(Photo: Jurien Huggins via Unsplash)

Chcę być szczęśliwa, teraz

Właśnie dowiedziała się o chorobie swojego ojca. Silvia spotyka się z przyjaciółmi i odkrywa, że ​​może swobodnie mówić Chrystusowi, czego pragnie.

31 lipca dowiedziałam się, że mój tata ma raka. Bardzo ciężko jest mi pozostać w obliczu jego choroby, ponieważ moi rodzice mieszkają samotnie we Włoszech, a pandemia znacznie utrudniła podróżowanie. Od początku było dla mnie jasne, że potrzebuję być szczęśliwa, teraz. Nie jestem w stanie myśleć o swoim szczęściu w przyszłości, kiedy ta sytuacja się skończy. Chcę być szczęśliwa teraz. Ta potrzeba doprowadziła mnie do tego, aby żebrać, tak jak na początku. Zdanie, które sobie powtarzam, brzmi: „Jeśli Chrystus jest ze mną, mogę zaakceptować raka mojego taty”.

Na początku jest to tylko seria słów. A potem otrzymujesz znaki. Dzień po tym, jak usłyszałem wiadomość o chorobie mojego taty, wracaliśmy do domu z wakacji i zatrzymaliśmy się, aby odwiedzić kilku znajomych. Wizytę zaplanowaliśmy z wyprzedzeniem i chociaż nie byłam w nastroju do spotkania się z ludźmi, zdecydowaliśmy się wpaść do nich. Spędziliśmy razem piękne popołudnie. Zjedliśmy razem lunch i trochę pogadaliśmy. Później, kiedy wracałam do domu, naprawdę poczułam się kochana i obejmowana. Dla mnie był to mały znak odpowiadający na moją potrzebę. Zostałam wezwana, aby stanąć w obliczu trudnych okoliczności, ale nie mogę zaprzeczyć, że On odpowiada na moją potrzebę. To popołudnie było dla mnie punktem zwrotnym. Naprawdę czułam się kochana i obejmowana przez tych przyjaciół, a dzięki nim czułam się kochana przez Niego.

Po południu zacząłem rozmawiać z Panem. Powiedziałem Mu: „Stanie się to zgodnie z Twoją wolą, ale muszę Ci powiedzieć, czego chcę. Nie wiem, jakie masz plany, ale powiem ci, czego pragnę”. To mnie wyzwoliło, wypowiedzenie w obecności Chrystusa, czego potrzebuję.

Mogłam powiedzieć Chrystusowi, czego pragnę, ponieważ po tym popołudniu z przyjaciółmi zrozumiałam, że mam przed sobą Obecność. Nie mogłabym rozmawiać z Kimś, kogo nie ma w moim życiu. To samo widzę u mojej starszej córki, kiedy mówi mi, że zrobiła coś złego. Boi się mi to powiedzieć, bo wie, że mogę się zdenerwować. Ale kiedy mi mówi, czuje się lepiej. I jest w stanie mi to powiedzieć, ponieważ jest pewna relacji ze mną.

Doświadczałam, że zbawia mnie tylko rozpoznanie Chrystusa, które wydarza się teraz. Nie chodzi o to, że istnieje Chrystus i dlatego rzeczywistość staje się pozytywna, ale raczej o to, że rzeczywistość jest nieoczekiwanie pozytywna, ponieważ mówi mi o relacji z Nim. I mogę rozpoznać Chrystusa, który wydarza się teraz, tylko wtedy, gdy wołam do Niego z powodu potrzeby bycia szczęśliwą.

Silvia, Nowy Jork