonych. Co dwa tygodnie robię dla nich debatę wiedzieć-oceniać-działać. Rozumują, ale emocje są niewyważone. Uczę ich i siebie patrzenia oczyma Jezusa. Czerwony to też nasz brat i także ofiara tego wszystkiego. W ostatnich tygodniach wszyscy jadą na tym samym wózku niepewności i strachu. Więc staram się budować pokój. Na spotkanie adoracyjne za Kubę przyszło kilku tajniaków, których mało serdecznie przywitałem: witam tych, którzy kochają Kubę oraz tych, co kochają tylko partię. Przed katedrą postawili autobus z którego wysiadły szeregi wojskowych... Obeszło się pokojowo, ale wojskowy samochód jeździł za mną przez następne kilka dni. Nastroje się wyciszyły...

Oczywiście wezwano mnie kolejnej nocy do „chorego”. Zadzwoniła pielęgniarka ze szpitala, a na zewnątrz czekał tajny samochód, jednak postanowiłem przejść się pieszo. Chory, jak się okazało był w siedzibie Czerwonych, gdzie życzliwie rozmawiali ze mną kilka nocnych godzin. Oczywiście bez żadnych danych, nazwisk, powodów. Taka przyjacielska rozmowa... Nie chcę pisać o tym jak w wojsku prześladują katolików. Wszystko, co znam z opowieści i filmów z Polski wydaje się być jedynie niewielkim obrazem zbrodniczego systemu.

W ostatnim tygodniu jest spokojnie, przygotowujemy się do Świąt. Jutro wielki koncert świąteczny przy udziale chóru miasta i województwa, będą śpiewali kolędy. W tym roku postanowiłem wiele aktywności robić na ulicy i na osiedlach, a nie w kościele. Światełka, ozdoby, żywa szopka, zabawy dla dzieci, święta dla samotnych... Wiele się dzieje i wiele przed nami. Następnie święto Trzech Króli dla dzieci i bierzmowanie dla młodych. W kościele jest życie, a w ludzie głód prawdy i Boga!

Dzięki wielkie wszystkim bliskim mi osobom, przyjaciołom za serce, bliskość, wsparcie, przyjaźń. A jest ich wiele. Dzięki bliskim mi kapłanom - Radkowi (i jego współpracownikom), Adamowi, Tadeuszowi, Andrzejowi, Krzysztofowi, Wojtkowi, którzy regularnie pamiętają o mnie i moich wiernych. Dzięki siostrom zakonnym, szczególnie moim kochanym Wspomożycielkom za serce i troskę. Dzięki przyjaciołom z CL, mojej rodzinie i wielu innym, którzy żyją misją razem ze mną. Bez Was moje życie i posługa nie miałaby tylu cudownych kolorów i piękna! Wzrusza mnie każdy Wasz gest i serce - telefon, mail, informacja, zasilenie konta, modlitwa, zapewnienie o bliskości. I pokornie proszę o bliskość i dalsze wsparcie, aby Chrystus mógł rodzić się także tutaj na Karaibach.
Kochani- Bożych Świąt i mocy od Dzieciątka Jezus - niech nam wszystkim pobłogosławi
i prowadzi nasze kroki pewną ścieżką do Nieba!


Wasz Adam, Bayamo