Krzysztof

„Przypadkiem”

Przekazujemy podziękowania i świadectwo naszego przyjaciela z Białegostoku, w którego intencji modliliśmy się po tym, jak uległ poważnemu wypadkowi na początku lutego tego roku

Chciałbym na początku wszystkim podziękować za wsparcie, jakie otrzymałem w najtrudniejszej chwili mojego życia. Za rzeczy duże i małe. Za modlitwy krótkie i długie. Za Msze św., Różańce, Drogi Krzyżowe, nowenny pompejańskie oraz modlitwy codzienne, odmawiane w mojej intencji. Czuję się jak człowiek, który zaciągnął olbrzymi kredyt hipoteczno-modlitewny w banku Pana Boga ze spłatą do końca życia. Postaram się uiścić długi w modlitwie i w dobrych uczynkach. Chciałbym utrwalić wszystko, co mnie spotkało, by nie zapomnieć o zaznanej dobroci. Obecnie przebywam wraz z rodziną w domu po dwóch miesiącach spędzonych w szpitalu. Lekarze nie są w stanie powiedzieć, jaka była przyczyna mojej choroby. Wie to tylko sam Bóg. W ciężkich chwilach, leżąc na łóżku prawostronnie sparaliżowany, trzymałem się Boga, pokory, ludzi i sportu. Modlitwa moja i osób wstawiających się za mną napełniała mnie tak bardzo potrzebnym w ciężkiej chorobie pokojem, a mojej żonie dawała siłę do zmagania się trudnymi okolicznościami. Bóg „przypadkiem” zesłał mi polskiego kapłana (przebywałem w szpitalu za granicą), który udzielił mi sakramentu pokuty i przyszedł do mnie z Komunią Św. „Przypadkiem” operacja się udała. „Przypadkiem” po trzech tygodniach wstałem z wózka inwalidzkiego, o którym marzyłem w pierwszych godzinach po operacji (ruszałem tylko kciukiem prawej ręki, cała kończyna górna i dolna z prawej strony była sparaliżowana). „Przypadkiem” zaczął się okres Wielkiego Postu, w czasie którego dźwigałem krzyż miażdżący mnie z prawej strony. Był on dla mnie za ciężki. „Przypadkiem” jednak z każdym dniem stawał się coraz lżejszy. „Przypadkiem” prowadząca mnie lekarka codziennie robiła wielkie oczy ze zdumienia, stwierdzając, że w ciągu jednego dnia rehabilituję się tak jak każdy inny pacjent w przeciągu tygodnia. Później zmieniła zdanie i powiedziała, że w tydzień rehabilituję się jak w pół roku. „Przypadkiem” teraz ruszam wszystkimi chorymi wcześniej częściami ciała. Wszystko to zawdzięczam Bogu i dobroci ludzi, którzy się za mnie modlili. Z pokorą przyjmę ewentualny brak całkowitej sprawności. Siłę do dalszego leczenia dają mi wiara i sport. Jeszcze raz wszystkim Wam dziękuję.

Krzysztof z rodziną, Białystok