Photo by Ian on Unsplash

List z Kuby. Nadzieja, oparta na jedynej pozytywności

Sytuacja na Kubie z dnia na dzień staje się trudniejsza. Skrót informacji z kraju. I o nadziei, nie głupiej, ale opartej na jedynej pozytywności

Drodzy przyjaciele!
Lubię dzielić się dobrymi wieściami, ale takich jest niestety coraz mniej. Sytuacja na wyspie z dnia na dzień staje się trudniejsza i od dłuższego czasu brakuje wszystkiego. Przed dwoma laty obiecano ludziom znaczne podwyżki w pracy. Jak do tej pory wzrosły ceny wszystkiego (czterokrotnie!), a zarobki pozostały na dotychczasowym poziomie. Teraz za średnią wypłatę można kupić kilogram kurczaka i dwa litry oleju... Przed miesiącem dyktatura wycofała ze sklepów większość artykułów żywnościowych i środków czystości, a po tygodniu otworzyła sklepy dolarowe, w których można płacić jedynie kartą, a do tego dolarami (pieniędzmi nieprzyjaciela), których ludzie nie mają. Kurs dolara na ulicy wzrósł o 60%, a w oficjalnych punktach wymiany można jedynie wymieniać jednostronnie (dolary na monetę narodową), oczywiście po zaniżonych cenach, czyli po mniej o 60% niż wartość na ulicy. Następnie wymienione pieniądze można oddać do banku i otrzymać kartę bankową do zakupów w nowych sklepach, ale zostaje w ten sposób mniej o 60%. Ale to i tak tylko dla wybranych, którzy mają rodziny za granicą. Znaleźliśmy się po raz kolejny - kiedy to skończyła się pomoc Związku Radzieckiego – w okresie specjalnym. W szpitalach nie ma leków, nawet prostych antybiotyków, nie ma kroplówek, środków czystości, a pacjent przychodząc do szpitala tylko w sytuacji tragicznej podpisuje, że nie będzie miał żadnych roszczeń z powodu okresowych trudności w postaci braku leków, sprzętu, niezbędnych środków. Istnieje jeszcze handel uliczny, ale ceny przerastają możliwości większości ludzi. Zwykła amoksycyklina (antybiotyk na wszystko) kosztuje 60 dolarów. Brakuje szamponu i pasty do zębów, a na kartki dostaje się tzw. invento czyli dziwnie pachnące wymieszane substancje jako zamienniki pasty do zębów czy szamponu. Podstawowe artykuły żywnościowe znikły ze sklepów i ulic, a patrole policji i wojska „uspokajają” zmęczonych ludzi, którzy w kolejkach spędzają nie mniej niż 7 godzin, aby kupić jedno mydło i litr oleju. Zaczyna brakować paliwa, więc ograniczono ruch, a ludzie stoją godzinami na ulicach czekając na jakikolwiek transport... Czasami, aby uspokoić lud coś się pojawi (paliwo, piwo, chleb), ale jak chcemy zobaczyć pełne półki, mięso, środki czystości to włączamy telewizję i w dzienniku widzimy szczęśliwych ludzi, którzy mają wszystko, czego potrzebują, a jak nie mają, to w najbliższym czasie będą mieli. W kawiarniach nie ma już kawy, ale to dobrze, bo kawa jest niezdrowa, a za to proponuje się specjalny rozwodniony sok, który ma uzupełniać braki witamin... Powoli kończy się wszystko, ale jesteśmy wzywani do wytrzymania w imię Rewolucji. Oczywiście wiemy wszyscy, kto jest winny - Stany Zjednoczone oraz spekulanci, którzy wykupują żywność i środki czystości, ale wypowiedzieliśmy im wojnę. W kolejkach i zapisach do kolejki, jako wolontariusze dzielnie służą nauczyciele z pomarańczowymi szarfami. Teraz wszystko będzie dobrze. To skrót informacji z kraju.
W takiej sytuacji potrzeba ludziom Ewangelii, nadziei nie głupiej, ale opartej na jedynej pozytywności, jaką niesie Chrystus. Więc dużo się uśmiecham, całuję wszystkie moje kobiety i babcie i okazuję czułość i bliskość. Udało sie zakupić, jeszcze przed kryzysem wiele mydeł, proszków do prania, więc pomagamy najbiedniejszym, ale potrzeby są znacznie większe.
Z grupą młodzieży (ponad 25 osób) przeprowadziliśmy ewangelizację najdzikszego przedmieścia Bayamo – Jabaquito. Przez tydzień były zajęcia dla dzieci, odwiedziliśmy ponad 200 rodzin, udało się ochrzcić prawie 50 dzieciaków, co prawda w domach prywatnych, w których głosiliśmy katechezy. Odwiedzając ludzi, którzy nigdy nie byli w kościele i nie czytali Biblii, zachwyciło mnie ich swoiste wyczucie religijne, struna religijna i mistyka prostych ludzi. Czasami myślę, że więcej Kościoła jest poza Kościołem, niż w Kościele. Więcej wiary mają ci, którzy wiary zinstytucjonalizowanej nie mają, niż my wierzący, praktukujący, wiedzący. Prosta kobieta bez nogi powiedziała mi, że po drugiej stronie będzie miała może nawet i trzy nogi i będzie jeszcze tańczyła jak za młodu. A starszy człowiek opowiadał swoje sny, jak to zmarli wychodzili z grobów i szli przy dźwięku trąbek do światła, po obłokach. Taka teologia ludu, który wierzy po swojemu i ma intuicję Boga bliskiego.
Zakończeniem pięciodniowej misji były małe procesje z wizerunkiem Maryi Virgen de la Caridad del Cobre, a następnie wspólny wyjazd nad rzekę i radosne świętowanie wiary żywej i wdzięczność za dar Kościoła.
Wielkie dzięki za wszelkie znaki bliskości, przyjaźni, za modlitwę i wsparcie materialne.
W przyjaźni
x. Adam Wiński
Bayamo 21 sierpnia 2020 roku